Relacja z Ostatniego rejsu

Przemyślenia po zagraniu w LARP Ostatni rejs

Autor: Radosław Łaszkiewicz i Marcin Słowikowski

Dochodziła dziesiąta. W migotliwym blasku kaganka oświetlającym kajutę Georges de Selve pośpiesznymi lecz opanowanymi gestami kreślił słowa na pergaminie:
"Ja, Meinhardt des Vaella, w imię Najwyższego przysięgam, iż zgładzę Inkwizytora Josefa de la Guerra i nic od tego mnie już nie odwiedzie... "

Po chwili Georges odłożył pióro i skinął głową z zadowoleniem - sztylet był przygotowany, czas zadać cios. Zdecydowanym krokiem wyszedł ze swej kajuty, zmierzając ku salonowi kapitańskiemu. W mijanych przez niego bulajach widać było fale rozrywane przez płynący statek. To jedyna rzecz, która w tej chwili mąciła dobry humor pewnego siebie Cynazyjczyka, jednakże nie mógł się on powstrzymać od uśmiechu na myśl o "nowych dowodach", jakie za chwilę otrzyma prowadzący dochodzenie Kaspar Ortega.

Georges de Selve nie pomylił się w swych przypuszczeniach - młody inkwizytor, zaślepiony uczuciem do pięknej pani des Aldana łatwo dał się zwieść spreparowanym listom, a śledztwo ruszyło pełną parą nową drogą, której kierunek wyznaczył nie kto inny, jak przebiegły Cynazyjczyk. Jednakże okręt, prowadzony zgodnie z wiedzą i umiejętnościami kapitana i jego pierwszego oficera, dalej zmierzał ku Manvillo, jako że Kaspar pragnął całą tę pogmatwaną sprawę rozwiązać sam, bez zwracania się o pomoc do Inkwizycji, pewien, że w ten właśnie sposób przyczyni się do swego awansu.

Atmosfera wśród pasażerów statku robiła się coraz gęstsza - pętla powoli zaciskała się, a bracia des Vaella mieli tego pełną świadomość. Nie wiedzieli jak zatrzymać i jak odegnać od siebie podejrzenia, ich poczynania stawały się coraz mniej racjonalne, a coraz bardziej rozpaczliwe. Everhardt wdał się w intrygę z akcjami kompanii Krzew Srebrnej Róży, nie osiągając nic, a tracąc cenny czas. Meinhardt miotał się bezsilnie po salonie, ogarnięty czarnymi myślami, które coraz bardziej kierowały go ku najbardziej desperackiemu i nie mającemu szans powodzenia posunięciu. Wreszcie, gdy ostatni z pasażerów został przesłuchany, sądząc iż jest wystarczająco mocny w swych przypuszczeniach, Młodszy Inkwizytor zwołał wszystkich pasażerów, by ogłosić swój werdykt. Widząc, że nie ma już nic do stracenia, młodszy z braci des Vaella postanowił rzucić wszystko na jedną szalę:
"A może byśmy jednak najpierw coś zjedli? Naprawdę, nalegam! "

Kaspar Ortega był jednak nieugięty i rozpoczął przemowę. W ten oto sposób desperacka próba otrucia duchownego i uniknięcia oskarżeń nie wyszła poza etap zamiaru. Everhardt i Meinhardt, pozbawieni jakichkolwiek atutów mogli je tylko kwitować cynicznymi uśmiechami.

W ten oto sposób zakończyło się śledztwo, niewielu jednak pasażerów mogło czuć się w pełni szczęśliwymi. Uczucia Kaspara Ortegi i jego oświadczyny zostały odrzucone przez Celię, która jednak nie była w stanie wpłynąć na niego, by opóźnił lub przerwał rejs. Także Georges de Selve, sprawca niedoli braci des Vaella nie mógł zatrzymać sprawnie i zgodnie kierowanego okrętu, ani zasiać niezgody między kapitanem van der Coghen a jego pierwszym oficerem Horstem der Falke - lecz z drugiej strony ten rejs na pewno nie zatrze istniejących między nimi od dawna animozji. Katherina des Moines mogła tylko bezsilnie spoglądać na tryumf Cynazyjczyka, pogrążającego jej rodaków z Kordu, ściskając w dłoni plik nic nie wartych, fałszywych akcji Krzewu Srebrnej Róży.

Tylko Gabriel del Nazario mógł zejść z pokładu nie kryjąc szerokiego uśmiechu. Jego misja zakończyła się pełnym sukcesem. Nikt ze współpasażerów nie miał wobec niego choćby cienia podejrzeń, a jego prawdziwa tożsamość pozostała tajemnicą.



Z Ostatnim Rejsem po raz pierwszy styczność mieliśmy w tym roku na Falkonie, gdzie poprowadzili go sami autorzy. Wzięło w nim udział kilka osób z naszego Klubu Miłośników Fantastyki GRIMUAR i postanowiliśmy – zgodnie z propozycją autorów - zorganizować go w swoim gronie, dla klubowiczów, którzy nie mieli przyjemności być na konwencie albo byli, ale nie mogli zagrać.

LARP odbył się w pomieszczeniach klubu Sęk, domu studenckiego Cebion w Lublinie. Niestety z powodu ograniczeń czasowych trwał bardzo krótko – bo niecałe cztery godziny. Nie mniej jednak wszyscy dobrze się bawili (na potwierdzenie zamieszczamy pod tekstem kilka opinii o Ostatnim Rejsie oraz odgrywanych postaciach).



Akcja na statku Miecz Proroka rozpoczęła się – ja mniemam – standardowo, to znaczy przeszukaniem jednostki i sprawdzeniem kajuty Josepha de la Guerra. Za namową kapitana i pierwszego oficera, którzy, pomimo dzielącego ich konfliktu, połączyli siły, Kaspar Ortega rozpoczął śledztwo w sprawie zaginięcia, a potem - jak się szybko okazało - zamordowania jego przełożonego.

Zaletą dobrze napisanego LARPa jest fakt, że może być przeprowadzony wiele razy, a za każdym razem intryga będzie wyglądała zupełnie inaczej. Nasi gracze dryfowali w zupełnie innym kierunku niż my sami na Falkonie. Główne podejrzenia padły na braci des Vaella, którzy nie przypadli do gustu większości bohaterów. O wszystkim chyba jednak zadecydowały osobiste zatargi z przeszłości młodszego inkwizytora z rodziną des Vaella.

Dopomógł mu również Cynazyjski dyplomata, który na dowód winy Meinhardta przedstawił sfałszowane przez siebie listy, w których tamten miał pisać do de la Guerry o sprawach kompanii Krzew Srebrnej Róży. Sam wątek został wymyślony przez gracza i na początku wprawił nas w osłupienie, ale przyjęliśmy go i posłużył nam do degradacji Kaspara przez Oficjum w Kordzie za nieudolne prowadzenie śledztwa.

Cynazyjczyk, jako typowy przedstawiciel swojej nacji, dużo namieszał, ale ostatecznie nie wyszło mu to na dobre. Mam tu na myśli sprawę udziałów, które miał wykupić. Umówił się z obiema paniami, że odkupi posiadane przez nie akcje, jednak z powodu braku wystarczającej sumy musiał dokonać wyboru – i wybrał fałszywe papiery wartościowe, które wiozła ze sobą Katherina.

Piękna Kordyjka wprawdzie szukanie męża odłożyła na potem, ale sprawy służbowe załatwiała bardzo sumiennie. Działanie ułatwiło jej alibi: "spowiedź" u ojca del Nazario i mniejsze zainteresowanie Kaspara jej osobą. Pośrednictwo w transakcji zaproponowali jej bracia des Vaella, ona jednak świetnie poradziła sobie sama.

Teraz wypadałoby wspomnieć o Kasparze. Pochłonęło go śledztwo i zdawał się nie zauważać, co dzieje się wokół. Był nawet plan zabicia go, ale Katherina, której zaproponował to kapitan des Vaella, nie chciała z nim współpracować. Jak się okazało, Ortega postanowił wykorzystać prowadzone śledztwo do wyeliminowania obu Kordyjczyków. Jednego z nich planował oskarżyć o wypchnięcie za burtę starszego inkwizytora, drugiego – zabić rękami Eliana Abrego, który miał podrzucić ślad obciążający tym czynem Cynazyjczyka. Wprawdzie Cynazyjczyk "współpracował" z przedstawicielem kordyjskiego Oficjum, ale Kasparowi nie przypadł do gustu.

Faktycznie, rankor przebił rapierem Everhardta, ale zrobił to na oczach wszystkich, kiedy ten rzucił się na młodszego inkwizytora po tym, jak Kaspar oskarżył go o morderstwo de la Guerry.

Baronowa des Aldana bardzo szybko wykonała swoje zadanie – a przynajmniej tak jej się wydawało. Wzięła za pewnik, że jeśli Cynazyjczyk obiecał odkupić od niej akcje, to tak się stanie. Niestety czekało ją niemiłe zaskoczenie. Bliższa znajomość z inkwizytorem prowadzącym śledztwo zapewniła jej minimum obaw. Nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, jak bardzo rozkochała go w sobie. Dotarło to do niej pod sam koniec rejsu, kiedy po postawieniu oskarżeń i zaaresztowaniu Meinhardta oraz wyniesieniu ciała Everhardta ten uklęknął przed nią i się jej oświadczył. Odrzuciła go jednak, twierdząc, że ciało jej męża jeszcze nie ostygło, a sprawy dzieją się zbyt szybko.

Konflikt pomiędzy kapitanem i pierwszym oficerem zarysował się bardzo wyraźnie, ale nie rozszerzył się na innych graczy. W końcu kapitan uległ i zgodził się na poprowadzenie statku przez Czarną Rafę, obawiając się opóźnień w dostawie ładunku.

Jeśli idzie o postać Gabriela del Nazario. Śledztwo tylko raz zahaczyło o jego osobę. Wszelkie podejrzenia znikły jednak, kiedy pokazał swój glejt Kasparowi. Udało mu się zachować anonimowość wśród pozostałych pasażerów, nie musiał się nawet zanadto starać, aby naprowadzać podejrzenia na Eliana czy baronową.


Celia Rosa des Aldana


Odgrywanie baronowej sprawiło mi dużo przyjemności. Postać bardzo pozytywnie kojarzyła mi się z Rebeką Sharp (Targowisko Próżności), która starała się osiągnąć swój cel, wykorzystując bez skrupułów wszelkie posiadane środki. Z tego też powodu baronowa stawia wyzwanie przed osobą, która ma się w nią wcielić. Mogę jedynie mieć nadzieję, że udało mi się choć w części mu sprostać i nadać wdowie po Eranie des Aldana trochę charakteru.

Odegranie postaci tak jakbym chciała sprawiło mi nieco trudności i muszę przyznać, że teraz zrobiłabym to inaczej. Być może powodem był fakt, że to był drugi LARP z rzędu i zmęczenie dało się trochę we znaki oraz to, że przyzwyczajona do systemów "wampirzych", w których informacje sprzedaje się za informacje lub za jakieś inne korzyści, nie potrafiłam odpowiednio "upchnąć" tej o zapachu tytoniu, który można było poczuć od dwóch innych postaci. Co ciekawe, inni gracze z różnych pobudek również nie wykorzystywali dostępnych im informacji, obarczając winą za śmierć inkwizytora postaci, które mniej lub bardziej kolidowały z ich machiawelicznymi planami.

Osobiście uważam, że czas przesłuchań zbytnio się wydłużył. Wprawdzie był on okazją do rozmów między postaciami i przedsięwzięcia odpowiednich działań (tak jak w moim przypadku próby sprzedaży akcji), lecz po pewnym czasie gracze zaczęli się niecierpliwić. Dyskusje stały się płytkie, bardziej wymuszone, ponieważ ludzie czekali na jakiekolwiek informacje, które mogłyby popchnąć LARPa do przodu.

Ogólne wrażenie było bardzo pozytywne: barwne stroje z epoki, odpowiedni język, klimatyczny sposób zachowania się; czyli to, co tygryski lubią najbardziej.


Kaspar Ortega


LARP bardzo ciekawy i dobrze skonstruowany. A teraz do samej postaci - problem może budzić zakres uprawnień - zwłaszcza wobec osób wysoko postawionych lub takich, które będą chciały się wykpić od oskarżeń zajmowanym stanowiskiem. Początkowe poczucie władzy jest iluzoryczne, widać to zwłaszcza kiedy Kaspar dowiedział się, że na statku jest inkwizytor z wewnętrznego kręgu. Mocno mylącym tropem jest trop akcji - jeżeli inkwizytor skoncentruje się na nich - o co bardzo łatwo, może dojść do błędnych wniosków. Najważniejsza jest postawa przesłuchiwanych - ze względu na mocne alibi "winnego", ci którzy odmawiają współpracy lądują na czarnej liście. Niejaki problem stanowi zdobycie serca baronowej des Aldana - kiedy w czasie LARPa pojawiły się podejrzenia, że posiada okultystyczne materiały, stanowiło to dobra okazję. Przecież wchodząc w posiadanie tych materiałów można by łatwo wykazać "obrzydliwą prowokację" ze strony… hmm... - jakiegokolwiek podejrzanego, a uratowana od stosu "niewinna" ukochana na pewno zgodziłaby się na ślub. Niestety, papiery to fikcja.

W trakcie LARPa zostały też wytworzone przez Cynazyjczyka listy obarczające winą za morderstwo braci des Vaella. Użycie tych ewidentnych podróbek było ryzykowne - gdyby jednak po zakończeniu LARPa i zejściu na ląd zostały one "skradzione" od Caspara (najlepiej razem z pobiciem) zaczęłyby stanowić mocny dowód (szczególnie iż bracia des Vaella już wcześniej używali swoich wpływów, aby ratować się z oskarżeń inkwizycji).

Podsumowując, LARP stanowi znakomitą przygodę, w której śledztwo zaczyna schodzić na plan dalszy, a podstawowym problemem dla inkwizytora staje się przeżycie.


Elian Abrego


Po zakończeniu LARPa zastanowiła mnie kwestia, w jaki sposób mogłem zrealizować cel mojej postaci. Nie wiem czy mój rancor miał w ogóle możliwość namierzenia księdza jako zabójcy starszego inkwizytora. Jeżeli zaś chodzi o matactwa, w których inkwizytor brał udział to wydaje mi się, że jako jego przyboczny ochroniarz mogłem coś o tym wiedzieć, a przynajmniej mieć podejrzenia. Mogło to wpłynąć na rozgrywkę choć teraz to tylko spekulacje. Biorąc nawet powyższe pod uwagę stwierdzam, że grało mi się świetnie.