Rozważania storyliniowe

Autor: Uszaty

Ostatnie "wybory" na nowego cesarza (cesarzowa jakby nie było jest żoną cesarza) skłoniły mnie do refleksji nad wielokrotnie już wałkowanym masowym linczowaniem najnowszej historii mojego ulubionego settingu. Od kiedy poznałem Legendę, sam byłem zwolennikiem grania przed tą całą zawieruchą fabularną. Ba, do tej pory ani razu nie miałem przyjemności wejść na sesji w historię 50-cio letnich dziejów Rokuganu po Przewrocie Skorpiona. Zauważyłem, że masa ludzi gra w podobny sposób. Może czas na jakieś zmiany?

Stagnacja. To słowo nasuwa mi się na myśl, gdy zastanawiam się nad własnymi przygodami z Legendą Pięciu Kręgów. Ta sama data, ta sama sytuacja polityczna, te same postacie na czele klanów, te same zagrożenia, te same spory, te same sojusze. Stagnacja. Wymyślanie nowych konfliktów międzyklanowych i kolejnych kryzysów w tym samym, niezmiennym środowisku zaczęło mnie nużyć. Stagnacja. Pre-Coup Era jest jak niekończąca się bajka, magiczny świat zamknięty gdzieś daleko stąd. Jednak ja jestem już za stary na bajki.

Tym sposobem coraz mocniej zacząłem medytować nad jakością storylinii systemu. Parafrazując opis pewnego zwierzęcia - jaka ona jest, każdy widzi. Ma swoje wady i ma swoje zalety. Jest bardzo heroiczna, momentami przesiąknięta high-magic, a także z pozoru dziwacznymi i bezsensownymi wydarzeniami. Niektórzy z moich graczy dostają białej gorączki, gdy słyszą o marszu Klanu Kraba na Otosan Uchi ramię w ramię z Krainami Cienia. Czy to aby na pewno prawidłowa postawa? Coraz silniej skłaniam się ku opinii, iż moi gracze powinni przemyśleć swoje podejście do całokształtu tego problemu.

Z pewnością wielu Mistrzów Gry prowadzących Legendę odpowie, że dobry prowadzący wymyśli naprawdę ciekawą kampanię, a nawet kilka wzajemnie powiązanych, oraz będzie ona o niebo lepsza niż oficjalna fabuła. Niestety, nie każdemu się to uda. Nie jest to aż takie proste. Co więcej, czy rzeczywiście zachodzi taka konieczność? Minione 50 lat historii Rokuganu pełne jest wydarzeń, które zainspirowałyby nawet najbardziej odpornego na wyniki pracy Story Team'u i grającego w karciankę Mistrza Gry. Jako fanboy Klanu Lwa na większość sytuacji patrzyłem właśnie z jego perspektywy i to jego historią byłem zaciekawiony najbardziej. Były wzloty i upadki, trafne decyzje i błędne działania. Po 1120 roku Klan Lwa stracił swoją długoletnią dominację w Rokuganie, co zmotywowało go do walki o odzyskanie utraconego prestiżu. „Cios w plecy” zadany walczącym z sojuszem Klanu Kraba i Krain Cienia Żurawiom, ukazuje mniej szlachetną stronę Klanu Lwa, z którą codziennie musi walczyć każdy samuraj, niezależnie od płynącej w jego żyłach krwi. Oczekiwanie na zwycięzcę Bitwy o Przełęcz Beiden to pragmatyczna i logiczna decyzja rzekomo sztywnej i schematycznie działającej Prawej Ręki cesarza. Objęcie tronu przez Toturiego dla uspokojenia sytuacji wewnętrznej, to gorzkie zwycięstwo Klanu Lwa, który nie czerpie żadnych profitów z nowej pozycji ich byłego Czempiona, oraz najlepszy dowód na marność dyplomatyczną Obrońców Cesarstwa. Atak sił Jednorożca na Shiro Matsu z polecenia Cesarza Toturiego, w którym u boku broniących się samurajów Lwa stają przyzwane przez spaczonych shugenja demony, to ogromny cios w honor całego klanu i świetny background dla historii postaci opartej na odbudowywaniu dobrego imienia swego rodu.

Wymienione przeze mnie wydarzenia to raptem kilka pierwszych lat historii Rokuganu widzianych z perspektywy jednego z Klanów i pomimo iż są tu głównie porażki, to nawet tak twardogłowy Lew, za jakiego uważają mnie moi gracze, jest w stanie dostrzec potencjał i możliwości jakie płyną z tych wydarzeń. Naprawdę niewielu Mistrzów Gry byłoby w stanie poprowadzić kilkanaście lat ciekawej, wielowątkowej i często ogromnie zaskakującej kampanii, która dodatkowo trzymałaby się kupy. Oficjalna storylinia podaje nam to wszystko na tacy, a przecież możemy ją dowolnie modyfikować i upiększać, tak samo jak robimy to od wielu lat z Pre-Coup Era.

Wszystko zależy od tego jak podejdziemy do lektury tego, bądź co bądź, imponującego dorobku ekipy z AEG. Sam mogę być sobie winien, iż czytając historię Rokuganu wyławiałem co bardziej absurdalne i wyrwane z kontekstu elementy i opowiadałem je swoim graczom nieświadomie budując w nich wrodzoną niechęć do storylinii. Jedynie praca u podstaw mogłaby zamazać negatywną wizję fabuły u moich graczy, jak pewnie u wielu innych miłośników Legendy Pięciu Kręgów w fandomie. Od dawna planuję potężną kampanię mającą przeprowadzić graczy przez 50 lat najnowszej historii settingu, żeby oswoić ich ze wszystkimi wydarzeniami oraz tę słabiej znaną, lepszą stroną storylinii. Mechanika trzeciej edycji, wydanie Revised i zapowiadana polska podstawka to dobre powody, aby stawić czoła nowym wyzwaniom związanym z wydarzeniami nadchodzących lat. Dodatkowe kata, szkoły czy nawet całe klany, które dosyć regularnie pojawiają się w różnych momentach historii, to godna nagroda za nasze starania.

Podsumowując te popełnione przeze mnie w afekcie rozważania, chciałbym zaapelować o to byście nie demonizowali oficjalnej storylinii systemu, spojrzeli na nią łaskawszym okiem i nie powtarzali utartych frazesów dotyczących jej wad. Zniechęca to potencjalnych nowych graczy, których wciąż brakuje na naszym podwórku, oraz tworzy negatywny wizerunek settingu, który ma olbrzymi potencjał i sporo do zaoferowania dla każdego miłośnika RPG. Doświadczeni gracze również powinni na spokojnie odświeżyć sobie historię ostatnich kilkudziesięciu lat Cesarstwa. Skoro ja, kiedyś zatwardziały krytyk, dałem się przekonać, to być może i wam się uda. Sądzę, że naprawdę warto.