Miasto Kości - Cassandra Clare

Harry Potter w spódnicy

Autor: Jędrzej 'bukins' Bukowski

Miasto Kości - Cassandra Clare
Chcesz zarobić dużo kasy? Wpasuj się w nurt literatury fantastyczno-młodzieżowej, weź to co najlepsze z Harry'ego Pottera, dodatkowo podlej to sosem współczesnych subkultur, umieść akcję w Nowym Jorku i dodaj wątek miłosny. Aha – najlepiej niech główną bohaterką będzie nastolatka z problemami i mamy hit murowany. I nie pozostaje nam nic innego jak tylko czekać na to, by zgłosił się do nas agent z hollywood, który zechce odkupić od nas prawa do sfilmowania książki. Cassandra Clare, autorka Miasta Kości, może jeszcze nie odsprzedała praw do ekranizacji, ale nie zdziwiłbym się, gdyby to niedługo nastąpiło.

Bohaterką jest cierpiąca nastolatką – Clarysa Frey, której życie zostaje przewrócone do góry nogami. Jej matka okazuje się Nocną Łowczynią, dodatkowo zostaje porwana, tak więc jej kochana córeczka rusza na pomoc poznając przy tym swoją jakże tajemniczą przeszłość. Oczywiście towarzyszy jej w tym przystojny nastolatek Jace – "emo-chłopak" z okładki, w którym się skrycie podkochuje, oraz jej przyjaciel Simon, który z kolei podkochuje się w niej. A na ich drodze stają różne przeszkody, począwszy od stworów różnej maści z wampirami na czele, na "demonach przeszłości" kończąc.

Książka jest przeznaczona dla targetu wiekowego 14-18 – w szczególności kierowana do nastolatek, które mogą się utożsamiać z główną bohaterką. Psychika bohaterów jest prosta jak budowa cepa, a autorka nawet nie próbuje tego w żaden sposób zatuszować. Mamy tutaj do czynienia z typowymi archetypami postaci, które po kilkunastu stronach zaczynają strasznie drażnić swym przewidywalnym zachowaniem. Rozterki moralne Clary rażą po oczach tak, że niejednokrotnie miałem ochotę cisnąć książkę w bok. Zdaje sobie jednak sprawę, że osoby w "odpowiednim" wieku mogą odebrać to całkiem inaczej. Aczkolwiek nawet Harry Potter nie podstępował tak głupio...

Fabuła z kolei jest strasznie naciągana i naiwna. Zawiązanie akcji razi prostotą na każdym kroku. Zwroty akcji są mało przekonujące i czasem wręcz autorka popada w przesadny patos, czyniąc efekt odwrotny od zamierzonego. Miasto Kości próbuje bronić się bogactwem świata, ale to tylko iluzja. Całe tło jest tylko lekko zarysowane i kilka faktów, o których wspominają bohaterowie niezbyt to ratuje. Szkoda, bo wizja autorki w jakiś sposób przypomina gaimanowski Nigdziebądź. Chciałoby się jednak poczytać trochę więcej o wykreowanym fantastycznym świecie niewidocznym dla normalnych ludzi. Niestety, całość jest owiana póki co nutką tajemniczości i prawdopodobnie nieco więcej światła zostanie rzucone w kolejnych tomach. Najzabawniejsze jest to, że tytułowe Miasto Kości występuje w książce tylko jeden raz. Natomiast nazwa ludzi walczących z potworami, czyli "Nocni Łowcy" woła o pomstę do nieba.

Cassandra Clare niby próbuje czerpać z popkulturowych wzorców, mamy całe mnóstwo odniesień i nieraz uśmiechnąłem się pod nosem wyławiając kolejny smaczek. Ale to za mało, by całość była dobra. Odniosłem wrażenie, że autorka chciała wrzucić do jednej książki wszystkie najlepsze kąski z kultury masowej, zmieszać je i zapodać w miarę strawnej formie. I jeśli chodzi o warsztat pisarski – jest jak najbardziej w porządku, ale to zdecydowanie za mało, gdyż cała reszta praktycznie kuleje. Rowling to ona nie jest, a tym bardziej nie Gaimanem. A tak swoją drogą – zabawne jest, że zwiastun książki zrobiony przez wydawnictwo MAG nijak się ma do jej treści.

Podczas czytania Miasta Kości odniosłem wrażenie, że Cassandra Clare miała jakiś pomysł na ciekawą wizję świata, jednak potraktowała ją zbyt po macoszemu. Co gorsza, czułem się, jakbym dostał do ręki porcję rzemieślniczego wyrobu nastawionego tylko i wyłącznie na zysk.