- Ciekawym rozwiązaniem byłoby rozdawanie zaproszeń na LARPy wraz programem i wprowadzenie miejscówek na gry – biletów nieodpłatnych.
- Odpowiednie umiejscowienie ich na konwencie - w centrum, a nie na peryferiach.
- Stworzenie meta gier konwentowych. Zrobienie LARPów/Jeepów na korytarzach, oraz stworzenie bloku prelekcji o samych grach , a nie tylko wklejenie ich w blok RPGowy.
- Informowanie o zapisach na LARPy przy akredytacji
- Poprowadzenie gier powiązanych z gośćmi konwentowymi – pisarzami, komiksiarzami. Łączenie ich z różnymi innymi blokami – jak to robią np. fani Star Treka czy Gwiezdnych Wojen.
- Próba zorganizowania konkursów LARPowych – nie tylko na te najlepsze, jak to miało miejsce w Poznaniu, ale po prostu w ramach konwentu.
- Rozlepienie plakatów reklamujących poszczególne LARPy w klimacie gry (może to wspierać konwencję całego konwentu)
- Zrobienie naprawdę wyjątkowego miejsca – np. starego autobusu, repliki samolotu, odpowiednio rozstawionych namiotów
- Przed samym konwentem można wprowadzić zapisy na gry, a także zorganizować coś na zasadzie gry forumowej w której kulminacją jest LARP.
Co z tymi blokami LARPowymi?
Miałem okazję uczestniczyć w konwencie Avangarda, gdzie rozegranych zostało około 20 LARPów. Niestety niewiele o nich słyszałem - nie były zbytnio widoczne. Blok LARPowy zupełnie przepadł w natłoku innych atrakcji programowych. Co było tego przyczyną?
LARPy, LARPy... ale gdzie te LARPy?
Choć sama Avangarda była bardzo dobrze zorganizowana, a logistycznie konwent wydawał się być ideałem, to sam blok LARPowy był strasznie chaotyczny. Tablica z zapisami na LARPy nie sprawdzała się. Brakowało na niej gier z opisami, mała liczba osób ludzi zapisywała się, a na dodatek samą tablicę postawiono gdzieś w kącie. Równie dobrze mogło jej nie być.
Jeszcze gorzej było z rozplanowaniem czasowym LARPów. Od godziny 19.00 w sobotę, odbywało się pięć gier, zaś o północy - zero. Niektóre godziny były puste - inne wypełnione do granic możliwości. W momencie gdy w innych godzinach nic się nie dzieje, to pięć LARPów jednocześnie jest grubą przesadą.
Programista korespondencyjny
Warszawska Avangarda jako konwent znany i ceniony nie miał problemów z zebraniem odpowiedniej ilości LARPów. Tym bardziej mnie zaskoczyła informacja, mniej więcej miesiąc przed konwentem, że koordynatorem bloku LARPowego jest Hanna "Alfar" Bielerzewska z Poznania. Sam zgłaszałem tam moje punkty i właściwie telefonicznie przy okazji otrzymałem taką informację.
Dlaczego warszawiacy zdecydowali się na przyjezdnego koordynatora? Co to zmieniło w programie? Nie wiele wiadomo. Jednak efekt końcowy nie powalał i być może problem właśnie leżał w odległości.
Gdzieś z boku
Sale LARPowe znajdowały się tradycyjnie z boku, żeby nikt nikomu nie przeszkadzał. Cztery, zwykłe lekcyjne pomieszczenia. Nikt postronny nie zaglądał tam, ale nie było też na drzwiach rozpisek LARPów, co wydaje się być już normą w dzisiejszych czasach. Uważam osobiście, że nie ma chyba nic gorszego niż ukryć sale LARPowe przed resztą uczestników. Podobno sytuacja występowała zarówno na Dniach Fantastyki, jak i częściowo Coolkonie we Wrocławiu. Automatycznie dzieliło to konwentowiczów na fanów LARPów i na całą resztę zajętą sobą. W efekcie wielu graczy trzeba było łapać na korytarzu. Dość często połowę uczestników rekrutowało się spośród grona znajomych prowadzących. Dużo lepiej wypadły z kolei LARPy Star Trekowe i Portalowe, które miały szansę wyjść do ludzi i tym samym ich przyciągnąć do siebie.
Nic wyjątkowego
Avangarda pokazuje mi jedno – w Polsce LARPy wciąż są traktowane po macoszemu. Nie wyróżnia się ich, nie reklamuje, nie poświęca się im czasu i uwagi tak jak innym punktom programu. To nie jest problem tylko Avangardy, ale wielu konwentów w Polsce. I nie jest to wina tylko LARPowiczów. Oni mają bardzo mały wpływ na samo działanie. W momencie, gdy się jedzie godzinami do innego miasta, by następnie przez kilka godzin prowadzić punkt programu, to zazwyczaj nie ma już czasu, by zająć się promocją. Nie wszyscy też potrafią się promować.
Na dodatek, na Avangardzie prezentowałem nieznaną i nową w Polsce formę rozrywki jaką jest jeepform. Nie było to w żaden sposób uwypuklone. Zaś same "jeepy" wylądowały w "LARPowym kącie" bez żadnego wyróżnienia. Według mnie, była to zmarnowana szansa by pochwalić się, że konwent ma coś nowego do zaoferowania. Na frekwencje nie narzekałem, bo to gry do których nie potrzebna jest duża ilość osób i te zawsze się znalazły. Jednak promocja od strony organizatorów i szansa zabłyśnięcia nowym oraz ciekawym punktem programu została całkowicie zmarnowana.
Blok, bloczek, bloczysko
Koordynatorom bloków LARPowych w Polsce generalnie brakuje pomysłu. Przyzwyczailiśmy się do utartego schematu. Bo tak łatwiej. To z kolei powoduje, że LARPami zajmuje się wciąż mniej osób niż fantastyką czy też grami RPG . Wielu LARPowych twórców jedzie na konwent gdzie robi grę dla swoich znajomych – co ich podwójnie zamyka na świat. Od nas, uczestników i twórców, a także koordynatorów bloków zależy czy to zmienimy. Ale nie czarujmy się - także koordynatorzy bloków są ograniczeni głównymi koordynatorami, zwłaszcza kiedy pochodzą z innego miasta i niewiele mają do powiedzenia. Może tak właśnie było w przypadku Avangardy – koordynatorka z Poznania nie mogła przebić się przez przysłowiowy „szklany dach”, a może zabrakło po prostu chęci.
Co można zrobić?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę