» Recenzje » Zabójcza sprawiedliwość

Zabójcza sprawiedliwość


wersja do druku

Kosmicznie przereklamowana space opera

Redakcja: Matylda 'Melanto' Zatorska

Zabójcza sprawiedliwość
Kiedy nowa powieść zapowiadana jest jako najlepsza space opera ostatnich lat, można mieć pewne wątpliwości – w końcu papier przyjmie wszystko, a redakcyjne blurby nie raz mijały się z prawdą. Jednakże jeśli dany tytuł zdobył liczne nagrody literackie z dziedziny fantastyki (m.in. Hugo, Nebulę, czy też nagrodę Arthura C. Clarke’a), wtedy można uznać, iż daną pozycją warto się zainteresować. Zobaczcie, jak jest w przypadku Zabójczej sprawiedliwości, debiutu literackiego Ann Leckie.

W odległej przyszłości okrętami wojennymi dowodzą sztuczne inteligencje, których oczami, uszami i wykonującymi różne zadania kończynami są setki serwitorów, czyli pozbawionych własnej osobowości ciał zarządzanych przez SI. W sytuacji gdy połączenia pomiędzy poszczególnymi segmentami a jednostką centralną zostają zakłócone lub przerwane,  uwięziona w ciele serwitora część sztucznej inteligencji uzyskuje autonomię – czasową lub trwałą, w zależności od okoliczności i przyczyn zerwania połączenia. Breq jest jednym z serwitorów zniszczonego okrętu Sprawiedliwość Toren. SI w ludzkim ciele, pozbawiona jednostki centralnej, bez załogi, koncentruje się na jednym zadaniu – odnalezieniu pewnego artefaktu dawno wymarłej cywilizacji. Dlaczego Breq została oddzielona od macierzystego statku i czemu z takim uporem przemierza bezdroża niegościnnej planety Nilt? Na odpowiedź na te pytania czytelnik powinien czekać dość długo, ponieważ fabuła nie od razu wyjaśnia, kim jest Breq i co ją spotkało. Niestety noty redakcyjne streszczają nie tylko połowę historii, ale też odkrywają jedną z najważniejszych zagadek powieści, co w dużej mierze psuje przyjemność czytania i eliminuje element zaskoczenia, który mógłby dodać lekturze wiele uroku.

Fabuła Zabójczej sprawiedliwości zawiera dwa główne wątki, które prezentowane są naprzemiennie. Rozdziały skupiające się na bieżących poszukiwaniach Breq przeplatają się z  opisami wydarzeń dziejących się dziewiętnaście lat wcześniej – tuż przed zniszczeniem Sprawiedliwości Toren. Kluczowe dla obu wątków wypadki mają miejsce dopiero około połowy książki, po czym łączą się w jedną opowieść, spokojnie i konsekwentnie zmierzając do otwierającego wiele możliwości dla kontynuacji zakończenia (książka jest pierwszym tomem trylogii Imperium Radch).

Trzeba przyznać, iż Leckie bardzo umiejętnie operuje elementem zaskoczenia, przerywając swoją opowieść w kluczowych miejscach, stopniując napięcie i z wyczuciem ujawniając kolejne szczegóły obu historii.  Z żalem trzeba przyznać, iż momentami wyłącznie ciekawość popycha czytelnika do dalszej lektury, bowiem tempo akcji jest tak powolne, a ilość bardziej emocjonujących fragmentów tak znikoma (poza dość dramatycznym zakończeniem, które przewyższa ilością dynamicznych scen całą resztę książki), że niejednokrotnie można poczuć się dość znużonym. Sama historia jest naprawdę interesująca, zaś liczne pytania dotyczące Breq i losów jej statku na tyle intrygują, że mimo chwilowego zniechęcenia trudno porzucić czytanie tej pozycji, jednak są chwile, gdy można mieć na to wielka ochotę.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Chociaż Zabójcza sprawiedliwość reklamowana jest jako space opera, to niestety kluczowe elementy tego typu prozy giną w powodzi długich opisów dotyczących sytuacji Imperium i podbitych planet, a także dialogów prezentujących poglądy różnych postaci na tematy społeczne i polityczne. Zagadnienia te są kluczowe dla fabuły, bowiem niezwykle istotną rolę w historii Breq odegra Anaander Mianaai, osoba władająca Imperium, która dzięki wykorzystaniu serwitorów i jednoczesnej obecności na setkach światów sprawuje absolutne rządy. Ta postać przewija się w tle wydarzeń praktycznie przez całą książkę, a każdy fragment prezentujący nawet skrajnie różne punkty widzenia na jej temat i podejmowane przez nią decyzje stanowi ważny element układanki. Jednak realizacja tych fragmentów pozostawia wiele do życzenia, a duża część omawianej książki jest zwyczajnie nudna.

Kontynuując temat postaci, trzeba wspomnieć, iż autorce świetnie udało się przedstawić dwa oblicza bohaterki – zarówno Esk Jeden (serwitora Sprawiedliwości Toren), jak i Breq. Chociaż to ta sama jednostka SI, różnica między nimi jest kolosalna. Czytelnika z pewnością zaintryguje ukazanie jednej osoby w tysiącu ciał oraz zwrócenie uwagi na różne sposoby percepcji tego samego zdarzenia czy też tej samej osoby przez poszczególne segmenty sztucznej inteligencji. Obiektywizm, fachowość i zaangażowanie to cechy szczególne protagonistki w czasach, gdy była częścią SI statku. Jednak dziewiętnaście lat później widzimy Breq jako postać okaleczoną, która musiała sobie poradzić z nagłym załamaniem się podstaw jej egzystencji. SI w ludzkim ciele, która w każdej chwili swojego istnienia musi zmagać się ze świadomością powstałych, nieznanych jej wcześniej, ograniczeń oraz poczuciem pewnej pustki i osamotnienia, jest przekonująca w swej szaleńczej krucjacie. Niestety, chociaż protagonistka w obu odsłonach jest naprawdę interesująca, to jej perypetie w niewielkim stopniu angażują emocjonalnie odbiorcę. Esk Jeden / Breq obserwuje, analizuje i podejmuje działanie adekwatne do okoliczności, lecz jej chłodne, pozbawione emocji podejście do wielu sytuacji (wynikające z istoty tej postaci) tworzy dystans między nią a czytelnikiem. Chociaż dodatkowym plusem w kreacji postaci są świetnie ukazane problemy sztucznej inteligencji próbującej zrozumieć (a później naśladować) ludzi, to jednak nie wzbudzają one żadnych żywszych emocji w czytelniku i są niestety dość bezosobowe.

Ciekawym zabiegiem jest decyzja o eliminacji wszelkich odniesień odnośnie do płci bohaterów Zabójczej sprawiedliwości. O wszystkich postaciach mówi się w rodzaju żeńskim i tylko w kilku przypadkach zostaje jednoznaczne powiedziane, czy ktoś jest mężczyzną, czy kobietą (to cecha całego Imperium, w której płeć nie odgrywa praktycznie żadnej roli, nawet prokreacyjnej). Niewiele mamy przesłanek dotyczących płci nawet w znikomych opisach zewnętrznego wyglądu, przez co bohaterów można oceniać jedynie przez pryzmat ich zachowania. Niestety, może to też wywoływać pewne poczucie dysonansu i utrudniać ocenę postaci – naprawdę trudno się przestawić na takie postrzeganie bohaterów.  

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Chociaż Zabójczej sprawiedliwości nie można nazwać powieścią słabą, to z całą pewnością nie jest dziełem wybitnym. Zasada tworzenia i funkcjonowania serwitorów może kojarzyć się z mrowiskiem albo kolektywem Borg ze Star Treka i nie jest wcale niczym wyjątkowym, staranna kreacja świata przedstawionego też nie prezentuje specjalnie nowatorskiego podejścia do tematu. Autorka umiejętnie wykorzystała znane z innych pozycji schematy, wzbogaciła je o garść własnych pomysłów i stworzyła z nich opowieść, która jest nawet dość interesująca, jednakże została zdecydowanie przegadana i momentami potrafi znużyć. Wydaje się, że najbardziej oryginalne w powieści jest podejście do płci postaci, ale z pewnością nie tłumaczy ono powszechnych zachwytów krytyki. Ten tytuł to niestety kolejny przykład niezwykle przereklamowanej powieści, której lektura może być dość rozczarowująca, jeśli się ma zbyt wygórowane oczekiwania.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Zabójcza sprawiedliwość
Cykl: Imperium Radch
Tom: 1
Autor: Ann Leckie
Wydawca: Akurat
Data wydania: 12 sierpnia 2015
Liczba stron: 480
Oprawa: miękka
Cena: 39,90 zł



Czytaj również

Zabójczy miecz
Zabójcza nuda
- recenzja
Zabójczy miecz
Wiele hałasu o nic
- recenzja
Zabójcza sprawiedliwość
Space opera inna niż wszystkie?
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.