» Recenzje » Apacze i Komancze

Apacze i Komancze

Apacze i Komancze
Tworzenie planszy poprzez dokładanie kafli i wysyłanie swoich meepli, aby te kontrolowały jak najbardziej dochodowe rejony, znamy doskonale z Carcassonne. W Apaczach i Komanczach nasze zadanie jest podobne, jednak cała zabawa jest nieco inna.

W Apaczach i Komanczach, w oryginale Bison: Thunder on the Prairie, wcielamy się w wodzów indiańskich plemion, którzy walczą o kontrolę na preriach, w górach i na rzekach. Ten, kto upoluje najwięcej zwierząt, zostanie zwycięzcą i będzie rządził w regionie. Za grą stoi doskonale znany duet Kramer & Kiesling, autorzy choćby niedawno wydanej Mumia – wyścig w bandażach, czy nieco starszej Szczęść Boże.

Gra przyciąga uwagę już samą okładką, na której przedstawiona została walka dwóch Indian na koniach. Wewnątrz pudełka znajdziemy 21 dużych i ciekawych kształtem kafli terenu, drewniane znaczniki akcji i Indian, sporo żetonów czółen i tipi oraz plansze graczy. Te ostatnie dodatkowo posiadają małą ściągę w postaci możliwych do wykonania akcji oraz cennik kosztów akcji.

Na środku stołu układamy 3 kafle startowe, resztę tasujemy i odkładamy ich określoną ilość w zależności od liczby graczy do pudełka. Kafelki oprócz terenu mają symbole bizonów, indyków i łososi, które będą po prostu zdobywanymi punktami. Każdy gracz dostaje planszę oraz wszystkie niezbędne startowe znaczniki w swoim kolorze. Nie wszystkie dostępne będą od początku gry, większe tipi i czółna oraz dodatkowi Indianie będą możliwi do wykupienia w trakcie gry. Tak przygotowani możemy zaczynać zabawę.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Gra trwa tym dłużej, im mniej jest graczy, a każda runda składa się z 4 etapów. Pierwsze dwa to zmiana gracza rozpoczynającego, czyli przekazanie znacznika, druga natomiast to dobranie kafelka terenu. Sercem gry jest etap trzeci, w którym wykonujemy cztery akcje spośród sześciu dostępnych. Kolejność ich wykonywania jest dowolna. Pierwszą dostępną i zarazem obowiązkową jest dołożenie kafla i wprowadzenie Indian do gry. Gracz do istniejącej planszy dokłada kolejny element, po czym może wyłożyć na niego maksymalnie pięciu Indian koniecznie na tym samym rodzaju terenu (rzeka, preria lub góry). Nie możemy więc wysłać przykładowo po dwóch na prerię i góry, a jednego na rzekę. Drugą i trzecią akcją są budowa lub powiększenie tipi/czółna. Jeśli posiadamy Indian na prerii lub w górach, możemy zbudować tipi. Jeden Indianin oznacza tipi jednoosobowe, każdy kolejny podnosi wartość o 1. Im większy jest nasz namiot, tym większa szansa, że zgarniemy całą pulę przy punktowaniu.

Tak samo sytuacja wygląda, jeśli chodzi o czółna, z tą różnicą, że budujemy je wyłącznie na rzekach. Czwarta z kolei akcja pozwala przemieścić do pięciu Indian o 1 do 3 pól, a piąta również tą samą liczbę podwładnych, tyle że o 1 pole. Ostatnią - szóstą – akcją jest zbiórka, czyli przemieszczenie do 5 Indian na dowolne pole, na którym znajduje się już nasz podwładny. Wszystkie akcje wykonujemy zgodnie z tabelą kosztów akcji. Generalnie im więcej Indian bierze udział w akcji, tym większy jest jej koszt, ale jeśli zrezygnujemy z ruchu, dostajemy jedno wybrane zwierzę, a kiedy jeden nasz człowiek wykonuje czynność, jest ona darmowa. W dowolnym momencie gry, nawet kiedy ruch wykonuje inny gracz, możemy dokonać kupna lub wymiany. Zakup tipi, czółna lub Indianina odbywa się według cennika. Wymiana natomiast polega na poświęceniu trzech zwierząt na jedno dowolne.

Ostatnim etapem jest punktacja. Rozpatrujemy w nim przewagi w poszczególnych regionach. Przez region rozumiemy nieprzerwany obszar tego samego typu, dokładnie tak samo jak w Carcassonne. Sprawdzamy tipi oraz czółna, ten kto ma w sumie najbardziej wartościowe, dostaje tyle punktów, ile jest zwierząt na kaflach w całym regionie. Drugi gracz dostaje połowę tej wartości. Reszta natomiast tyle, ile wskazuje pole, na którym przebywają jego Indianie. Po rozegraniu w ten sposób określonej liczby rund następuje punktacja końcowa. Zerujemy wówczas swoje liczniki zwierząt i przeprowadzamy punktację według normalnych zasad. Ten, kto w sumie zdobył najwięcej bizonów, indyków i łososi - wygrywa.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Spotkałem się kilkukrotnie z opinią, że Apacze i Komancze to idealna gra do wprowadzenia w nieco cięższe tytuły. Nie sposób nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Gra posiada proste zasady, ale nie oznacza to, że nie ma tu planowania swoich ruchów, wręcz przeciwnie. Trzeba kombinować, dużo i praktycznie przez cały czas, aby mieć szansę na wygraną. Samo losowe dokładanie kafli i Indian nie ma sensu, gdyż grając w ten sposób może niekoniecznie zaszkodzimy sobie, ale często pomożemy rywalom. Na stole cały czas coś się dzieje, i jeśli nie trwa nasza tura, to najczęściej na naszą niekorzyść. Choć nie ma tu bezpośrednio negatywnej interakcji, to możemy dość skutecznie pokrzyżować szyki rywalowi. Musimy ciągle obserwować i zdobywać punkty (zwierzęta) z wszystkich kategorii (bizon, indyk i łosoś). Zaniedbanie jednej uniemożliwi nam dalsze ulepszanie czółen i tipi oraz dokupywanie nowych Indian. Tak więc cały czas jest mała presja, ale wychodzi to grze jak najbardziej na plus.

Regrywalność jest tutaj bardzo duża, ale nie ma się czemu dziwić. Kafle dobieramy losowo, dokładamy je również losowo, przez co teren zawsze będzie się różnić w każdej partii. I to dobieranie kafli to z zasadzie jedyny losowy element gry, jednak prawie zawsze można sensownie wykorzystać żeton terenu, który zostanie wyciągnięty z puli. Gra działa dobrze w każdym składzie liczebnym. Poza, co oczywiste, wydłużeniem się gry, jest też nieco większy ścisk na planszy, ale nie przysparza to problemów.

Wydawać by się mogło, że gra o Indianach i polowaniu na bizony powinna być klimatyczna, jednak wcale tego nie czuć. Może dlatego, że jest w niej sporo analizowania i myślenia. Gra również niczym szczególnym się nie wyróżnia, ot zwykła, lekka strategia z dobrze działającymi mechanizmami. Brakuje tutaj powiewu świeżości. I właśnie tak należy ocenić Apaczów i Komanczów. Jako wprowadzenie do cięższych gier powinna się sprawdzić przynajmniej dobrze, dla ludzi grających w planszówki regularnie może okazać się czymś, w co można, ale zdecydowanie nie trzeba zagrać.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

 

Plusy:

  • dobre wykonanie
  • proste zasady
  • wymaga zaangażowania umysłowego
  • sporo taktycznych możliwości
  • dobra jako wprowadzenie w cięższe gry
  • dobrze łączy klika mechanizmów...

Minusy:

  • ...choć nie wnosi niczego nowego
  • nie czuć klimatu
  • raczej nie przyciągnie prawdziwych graczy

 

Dziękujemy wydawnictwo Egmont za przekazanie gry do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Apacze i Komancze (Bison: Thunder on the Prairie)
Typ gry: strategiczna
Projektant: Michael Kiesling, Wolfgang Kramer
Ilustracje: Marek Szyszko
Wydawca oryginału: Mayfair Games
Data wydania oryginału: 2006
Wydawca polski: Egmont
Data wydania polskiego: 2014
Liczba graczy: od 2 do 4
Wiek graczy: od 10 lat
Czas rozgrywki: 60-90 min.
Cena: 99,95 zł



Czytaj również

Torres
Pnąc się ku górze
- recenzja
Tikal
Fotounboxing #20
Siatka
Siatka na planszy!
- recenzja
Tikal
Wielki powrót klasyka
- recenzja
Szczęść Boże
Idymy na szychta
- recenzja

Komentarze


Exar
   
Ocena:
0

raczej nie przyciągnie prawdziwych graczy

A kim jest prawdziwy gracz?

22-12-2014 10:54
TheProdigy
   
Ocena:
0

Taki, który gra regularnie, a nie od czasu do czasu  i posiada przynajmniej kilkanaście gier w kolekcji :)

22-12-2014 15:43
Exar
   
Ocena:
0
A jeśli gra od czasu do czasu (czasem raz na 3 miesiące a czasem raz na tydzień), ma tylko 7 gier ale za to bral udzial w 4 turniejach planszowkowych i zdobyl pierwsze, dwa razy drugi i raz 8 miejsce - to też nie jest PRAWDZIWY?
22-12-2014 17:56
Aure_Canis
   
Ocena:
0

"Prawdziwy gracz" brzmi okropnie. Porównaj z: "prawdziwy Polak", "prawdziwy katolik", "prawdziwy fan". Zalecam unikać za wszelką cenę, zarówno Tobie, Prodigy, jak i redaktorom.

23-12-2014 15:45
Tyldodymomen
   
Ocena:
+3

Czy tylko mnie się wydaje że po recenzji "Psiej Krwi" Aureus jest ostatnią osobą która powinna mówić autorowi jak recenzować?

23-12-2014 16:01
balint
   
Ocena:
0

Panowie, zdarzył się lapsus. Wybaczcie babola redaktorom. Prodigy miał na myśli "zaawansowanych", chociaż może to niefortunnie zabrzmiało. Darujmy sobie przytyki, które nie wnoszą nic do recenzji. Zdecydowanie wolałbym polemikę czy gra jest warta uwagi, czy nie. I dlaczego tak lub nie. 

23-12-2014 19:27
Fenris

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0

Tyldodymomen: +1

23-12-2014 19:32
Enc
   
Ocena:
0

Tyldo + dużo :)

23-12-2014 21:53
KFC
   
Ocena:
0

Ciszaaaaa! (kmiotki). Aureus już drukuje swoje podręczniki w A5 a nie B5, żeby zmieścić większe tabelki na mniejszych kartkach... zatem na pewno zna się tak samo dobrze na redakcji tekstu jak i na składzie... :D

23-12-2014 22:10
baldar.pl
    Dobra gra na prezent:)
Ocena:
+2

Problem z tą grą jest taki, że ta planszówka na pierwszy rzut oka jest mało atrakcyjna dla tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z grami i nieco zbyt łatwa dla tych bardziej doświadczonych. Jednocześnie trzeba przyznać, że to dobra gra. Może nawet dobra gra na prezent, ale dla tych mniej doświadczonych :) 

23-12-2014 22:16

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.