» Artykuły » Inne artykuły » Redaktorzy oceniają - sierpien '09

Redaktorzy oceniają - sierpien '09


wersja do druku
W okresie od 1 do 31 sierpnia 2009 roku w dziale książkowym opublikowanych zostało 19 recenzji, których średnia ocena wyniosła 7,26. Najwyżej oceniona została Czerń Mai Lidii Kossakowskiej (uzyskała ona najwyższą możliwą ocenę – 10!). Najsłabszą książką, według naszych redaktorów, okazał się być Złodziej Pioruna, autorstwa Ricka Riordana.

Czytać:


Czerń – Maja Lidia Kossakowska – 10


"Tak, Czerń jest właśnie taka. Nie bardzo dobra, nie genialna, i nie idealna. Po prostu piękna. (…) niesie ze sobą olbrzymią dawkę emocji. Afryka, wraz ze wszystkimi swoimi okropieństwami, przemocą i brutalnością, jest przedstawiona naprawdę realnie. Czytając powieść nie byłem tylko i wyłącznie biernym obserwatorem. Ja przeżywałem tę historię razem z bohaterami - ich odczucia były moimi odczuciami. Z kart książki wręcz bił upał, żar i negatywne emocje, które przynosi kolebka ludzkości. Ale pierwszy z Upiorów Południa sprawił, że musiałem sobie robić przerwy w czytaniu, by ochłonąć ze wszystkich mało pozytywnych uczuć (od złości i gniewu, po wręcz depresyjny smutek) i wrócić do rzeczywistości. (…) Jedyną wadą tej powieści jest jej długość, a właściwie jej brak. Dwieście stron, mimo przerw w czytaniu, minęło mi naprawdę szybko." [Thoctar]



Samozwaniec. Tom I – Jacek Komuda – 9


"Jacek Komuda, najlepiej chyba znany w Polsce współczesny powieściopisarz, zajmujący się tym okresem, przemawia do czytelników jednak czymś o wiele ważniejszym, niż tylko talentem do znalezienia odpowiedniego kawałka historii i oszlifowania go na tyle, by nadawał się na temat przyzwoitej książki. Ma mianowicie umiejętność takiego doboru – ciągnąc metaforę – narzędzi szlifierskich, że nawet czytelnik niebędący fanem powieści historycznych, wsiąknie w opowiadaną historię jak woda w gąbkę. (…) Po przygodzie, udanej zresztą, z powieścią marynistyczną, Komuda wraca do swojego ulubionego bohatera, przemierzającego bez końca drogi i bezdroża Rzeczypospolitej. (…) Samozwaniec bowiem, to tytuł wiele mówiący – szczególnie dla tych, którzy nie zapomnieli jeszcze wszystkiego z lekcji historii, na których omawiało się tzw. wielką smutę. (…) Ciekawa fabuła, powrót do znanych bohaterów, barwny język, umiejętne osadzenie w realiach historycznych..." [Rebound]

Władcy nocy. Złodzieje snów – Eugeniusz Dębski – 9


"Teoretycznie mógłbym więc zacząć tę recenzję od słów – »jest nowa część przygód najbardziej znanego detektywa«. Pozostaje tylko jeden mały problem – ta odsłona jest dość mało »owenowa«. (…) Detektyw Owen Yeates, prowadzący zawsze pierwszoosobową narrację, tutaj występuje tylko w części pierwszej i trzeciej, czyli łącznie nawet nie w połowie. Głównie czytelnik śledzi dochodzenie prowadzone przez Scotta Hamisdale'a, detektywa do spraw małomiasteczkowych. (…) Większa część powieści, w odróżnieniu od wcześniejszych, nie jest może aż tak przesycona akcją i wydarzenia nie poganiają się w nawzajem, jak wagony TGV. Jednak zakończenie bezsprzecznie jest już w starym dobrym stylu." [vanderus]






Gromowładny – Felix Gilman – 9


"Tym, co bardzo zadziwiło mnie w Gromowładnym, jest fabuła, a raczej jej tempo – Gilman idealnie nad nim panuje, co niezwykle cieszy u debiutanta. Prolog jest dosyć długi, świetnie wprowadza w klimat opowieści, potem energiczne rozwinięcie, szalone emocje w zakończeniu i doskonały epilog. (…) Największym atutem powieści jest jednak świat przedstawiony. Po pierwsze: postacie. Doskonale wykreowany Ajrun, który – o dziwo – mimo uczynienia z niego człowieka bardzo chwiejnego, świetnie sprawuje się jako główny bohater. Dołączają do tego niesamowicie przypominający Piotrusia Pana (w dużo brutalniejszej wersji oczywiście) Jack i intrygujący bohater zbiorowy: środowisko badaczy, wolnomyślicieli, w Ararat bezlitośnie tępione. Po drugie: bogowie. Opis powrotu Ptaka do miasta jest doskonały – nie trzeba być szczególnie wrażliwym, żeby poczuć ogrom emocji, który mu towarzyszy. Całkiem inaczej jest z Głosem, który przedstawiany jest w rzewnych i melancholijnych wspomnieniach, stając się w oczach czytelnika bezpieczną przystanią, do której dąży bohater. W końcu szaleńczy Tajfun, »główny zły«, będący czystym gniewem. Ta różnorodność podparta jest jeszcze potężną granicą między światem ludzi i światem bogów: ci pierwsi mogą patrzeć na swych patronów tylko przez pryzmat nauki. Trzecim elementem, który czyni ze świata przedstawionego prawdziwą perełkę, jest samo Ararat. Jak wspomniałem, Gilman wywołuje złudzenie życia potężnej metropolii. Uczucie jest jeszcze bardziej dojmujące niż w Cieniu w środku lata. (…) Gromowładny to powieść bez mała idealna – brak w niej może jakiegoś pierwiastka doskonałości, może nie przemyca jakichś bogatych treści, ale jest tak niesamowicie wciągająca, tak bogata i tak świetnie napisana, że nie żałuję ani chwili spędzonego przy niej czasu."[Zicocu]

Podziemia Veniss - Jeff VanderMeer – 9


"VanderMeer wziął stare mity, rozerwał je na strzępy, a następnie poskładał w nową całość ― coś co budzi zarazem podziw, jak i awersję; jednocześnie intryguje i odpycha. (…) Szczerze mówiąc, miejscami można odnieść wrażenie, że dla VanderMeera liczyło się li tylko zobrazowanie Veniss, lecz został niejako pochłonięty przez swoje wyobrażenia i utracił przy tym zdolność wytyczania pewnych granic. (…) Objawia się tutaj pewien fatalizm tej opowieści: nie istnieje coś takiego, jak zwycięstwo. Nieważne czy pokonasz tyrana, uratujesz ukochaną, czy zabijesz tropiącego cię potwora, dzięki czemu przetrwasz kolejny dzień; każdy taki sukces okupiony jest cierpieniem, zawsze znajdzie się haczyk, który wygranego postawi w roli pokonanego. (…) Estetyka koszmaru, przejawiająca się nie tylko skrajnym surrealizmem, ale i niemalże afirmacją brzydoty i wynaturzeń, może albo wywoływać awersję, albo fascynować. Mnie osobiście wizja ta pochłonęła, z każdą stroną w coraz większym stopniu, aż pod koniec żałowałem, że podróż po tym świecie trwała tak krótko."[malakh]

Lawinia - Ursula K. Le Guin – 9


"Lawinia, córka króla Latynosa, staje u progu dorosłości. Władcy pobliskich terenów zaczynają powoli przygotowywać się do zmagań o jej rękę. (…) Królewnie pozostaje jedno rozwiązanie: prosić o pomoc potężne siły nadnaturalne. (…) Nie można pozostawić bez komentarza sposobu wykreowania bohaterów. I znowu mogłoby się wydawać, że poznamy cichą Lawinię, mężnego Eneasza i podłego Turnusa, ale już sam tytuł powieści temu zaprzecza. Główną bohaterką jest córka Latynosa – dzięki pierwszoosobowej narracji doskonale poznajemy jej charakter. Okazuje się, że ta, epizodyczna w Eneidzie, postać w powieści Le Guin nabiera rumieńców – miotają nią potężne uczucia z miłością na czele. Dzięki »otuleniu« historii z Eneidy długą poakcją, możemy również dużo lepiej poznać Eneasza, który okazuje się człowiekiem zmuszonym do ciągłej walki z duchami przeszłości. Najbardziej fascynujący jest jednak trójkąt Amata-Turnus-Lawinia, który długo stanowi główną oś fabuły. (…) I tutaj właściwie należy opisać to, co w Lawinii najbardziej zadziwia: niezwykłą narrację. Przede wszystkim historia znana z Eneidy jest przedstawiona całkiem inaczej, wzbogacona o pewne wątki, innych pozbawiona. (…) Do klimatu powieści niesamowicie wręcz pasuje styl Le Guin – powolny, opisowy, poetycki. Na wyżyny swych umiejętności autorka wznosi się podczas pisania o emocjach Lawinii – przy niektórych fragmentach czułem się, jakbym słyszał zwierzenia przyjaciela, a nie postaci literackiej." [Zicocu]

Unikać:


Miasto Kości - Cassandra Clare – 4,5


"Miasto Kości nie jest książką dogłębnie złą. Co więcej, momentami potrafi czytelnika wciągnąć i zainteresować. Niestety, tylko momentami. Wyraźnie widać, że autorka postanowiła wzorować się na największych bestsellerach ostatnich lat i… nic więcej. (…) Ogólnie mówiąc, Cassandra Clare (którą można kojarzyć z opowiadań osadzonych w świecie Harry'ego Pottera) nie pisze najgorzej, lecz podczas lektury raz po raz nachodziły mnie myśli o wrzucaniu do kociołka najlepszych składników bez ładu i składu z nadzieją, że wszystko będzie dobrze, a końcowy wynik doskonale się sprzeda. (…) Nie ma co ukrywać, Miasto Kości jest kierowane głównie do nastolatek zachwyconych lekturą Zmierzchu. Fankom (fanom?) tej powieści książka z pewnością się spodoba, ale reszcie stanowczo odradzam."[Thoctar]



Martwy aż do zmroku - Charlaine Harris – 3



"Martwy aż do zmroku to połączenie romansu i kryminału. Na pierwszy plan wysuwa się iście telenowelowy wątek romantyczny Sooki i Billa. Miłość między istotą nadnaturalną a człowiekiem daje pisarce duże pole do popisu — niestety Charlaine Harris nie wykorzystuje tego potencjału. (…) Niestety innej nie można już zignorować — Martwy aż do zmroku to powieść naprawdę słaba. Szczególnie mocno razi język powieści — autorka zastosowała pierwszoosobową narrację, co nie było dobrym pomysłem. Sookie wypowiada się w sposób naprawdę prosty i dziecinny, przez co czytelnik ma wrażenie, że główna bohaterka jest niedojrzałą nastolatką, a nie 25-letnią kobietą. (…) Martwy aż do zmroku to kiepska powieść, która prawdopodobnie zainteresuje jedynie miłośników paranormalnych romansów. Jest to jednak pozycja dużo słabsza, niż inne książki tego typu." [Alchemist]



Złodziej pioruna - Rick Riordan – 2


"Bohater wykreowany przez J.K. Rowling jest ujmujący i sympatyczny, a do tego, który został stworzony przez Ricka Riordana nie żywimy ani krztyny współczucia. Nie żywimy praktycznie żadnych uczuć. Ot, kolejny bohater kolejnej książki. (…) Sam opis lekcji, czy to tych na Obozie Herosów czy w szkole z internatem, jest po prostu nudny. Brakuje w nim tej magii, charakterystycznej dla pierwowzoru tej serii, która sprawiała, że wręcz chciało się tam uczyć. (…) Zanim przeczytałem Złodzieja Pioruna miałem spore nadzieje na kawałek dobrej lektury. Niestety zostały one szybko i brutalnie rozwiane. (…) Może młodsi czytelnicy znajdą w tej książce to, czego nie udało mi się odszukać. Starszym naprawdę ją odradzam, a i tym, którzy stanowią grupę docelową radzę się zastanowić." [Thoctar]
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Bajki dla dorosłych - antologia
Non omnis moriar
- recenzja
Bajki dla dorosłych
Andrzej Pilipiuk: Dzwon Wolności
Bajki dla dorosłych
Jarosław Grzędowicz: Chwila przed deszczem
Czerń - Maja Lidia Kossakowska
Białe jest białe, a czarne jest czarne?
- recenzja

Komentarze


malakh
    trochę mnie nie było;p
Ocena:
+1
Dobra, wróciłem, więc się ustosunkuję...

3 ludzi czyta daną książkę, potem przeprowadzają dyskusje na jakimś forum, czasie, czy czymkolwiek innym i ustają wspólnie ocenę, jak i wady i zalety książki jakie pojawią się recenzji. (...) Oczywiście istnieje także wada tego rozwiązania - na reccenzje czekałoby się znaczie dłużej. Ale chyba lepsza by była porządna recenzja pojawiająca się z kilkunastodniowym poślizgiem.

Utopia! W tej chwili mam (nie chce mi się liczyć) kilkunastu recenzentów i bodajże czworo, czy pięcioro stałych współpracowników. A książek i tak jest za dużo.
Twoja propozycja jest realna, owszem, ale na recenzje trzeba by czekać tak z dwa miesiące. I to na początku, z czasem okres ten by się wydłużał.

Proponuję założyć własny serwis, zebranie ludzi i wdrożenie tego systemu. Tymczasem my będziemy przyjmować zakłady, kiedy upadnie;)


Rozwiązanie jest jedno: znaleźć "swojego" recenzenta. Ja najczęściej nie zgadzam się z opiniami Winiarskiego, czy Foerstera, ale za to cenię sobie oceny Matuszka i Śliwiaka.
07-09-2009 21:57
Alkioneus
   
Ocena:
0
Nieobiektywna recenzja. :D Przecież recenzja z reguły jest subiektywna... Ech.

Może zróbmy to tak - wszyscy, którzy mają genialne pomysły niech je spiszą, a potem zaciągną się do redakcji. Jak je za rok przjerzą, poumierają ze śmiechu i może populacji poltera nagle skoczy IQ...


Oj, teaver...

Pisał ja o tym, ale napiszę. To, że recenzja jest subiektywna nie oznacza, że autor nie powinien starać się być obiektywnym. Nobody's perfect, ale dobrze by było być bardziej close to being perfect niż a bit too far away.

Gwoli genialnych pomysłów. Redaktorzy redaktorują a userzy(zwykli Szarzy Userzy) komentują. Ale to, że komentują i czasem nawet sarkają, nie znaczy, że powinno się ich zaciągać do redakcjów.

Poza tym, nie mam zamiaru umierać, nawet ze śmiechu, ani zwłaszcza za rok.
08-09-2009 13:44
27383
   
Ocena:
0
Wchodząc na portal i widząc same 9 z 10 już wiem, że mam do czynienia z cukierkowymi recenzjami i przesadnym zachwalaniem. Czy naprawdę wszystko co czytacie jest takie doskonałe? Jeśli tak to mamy poważny problem, bo zadowalanie się przeciętną literatura, na którą jest akurat parcie nie świadczy dobrze o czytelnikach...
Ja tam samych super recenzji nie widzę na Polterze, być może powinieneś to pytanie zadac na innej stronie.

Poza tym, nie mam zamiaru umierać, nawet ze śmiechu, ani zwłaszcza za rok.
Że zacytuję pewnego mądrego człowieka: "to akurat szpila w inną stronę" :)

To jak oceniają, świadczy jedynie o nich i o ubogiej wiedzy, albo o wystarczającej wiedzy ale niechęci z niej korzystania, czyli w rezultacie o głupocie.
Tzn. ocenię książkę inaczej niż ty, to jestem pustak kompletny i głupek? Przepraszam za skrajny przykład, ale tak to rozumiem. Jeśli intencja tych słów była inna - zwracam honor.

A dwa, wyśmiewanie oponenta (przy braku podania jakichkolwiek arguemntów) to naprawdę nieprzyjemny fortel erystyczny.
Czasami inaczej się nie da ;) A po za tym wystarczające argumenty były podane wcześniej, sądzę iż Teaver napisała tak, aby poczuciem humoru dotrzeć do tych, którzy nie zrozumieli lub nie chcieli zrozumieć (aczkolwiek mam nadzieję, że tak nie jest).

08-09-2009 15:18
~Erystyczna tylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Thoctar: Myślę, że Teaver napisała tak z tego samego powodu, dla którego ktokolwiek używa tego rodzaju argumentów.

Co zaś się tyczy recenzji. Czy Czerń zasługuje na 10 czy nie, nie mi oceniać. Należę do tych, którzy czytają treść, a nie numerek na końcu. Pytanie jednak, czy ta recenzja dostarcza nam odpowiednich 'danych', żeby móc książkę należycie ocenić. Według mnie nie. Zabrakło mi informacji o bohaterze, o tempie akcji i jego dynamice, o fabule (bez spoilerów), o oryginalności rozwiązań, brak mi porównań do innych lektur (panuje mroczna, ciężka atmosfera Czarnego Lądu, jak się to ma np. do Jądra Ciemności?).
Z recenzji Czerni dowiedziałem się tylko, że książka jest atmosferyczna (super, uwielbiam opowieści zatopione w ciężkim klimacie, co dalej?), że styl jest niesamowity (ale już nie czemu taki jest) i że książkę szybko się czyta (to akurat nie dziwota, biorąc pod uwagę objętość, marginesy i obfitość obrazków).
A wady? Wszystko ma wady.
Pomijając lapidarność tej opowieści, to sam recenzent w ostatnim akapicie pisze o schematyczności... ale co przez to rozumie już nie jest nam dane poznać.
08-09-2009 15:47
~...

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Tzn. ocenię książkę inaczej niż ty, to jestem pustak kompletny i głupek? Przepraszam za skrajny przykład, ale tak to rozumiem. Jeśli intencja tych słów była inna - zwracam honor."

Oczywiście, że nie. Chodzi mi o skrajną rozbieżność. Zdanie każdego jest inne i różne. Nie można jednak zapominać o pewnym kanonie. Jeśli ktoś pisze/mówi, że "Łzy Nemezis" Dębskiego są lepsze od "Czarnoksiężnika z ..." Le Guin to pozostaje się złapać za głowę i pytać Boga : "czemu mnie to spotyka?". Tu mamy do czynienia z niekompetencją. A to ze względu na brak argumentów do poparcia takiej tezy. Jeśli oceniam "Łzy..." na 5, a ty na 6 to nie ma w tym nic złego. Mi i tobie dyktuje tak podświadomość, może zauważyłeś coś więcej niż ja. Rozbieżność jest mała. Potrafię porównywać, analizować i rozumieć książkę. Ale jeśli ktoś rozpędza się do 10 to wychodzi na głupka, stawiając ją na równi albo i wyżej z np. Tolkienem. Gloryfikując przeciętnego polskiego pisarza do rangi światowych sław wykazujemy się co najmniej niedouczeniem...
08-09-2009 15:50
~Trolliszcze

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+3
"Mi i ci", jeśli konsekwentnie chcemy być analfabetami, cała reszta powinna zaś pisać "Mnie i tobie". To tytułem wstępu.

Argument z Tolkienem i książkami lepszymi może i ma znaczenie, ale raczej dla ludzi, którzy lubią pozować na znawców literatury i sztuki. Tacy co to, jak to się brzydko mówi, "wyżej srają, niż dupę mają". Literatura to nie wyścig ani nie sport, tutaj się nie stawia pisarzy na podium i wynosi jednych ponad drugich, a stopni przyjemności z czytania jako uczucia nie da się sklasyfikować liczbowo, o takich mądrościach to chyba żadna szkoła psychologiczna nie słyszała. Ocena ocenie nierówna, bo każdą książkę ocenia się pod innym kątem i recenzent powinien być świadomy, w jakim obszarze kulturowym się porusza. Przygody Stalowego Szczura Harrisona mogą wg wielu zasługiwać na 10 w kategorii SF z rozpierduchą, ale jeśli imć Dukaj dostanie w recenzji 9, to wcale nie oznacza, że Harrison pisze od niego lepiej. Widać jednak znaczenie kontekstu to coś, co pewnym domorosłym krytykom ciągle wymyka się zrozumieniu.
08-09-2009 18:10
Alkioneus
   
Ocena:
0
+1 dla ~Trolliszcza;

choć w bardzo zręcznym ujęciu kwestii nisz kulturowych zapomniał o prostej rzeczy. W niszy SF z rozpierduchą Szczur to 10, w każdej innej raczej mniej. Tylko, że recenzja i bardzo wysoka ocena Czerni nie jest obsadzona w żadnej konkretnie zdefiniowanej subniszy, tylko trzaśnięta jako ogólnofantastyczny cud literacki najwybitniejszego twórcy literackiego ostatnich lat.

I choć jest w Twoim komentarzu sporo pobłażliwego dystansu dla mnie, domorosłego krytyka, Szarego Usera, to wspinając się na szczyty moich intelektualnych nizin, jestem w stanie wychwycić to o czym tak pięknie piszesz, że mi się wymyka.




08-09-2009 19:04
~Trolliszcze

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Alkioneus:
Jeśli jesteś również Wielokropkiem, to tak, mówiłem do Ciebie. Wydaje mi się, że mój protekcjonalny ton można usprawiedliwić Twoim protekcjonalnym tonem, bo w swojej wypowiedzi wyraźnie sugerujesz, że ktoś tutaj jest głupkiem - co samo w sobie wydaje się niegrzeczne, a na dodatek robisz to publicznie. Ale wróćmy do meritum.

Żebyśmy się źle nie zrozumieli - nie bronię recenzenta ani tej konkretnej recenzji, bo gołym okiem widać, że nie jest ona najwyższych lotów. Może po naszych komentarzach następnym razem recenzent się przyłoży, w każdym razie mnie na jego miejscu byłoby łyso. Nie podoba mi się raczej stwierdzenie ukryte w Twoich sugestiach, że oto istnieją pisarze, którzy niejako z zasady nie zasługują na najwyższe noty, ponieważ, tak przynajmniej wnioskuję, nie przynależą do ligi nieśmiertelnych mistrzów. Samo w sobie wydaje mi się to podejrzane, bo kategoria mistrzów jest zwykle zarezerwowana dla tych, których przeżyła ich sława, a do nich nikogo z żyjących porównywać nie należy. To tak "ad argumentum Tolkienum". (Oczywiście zdarzają się wyjątki, które mumifikowano za życia, przykładem niech będzie wspomniany Dukaj.) Czytam właśnie tę Kossakowską i stwierdzam, że to naprawdę mocna pozycja - czy zasługuje na 10, to się dopiero okaże, ale dlaczego by nie? Jeśli ocena liczbowa ma dotyczyć mojego zachwytu daną pozycją w chwili jej czytania oraz przyjemności z tego płynącej, to przeczytałem wiele książek wartych tej dychy, mimo że bez mrugnięcia okiem uznałbym je za mniej wartościowe od moich ulubionych klasyków SF, którzy tu i ówdzie też dawali ciała.

Inna rzecz, że tak naprawdę najbardziej poroniony jest sam pomysł nadawania ocen liczbowych. Łatwo napisać: "Świetna pozycja w kategorii SF z rozpierduchą", ale nich mi to ktoś zapisze liczbami... Zawsze się znajdą tacy, co tylko zerkną na koniec recenzji i podniosą larmo, że przecież X pisze prozę o wiele wartościowszą. Okej, ale co z tego? Cnotą każdego czytelnika, a recenzenta tym bardziej, powinna być umiejętność świadomego czytania, by oddać autorowi należne laury tam, gdzie jest to uzasadnione i nie ganić go za słabości, które często wynikają z przyjętej konwencji.
08-09-2009 20:28
Alkioneus
   
Ocena:
0
Wziąłem wielokropka ad personam. Protekcjonalny ton mój to wada, nie wynika z braku szacunku do rozmówcy a (niestety) z osobistego nadęcia, którego trudno mi się wyzbyć. Podsumowując:
  • Cenię dział Poltera za to, że potrafił pięknie potraktować niejednego "nietykalnego". Ostatnimi czasy przestałem rozglądać się za recenzjami na innych portalach. Polter mnie satysfakcjonuje całkowicie.
  • O "Czerni" pisać nie będę, bo już napisałem wszystko.
  • Oceny liczbowe... Naprawdę po dłuższych rozważaniach, chyba naprawdę zacząłem cenić stare, dobre gwiazdkowanie w przedziale od 1 do 5. To chyba jedyny sposób, żeby i wilk był syty i owca cała. Cała ta dyskusja zrodziła się wokół tego, że 10-tka, w teorii zarezerwowana do objawień literackich, trafiła się powieści świetnej, powieści mocnej, tylko, że w obsadzie tak mocnych dziewiątek, że zakuło w oczy. Przy gwiazdkowaniu chyba byłoby to lepiej rozłożone. Wiadomo by było, co jest naprawdę mocne - 5 gwiazdek może dostać każdy za Stalowego Szczura i Filozoficzną Myszę. Cztery gwiazdki wyznaczałyby bardzo dobrą pozycję dla każdego i ewentualnie wybitną dla miłośnika gatunku(ot, choćby Malazańska, czy słabsze pozycje klasyków gatunku). Trójeczkę przydzielamy lekturom do pociągu, tudzież lekturze "ambitnej" niewygórowanych lotów, dwójeczki mamy dla szrotu a jedynką biczujemy rzeczy, przy których człowiek się zastanawia, czemu drukują coś takiego a nie jego samego.
08-09-2009 22:36
~...

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nigdy nie śmiałbym się uznać za krytyka literatury. Byłoby to obrazą dla krytyków. Pokornie proszę o wybaczenie jeśli moje wypowiedzi zostały tak odebrane.
Zwracam jedynie uwagę na niekonsekwencje w ocenianiu książek. Braku odniesień. Przykład który ty podałeś jest skrajny.

„Nie podoba mi się raczej stwierdzenie ukryte w Twoich sugestiach, że oto istnieją pisarze, którzy niejako z zasady nie zasługują na najwyższe noty, ponieważ, tak przynajmniej wnioskuję, nie przynależą do ligi nieśmiertelnych mistrzów.”

Źle mnie zrozumiałeś. Nie bronie nikomu wstępu do jak to nazwałeś „ligi nieśmiertelnych mistrzów” jeśli ktoś ma ku temu predyspozycje. Ale upychanie przeciętniaków gdzieś w szeregi tych, którym do pięt nie dorastają jest nie na miejscu. A tak mamy w przypadku tej np. recenzji czy „Łez Nemezis”, na które już wcześniej się powoływałem. Jeśli się mylę to proszę o podanie argumentów, dzięki którym recenzent będzie mógł poprzeć swój wybór.

„Czytam właśnie tę Kossakowską i stwierdzam, że to naprawdę mocna pozycja - czy zasługuje na 10, to się dopiero okaże, ale dlaczego by nie? Jeśli ocena liczbowa ma dotyczyć mojego zachwytu daną pozycją w chwili jej czytania oraz przyjemności z tego płynącej, to przeczytałem wiele książek wartych tej dychy, mimo że bez mrugnięcia okiem uznałbym je za mniej wartościowe od moich ulubionych klasyków SF, którzy tu i ówdzie też dawali ciała.”

I tu właśnie jest pies pogrzebany. Czy warto pisać recenzje pod wpływem tak skrajnych emocji czy może lepiej zdystansować się, odczekać dla większego obiektywizmu? Też czytałem książki, które niejako mnie zachwyciły i rozweseliły. Wartka akcja, ciekawa fabuła etc. Ale jeśli się zastanowić to czy były oryginalne? Czy niosły jakiś przekaz? Nie. Nie przeczę też, że w danym momencie wciągnęły mnie i zachwyciły ale czy to wystarcza? I teraz pytanie brzmi : czy takie książki, mimo iż w naszym mniemaniu dobre (bo nam się podobały) zasługują na dziesięć, które nie ma porównania z dziewiątką dla Le Guin? W takim wypadku mamy do czynienia ze skrajnym subiektywizmem. A przy pracy recenzenta w pewnym stopniu powinien on być wyłączony.

Ale dobrze rozumiem, że powyższa argumentacja nie trafia do Ciebie(i tu po trochu zgadzam się z tobą) bo można literaturę podzielić na wiele podtypów. W takim wypadku, jak już ktoś zwrócił uwagę porównajmy „Czerń” do „Jądra Ciemności”. Tu mamy podobną tematykę (przynajmniej częściowo), więc jak wypada jedna książka na tle drugiej? Której 10 się należy, a której nie? Za samą realizację obrazu czarnego lądu, przedstawienia ludzi i ich zachowań, przyrody, świata etc. Skupmy się tylko na jednym aspekcie. Ja w ciemno mogę powiedzieć, że pani Kossakowska do Conrada się nie umywa(zapewne nie tylko ja tak twierdzę). Czy z czystym sumieniem można postawić jej 10? Pamiętajmy, że ta liczba oznacza już niemal doskonałość.

Pragnę też jedynie zwrócić uwagę recenzentom na ocenianie. Ja osobiście źle się czasem czuję, kiedy czytam recenzje, potem patrzę na tą 8 widniejącą jako ocena i ... Biorę książkę, czytam, a tu przeciętne czytadło (znów wrócę do „Łez Nemezis” Rafała Dębskiego, które zostały nagrodzone 10 przez jednego z recenzentów) Zostałem oszukany. Napisano, że to niemal doskonała powieść. Tymczasem mimo iż chciałem, nie mogłem doszukać się tego o czym mówił recenzent. Straciłem czas, bo ktoś pokierował się swoją subiektywna opinią, przesadzając i wyolbrzymiając. Zapewne nie jestem jedyny. Oceny i zachwalające recenzje wprowadzają w błąd czytelników, a to chyba nie jest celem portalu (nie wszystkie oczywiście).
08-09-2009 23:15
~Khan

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-1
"Myślę, że Teaver napisała tak z tego samego powodu, dla którego ktokolwiek używa tego rodzaju argumentów. "

Powiedzmy sobie wprost - poczuła, że musi udowodnić wszystkim wokół, że strasznie cienko u niej z klasą.

"Nieobiektywna recenzja. :D Przecież recenzja z reguły jest subiektywna... Ech. "

To po cholerę wogóle pisze się i czyta recenzje? Po co się ocenia książki, filmy i cokolwiek innego? Skoro wszystko jest subiektywne, to wartość recenzji wynosi tyle co nic.

Relatywistyczne na dłuższą metę pozbawia sensu wszelką dyskusję, jest bzdurne i niesprawiedliwe stawiając wszystko na równi. Nagle okazuje się, że nie ma czegoś takiego jak dobra książka, i dobra recenzja, bo przecież wszystko jest względne.

"Widać jednak znaczenie kontekstu to coś, co pewnym domorosłym krytykom ciągle wymyka się zrozumieniu."

Kontekst to bardzo ładne słowo, tyle tylko, że w póki co znaczy tutaj tyle co nic. Przecież nie ma żadnego podziału na kategorie w stylu tu mamy fantasy takie, tu inne, a tam s-f. Jak nie ma kategorii, to kontekst jest nieustalony, ciężko więc brać go pod uwagę patrząc na oceny ksiażek.

08-09-2009 23:31
Alkioneus
   
Ocena:
0
Powiedzmy sobie wprost - poczuła, że musi udowodnić wszystkim wokół, że strasznie cienko u niej z klasą.

Komentujących pod reckami poznaje się często nie po całokształcie wpisów, ale po tym jak je kończą.
Głupią wycieczką zepsułeś całe dobre wrażenie i solidną merytorykę komentarza.
08-09-2009 23:44
~Klops

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Alkioneus: Nie chcę stawać w obronie Khana, ale gdzie byłeś, kiedy w tych komentarzach latały inne, bardziej zawoalowane wycieczki?
09-09-2009 00:02
malakh
   
Ocena:
-1
Biorę książkę, czytam, a tu przeciętne czytadło (znów wrócę do „Łez Nemezis” Rafała Dębskiego, które zostały nagrodzone 10 przez jednego z recenzentów) Zostałem oszukany. Napisano, że to niemal doskonała powieść.

Recenzent napisał, że JEGO ZDANIEM to niemal doskonała powieść. Powtórzę: JEGO ZDANIEM.

Kiedy to wreszcie dotrze do ludzi? Recenzja to nie prawda objawiona, za cholerę nie jest obiektywna, a co za tym idzie - opinia recenzenta nie musi pokrywać się z opinią czytelnika.

Jak już pisałem, trzeba sobie znaleźć "swojego" recenzenta, którego gusta są podobne do naszych - i na jego opiniach się opierać.

Kontekst to bardzo ładne słowo, tyle tylko, że w póki co znaczy tutaj tyle co nic.

Tegoroczny zdobywca Zajdla (Żuławia pewnie też zgarnie), "Kameleon" Kosika dostał ode mnie ocenę 5. W moim rankingu wyprzedzają go: Pilipiuk, Ćwiek, nawet Canavan i Pierumov... Czy to znaczy, że moim zdaniem ich książki są lepsze od "Kameleona"?

A w życiu pięknym. O tak niskiej ocenie tej powieści zadecydował właśnie kontekst. Wystawiając ją, gdzieś miałem rankingi i patrzenie, a kto wcześniej ile dostał i gdzie Kosika wcisnąć. Każda książkę oceniam osobno, nie oglądając się na wcześniej wystawione oceny. Tak robi większość recenzentów.

Ergo - wasze porównywanie ocen to błędne rozumowanie.



Powiedzmy sobie wprost - poczuła, że musi udowodnić wszystkim wokół, że strasznie cienko u niej z klasą.

Ostrzeżenie pierwsze i zarazem ostatnie. Następne tego typu komentarze będę wywalał w kosmos bez mrugnięcia okiem. Zrozumiano?
09-09-2009 10:46
~...

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
„Recenzent napisał, że JEGO ZDANIEM to niemal doskonała powieść. Powtórzę: JEGO ZDANIEM.”
Proszę więc to zdanie poprzeć. Argumenty byleby trafne.

„Kiedy to wreszcie dotrze do ludzi? Recenzja to nie prawda objawiona, za cholerę nie jest obiektywna, a co za tym idzie - opinia recenzenta nie musi pokrywać się z opinią czytelnika.”

Masz rację ale w tym wypadku, recenzenci wyciągają oceny z kosmosu. Losują, strzelają i zgadują, którą mają wybrać. Najczęściej jest tak, że recenzent nie ma nic na poparcie swojej decyzji, a jak już ma to w większości przypadkach jest to do obalenia, bo nie potrafi porównywać. Wracam do przykładu :

„Czerń niesie ze sobą olbrzymią dawkę emocji. Afryka, wraz ze wszystkimi swoimi okropieństwami, przemocą i brutalnością, jest przedstawiona naprawdę realnie. Czytając powieść nie byłem tylko i wyłącznie biernym obserwatorem. Ja przeżywałem tę historię razem bohaterami - ich odczucia były moimi odczuciami. Z kart książki wręcz bił upał, żar i negatywne emocje, które przynosi kolebka ludzkości. Zazwyczaj, czytając książki czy oglądając film, jestem dość obojętny. Ale pierwszy z Upiorów Południa sprawił, że musiałem sobie robić przerwy w czytaniu, by ochłonąć ze wszystkich mało pozytywnych uczuć (od złości i gniewu, po wręcz depresyjny smutek) i wrócić do rzeczywistości.”

Teraz proszę mi powiedzieć czy to o czym mówi autor, pokrywa się z prawdą? Prosiłem już wcześniej o porównanie z „Jądrem Ciemności”. Co jest lepsze, powieść Conrada czy Kossakowskiej pod tym względem.
Recenzent pisze, że jest tak i tak w jego odczuci. Gloryfikuje to wstawiając 10. Tymczasem mamy powieść doskonalszą, gdzie te realia przedstawione są lepiej i co wtedy? 11 mam postawić Conradowi? Co z tego, że autor tak twierdzi? Gada głupoty i tyle. Albo potrafimy bronić swojego zdania, albo siedzimy cicho.

Wniosek: jeśli recenzent nie potrafi poprzeć swojego zadowolenia bądź zgorszenia, to niech się najpierw zastanowi, a dopiero potem pisze i ocenia.
09-09-2009 11:26
malakh
   
Ocena:
-1
Tymczasem mamy powieść doskonalszą, gdzie te realia przedstawione są lepiej i co wtedy? 11 mam postawić Conradowi?

Odsyłam do mojego komentarza poniżej.
09-09-2009 11:38
Alkioneus
   
Ocena:
+1
Kiedy to wreszcie dotrze do ludzi? Recenzja to nie prawda objawiona, za cholerę nie jest obiektywna, a co za tym idzie - opinia recenzenta nie musi pokrywać się z opinią czytelnika.

No i do tego właśnie piję i na blogu, i tutaj. Co z tego, że recenzja nie jest obiektywna? Jeśli w recenzji pojawi się, że "Łzy Nemesis" to fatalna powieść, bo za mało bitw ze statkami kosmicznymi, to znaczy, że ta recenzja jest subiektywna i to ją broni?

Że recenzent schował się za fasadą kontekstów, subiektywizmów i innych wielosylabowych uników?

Owszem, znaleźć swojego ulubionego recenzenta i swój ulubiony dział można. Ja znalazłem jakiś czas temu, tylko że ostatnimi czasy zacząłem tracić do niego zaufanie. Ot, i w róg dmę.

Naprawdę kończę już to wszystko komentować i starać się w jakiś wyważony przedstawić pewien punkt widzenia, bo to miało sens kiedyś, a teraz to niestety pewien od dawna zarzucany polterowi syndrom objawia się w pełnej krasie.

nawet nie EOT, po prostu pasuję.
09-09-2009 12:03
malakh
    @ Alk
Ocena:
0
Opisałeś sytuację skrajną.

Ja nie odnoszę się do recenzji Thoctara, a to z prostego powodu - "Czerń" wprawdzie posiadam, ale jeszcze nie czytałem. Nie mam więc pojęcia czy recka jest, czy nie jest huraoptymistyczna.

Może i niewystarczająco uargumentował? Autor sam przeczyta komenty i wyciągnie własne wnioski.

Ja odnoszę się wyłącznie do bzdurnej praktyki porównywania ocen.
09-09-2009 12:38
~Erystyczna tylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Kiedy to wreszcie dotrze do ludzi? Recenzja to nie prawda objawiona, za cholerę nie jest obiektywna, a co za tym idzie - opinia recenzenta nie musi pokrywać się z opinią czytelnika.

Malakh: Nie. To, co opisałeś, to właśnie opinia. Każdy może mieć własną opinię na jakikolwiek temat. Całkowicie subiektywną. Recenzja to inna bestia, receznja to opinia zobiektywizowana. To opowiedzenie m.in. jaka książka jest i jak się ma w kontekście do innych, do gatunku, w czyje gusta trafi, jak jest skonstruowana, jaki temat porusza i czy udanie, czy ociera się o jakieś trendy... i dopiero później czy się recenzentowi dobrze czytało i czy się podoba.
09-09-2009 15:23
malakh
   
Ocena:
0
To opowiedzenie m.in. jaka książka jest i jak się ma w kontekście do innych, do gatunku, w czyje gusta trafi, jak jest skonstruowana, jaki temat porusza i czy udanie, czy ociera się o jakieś trendy...

Umieszczenie książki w jakimś kontekście - subiektywne, w ogromnym stopniu zależne od wcześniejszych lektur recenzenta.

W czyje gusta trafi - jeszcze bardziej subiektywne, abstrahując od tego, czy recenzent jest w stanie takie rzeczy z całkowita pewnością przewidzieć.

Czy udanie ociera się o jakieś trendy - subiektywna ocena.

Recenzja to opinia z uzasadnieniem i analizą. Subiektywna opinia. Owszem, niektóre fragmenty recki mogą być obiektywne, ale całościowo powinna ona odzwierciedlać odczucia recenzenta po lekturze - bardzo subiektywne uczucia, dodajmy.
09-09-2009 15:57

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.