Zielonooki demon - Jaye Wells

Nowy Orlean z wampirami w tle

Autor: Tomasz 'Radnon' Cybulski

Zielonooki demon - Jaye Wells
Cykl o Sabinie Kane to na pierwszy rzut oka typowy przedstawiciel bardzo popularnego obecnie gatunku urban fantasy, powielający wiele charakterystycznych dla niego motywów i rozwiązań fabularnych. Mimo to, dzięki dość niejednoznacznym bohaterom oraz całkiem dobrze przemyślanej mitologii, pierwsze dwa tomy serii potrafiły wciągnąć na tyle, że ze sporym zainteresowaniem czekałem na trzecią książkę, która ostatecznie zamknie wątki rozpoczęte w Rudowłosej. Od razu trzeba jednak powiedzieć, że Zielonooki demon nie zdołał sprostać pokładanym w nim nadziejom i okazał się, jak na razie, najsłabszą częścią cyklu.

___________________


Akcja powieści rozpoczyna się kilka dni po dramatycznych wydarzeniach z poprzedniej części. Sabina Kane wraz z towarzyszami udaje się do głównej siedziby wampirzego społeczeństwa w Los Angeles z zamiarem zdobycia informacji o miejscu pobytu swojej siostry, uprowadzonej przez wampiry podczas ataku na kwaterę magów w Nowym Jorku. Wkrótce wydarzenia komplikują się, a Sabina trafia do Nowego Orleanu, gdzie nie tylko musi odnaleźć zaginioną siostrę, ale także powstrzymać wojnę miedzy nadnaturalnymi rasami oraz zgładzić swoją babkę, Lavinię Kane, stojącą na czele wampirów. Na to wszystko nakładają się jeszcze działania tajemniczej sekty, która od pierwszej części prześladuje główną bohaterkę, a także liczne wątki poboczne i osobiste.

Na pierwszy rzut oka fabuła zapowiada się całkiem ciekawie. Trudno może mówić o oryginalności, ale obecność kilku krzyżujących się wątków, sprzeczne priorytety bohaterów, nawet tych stojących po tej samej stronie oraz działanie pod presją czasu, stanowi materiał na interesującą opowieść. Rzeczywiście, można w niej znaleźć kilka całkiem interesujących motywów (najbardziej przypadł mi do gustu kierowany przez maga renegata zespół rockowy) czy scen - pierwsza, odbywająca się w miejscu publicznym konfrontacja Sabiny i jej babki stwarza naprawdę intrygujący klimat.

Niestety historia przedstawiona w Zielonookim demonie bardzo mocno rozczarowuje. Wiele dość istotnych wątków zostaje potraktowanych po macoszemu. Doskonałym przykładem jest tutaj wewnętrzny konflikt między wampirami zamieszkującymi Nowy Orlean albo rola ludzi, którzy zdają sobie sprawę z istnienia nadnaturalnego świata. Co ciekawe, w ten sposób potraktowane zostały także elementy fabuły, obecne od samego początku. Do tej grupy należy choćby kwestia magicznej sowy Stryx, której wątek został rozwiązany w bardzo nieciekawy sposób.

Dodatkowo, fabuła cierpi na wyjątkowo słaby sposób opowiedzenia historii. Największy problem to tempo narracji, które przez większą część książki jest tak powolne, że przez pierwsze dwieście stron praktycznie nic się nie dzieje. Dopiero później akcja nieco przyśpiesza, ale i tak bardzo trudno jest poczuć presję czasu, która teoretycznie od samego początku wisi nad głównymi postaciami. Doskwiera również finał, w którym zabrakło odpowiedniego rozmachu oraz brak sensownego epilogu, podsumowującego wątki opowiedziane na przestrzeni trzech powieści. Dodatkowo, w warstwie fabularnej da się znaleźć wręcz podstawowe błędy, takie jak "bardzo ważne czarne charaktery" pojawiające się znikąd tylko po to, żeby zginąć kilka stron później. Nawet stanowiące główną oś fabuły śledztwo, zostaje rozwiązane przy pomocy wyjątkowo ordynarnej deus ex machina. Widać, że autorka nie ma doświadczenia w pisaniu kryminałów.

Niewiele lepiej prezentują się bohaterowie. Sabina Kane wciąż ewoluuje - od bezwzględnej egoistki do troszczącej się o innych dobrej osoby. Niestety jednocześnie zdaje się tracić wszelkie przejawy zdrowego rozsądku i zaczyna zachowywać się jak nowicjuszka, zapominająca o wszystkim, czego musiała się nauczyć podczas służby jako egzekutor na usługach przywódców rasy wampirów. Towarzyszący jej czarodziej Adam Lazarus wpada w ograny schemat służbisty - w pewnym momencie widząc głupotę swoich przełożonych, zaczyna działać wbrew rozkazom. Można powiedzieć, że u głównych postaci zniknęły wszystkie niejednoznaczności, które przyciągały do nich w Rudowłosej. Podobnie wygląda sytuacja z bohaterami drugoplanowymi. W większości zbudowani są wokół pojedynczego motywu albo cechy charakteru (młoda wampirzyca, która postanawia walczyć ze swoimi ziomkami, żeby nie dopuścić do wybuchu wojny). Wśród nich pozytywnie wyróżnia się jedynie Mac (samotna wilkołaczyca handlująca informacjami) oraz Zenobia (ludzka kapłanka voodoo służąca za przewodniczkę głównym bohaterom).

W zamieszczonym na końcu książki komentarzu autorka podkreśla, że jednym z jej głównych celów było właściwe oddanie atmosfery Nowego Orleanu. Nie ukrywam, że nigdy nie byłem w tym mieście, ale na kartach powieści metropolia wydaje się dość typowa. Teoretycznie pojawiają się elementy kojarzące się z tym miejscem, takie jak stare cmentarze, kolonialne rezydencje, tajne stowarzyszenia, a w tle cały czas odbywają się parady i uroczystości związane z Dniem Wszystkich Świętych. Jednak mimo to, bardzo trudno poczuć jakiś charakterystyczny klimat. Warto również wspomnieć, że choć akcja dzieje się po roku 2005, to w całej książce pojawia się tylko jedna wzmianka o huraganie Katrina. Być może jest to po prostu spowodowane, wspomnianymi wyżej, problemami z narracją.

Na duży minus zasługuje natomiast obecny w powieści humor. Cykl nigdy nie zachwycał żartami najwyższych lotów, ale w poprzedniej części było ich przynajmniej relatywnie niewiele. Tutaj z kolei otrzymujemy momentami coś, co przywodzi na myśl podwórkowy kabaret. Dowcipów czy komentarzy jest cała masa, a większość kręci się wokół seksualnych podtekstów. Nie wiem czy takie ich nagromadzenie miało ożywić pierwszą połowę książki, ale ostateczny efekt jest odwrotny do zamierzonego – zamiast bawić, irytują.

Na pochwałę zasługuje natomiast po raz kolejny polska wersja językowa. Tłumaczenie jest solidne i spójne z poprzednimi częściami, a literówki można policzyć na palcach jednej ręki. Wszyscy wydawcy powinni podchodzić do swojej pracy w taki sposób.

Patrząc na powyższe wady bardzo trudno jest ocenić w sposób pozytywny Zielonookiego demona. Problemy z prowadzeniem fabuły oraz rezygnacja z elementów wyróżniających serię, sprawiają, że trzeci tom cyklu jest zdecydowanie najsłabszy. Z tego powodu na dole widnieje taka, a nie inna nota. Oczywiście nie jest to książka zła, ale na tak nasyconym rynku jakim jest urban fantasy, należy być czymś więcej niż tylko przeciętniakiem. W tej sytuacji książkę mogę polecić właściwie jedynie fanom poprzednich części, którzy chcą poznać zakończenie historii. Osobiście mam jednak nadzieję, że to jedynie przejściowy kryzys formy, a kolejna część, która niedługo będzie miała swoją premierę, wróci do wznoszącej tendencji zapoczątkowanej przez Maga w czerni.