» Blog » ...no to zamykamy podręcznik
15-07-2011 08:24

...no to zamykamy podręcznik

W działach: RPG dla poważnych | Odsłony: 6

Wczorajszym wieczorem do garści przemyśleń skłoniło mnie wspomnienie jednej z kilkugodzinnych merytorycznych rozmów, które odbyłem dopiero raczkując w sferze gier fabularnych ze "starszym kolegą po fachu".
Otóż ów kolega w trakcie prowadzenia sesji w konwencji horroru bardzo cenił sobie (i ceni zresztą do tej pory), pełne wczucie i zaangażowanie graczy. Gdy padał na takowej sesji żart, zamykał podręcznik i dziękował wszystkim za zabawę.
Ostatnio coraz częściej spotykam się ze słowami "liczy się zabawa!" w stosunku do gier fabularnych wypowiadanymi z ekstremistycznym, fanatycznym zacięciem. Zlinczowaliby niechybnie mojego kolegę za tak konserwatywne podejście do tematu...
Ale tak naprawdę co oznacza dobrą zabawę? Coraz częściej natykamy się na kostkologów, wszem i wobewc oznajmiających, że są szlachetnymi aktorami, lub storytellerami. Że fabuła to właśnie to co najbardziej w tej rozrywce dla nich się liczy. A w praktyce? Tknij ich ukochaną postać małym paluszkiem u stopy drogi Mistrzu Gry, a urwą Ci jaja i zaatakują nimi jak korbaczem. Zero realizmu, czyste munchkinowanie, uzasadniane tym, że dany osobnik będzie się bawił paskudnie jak tylko dowolne świństwo spotka jego postać. W praktyce? Nie można zaskoczyć graczy, gdyż niespodzianka może się okazać niemiłą! Nie rzucaj enigmatycznymi opisami! Mów wprost: widzicie spaczeń i czekaj aż dobrowolnie zgłoszą się po nie utrudniające, lecz wręcz przeciwnie dopakowujące im bohaterów mutacje.
Od zawsze panowało przekonanie, że MG i gracze wspóltworzą opowieść, lecz Ci drudzy występują w roli, można by rzec niezależnych od reżysera aktorów. Ale tak naprawdę zaczną Ci pisać scenariusze, bylebyś ich przypadkiem nie okradł, lub nie pozbawił ukochanej broni, bo to psuje dobrą zabawę. Czy przeszkody, nawet te najtrudniejsze, które stawia MG nie miały otwierać nowych ścieżek bohaterom? Czy nie miały dodać im trochę rozwojowości, dynamiki?
Przykładowy paladyn, nieszczęśliwie pozbawiony rodowego miecza... Nasi story tellerzy naślą klątw MG za taki zły zabieg, a przeoczą mnogość wątków fabularnych, które dla ich postaci otworzy to wydarzenie. Wędrowiec, który złożył śluby, że dopóki nie znajdzie kolejnej, godnej jego ręki broni, będzie kroczył ścieżką pokoju, że rzucę pierwszym lepszym przykładem. Przejdzie? Nie, bo lepiej uciułać sobie w domu na karteczce plany na rozwój postaci na 20 lat sesji w przód i trzymać się tego jak imam koranu, że znów nawiąże do fanatyzmu. Bo coś co wymaga od nas kreatywności, rozwijania swojej postaci i wysilenia wyobraźni, oczywiście psuje w grach fabularnych dobrą zabawę.
Powrócę do tytułu notki. Przerwać rozgrywkę, gdy padnie żart. Gdy klimat horroru runie. Gdy wiesz, że już nie przerazisz swoich graczy. U wyżej wymienionego kolegi rozegrałem kilka porządnych sesji. Wszystkie w konwencji horroru. Na najlepszej, odgrywając swojego dominikanina miałem łzy w oczach, gdy opisywał odnalezione pod koniec przygody zmasakrowane zwłoki dwóch turystek... Przez bite cztery godziny nie padł ani jeden głupi tekst, ani jeden kawał ze strony któregokolwiek z graczy. A oprócz mnie byli to praktycznie rzecz biorąc laicy. Nie śmialiśmy się, ale wzruszaliśmy i trzęśliśmy tyłkami od nagromadzonego napięcia, od mrocznej atmosfery. Nikt jeszcze nigdy nie poprowadził mi sesji na której bawiłbym się lepiej. I uwierzcie mi. Gdyby któryś z kolegów zniszczył tą atmosferę, ja gracz, osobiście zamknąłbym podręcznik i wyszedł.
Inny przykład. Jedna z moich pierwszych sesji. Mój bohater skończył nago, płaszcząc się na rynku miejskim przed arcykapłanem. Wyklinałem MG? Nie. Podchwyciłem wątek. Czemu po takim upokorzeniu nie miałby zostać pątnikiem?
Apeluje. Jeśli jesteś typem gracza, który oprócz odgrywania postaci przez większość sesji wykłóca się o każdą niekorzystną dla niego pierdołę, twierdząc, że MG niszczy dobrą zabawę, nie nazywaj się proszę story tellerem.

Komentarze


38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
W innym czasie, pewnie bym skomentowal szerzej, ale tyle fajnych dyskusji sie obecnie toczy w blogosferze poltka, ze nie nadazam z czytaniem, wykorzystwaniem mojego limitu komci na dzien, a co dopiero pisaniem.
Powiem tyle - smiech jest wazny, zarty sa istotne, zwlaszcza na sesji horrorowej, gdzie ludzie, gdy dobra atmosfera panuje, spinaja sie i robia nerwowi/przygnebieni. Rozladowanie napiecia smiechem jest pomocne, bardzo pomocne. Ktos cos o tym ostatnio pisal. A obrazanie sie wychodzenie z sesji... Motyw to znany i w mojej ksiazeczce nadaje ludziom status "księzniczki, ktora nie umie sie zmierzyc z rzeczywistoscia". Ucieczka nie jest rozwiazaniem. Ani tym bardziej sztywne zakazy smiechu czy radosci. To sesja rpg, nie zakon dominikanow.
15-07-2011 08:37
Paffryk
   
Ocena:
+2
@zigzak: Mój błąd, że nie sprecyzowałem: durny żart nie równa się żart rozluźniający atmosferę. Księżniczka? Dlaczego? I dlaczego obrażanie się? Raczej niemożność dalszego prowadzenia sesji ze względu na wybicie z wątku, tudzież zgubienie atmosfery. Nie chodzi o sztywne zakazy... Raczej o umowę między graczami, że nie psujemy sobie zabawy głupimi żartami, czy dygresjami na temat smaku chipsów. Choć faktycznie z perspektywy pięciu minut uważam, że mi notka trochę radykalna spod klawiatury wyszła :P Tak, czy owak lubię czasem na sesji powalić po gaciach ;)
15-07-2011 08:50
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
No to zle sprecyzowales. :)
ktos ostatnio pisal o potrzebie smiechu jako reakcji wyzwalajacej napiecie na sesjach klimatycznych. Poszukaj po polterze.
Durne zarty sa durne, to fakt, ale wychodzic? Poddawac sie? Nie, trzeba wziasc kostki w garsc, poprawic uchwyt na olowku i jechac dalej :)
Jesli MG chce wytworzyc klimat, musi umiec dyscyplinowac druzyne, ale nie porzez zakazy, bo te zwykle sie odbijaja czkawka. Tu trzeba chyba po prostu albo narzucic autorytet, albo druzyne podejsc.
Poza tym, wolalbym chyba dokonczyc kiepski scenariusz, bo a nuz cos z tego jeszcze wyjdzie, niz strzelac focha i wychodzic - to generuje oburzenie.
A jak juz dokonczysz scenariusz, to porozmawiasz sobie z duzyna co bylo ci nie w smak. Jak sie dogadacie - super, jak nie - prowadz im cos gdzie beka nie przeszkadza, np ddki, albo zmien druzyne.
Nie kazdy musi lubic grac w horror.
O jeszcze jedna rzecz - smiech i szydera na sesji horror jest sygnalem ze gracze sie denerwuja i probuja odegnac strachy poprzez bagatelne zarciki, ktore maja im zajac umysl zeby sie nie bali. Wiec jesli tak jest, to znaczy ze MG robi cos dobrze. :)
15-07-2011 09:11
Paffryk
   
Ocena:
0
Racja... Nerwowy śmiech i te sprawy. Tak właściwie to te kwestie horroru i tak są tematem drugorzędnym, mimo, że tytułowym notki :) Rozmowa z drużyną to przednia opcja, odnośnie durnych żartów na horrorze, odnośnie drugiej części notki nie zawsze skutkuje, bo jeśli ktoś płacze ilekroć straci metaforyczną sakiewkę to wolę się poddać i dokonać defragmentacji drużyny :P (no powiedzmy, że po dwóch pedagogicznych rozmowach :P). Odnośnie tego dodam, że konfliktowanie się z MG o popierdułki (takie jak w.w. metaforyczna sakiewka) to niestety brak elementarnego szacunku do człowieka, który w tą zabawę wsadził wiele serca, a utrudniając chciał ją umilić, a nie zniszczyć...
15-07-2011 09:31
kbender
   
Ocena:
+1
Ja bym rozróżnił trzaśnięcie podręcznikiem i wyjście. Zdarzało mi się to pierwsze, nie to drugie(przynajmniej od lat).

Jeśli umawiam się z graczami z wyprzedzeniem na sesję w klimatach horroru, a od początku widzę, że w głowie wygłupy, to rozumiem, że ktoś miał ciężki dzień w pracy/szkole/domu i nie potrzeba mu stresów na sesji. Trzaskam podręcznikiem, wyciągam planszówkę i piwo lub odpalam jakąś durną komedię. Do klimatu horroru nie da się graczy zmusić i strasznie trudno ich zarazić. Do sesji - komedii łatwiej.

Za to wychodzenie z sesji wykonałem chyba tylko raz (z popełnieniem samobójstwa przez postać i porwaniem karty, więc z przytupem) i wydaje mi się że w ogólniaku już z tego wyrosłem. Jeśli ktoś ma 20+ lat i tak się zachowuje, jak to trafnie zigzak ujął, nadaje sobie status "księzniczki, ktora nie umie sie zmierzyc z rzeczywistoscia".
15-07-2011 09:40
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
nie wiem czym jest metaforyczna sakiewka, ale zgadzam sie z kbenderem, ponieważ on sie zgadza ze mną :)
Malaggar byłby z nas dzisiaj taki dumny! :)
Tyle miłości.... hehe :)
15-07-2011 09:45
Paffryk
   
Ocena:
0
@kbender- ta opisana reakcja sprzed lat- samobójstwo postaci i wyjście z sesji z przytupem, aż się prosi o rozwinięcie o szczegóły. Bo w brak powodów nie wierzę zwyczajnie :P
15-07-2011 09:46
Paffryk
   
Ocena:
0
@zigzak- metaforyczna sakiewka to w moim prywatnym ususie erpegowym dowolny element związany z bohaterem z powodu utraty, bądź zniszczenia którego gracz gotów jest nawsadzać mistrzowi gry i zacząć czepiać się mechaniki, miast podchwycić opcję i wykorzystać to jako zalążek dla alternatywnego rozwoju swojej postaci, popchnięcia jej wątku do przodu. :)
15-07-2011 09:50
earl
   
Ocena:
0
@ Paffryk

Storyteller czy story teller? Która wersja jest poprawna?
15-07-2011 10:28
Paffryk
   
Ocena:
0
@earl troszkę zabiłeś mi ćwieka. Wydaje mi się, że raczej druga :)
15-07-2011 10:40
de99ial
   
Ocena:
+1
Przed sesją dobrze jest dać graczom trochę czasu na wygadanie się, opowiedzenie dowcipów itd. Pogadają, pogadają, pośmieją się i później nie będzie kłopotu.

Osobiście wole kiedy MG potrafi stworzyć klimat horroru/smutku/komedii niż go wymuszać na graczach.
15-07-2011 10:41
Paffryk
   
Ocena:
0
Co do luźnych pogawędek przed sesją- tu się zgadzam w stu procentach. Właściwie to chyba nie da się usiąść i grać z tzw. "buta". O wymuszanie też mi zupełnie nie chodzi... hmmm... chodzi mi o to, że zarówno gracze jak i MG zwykle są świadomi przed sesją konwencji w której toczyć się bedzie rozgrywka. Jeśli się na nią godzą, wiedzą również jakiego zaangażowania emocjonalnego będzie to od nich wymagać, by zabawa była satysfakcjonującą. Osobiście prawie na każdą sesję ruszam z atmosferą już siedzącą w głowie i powoli nakręcającą mnie na klimat nadchodzącej rozgrywki.
15-07-2011 10:51
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
D99:
No, to jest taktyka stosowana przez Zaklinacza Psów - jak sie wyszaleja to juz nie maja sily na figle :)
15-07-2011 11:03
kbender
   
Ocena:
+1
@zigzak
Macht Liebe nicht Krieg!


@Paffryk
Ech, wczesny szczenięcy ogólniak. W drużynie były trole (jest to określenie charakteru gracza a nie jego postaci), które wymuszały pewne rzeczy "fizycznie" na postaciach innych graczy, a MG mu na to pozwalał w imię idei "ja w interakcje między wami nie ingeruję". Na sesjach padały sformułowania "a chcesz w pysk" i zdarzały się podjazdy osobiste. Na którejś sesji (graliśmy akurat w Warhammera, ja niziołkiem, on krasnoludem) postawiłem się, stwierdziłem, że nie będzie "jego na wierzchu", na co wystąpiły zwyczajowe groźby karalne i cios młotem. Kazałem rzucić na obrażenia, jednym ciosem zszedłem na minus, a na propozycję MG, żebym wydał PP powiedziałem co o tym myślę. Potem nastąpiło rytualne podarcie karty postaci i wyjście.
Później grywałem z tą ekipą (chodziliśmy do tej samej klasy), ale już nigdy w młotka i w tej samej konfiguracji gracze-MG. Dziś bym pożegnał się po pierwszej sesji, ale wtedy wydawało mi się że jesteśmy garstką wybranych grających w tajne gry RPG ;)
15-07-2011 11:05
Paffryk
   
Ocena:
+1
Heh, boski Cezar :P To dobra taktyka, a takich nigdy za wiele, jakoś sobie trzeba z niedobrymi graczami radzić w trudnych sytuacjach :P
15-07-2011 11:06
Headbanger
   
Ocena:
0
IMO żarty na sesji są OK, nawet horrorowej. Jednak jest pewien myk, żart musi wypowiadać postać nie gracz oraz w kontekście świata gry nie świata realnego...

W sesjach horrorowych doprowadza to do naprawdę makabrycznych momentów... polecam :)
15-07-2011 11:10
earl
   
Ocena:
0
@ Paffryk

Czy te negatywne przypadki, o których wspominasz, to pojawiają się często na Twoich sesjach, czy też są sporadyczne albo w ogóle nie występują a informacje o nich bierzesz z innych sesji?
15-07-2011 11:11
Paffryk
   
Ocena:
0
Bywało to różnie. To co mam z własnego doświadczenia zdarzało się dawniej, ale jakoś tak wczoraj wróciło w refleksji i uzewnętrzniło w postaci notki. Większość znam z opowieści, część przykładów wykreowałem na podstawie znanych, nie do końca spamiętanych przypadków. Niektóre nie koniecznie przekazywano mi z tego punktu widzenia, który przedstawiłem w notce, ten przekształcił się w miarę ewolucji przemyśleń.
15-07-2011 11:16
Vukodlak
   
Ocena:
+1
MG, który z trzaskiem zamyka podręcznik i z dźwięcznym fochem wychodzi z pokoju, jak najbardziej zasługuje na to, by urwać mu jaja i rozwalić nimi łeb. Jak korbaczem. Nie ma znaczenia, jak wielkim maestro jest taki MG, ale właśnie przeważył fakt "księżniczkowania".

Ogólny wydźwięk Twojej notki jest IMO w większości słuszny. Niemniej ja już jestem za stary na teatralne akty w wykonaniu przeświadczonych o swoim geniuszu (słusznie czy nie - bez różnicy) Mistrzów Gry. Po prostu wolę nie szarpać sobie nerwów próbą zrobienia czegoś fajnego z osobą, która może dostać szału, bo ktoś nie spełnia jej wygórowanych "artystycznych" wymagań albo nie wpasowuje się w jej wizje. Zazwyczaj takie osoby zachowują się w ten sposób.

Sam uważam się za storytellera, ale MG, którego opisałeś osobiście bym obdarł ze skóry. A ludzi, którzy nie rozumieją co robimy na sesjach, po prostu na nie nie zapraszamy. I nikt fochów strzelać nie musi.
15-07-2011 11:27
Paffryk
   
Ocena:
0
Nie chodziło mi na pewno o to, że każdy storyteller jest od razu munchkinem, co to to nie :P notka miała uderzyć przede wszystkim w grupę graczy, których postaci w sferach niecyferkowych według nich powinny być nietykalne. Wielu uważa, że historia bohatera jest kwestią nie do poruszenia, bo to wzgarda i nie umiejętność prowadzenia ukatrupić ulubionego wierzchowca lub chomika :P To samo tyczy się przedmiotów. Chodzi mi również o nadużywanie kostek i mechaniki celem zapewnienia swojej postaci immunitetu i ciągłym mówieniu MG-kowi co mu wolno, a co nie. Temat "księżniczkowania" został już ostro wyeksploatowany :P
15-07-2011 12:27

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.