Zwiadowcy: Królewski Zwiadowca

Powrót do korzeni, czyli jeszcze raz to samo

Autor: Karol 'Eliash' Woźniczak

Zwiadowcy: Królewski Zwiadowca
Zwiadowcy są już całkiem znaną na świecie serią książek przygodowych. Cykl został oficjalnie zakończony jedenastym tomem, który był zbiorem opowiadań, wyjaśniającym i zamykającym wszystkie wątki. Tym bardziej zaskakująca okazała się informacja, że pojawi się jednak dwunasta część: Królewski zwiadowca.

Akcja książki rozgrywa się wiele lat po wydarzeniach z poprzednich tomów. Bohaterowie to obecnie dojrzali ludzie, kilka postaci jest już staruszkami lub nawet zmarło. Tył okładki zdradza, że żona Willa, Alyss, ginie w dramatycznych okolicznościach, co odbija się na głównym bohaterze. Dodatkowo, jego czeladnikiem staje się księżniczka Maddie, córka jego przyjaciół oraz pierwsza kobieta w Korpusie Zwiadowców. Zapowiada się całkiem ciekawie.

Niestety, autor wydaje się popełniać duży błąd. Początkowe części Zwiadowców były książkami skierowanymi do młodzieży. Od wydania pierwszego tomu minęło jednak już dziewięć lat (w Polsce cztery), przez co lwia część czytelników nie jest już nastolatkami. John Flanagan wydaje się jednak tego nie zauważać, a jego książki cechują się dość banalnymi, przewidywalnymi fabułami. Zgorzknienie głównego bohatera w wyniku śmierci żony wydaje się sugerować, że tym razem historia będzie dojrzalsza. Tak jednak się nie dzieje. Przeżycia Willa są dość płytkie i sztuczne, a wątek jego zemsty pozbawiony jakiegokolwiek pazura. Wciąż jest to literatura dla nastolatków, i to raczej tych młodszych, co raczej nie jest zaletą z perspektywy osób, które śledzą serię od początku.

Poprzednie tomy ratowały sprytnie umieszczane przez Flanagana ciekawostki z zakresu sztuki przetrwania, sztuki wojennej czy kultury różnych narodów zamieszkujących ten fikcyjny świat (mocno wzorowany na naszym). Tutaj jednak nie powinniśmy na to liczyć. Przez całą książkę mamy powtórkę ze wszystkich poprzednich powieści, głównie pierwszej. Wynika to z tego, że nowa bohaterka, Maddie, przechodzi szkolenie tak samo, jak kiedyś robił to Will. Natomiast Will stał się praktycznie kopią Halta, przez co uczucie déjà vu jest aż zbyt rażące. Będziemy po prostu przerabiać jeszcze raz to samo na temat szkolenia zwiadowców, ich zasad, ekwipunku, koni…

Straszliwa wtórność dotknęła również fabuły, która wydaje się być dosłownie kopią pierwszej powieści z serii, tylko pozbawioną kilku elementów oryginału. Podobieństwa są tak ogromne, że można odnieść wrażenie, iż czyta się tę samą książkę z pozmienianymi imionami bohaterów. Wszystko odbywa się wedle tego schematu – utalentowany, ale niezdyscyplinowany dzieciak trafia na szkolenie do legendarnego Zwiadowcy i wyrusza na misję, podczas której okrywa się sławą. Nie chcę zdradzać zakończenia (choć jest tak przewidywalne, że można je odgadnąć po pierwszym rozdziale), ale nawet finał pionierskiej misji Maddie wydaje się niepokojąco podobny do tej Willa.

Całość pieczętują luki logiczne. Najemnicy, którzy nie boją się legendarnego herosa, wpadają w panikę na widok dziecka z procą. Will Treaty który praktycznie nigdy nie chybiał, w tej książce ma skuteczność strzałów w okolicach pięciu procent. Nawet osobowość głównej bohaterki czasem wydaje się niespójna.

Na szczęście, powieść zachowuje charakterystyczny, lekki styl. Flanagan potrafi ujmować fabułę prostymi słowami, przez co lektura zawsze jest przyjemna i wciągająca. I tutaj jednak nie jest idealnie. Moim zdaniem autor nadużywa onomatopei. Natomiast w końcówce pisarz stara się brzmieć dramatycznie, ale osiąga odwrotny efekt i tekst wypada blado.

Z żalem stwierdzam, że najnowsza część tej popularnej serii jest jedynie przeciętną książką, którą trudno komuś polecić. Oczywistym jest, że fani i tak sięgną po Królewskiego zwiadowcę, ale czy naprawdę warto pisać kolejne przygody skoro brakuje na nie pomysłów?