Zniszczyć Kartaginę

Nie wszystkie drogi wiodą do Rzymu

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Zniszczyć Kartaginę
Zniszczyć Kartaginę to powieść ściśle powiązana z grą komputerową Total War: Rome II, będąca próbą uzupełnienia jej warstwy fabularnej. Zadanie niełatwe, bowiem poziom podobnych książek bywa dyskusyjny. W tym przypadku mamy do czynienia z przedsięwzięciem pod pewnymi względami ambitnym, lecz ostatecznie niezbyt udanym.

Akcja Zniszczyć Kartaginę toczy się w II wieku p.n.e., kiedy to państwo rzymskie powoli, acz nieubłaganie, wyrastało na dominującą siłę w basenie Morza Śródziemnego, włączając w obręb swoich granic kolejne terytoria. Obok nowych wyzwań politycznych oraz ekspansji terytorialnej pozostawały jeszcze nierozwiązane problemy z odwiecznymi rywalami Republiki. Głównym z nich była kwestia Kartaginy; państwa, które raz już niemal rzuciło Rzym na kolana. Ostateczne starcie pomiędzy tymi starożytnymi potęgami jest osią fabuły powieści, której motto śmiało można zapożyczyć od Katona Starszego: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam (łac. "Poza tym uważam, iż Kartagina powinna zostać zburzona"). Historia opowiada dzieje Scypiona Afrykańskiego Młodszego, rozpoczynając się w chwili, gdy był on zaledwie adeptem akademii wojskowej, oraz przechodząc przez kolejne etapy jego dojrzewania jako mężczyzny oraz jako wodza legionów. Wir zdarzeń zmusza bohaterów do opuszczenia rodzinnego Rzymu i udania się do niegościnnej Macedonii, słonecznej Hiszpanii, finalnie zaś do samej Kartaginy. Opowieść kończy się pod murami ginącego miasta, będąc jednocześnie ukoronowaniem obranej przez głównego bohatera ścieżki kariery wojskowej.

Opublikowane przez wydawcę dossier autora wzbudza szacunek. Naukowiec z poważnym dorobkiem, który miał możliwość osobistego uczestniczenia w wykopaliskach archeologicznych, zdawać się może wręcz wymarzonym autorem do napisania niniejszej powieści. I rzeczywiście, Gibbins bardzo sprawnie porusza się wśród terminów, pojęć, wydarzeń oraz postaci właściwych dla II wieku p.n.e. Naukowa wiedza to niewątpliwy atut pisarza; szczególnie znajomość współczesnych odkryć archeologicznych jest widoczna jak na dłoni i stanowi dużą zaletę powieści. Autor podszedł do swojego dzieła bardzo poważnie, z olbrzymią pieczołowitością dbając o wszelkie możliwe detale, zwłaszcza te związane z zabytkami kultury materialnej – przykładem rekonstrukcja planu miejskiego Kartaginy.

Powieść zapewnia także sporo różnorodnych informacji dotyczących antycznej filozofii i historii, nawet jeśli tu i ówdzie zdarzają się dość poważne naciągnięcia. W pewnym momencie bohaterowie powołują się na dokonania filozofii epikurejskiej. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego – ten nurt filozoficzny narodził się już w IV w. p.n.e. – gdyby nie fakt, iż zacytowany został Horacy (Carpe diem), autor żyjący sto lat po wydarzeniach opisanych w powieści. Podobnie wygląda sprawa z innym słynnym zdaniem, a mianowicie Kości zostały rzucone; słowa te padają nie z ust boskiego Cezara, ale jednego z centurionów. Czytelnikom nie dbającym o takie detale nie zrobi to naturalnie różnicy, a samo pojawienie się powyższych cytatów nie będzie niczym złym. Jednakże osoby poszukujące precyzyjnej wiedzy zdecydowanie tu jej nie znajdą, ponieważ różnorakie szczegóły zostały mniej lub bardziej delikatnie ubarwione, tak aby można je było wkomponować w historię. Należy bowiem pamiętać, że Zniszczyć Kartaginę to przede wszystkim powieść służąca rozrywce, dzięki której czytelnicy spędzą miło czas.

Książka jest napisana bardzo przystępnym, wręcz prostym, językiem. Pojawiające się regularnie wtręty łacińskie są wyjaśniane poprzez przypisy lub przez samych bohaterów. Nadają one smaczku powieści, a metoda ich objaśniania może kojarzyć się z komiksami o Asteriksie i Obeliksie. Czytelnicy nie znajdą tutaj popisów językowych, a styl Gibbinsa zupełnie niczym nie wyróżnia się wśród natłoku dostępnych obecnie pozycji literackich. Wspomniany już fakt, że akcja rozgrywa się w kilku miejscach basenu Morza Śródziemnego, znalazł odbicie w bogactwie opisów miejsc – dzięki wiedzy autora są one nakreślone bardzo realistycznie. 

Jeśli chodzi o konstrukcję postaci, które pojawiają się w książce, to niestety autorowi należy postawić szereg zarzutów, gdyż opiera się ona na silnej polaryzacji. Scypion Afrykański Młodszy stanowi uosobienie wszelakich cnót, począwszy od zwykłej rzymskiej roztropności, przez uczciwość, honor, oddanie ojczyźnie, na wiernej miłości względem ukochanej kończąc. Do tego jest odważny oraz przejawia talenty czyniące z niego znakomitego żołnierza, a także sędziego. To samo dotyczy jego przyjaciół oraz innych osób z nim związanych, zwłaszcza historyka Polibiusza i przybocznego Enniusza. Z drugiej strony przeciwnicy Scypiona ucieleśniają zupełnie inne cechy charakteru: Metellus jest krnąbrnym karierowiczem, nielojalnym wobec ojczyzny, nie posiadającym żadnych zalet, które upoważniałyby go do piastowanego stanowiska. To samo dotyczy konsula Lukullusa czy senatorów przeciwnych wojnie z Kartaginą. Najbardziej jaskrawym przykładem jest Hasdrubal, wódz kartagiński, który, bez dwóch zdań, kojarzy się z królem Kserksesem z filmu 300. Jest zły i okrutny, regularnie przekracza granice przyzwoitości. Zresztą jego poddani są tylko troszkę lepsi: podstępni, pozbawieni honoru Kartagińczycy, pragnący jedynie zysku i władzy nad światem. Taki sposób przedstawiania bohaterów przypomina, jako żywo, lektury szkolne i to raczej z niższych klas, tudzież filmy animowane dla dzieci, jednakże z punktu widzenia dorosłego czytelnika jest zwyczajnie niewiarygodny. Dotyczy to zarówno historycznych, jak i czysto fikcyjnych postaci występujących w powieści. Osoby z kręgu Scypiona uzupełniają głównego bohatera, który zdecydowanie dominuje w utworze; antagoniści wpisują się z kolei w nurt postaci idealnie złych.

Bardzo irytujące są imiona bohaterów drugoplanowych. Co prawda w Rzymie funkcjonowała niezbyt duża liczba imion (praenomina), ale autor posunął się w jej ograniczeniu aż do przesady. Na kartach książki można spotkać m.in. Juliusza Cezara czy Brutusa. Syrią rządzi Demetriusz, a w Egipcie na tron faraona Ptolemeusza czyha jego siostra Kleopatra... Nawet macedoński pastuch nosi imię Filip. Czytelnicy niezorientowani w czasach, w których toczy się akcja, mogą się pogubić i błędnie utożsamić wymienione wyżej osoby z ich późniejszymi, znanymi z historii, odpowiednikami.

Jeszcze gorzej przedstawia się sprawa dialogów, których, obok opisów miejsc, jest w powieści bardzo dużo. Tutaj dominuje pompatyczność. Scypion i jego towarzysze już od pierwszych stron zamartwiają się losem państwa rzymskiego, raz po raz przeżywając i uzasadniając w dyskusjach pomiędzy sobą konieczność wojny z Kartaginą. Temat podejmowany jest przy każdej możliwej okazji, średnio co kilkanaście stron. A gdy już do konfliktu dochodzi, to dla odmiany wspominane są czasy przygotowań do finalnego starcia, które usprawiedliwić mają poczynania Scypiona. Ale to nie wszystko. Książka roi się od patetycznych wniosków i przemyśleń. Bohaterowie rozważają nie tylko przyszłe narodziny cesarstwa jako formy ustrojowej, ale i przewidują (ponad sześćset lat naprzód!) przyczyny przyszłego upadku ojczyzny. A wszystko to przesiąknięte jest wymuszonym w każdym calu patosem, który irytuje i męczy czytelnika za każdym razem, gdy się pojawia. Autor niewątpliwie chciał zawrzeć w swojej powieści przesłanie, jakim jest umiłowanie ojczystego kraju oraz troska o jego losy, jednakże postawił sobie poprzeczkę zbyt wysoko. Efekt jest bowiem wprost odwrotny. Przemyślenia bohaterów są mało przekonywające, co w dużej mierze wynika z nachalności, z jaką pisarz serwuje je czytelnikom.

Powyższą negatywną analizę przedstawiam z bólem serca, ponieważ widać, iż Gibbins stara się jak może. Jest niewątpliwie przygotowany merytorycznie, próbuje zawrzeć w powieści bardzo dużo informacji, pojęć oraz ciekawostek. Serwuje je w sposób przystępny; jednakże jest po prostu bardzo przeciętnym pisarzem. Nie potrafi wyrwać się poza ramy wyznaczone przez konwencję, którą jest stworzenie książki powiązanej ściśle z grą komputerową. Zniszczyć Kartaginę to przemyślany produkt, nie literatura pojmowana jako sztuka. Na przestrzeni czterystu stron brakuje jakiejkolwiek głębi fabularnej albo psychologicznej. Akcja jest wartka i gna do przodu, ale nie pozostawia czytelnikom ani chwili na refleksję. Podniosłe spostrzeżenia bohaterów giną w galopującej akcji, która zresztą wiedzie wprost po nitce do kłębka, nie pozostawiając miejsca na zaskakujące zwroty. Wszystko jest przewidywalne od samego początku aż po ostatnią stronę, chociaż autora częściowo usprawiedliwia fakt, że historia opowiedziana w powieści dotyczy wydarzeń historycznych, których rezultat jest dobrze znany. 

Bardzo ciekawa jest natomiast nota "Od Autora", w której przeprowadzony został swoisty rachunek sumienia. Poza rzeczowym przytoczeniem stanu badań nad losami Kartaginy oraz prezentacją źródeł pisanych Gibbins próbuje wyjaśnić koncepcję powieści, którą postanowił przelać na papier.

Dla czytelników, którzy nie mieli dotychczas styczności z historią starożytnego Rzymu, a chcieliby nabrać orientacji w temacie, aby cieszyć się w pełni z rozrywki, jakiej dostarcza gra komputerowa, niniejszy tytuł jest dobrym wyborem. Szybko rozwijająca się akcja i dobrze oddane realia dostarczają bezpretensjonalnej rozrywki. Ale to chyba jedyna grupa, której można polecić Zniszczyć Kartaginę. Niestety, książka nie jest nawet namiastką powieści historycznej pokroju Ja, Klaudiusz, ale bardzo płytkim – acz dynamicznym – czytadłem.