» Wieści » Dominante: Brzdęk! - kolejna praca konkursowa

Dominante: Brzdęk! - kolejna praca konkursowa

29-12-2005 12:09 | Bartek 'Ballis' Lisowski

Oto kolejna z prac nadesłanych do nas w związku z konkursem. Jej autorem jest Mateusz 'Masło' Masłowski. Zapraszam do lektury Dominante: Brzdęk!

Komentarze


~Tammo

Użytkownik niezarejestrowany
    Ciekawie się czyta, ale...
Ocena:
0
jest parę rzeczy, które szkodzą, niektóre bardziej, niektóre mniej, ale przy takim tekście wszystkich chciałoby się nie uświadczyć.

Pierwsza rzecz, razi słownictwo. Okazjonalni 'twardziele' czy 'browary' dziwacznie wyglądają w kompanii słów do której nie przywykły, zwłaszcza, gdy się mniema, iż z ust rodowitego Cynazyjczyka wyszły.

Druga rzecz, boli cokolwiek kompozycja opowiadania. To, co zaczyna się wspominkami przy dobrym trunku i ciepłym kominku, w znanej wszystkim formie 'weteran opowiada nowicjuszowi', przeradza się w wyznania zbiega czynione... właściwie komu? Bo przecie nie pierwszemu lepszemu, gdy sprawy takowej materii są poruszane!

Niedostatkiem też smutno trąca chyba cokolwiek nieprzemyślany manewr wczesnego zdradzenia finału. Znana wszystkim chyba "Granica" pani Nałkowskiej, użyła takiegoż zabiegu, by uwaga Czytelnika skierowała się nie na CO lecz na JAK się rzecz stała, gdyż CO było już znane. Tutaj, mamy przypadek nieco inny - nie do końca wiemy CO, więc zamiast koncentrować się na JAK, zgadujemy CO do końca, co nie tylko nie pozwala dobrze się bawić suspensów przez autora zamierzonych (bądź nie) zażywając w błogiej nieświadomości, ale też nie daje nam szansy na zgadywanie JAK tak naprawdę.

Np. jasnym było, iż przyjaciel się zdrajcą okazał. Czemuż? Nie chciałem zgadywać, bo mnie za bardzo zainteresowało jakże nasz bohater się w celi znajdzie, przez co dokładnie zguba jego zostanie przypieczętowana.
Wiedząc, z kolei, że w celi się znajdzie nasz dzielny (acz naiwny, bo jeśli o którymkolwiek Cynazyjczyku można powiedzieć te słowa, to nasz kapitan jest definitywnie ich godzien) bohater, zupełnie pominąłem buteleczkę, bowiem choć na początku w głowę żem zachodził, do czego miałaby się ona przydać żeglarzowi, to jak tylko wzmianka jedna o celi padła, rozwiązaniem znalazł.

I takich przykładów mnóstwo, a szkoda. Bo i pomysł ciekawy, i elementy łamigłówki nieźle nawet rozrzucone, jeśli zdradzenie zakończenia wyłączyć.

Czego brak? Samej zagadki. Nie wiemy, za jaką to marą, snem, czy marzeniem gna główny bohater, i się nie dowiadujemy. Powody zdrady jego przyjaciela, oraz powody zebrania kompanii tak unikatowej jak Gordyjczyk o zdradzieckim nazwisku Frey, co na Czerwonym Weselu zdradą zostało haniebnie splugawione (G.R.R. Martin, Song of Ice and Fyre), nieznane pozostają. Czy takimi pozostawać miały? Jeśli tak, szkoda. Tajemniczość swoją drogą, a podstawowa fabuła swoją. Tutaj Autor niestety bardziej w stronę zasłonienia fabuły pozorami tajemnicy zmierza... może jednak się zdarzyć, że kontynuacją opowiadania, lub publikacją wcześniejszej jego części zostanę zaskoczony, a wtedy z miłą chęcią sięgnę po takową lekturę.

Bowiem pomimo wspomnianej naiwności cynazyjskiego kapitana, który pochodząc z kraju co to słynie z tajnych stowarzyszeń, więcej niż połowa z których jakowąś formę magii się para, lub parać próbuje, pietra przed ową magią ma niemałego na samym z nią zetknięciu, pomimo braków słownikowych, pomimo kulejącej kompozycji, pomimo wszystkich tych wad niewymienionych, których parę jeszcze by się znalazło... dobrze się czyta.

Sympatyczna to lektura, której zakończenie nadal wywołało cokolwiek mściwy uśmiech na mej twarzy (bądź co bądź kapitan był dobrym szermierzem, a motywację do znalezienia łotrów miał niemałą). Postacie nakreślone zdołały mnie zaciekawić, inaczej przecie nie wołałbym, że niewyjaśnione powody ich postępowania. Opis walki, oraz zasadzki, i przed tym jeszcze - opis Gordyjczyka - nader udatny, i wielce zwiększający zainteresowanie moje ciągiem dalszym lektury.

I przede wszystkim - tytuł. Chylę czoła tutaj, bo Autor ruszył głową, i to solidnie. Szczery i szeroki uśmiech tytuł dzieła owego wywołuje na mej facjacie, i nie peirwszy raz nań już patrzę, i za każdym razem gęba w pół mi się rozwiera, od ucha, do ucha. Zacnie zrobione.

Na koniec rada od siebie, dla jasności i klarowności intencji poczyniona. Naiwny Cynazyjczyk rzecz rzadka, prawda, ale się zdarzyć może. Jeśli taka intencja Autora - to brak jeno dodatku jakiegoś, któryby na początku można było znaleźć, a któryby kapitana naiwność wyjaśniał, lub choćby sugerwał, podobnie jak jego przed magią strachliwość.

Za lekturę dziękuję, pozdrawiam i kontynuacji życzę
04-01-2006 01:30
~Albert

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Chciałem tylko powiedzieć, że Twoje komentarze Tammo, są niezwykle cenne.
05-01-2006 20:31
Masssło
    Tammo
Ocena:
0
Solidny kawał komentatorskiej pracy przyjmuję z zaszczytem, bowiem ciężko znaleźć dziś człowieka, która w tak dobry sposób błędy ci wytknie, a i pochwały nie poskąpi. Tyle tammowskim stylem :P

A tak serio, naprawdę dziękuję za tak dogłębną analizę tekstu i tak długi komentarz, który chcąc nie chcąc musiałeś sklecić, poświęcając nieco czasu.

Pozdrowienia :)

PS. Praca pisana była z zamysłem o jej rychłej kontynuacji i takowa już powstaje. Spotkacie Freya i Gaskina przed laty, kiedy morderstwo straszne u wrót Świętych Gór poczynili. Buteleczka... hm... pojawi się jeszcze nie raz. Brzdęk !
07-01-2006 14:33
~Tammo

Użytkownik niezarejestrowany
    Podziękowania
Ocena:
0
Za miłe memu sercu komplementy podziękowanie składam, obu panom.

Iście tammowskim stylem. ;-D

Naprawdę przyjemnie jest być docenionym. Dziękuję. A na kontynuację panie Masssło, wyczekiwać będę. :-)

Pozdrawiam.
08-01-2006 21:33

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.