» Teksty » Felietony » pRzYpAdKoWy felieton 02

pRzYpAdKoWy felieton 02


wersja do druku

Sałatka wiosenny mix

Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski

pRzYpAdKoWy felieton 02
Chodzi mi po głowie kilka różnych rzeczy, ale żadna nie nadaje się na cały felieton. Nie wiem, czy mam ochotę brać się za tematy kontrowersyjne, bo niestety znowu bym musiał używać słów niecenzuralnych (no, przynajmniej jednego) i dyskusja toczyłaby się na temat języka tekstu, a nie jego zawartości rzeczywistej. No właśnie, pierwsza sprawa dotyczy dyskusji.


Komentarze: 0

Pamiętam, że kiedyś serwisy komiksowe nie umożliwiały czytelnikom komentowania niusów. Teraz jest to w zasadzie normą, chociaż na przykład Wrak nadal na taki krok się nie zdecydował. Nie formułuję tej myśli w formie zarzutu, bo opcja komentowania ma swoje plusy (np. fajnie widzieć odzew, zainteresowanie czytelników, a nie tylko o tym wiedzieć na podstawie statystyk) i minusy (czasami nie bardzo jest co komentować i seria niusów wisi ze smutną cyfrą zero przy opcji "komentuj"). Z jednej strony miło coś pod nawet byle informacją przeczytać. Z drugiej strony irytujące jest czytanie byle czego. Tyle jeśli chodzi o niusy, bo zdarzają się również teksty, które potencjalnie zawierają przyczynki do bardziej stymulujących reakcji, ale się ich doczekać nie mogą.

Zaprosiliśmy do równoległego publikowania tekstów w naszym dziale Huberta Kowalewskiego, który na swoim blogu Semiomiks opcje komentowania celowo wyłączył. Owszem, naukowe podejście do komiksu nie wszystkich musi interesować. Dla niektórych może być zbyt trudne na poziomie konceptualnym i językowym. Ale teksty Huberta posiadają tę oto wspaniałą cechę edukacyjną – dotykają zagadnień dosyć skomplikowanych w sposób przystępny, przyswajalny. Jasny wywód, krok po kroku i odpowiednie przykłady sprawiają, że otwiera się pole do pobudzającej do myślenia dyskusji. Tej jednak zabrakło przy pierwszym tekście Huberta. Ze strachu przed zadaniem głupich pytań? Z lenistwa?

Jako naukowiec publikuję teksty różne i nigdy nie traktuję ich jako zamkniętych wraz z chwilą, kiedy wklepuję z klawiatury ostatnią kropkę. Pamiętajcie, że każdy tekst, jak bardzo by nie wydawał się trudny, może zostać przedyskutowany. Mamy opcję komentarzy, mamy autora online. Czego więcej potrzeba? Czy aktualnie tylko sensacja (vide Chopin: New Romantic) albo przekleństwa (vide poprzedni "pRzYpAdKoWy felieton") zachęcają ludzi do wyrażania opinii? A może jesteśmy w swoich tekstach zbyt kategoryczni? Potrzebna nam zawsze na zachętę ta "goła baba z karabinem maszynowym"?


Tłumaczenie: anonim?

Druga sprawa i chyba ostatnia, bo mi zeszło sporo znaków na dyskusję z samym sobą o dyskutowaniu. Serwisy komiksowe tworzą bazy danych komiksów. Stwierdzam fakt. Opisy komiksów powstają na podstawie mniej lub bardziej dokładnych opisów wydawców. Mnie interesuje szczególnie jedno pole, które czasami pozostaje puste. Chodzi o pomijanie osoby, która dany komiks tłumaczy.

Od kiedy zacząłem się w tłumaczenie komiksów bawić (bo to jest znakomita zabawa, nawet jeśli finansowa, to jednak tylko zabawa), dowiedziałem się ogromnej ilości pożytecznych rzeczy. Przede wszystkim nauczyłem się szacunku dla sztabu ludzi, którzy są zaangażowani w wydawanie jednego komiksu. Musi być chętny wydawca, redaktor tomu, tłumacz, korektor, detepowiec i inni. Informacje wszelkie na ogół znajdują się w nocie technicznej. Ba, tam nawet trafił mój kot, a ostatnio i uparty klawisz "h", który mi na klawiaturze nie chciał wskakiwać, bo za dużo się kociej sierści dostało pod niego. Tłumacz komiksu mógłby opowiedzieć masę zabawnych historii na temat swojej pracy. Przynajmniej ja bym mógł (sądzę, że to wynika z tego, że traktuję tłumaczenie jako zabawę i okazję do pracy w zespole).

Zastanówmy się zatem, gdzie byśmy zaszli bez tłumacza? W swojej karierze tłumacza-freelancera (nie tylko komiksowego) spotykałem się z wieloma klientami. Niektórzy mieli mnie gdzieś, takie zwykle biznesowe buce, dla których jestem tylko narzędziem i można mnie wyłączyć po pracy. W "komiksowie" jeszcze się z tym nie spotkałem (OK, padła raz obietnica z ust jednego pana, że się "zapozna, że da znać w ciągu dwóch tygodni", a czas pokazał, że to była formułka na zbycie), a wręcz zyskałem kilka cennych znajomości, które być może nie przekształcą się w wielką przyjaźń, ale są dla mnie cennym koleżeństwem. Jako tłumacz czuję się kimś ważnym w procesie tworzenia komiksu. Nie postuluję, żeby nazwisko tłumacza trafiało na okładkę komiksu, chodzi tylko o porządek, żeby tłumacz był w notach serwisów, żeby dostał swoje dwa lub trzy egzemplarze autorskie tłumaczonego tytułu (i tak dla całej rodziny nie wystarczy). Takie tam zwykłe rzeczy.

Drodzy wydawcy, redaktorzy serwisów, wszyscy zainteresowani: dbajcie o tłumacza.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

pRzYpAdKoWy felieton 06
Nikt się nie spodziewał pRzYpAdKoWeGo felietonu!*
pRzYpAdKoWy felieton 05
O czymś pozornie innym
pRzYpAdKoWy felieton 04
Między bękartem i kongresem
pRzYpAdKoWy felieton 03
Jeden nius dziennie i trochę anarchii
pRzYpAdKoWy felieton 01
Co Ty zrobiłeś dla Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego?

Komentarze


godai
   
Ocena:
0
Aż szkoda, że my publikujemy tylko polskich autorów póki co...
27-03-2011 18:11
Kuba Jankowski
   
Ocena:
0
Wszystko ma swoje miejsce - zagraniczniacy też.
27-03-2011 18:24
hubert7
   
Ocena:
0
eee, widocznie niektóre teksty są tak geekowate, że jak normalni ludzie je widzą, to się boją, kreślą znak krzyża w powietrzu i uciekają gdzie pieprz rośnie :D
27-03-2011 20:21
Kuba Jankowski
   
Ocena:
0
Sporo ludzi ma alergię na czytanie czegoś dłuższego w necie, ale w zasadzie nie da się chyba już tego uniknąć, tzn. publikowania długich tekstów cyfrowych. Kiedyś nadmiar informacji rozsadzi nam głowy ;-)
27-03-2011 20:29
~daniel gizicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
jakiś czas temu napisałem na swoim blogu tekst o potrzebie funkcjonowania poważnej publicystyki komiksowej w kontekście "Zeszytów komiksowych". Generalnie jest tak, że masa ludzi się domaga poważnej, rzeczowej publicystyki ale jak już taka jest, to i tak nikły wycinek potem to czyta. Sad but true
28-03-2011 10:23
Kuba Jankowski
   
Ocena:
0
A jeszcze niklejszy wycinek wchodzi w dialog.

Wydaje mi się, że głównym powodem takiego stanu rzeczy jest niestety charakter naszego rynku komiksowego - działają tutaj na różnych poziomach głównie fani. Nie chodzi mi o brak profesjonalizmu ze strony recenzentów (zdarza się większa lub mniejsza ignorancja), wydawców (rzadko) czy kilku nielicznych publicystów, ze strony tych fanów, ale dla większości z nas to, co robimy w komiksach nie jest zajęciem zarobkowym (przynajmniej nie jedynym) i z racji tego nie poświęcamy całego naszego czasu komiksom. Ja bym chciał, ale niestety liczba rzeczy, które robię "ku chwale" jest już i tak zbyt duża. Zamiast zająć się zarabianiem poważnych pieniędzy, tkwię w komiksowie, chociaż zabiera mi to sporo czasu, i dobrze się bawię.

Co do rzeczowej publicystyki komiksowej - założę się że gdyby były w tym pieniądze, znalazłoby się wielu chętnych do pisania rzeczy na poziomie. Tymczasem w obecnym stanie rzeczy jest to działalność sporadyczna, a to przekłada się na ogólnym poziom odbiorców i ich zdolności merytorycznej dyskusji. Publicysta kształci, tak? Skoro on nie ma zachęty, to ktoś inny nie ma narzędzi do dyskusji. Nie każdy wynosi je z innej dziedziny, ze studiów, z ogólnego wykształcenia.

Ale zapotrzebowanie niewątpliwie jest na publicystykę - ile razy w Ziniolu redukowaliśmy liczbę tekstów na rzecz komiksów, tyle razy natrafiałem potem na komentarze, że za mało publicystyki.

Jak mawiał mój świętej pamięci wujek alkoholik - "bądź tu mądry i pisz wiersze".
28-03-2011 12:55
hubert7
   
Ocena:
0
Chyba zawsze jest tak, że poważną publicystyką zajmuje się tylko garstka ludzi. Trochę osób czyta książki, ale tylko niewielka grupka zajmuje się literaturoznawstwem, choćby amatorsko-blogowo. Sporo osób ogląda filmy, ale filmoznawcy to wąskie grono. Z komiksami jest tak samo. Oczywiscie chciałbym, żeby każdy kto czyta komiksy napisał choćby artykuł akademicki, ale tak się nie dzieje i jest to raczej normalne.

Pieniądze z pewnością stworzyłyby dużo komiksologów, ale nawet w uniwersyteckiej humanistyce kasy nie zarabia się bezpośrednio na pisaniu książek (chyba, że jest się supergwiazdą nauki, której książki rozchodzą się w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy, ale to bardziej na Zachodzie). W ogromnej większości przypadków publikuje się dla "sławy i chwały" lub by uwić sobie gniazdko na uczelni, ale bezpośrednio za artykuły i książki prawie nikt nie dostaje kasy (a nierzadko jeszcze wydawnictwu trzeba dopłacić do publikacji książki). To znów niestety norma.

W Polsce mało osób czyta w ogóle, komiksy czyta jeszcze mniej, część z tych osób o komiksach pisze, a tylko część z tych osób pisze więcej niż "ten komiks mi się podobał, bo był fajny". Jeśli weźmiemy to pod uwagę to polska komiksologia i tak ma się nieźle :)
28-03-2011 16:07
Kuba Jankowski
   
Ocena:
0
W sumie nawet nie tyle chodzi chyba o komiksologów, co o publicystykę "poziom wyżej" od tej, która jest normą, a ta może być dostępna do szerokiego grona.

Książki akademickie to inny temat, też ciężki. Na ogół potem przewalają się i nie są potrzebne nikomu, poza biednymi studentami ofiarami danego profesora ;-)

Pieniądze w zwykłej publicystyce stricte komiksowej (nie piszę tutaj o okazjonalnych recenzjach, które pisze w prasie poza komiksowej ktoś z działu kulturalnego jakiegoś pisma) by się przydały i zmieniłyby według mnie sytuację znacząco.
28-03-2011 16:23
hubert7
   
Ocena:
+2
Pisanie i "poziom wyżej" wymaga też jednak wiedzy o "poziom wyżej". Nie wystarczy tu po prostu przeczytać dużo komiksów ale nie trzeba tu mieć zresztą bibkioteki w głowie, pewnie każdy student kierunku humanistycznego mógłby wykorzystać swoją wiedzę do napisania czego o komiksie z perspektywy swojego "poletka". Ale można też przeczytać kilka książek o komiksie, przemyśleć i jakiś tekst stworzyć. Tyle że większość woli jednak czytać komiksy niż o komiksie :) Ale to nawet zdrowa sytuacja, bo jakby wszyscy pisali ambitnie o komiksie, to nie mieliby czasu komiksów czytać i nasz rynek w ogóle by się zawalił :D
28-03-2011 21:18
37965

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie komentuję, gdyż brak mi czasu. Mógłbym, owszem - rzucić kilka banalnych linijek, celem dania znaku, iż zainteresowany jestem. Tyle, że styl "powiedział ale nie powiedział" nie w mym guście jest. Musiałbym zatem, ze względu na treść - rozpisać się obszernie. A jest o czym, gdyż w wielu kwestiach z autorami się nie zgadzam. Przynajmniej - w perspektywie mego zrozumienia pojęć, na których - często jednostronna - dyskusja się opiera. Zatem rozpocząć musielibyśmy od definicji ustalenia. I gdy wiemy wszyscy, z jakimi to nakładami czasu się wiąże, ma preferencja co do poświęcenia go na komiksu rysowanie, nie o nim opowiadanie wydaje się usprawiedliwiona. I tu może problem komentowania się kryć - gdyż jakkolwiek chwali się, iż autorzy szacunek sobie gwarantując czas na teoretyzowanie o komiksie poświęcają - dyskusja, którą chcieliby ujrzeć, nie intelektualnie, lecz objętościowo przytłacza; a sami temu są winni, na warunki zbyt pojemną partię zagadnienia przedstawiając, wymuszając przez to - dla dysputy - do wielu informacji się odwoływania, tekst potencjalny w długości mnożąc. Efekt takiego postępowania - budowanie wobec odbiorcy znacznych wymagań czasowych - jest chyba oczywisty. Stąd i dziwi, podejście prezentowane.
31-03-2011 16:14
hubert7
   
Ocena:
0
ciekawy głos w dyskusji (choć przyznam, że składnia z czasownikiem na końcu nie tyle objętościowo, co intelektualnie mnie przytłacza ;)). uwaga trochę na marginesie:

jak rozumiem, paralaktycznenu trochę nie pasuje przedstawienie "zbyt pojemnej porcji zagadnienia" i dyskusja, która "przytłacza objętościowo". z kolei Aureus w dyskusji pod samym tekstem pisał, że jest on (między innymi) trochę za bardzo ogólnikowy, za mało ścisły i że w ogóle obciąłem ciekawy wątek, który warto by rozwinąć (z czym, nawiasem mówiąc zgadzam się w 100% :)). przypomina to trochę sytuację, w której miłośnicy krupniku nie zgadzają się z wielbicielami pomidorówki i trochę narzekają na kucharza, który przygotował im kapuśniak ;)

ale o gustach się nie dyskutuje i mimo wszystko mam nadzieję, że zajrzycie czasem do mojej stołówki
01-04-2011 19:18
Kuba Jankowski
   
Ocena:
0
@ paralaktyczny: to gdzie dyskutować, jak nie przed komputerem? Więcej czasu na zebranie myśli, więcej czasu na dogłębne przeanalizowanie ciętej riposty adwersarza, nieskończona ilość miejsca i czasu na dyskusję. Potrzeba czegoś więcej?
01-04-2011 22:37
37965

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@hubert7
Pomiędzy mymi, a Aureusa słowami sprzeczności żadnej nie ma, lecz wzajemne uzupełnienie - stąd, wymuszone wydaje mi się przedstawione porównanie. Gdyż owszem, kapuśniak się pojawił, ale smakosze jedynie na różne sposoby wspominają o pomidorówce.

@Kuba Jankowski
Toż tej kwestii nijak nie poruszyłem. Jednakże skupianie się na miejscu, a nie sposobie potwierdza wcześniej postawioną tezę (jak i zresztą komentarz huberta7). Zatem nie dostrzegając rzeczywistej chęci dyskusji, przeszkadzać więcej w łączeniu emo z hipsterstwem nie będę.
04-04-2011 02:13

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.