Zatopione miasta - Paolo Bacigalupi

Brudna wojna

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Zatopione miasta - Paolo Bacigalupi
Fantastyka militarna zwykle kojarzy się z pewną sterylnością: walki w kosmosie rodem ze space oper, toczone na olbrzymie odległości, nie mają wiele wspólnego z krwawymi starciami twarzą w twarz. Paolo Bacigalupi w Zatopionych Miastach udowadnia czytelnikom, że nowoczesna wojna wcale nie musi być "czysta". Kontynuuje opowieść o zdegenerowanym świecie, który pojawił się już w jego poprzednich tekstach, i pokazuje, że przyszłość może być dużo straszniejsza, niż przewiduje większość twórców tradycyjnej fantastyki naukowej.

________________________


Mahlia i Mouse to przybłędy, które niezbyt dobrze pasują do wiejskiej społeczności. Każdy, kto patrzy na którekolwiek z nich, od razu przypomina sobie niszczycielską wojnę wciąż zagrażającą Banyan Town. Ich jedynym protektorem jest wioskowy lekarz. Niestety nawet on nie może im pomóc, gdy w pobliżu osady pojawia się oddział Zjednoczonego Frontu Patriotów. O dziwo żołnierze nie przybyli w celu splądrowania wioski. Trepy ścigają półczłowieka – niebezpieczną bestię, której jedynym celem jest sianie zniszczenia. Mahlia i Mouse przypadkiem wplątują się w morderczą grę między potworem i ZFP, która sprawi, że oboje zostaną zmuszeni do rzeczy, jakie nie śniły im się nawet w koszmarach.

Jedną z największych zalet Zatopionych Miast jest łatwość, z jaką czytelnik wkracza w świat przedstawiony. Bacigalupi zaczyna od mocnego uderzenia, po czym podkręca tempo akcji jeszcze bardziej – a odbiorca nie ma nawet czasu, żeby zwątpić w to, że chce poznać tę opowieść. Cała historia jest niesamowicie dynamiczna i naprawdę trudno byłoby znaleźć w niej jakiekolwiek dłużyzny. Jednocześnie pisarz cały czas doskonale panuje nad fabułą i potrafi zwolnić, kiedy odbiorcy potrzebna jest chwila oddechu. Drobne zastrzeżenia można mieć do wielkiego finału – ten, choć efektowny, jest nieco przewidywalny (między innymi ze względu na, paradoksalnie, całkiem niezłe zaakcentowanie dylematów sierżanta Ocho).

Sam świat przedstawiony zasługuje na podobne uznanie. Pisarz nie ma najmniejszych problemów z ukazaniem wpływu wojny na otaczającą bohaterów rzeczywistość – a wydaje się, że destruktywne skutki ludzkich konfliktów to najważniejsza treść Zatopionych Miast. Postaci przepełnione są wypływającą ze strachu, wręcz namacalną nienawiścią, której pokłosie stanowią absolutny brak tolerancji i dzika agresja. Do tego dochodzi jeszcze doskonała kreacja pojedynczych protagonistów. Odtrącona przez społeczność kaleka Mahlia, próbująca odnaleźć właściwą ściężkę wśród wichrów wojny, to doskonała bohaterka, podobnie zresztą jak Mouse, którego świat powoli leczy z heroicznego idealizmu. Wśród postaci pobocznych również nie brakuje intrygujących kreacji, szczególnie pośród żołnierzy ZFP. Bacigalupi bez problemu radzi sobie z ukazaniem zmian zachodzących w sierżancie Ocho i świetnie podkreśla sadyzm porucznika Sayle'a. Warto dodać, że dzięki sugestywnym, plastycznym opisom i ogólnej dynamice pióra autora Zatopione Miasta dosłownie wyrywają czytelnika z rzeczywistości i wrzucają go do pełnego brudu, przerażającego kotła wojny.

Niestety powieść ma jedną zasadniczą wadę – i to bezpośrednio związaną ze wspomnianą kreacją postaci. Jednym z kluczowych dla opowieści bohaterów jest Tool, stworzony do walki półczłowiek. Bacigalupi wielokrotnie podkreśla, że psiryj zdefiniowany jest przez swoje pochodzenie: w początkowych rozdziałach sam mutant wyraźnie zaznacza, iż jego jedynym celem jest niszczenie zagrażających mu przeciwników, co pozwala zrealizować najwyższy imperatyw, jakim jest przetrwanie. W pewnym momencie pisarz jednak rozmywa tę konsekwencję i stopniowo uczłowiecza Toola, co kłóci się z ogólną wymową powieści i wprowadza pewien nieprzyjemny dysonans. Półczłowiek sam częstokroć powtarza, że nigdy nie stanie się grzecznym zwierzakiem – a rozpatrując jego postawę w późniejszej części utworu, łatwo stwierdzić, iż bardzo blisko mu do wiernego psa-strażnika.

Zatopione Miasta to świetna powieść. Oferuje rozrywkę na najwyższym poziomie (choć czytelnikom wrażliwym na krwawe widoki raczej nie przypadnie do gustu), a przy tym ukazuje prawdziwie przerażający obraz zezwierzęcenia, do którego prowadzi wojna. Jeżeli cenicie twórczość Paolo Bacigalupiego, jego najnowszy tekst z pewnością przypadnie Wam do gustu.