W matni intryg #5

Wilczy Jar

Autor: Grzegorz 'GreK' Kalka

MG: środa, 16 sierpnia 1575r.

Wilczy Jar leżał wyżej w górach, na południe od Rokmowa. Do wsi prowadziła kamienista droga, którą kareta poruszała się powoli. Co kilkaset metrów musieli się zatrzymywać, a Olaf wraz ze sługą Milića, jak się później okazało - zarządcą wsi, zapierając się przepychali wóz przez co trudniejsze odcinki. Milićowi widać nie w smak były te przestoje i trzymając zwinięty bat w prawej dłoni opowiadał historię, nerwowo postukując się w udo.

Historia krótka Mateusza Milića, przez ojca jego opowiedziana.

Mateusz miał lat trzynaście i był jedynym synem Olafa. Wychowywał go surowo, tak jak się patrzy. Miał zostać żołnierzem, jak zwyczaj nakazuje i ruszyć na front, by walczyć w imię Jedynego z Ciemnością.

Kłopoty zaczęły się dwa lata temu, gdy Olaf posądzony został przez inkwizycję o sprzeniewierzenie się Jedynemu. On! Olaf! Wierny sługa, który grosz każdy przeznaczał na krucjaty. To był cios, który kosztował jego i jego rodzinę dużo zdrowia, mimo iż ostatecznie inkwizycja stwierdziła, że "z powodu braku ostatecznych dowodów, a wręcz przesłanek, że one spreparowane zostały, sprawę zamyka się".
Inkwizycja odjechała, lecz jemu i rodzinie została już przypięta odpowiednia etykietka. Wszyscy się od niego odwrócili.

Z synem zaczęło się dziać coś niedobrego kilka miesięcy później. Wpierw stał się milczący. Potem bardziej krnąbrny. Nie przynosiły rezultatu kary, wręcz odwrotnie. Stan stał się niezwykle niepokojący kilka tygodni temu.
Od tygodnia Mateusz nie panuje nad sobą. Jest bardzo agresywny, przy tym silny niczym dorosły człowiek. Lży na Jedynego i wszystkich wokoło. Od kilku dni spętany leży w piwniczce.


Po kolejnym trudnym podjeździe minęli duży omszały głaz z wykutym znakiem krzyża oraz nieczytelnym już, zmytym przez wiatr i deszcz, napisem. Ich oczom ukazały się pierwsze zabudowania. Wieś wyglądała na opuszczoną. Jak wyjaśnił zarządca - wszyscy pracowali. Nad osadą, na zboczu góry, widać było rzeczywiście ciągnące się winnice i pracujących na nich ludzi.
Minęli chłopskie chałupy i dojechali ostatecznie do zabudowań gospodarskich. Tam dopiero zauważyli pierwszych z wieśniaków doglądających bydła. Ptactwo biegało po podwórzu a świnie za drewnianym ogrodzeniem przepychały się, coby dopchać się do chlewa, do którego parobek dopiero co dolał pomyj. Starsza kobiecina wychodziła z obory niosąc dwa wiadra mleka.

Pracujący przy dobytku, widząc nadjeżdżających padli na kolana kłaniając się nisko. Kobieta z mlekiem potknęła się i upadając na kolana wylała mleko z wiadra. Milić wychylił się z karety i skinął na zarządcę, ten już jednak jechał w jej stronę sięgając bata. Kobieta nawet nie błagała o litość, przywarła tylko do ziemi. Trzy uderzenia batem, którym towarzyszył krzyk kobiety zaznaczyły na jej koszuli krwawe pręgi.
Karolina nie po raz pierwszy widziała taką scenę.

Gracz1 [Karolina de Vega]: Karolina spojrzała twardym wzrokiem na Olo Milicia.

- Następnym razem każ jej się modlić. Każdemu zdarzają się potknięcia. Jeśli bijesz swój lud, w jego sercu rodzisz nienawiść. Jeśli chcesz ją ukarać, zadaj jej pokutę przez modlitwę… - Nic więcej nie powiedziała. To nie była jej sprawa.


Milić spojrzał na nią szczerze zdziwiony i odpowiedział pokornie, ściszonym głosem.
- Możesz być pewna pani, że lud mój zna słowa prostej modlitwy i żarliwie chwali Jedynego. Kara zaś i dyscyplina jest jedynym sposobem uzyskania posłuszeństwa, a umartwianiem i cierpieniem odganiamy zakusy sił Ciemności oraz umacniamy naszą duszę.

Dojechali w końcu do niewielkiej rezydencji. Sprawiała opłakane wrażenie. Dach zapadł się z jednej strony. Został tam tylko podłatany, aby nie przeciekał; groził jednak zawaleniem. Powykrzywiane okiennice nie były dawno już naprawiane, tak jak i zbutwiałe ogrodzenie.
Zatrzymali się przed krużgankiem. Olaf zsiadł z kozła i otworzył drzwi karety.

Karolina kazała zostać Magdzie w powozie, po czym sama wysiadła.

W domu czuć było stęchlizną i kurzem. Już od progu słychać było krzyki. Dochodziły zza drzwi prowadzących do piwniczki.

Długo słuchała dochodzących zza drzwi dźwięków, podejmując decyzję. Głęboko w środku duszy czuła, że to jej powinność. Pomoc opętanym i ich rodzinom. Ale z drugiej strony Olo jej się nie podobał. Nie podobała jej się bieda, jaka panowała w obejściu. Nie podobało jej się, że Olo nie rzekł słowa o matce chłopca. Działo jej się tu coś, co napawało ją głęboką nieufnością i niepokojem.

Nie wiedziała, co myśleć o sprawie, jaką prowadził tu Czarny Pałac.

Potem kazała przygotować czystą izbę ze stołem i wnieść do niej skrzynię. Wyjęła z niej linę. Na stole rozłożyła czarne sukno i miseczkę ze święconą wodą, zapaliła gromnicę. Postawiła też świece ze świętymi symbolami w lichtarzach i specjalny, ciężki metalowy krzyż od kompletu. Poświęciła wodą linę i dała ją Olafowi. Potem zwróciła się do Ola.

- Zwiążecie chłopca i go tu przyniesiecie. Olaf wie, jak wiązać, żeby chłopak nie zwiał. Musi mieć dobrze skrępowane ręce i nogi, najlepiej wiązać go do krzesła. Założycie mu na oczy tę czarną chustę – mówiąc to, podała ją Olafowi.

Zwróciła się do Ola. Patrząc mu prosto w oczy, wolno wypowiadała poszczególne wyrazy, a jej pozbawiony emocji głos znów zabrzmiał, jak z czasów inkwizytorskich przesłuchań.

- Zanim jednak wszystko to się wydarzy, odpowiedz mi, panie, na kilka pytań, które mogą mi pomóc rozwiązać tę sprawę.


- W czymkolwiek pomóc ci mogę, pytaj pani.

- Gdzie matka chłopca?

- To była słaba niewiasta. Wykrwawiła się przy połogu.

- Czego dotyczyła sprawa określona przez Inkwizytorów jako "przeniewierzenie się Jedynemu"?

Olo westchnął, oparł się ciężko na blacie stołu. Spuścił wzrok.

- Zaczęło się od dwugłowego cielaka. Sam zgłosić kazałem. Wielmożna pani wie, że takie sprawy Inkwizycji się zgłasza – opowiadał głosem cichym lecz wyraźnym, zagłuszany jedynie przez krzyki dobywające się z piwnicy. – Skończyłoby się zwykłym raportem, ot deviria... bywa, gdyby nie...

- Inkwizytor podczas dokładnej inspekcji znalazł w stodole skrytkę, w której talizman był schowany. Sprawa ciągnęła się długo. Jak jednak wiem, do niczego nie doszli.

Milić wyciągnął koszulę ze spodni podwijając ją pod piersi. Na skórze znać było dokładnie ślady "przesłuchania". Te metody wydobywania zeznań znała Karolina aż za dobrze. Niewielu przeżywało je w lochach Czarnego Pałacu.

- Do dzisiaj jestem pod specjalną kontrolą inkwizycji. Gdyby... – kiwnął głową w kierunku piwniczki – drugi raz mógłbym nie wytrzymać śledztwa. Dlatego pani proszę o dochowanie sekretu. Odwdzięczę się jak tylko potrafię. Chłopi nie wiedzą, co się tutaj dzieje. Nikt nie wie...

- Czy chłopiec wykrzykuje słowa w obcych, dziwnie brzmiących językach?

- Tak pani. Wykrzykuje coś, że nie sposób go zrozumieć. Tak, że ciarki przechodzą.

- Czy chłopiec nie miał dostępu do zakazanych ksiąg i przedmiotów?

- Gdzieżby! Krótką ręką go trzymałem. Nie ma mowy...

- Czy jest jeszcze coś, o czym mi nie powiedziałeś? - błękitne spojrzenie przeszyło Ola. – W kłamstwie trudno walczyć z Ciemnością.

- Nic... – Milić zamilkł na chwilę, widać było, że bił się z myślami. Odchrząknął głośno. – Nie wiem pani czy to... Po tym jak inkwizycja wypuściła mnie z... przesłuchania chorowałem ciężko. Gdym do zdrowia wracał przyprowadzono mi chłopca. Syna chłopa jakiegoś... Teraz rzeczywiście tę sprawę sobie przypominam. Bluźnił Jedynemu. W twarz mi wykrzykiwał takie rzeczy, żem ledwo co na nogach stojąc jeszcze chwycił com miał pod ręką i... Rozpłatałem chłopakowi głowę we wściekłości. Bałem się pani....

- A teraz zostaw mnie waszmość na chwilę samą z Olafem.

Wyszedł posłusznie.

- Olafie – zwróciła się do mężczyzny patrząc mu prosto w oczy, głos miała stanowczy, ale bardzo spokojny. - Za chwilę zwiążecie chłopca, wiesz jak, robiłeś to wiele razy. Nie może uciec, bo zrobi wam krzywdę. Jestem tu sama i trudno mi będzie walczyć z wami trzema, jeśli i was coś opęta – uśmiechnęła się delikatnie, nie przekraczając jednak granic profesjonalizmu.