Czas na Jeepform!

Autor: Jakub 'Fingrin' Tabisz

Czas na Jeepform!
Jeepform to coś pomiędzy sesją RPG a teatrem. Prowadzący grę stoi na scenie, gdzie fabułę na bieżąco tworzą uczestnicy. Brzmi dziwnie? Tylko na początku.

Co za dziwna nazwa!

Tobias Wrigstad, jeden z twórców jeepform, spytany o pochodzenie tej dziwnej nazwy, odpowiada wprost: "Na początku nazwaliśmy to po prostu freeform (ang. wolna forma), ale po wpisaniu słowa w wyszukiwarkę, wypadało jakieś 60 milionów stron. Wtedy wymyśliliśmy jeepa i nie ma problemów ze znalezieniem odpowiedniej strony czy scenariusza".

To trochę humorystyczne podejście jest charakterystyczne dla twórców tak zwanych "jeepów" – nowego i rewolucyjnego rodzaju gry stworzonego przez skandynawskich mistrzów. Skojarzenie z "wolną formą" nie było wcale przypadkowe. Tobias i jego kolega, Frederik Ostergaard, wpadli na niebanalny pomysł. Zrobili grę, w której zasady służą nie poszczególnym postaciom lub rywalizującym graczom, ale opowiedzeniu jak najciekawszej historii. A żeby przedstawić intrygującą opowieść, trzeba być elastycznym. Stąd zabawa formą i łamanie reguł.

Naprawdę wszystko mi wolno

Jeepform wyrasta bezpośrednio z LARPów. W "jeepach" gra się całym sobą, za pomocą gestów mimiki i słów przedstawia się określoną postać. Jednak, w przeciwieństwie do LARPów, "jeepy" stawiają na bardzo luźne podejście do konstrukcji scenariusza. Według Tobiasa każdą zasadę da się złamać, jeśli tylko służy to całości. Celem gry jest najczęściej przekazanie czegoś istotnego uczestnikom (na przykład określonych emocji), zaprezentowanie absurdalnej sytuacji lub po prostu stworzenie opowieści z morałem. "Jeepy" nie wymagają rekwizytów, dekoracji ani kostiumów. Właściwie twórcy tego rodzaju gier szczerze odradzają wszelkie dodatki. Dlaczego? Wyobraźcie sobie scenariusz, w którym bohater może sięgnąć dosłownie po dowolny przedmiot, jaki wymyśli gracz. W jeepie celowo się z nich rezygnuje, ponieważ raczej ciężko by było dostarczyć nieskończoną ilość rekwizytów, a poza tym stają się ograniczeniem dla wyobraźni uczestników.

Ale to swoiste "łamanie zasad" nie ogranicza się tylko do dekoracji. Prawie każdy aspekt zwykłego LARPa jest wywrócony na drugą stronę. Postacie nie należą do jednego gracza, tajemnice są wypowiadane na głos, czas skacze w przód i w tył, zarówno prowadzący, jak i gracze mogą tworzyć dowolne sceny, zmieniając fabułę i dorabiając lub zabijając wątki.

Załóżmy, że w grze uczestniczą dwie postacie i czterech graczy. Sean i Jane właśnie rozmawiają przy kolacji. Odgrywa ich dwójka graczy. Dyskutują o zeszłorocznych wakacjach w Alpach. Nagle dwóch pozostałych graczy wstaje i przejmuje role Seana i Jane w górach. Ale ich poprzednicy po chwili uznają, że zamiast wracać do kolacji, skoczą dwa lata później na porodówkę, gdzie rodzi się pierwsze dziecko bohaterów. Jeżeli te zabiegi są dobre dla opowiedzianej historii to "jeep" toczy się dalej.

Reżyser na scenie

Ale jak to? - zaprotestuje któryś z czytelników. Przecież taka dowolność jest w stanie rozwalić każdą historię w drobny mak. I czy to oznacza, że "jeepy" nie mają scenariusza? Absolutnie nie! Przed rozpoczęciem gry prowadzący przedstawia uczestnikom ramy historii. Na przykład Jane w ostatniej scenie ma zostać zabita przez terrorystę, a zdesperowany Sean wylądować w więzieniu. W jeepach są różne sposoby układania historii. Oprócz scen, można także manipulować klimatem opowieści (kryminał, romans, niesamowita opowieść), sposobem przełączania scen (za pomocą hotelowego dzwonka, telefonem, ujęciem kamery), postaciami (jakie postacie, ich cele i motywacje), miejscem (czy akcja dzieje się w jednym pokoju, czy też w różnych lokacjach), a także stosowanymi technikami (czy cofamy się w czasie, czy pozwalamy na powtarzanie scen, czy wprowadzamy postacie drugo- i trzecioplanowe)

Na straży historii stoi prowadzący. Jeśli scena jest nudna i absurdalna, można ją w każdej chwili skrócić lub po prostu przewinąć. Na przykład dwugodzinna jazda samochodem jest zwykle strasznie nużąca, po co ją zatem odgrywać? Wystarczy stwierdzić: "dwie godziny później, na miejscu". Prowadzący może także pauzować grę, by uczestnicy odnaleźli się w historii, anulować kiepskie sceny z cyklu "porwali nas kosmici, co dalej?", a nawet nakazać ich powtórzenie. Co ciekawe, ponowne odtworzenie epizodu może być przeprowadzone z perspektywy innej postaci lub w trochę innym klimacie.

Także uczestnicy mogą korzystać z narzędzi ułatwiających im zadanie. Jeżeli scena się nie klei, czas dać innym ich pięć minut. Seks lub morderstwo jest zbyt trudne do odegrania? Przewijamy do sytuacji "po", co zresztą często powoduje efekt "niedopowiedzenia", który też można wykorzystać w historii. Czasami stosuje się także tak zwane "bezpieczne słowo", po wypowiedzeniu którego przerywa się grę. Ma to zwiększyć komfort i poczucie bezpieczeństwa uczestników.

Dla aktorów czy dla amatorów?

Na pierwszy rzut oka jeepform wydaje się bardzo trudny. Odgrywanie wielu postaci, tworzenie na bieżąco historii i ciągłe improwizowanie nie brzmi jak gra dla początkującego gracza. Tymczasem okazuje się, że jeepy są często przystępniejsze i łatwiejsze dla nowicjuszy niż LARPy. Dla ludzi wychowanych na serialach ten sposób prowadzenia opowieści jest bardzo naturalny. Różnorodne techniki ułatwiają płynne operowanie scenariuszem i zabawę nim. Asysta prowadzącego powoduje, że nawet nieśmiali gracze szybko wkręcają się w akcję. Obecność niezależnego obserwatora eliminuje zaś kiepskie motywy.

Oczywiście są łatwiejsze i trudniejsze scenariusze. Niektóre jeepy bardzo mocno grają na emocjach, inne skupiają się na beztroskiej akcji. Skandynawowie stworzyli do tej pory około 200 scenariuszy. Wiele z nich zostało opublikowanych po angielsku. Jest zatem z czego wybierać. A powoli także w Czechach, na Słowacji i w Polsce powstają "jeepy". Ta forma gry jest najtrudniejsza dla prowadzącego, wymaga od niego bardzo szybkiej reakcji i dużej dozy improwizacji. Nie bez powodu reżyserowie teatralni czy LARPowi stoją zwykle poza sceną. Dobre prowadzenie bardzo płynnej opowieści wymaga dużych umiejętności.

Mnóstwo emocji i niebanalna fabuła

W "jeepy" świetnie się gra i równie dobrze się je ogląda. Liczna widownia jest mile widziana. Dzięki odróżnieniu wiedzy postaci od wiedzy graczy, nawet knucie przeciwko komuś świetnie się obserwuje. Powszechna jawność myśli i zachowań bohaterów i ramowa konstrukcja scenariusza rodzą sceny pełne napięcia oraz zaskakujące wątki.

Dobrym przykładem na potwierdzenie tej tezy jest scenariusz Poprzedni mieszkańcy(Previous occupants), gdzie od początku wiemy, że mąż zabije żonę. Jednak nie zdajemy sobie sprawy, kiedy i jakim narzędziem. W efekcie, ilekroć mąż sięga po nóż, publika czeka w napięciu, co stanie się dalej – czy wbije go w plecy kobiety, czy też posmaruje bułkę masłem.

Fabuła tworzona na bieżąco jest zaskakująca dla każdego. Jeepy wzmagają też tak zwany efekt immersji (czyli rozmywania się granicy pomiędzy postacią a graczem). To, co zaskakuje postać, zwykle zaskakuje też gracza. Choć to bohaterowi grozi śmierć, a nie odgrywającej go osobie, poziom emocji jest zbliżony. Jeepy poruszają też najczęściej tematy bardzo nam bliskie – miłość, śmierć, zdradę. Mało tutaj fantastyki i uciekania w nierealistyczne światy i sytuacje. Takie założenie czyni ten typ gry jeszcze bardziej emocjonującym. Najważniejszym celem jest płynność opowieści. Dobra historia zapada w pamięć na długie tygodnie i miesiące, a widownia nagradza ją oklaskami.

Bardzo ciężko w krótkim artykule pokazać, na czym dokładnie polega gra w "jeepa". Dlatego zachęcam do lektury raportu z gry Poprzedni mieszkańcy: na moim BLOGU.

Gdzie można zagrać?

Z "jeepami" będzie się też można zapoznać na Avangardzie, odbywającej się w dniach 22 – 25 lipca w Warszawie, na Triconie, który odbędzie się w Cieszynie w dniach 26 – 29 sierpnia. Prowadzę na tych konwentach prelekcje wprowadzające i gry. Z kolei na Innych Sferach odbywających się w dniach 24 – 26 września we Wrocławiu pojawi się sam mistrz - Frederik Ostergaard. Szczerze polecam jego prelekcje i gry.

Obecnie w Polsce "jeepami" zajmują się wrocławski Wielosfer, oraz warszawska grupa Virus. Obie chętnie wprowadzą każdego w świat "jeepów".

Zdjęcie pochodzi ze słowackiego Jeepa Dwa Światy stworzonego przez Tomáša Kozlíka.