Pamiętnik - wydanie specjalne

Wyznania heretyka

Autor: Michał Oracz

Religia Monastyru ma wiele oblicz. Wiele też będzie jej opisów.

Sporo się jeszcze pewnie pozmienia. I nie chodzi tu tylko o stylizację języka.

Dlatego dziś jeszcze nie pora na kanon wiary Misterium, szkic nauk Kościoła, które przenikają każdą chwilę i każdy skrawek wszystkich krajów Dominium. Zbyt wcześnie jeszcze, by podać ostateczną jej wersję, dlatego zaczniemy najpierw od krążenia wokół – od mniej lub bardziej wypaczonych herezji.

Jako wstępną „podkładkę” pod temat religii proponuję tym razem wyznania duality, w których, kto wie, być może czai się wiele prawdy.

W przyszłości w cyklu Pamiętników pojawią się jeszcze nie raz opisy różnych punktów spojrzenia na Wiarę, w tym oczywiście ostatecznie kanon nauk Kościoła Misterium.

Od razu zapowiadam również dość obszerne FAQ dotyczące zarówno religii (tak więc zadawajcie pytania – odpowiedzi zaś nie szukajcie w samym forum, ale w specjalnym wydaniu Pamiętnika), jak i innych, poruszanych od samego początku tematów. Niestety, nie dalibyśmy rady toczyć bieżącej dyskusji na forum. A szkoda. Gdyby ktoś miał na zbyciu jakieś Rezerwuary Czasu, to chętnie kupię – w rozsądnej cenie.



ZARYS RELIGII

Wyznania heretyka duality spisane przed wyzionięciem ducha w objęciach Złotej Płaczącej Korony w roku pańskim 1666, ręką pokornego sługi, Benedykta z Kazel poczynione.



Na początku był chaos.

Nikt nie zmierzy czasu, który upłynął zanim z chaosu zaczęły wyłaniać się i kształtować pierwsze formy.

Nikt nie wie, czy najpierw powstała materia, czy duch.

Po długich eonach przelewania się w kosmosie martwej magmy ponownie coś się zmieniło.

Magma zrodziła istoty.

Dziś poganie nazywają ich bogami. Duchy, potwory, nienazwane byty, potężne rasy.

Rodziły się powoli, każdy na swój sposób inaczej. Nie łączyło ich żadne pokrewieństwo, każda z nich była eksperymentem wszechświata.



A Jedyny Bóg unosił się na wskroś wszechświata, obejmując i przenikając wszystko.

Jednak Wszechświat nie był tylko Jego tworem.

Gdyby tak było, byłby doskonały.

Wszechświat miał także drugą stronę.

Stronę wypływającą z nicości.

Jedyny miał swego adwersarza. Pustkę absolutną, śmierć wszelkiego życia, zaprzeczenie istnienia, zło ostateczne. Czarną dziurę, która sama z siebie pochłonęłaby wszystko. Pustkę, zwaną przez okultystów Mrokiem.

Jedyny i Mrok są źródłem świata.

Wszystko i Nic.

Za ich sprawą wszechświat został wprawiony w ruch.

To ich odwieczna wojna jest życiem i wszelkim ruchem.



A w samym środku wszechświata rodził się w bólach świat, po którym dziś stąpamy.

Cały kosmos, wszystkie gwiazdy, słońca i księżyce krążyły wokół niego, jak tancerze czekając na Wielkie Widowisko, które miało tu się właśnie rozegrać.

Cztery Wielkie Rasy zamieszkały na owym świecie, lecz do dziś żadna z nich nie przetrwała, a jedynie przerażające ślady ich dawnej potęgi.

Przetrwały tylko te rasy, które ziemia samodzielnie zrodziła.

Większość z nich jest już dziś tylko swym cieniem, choć alchemicy i dziś jeszcze znają ich imiona.



Na samym końcu narodzili się ludzie. I wtedy Jedyny dostrzegł pierwszy Prawdziwy Ruch we wszechświecie.

Jedyny i Mrok będąc wszędzie, nie są w istocie nigdzie.

Ich domeną jest Prawdziwy Świat.

Jednak żaden człowiek nie dostąpi Prawdziwego Świata za życia.

Jedynie ludzka dusza wypływa stamtąd, i tam powróci po śmierci.

Nic oprócz człowieka nie posiada duszy.

Wielu ludzi jednak prowadzi ją lekkomyślnie na wieczne zatracenie.



Gdy pierwsi ludzie przyszli na świat, byli jak dzieci wobec potęg zasiedlających krainy widzialne i niewidzialne.

I podobnie jak starsze rasy oddali im hołd ze strachu, przyjęli jarzmo swych nowych bogów, w zamian otrzymując spokój niewolnika, a także poznając sekrety magii i czynienia cudów.

Bowiem cała magia z fałszywych bogów wypływa. To ich manifestacja, to ich działania, nie ludzi.

I tylko słudzy fałszywych bogów mają ich pomoc na swe usługi.

Jednak gdy człowiek otrzymał na swe usługi tak potężne moce, wzgardził własnymi, wypływającymi z umysłu, aż w końcu zatracił swój wrodzony pęd ku samowzrastaniu. Stał się niewolnikiem cudów czynionych przez fałszywych bogów żyjących na ziemi i pod ziemią, na niebie, w wodzie i w krainach niewidzialnych i niedostępnych.

A jego dusza obumierała. Bowiem gdy dusza nie wzrasta, to usycha.

I coraz trudniej było wyrwać się z jarzma.

Starsze rasy, nie mając duszy, nie miały także nic do stracenia. Nazywały to nie jarzmem, a potęgą, i chełpiły się swym poddaństwem wobec potężnych istot.

Tak było aż do Objawienia.

Wtedy człowiek poznał prawdę.



Jedyny objawił się człowiekowi. Nie jego oczom, a duszy.

Bowiem Jedyny w Prawdziwym Świecie czeka.

Ten zaś świat zarówno z Jedynego, jak i Ostatecznej Pustki wypływając, we władaniu potęg fałszywych spoczywa.

Jedyny człowiekowi tylko objawić się może, gdy ten duszę swą ożywia i nie pozwala jej zmarnieć w jarzmie tego świata cudów.

Dusza jego posłyszeć może głos Jedynego, prawdę, która ścieżki pozornie niezrozumiałe w tym życiu do przejścia wyznaczy.

Jednak to człowiek, nie Bóg Jedyny, stoczyć w świecie walkę musi.

I strzec się pokus potęgi tego świata.

Sługi fałszywych potęg magię silną dzierżąc nieraz wolę i wytrwałość na próbę ciężką wystawią.

Czasem łatwe i słuszne zdadzą się ścieżki fałszywe.

Gdy kto uczyni pierwszy na nie krok, temu trudno będzie zeń zawrócić. A im dalej się w nie zagłębi, tym mniej możliwy będzie powrót. Aż stanie się jedynie pustym truchłem, do starszych ras podobnym.

I pakt ostateczny z kłamstwem zawrze.



A przeznaczeniem człowieka jest świat ujarzmić. O sobie stanowić, bez strachu przed fałszywymi potęgami, tak aby w spokoju nowo narodzeni dorastali w Prawdzie, i do Prawdy zdążali.

Bo tylko człowiek i Jedyny spotkać się mogą w Prawdziwym, wiecznym świecie.

I w silnym przymierzu stanąć wraz naprzeciw pierwotnej i ostatecznej Pustce.