» Artykuły » Wywiady » Wywiad z Rafałem A. Ziemkiewiczem

Wywiad z Rafałem A. Ziemkiewiczem


wersja do druku

RAZ tu RAZ tam


Rafał A. Ziemkiewicz - urodził się 13.09.1964 w Piasecznie k. Warszawy, ukończył polonistykę na UW, utrzymuje się z pracy dziennikarskiej. Autor kilku tysięcy felietonów, artykułów i szkiców na tematy polityczne i społeczne, obecnie jako publicysta związany z Gazetą Polską, Newsweek Polska i Najwyższym Czasem, nieregularnie w kilku innych tytułach. O literaturze popularnej pisuje na łamach miesięcznika Science Fiction, a o jej historii - w Nowej Fantastyce. Prowadzi cotygodniowe audycje radiowe Poranek w Toku (Radio TOK FM) oraz współpracuje jako komentator z "Informatorem ekonomicznym" radiowej Trójki. Występuje w Kabarecie pod Egidą Jana Pietrzaka. Wielokrotnie nominowany do - najbardziej prestiżowej w polskiej fantastyce - nagrody im. Janusza Zajdla, trzykrotnie był nią nagradzany - za Pieprzony los Kataryniarza (najlepsza powieść 1995) i Walc stulecia (najlepsza powieść 1998) oraz Śpiącą królewnę (najlepsze opowiadanie 1996) ze zbioru Czerwone dywany, odmierzony krok. Jest także laureatem nagrody Kisiela za rok 2001.

Agnieszka Kawula: Zacznijmy od czegoś, co zbulwersowało ostatnio część opinii publicznej i polityków. Jak Ci się podoba nowa okładka Playboya?
Rafał A. Ziemkiewicz: Szczerze mówiąc myślałem, że Playboy ma większy nakład i nie musi się bawić w takie gówniarskie prowokacje, bo to jest naprawdę gówniarskie i przede wszystkim mało pomysłowe. Bo już wszystko, co można było z orłem zrobić, Urban zrobił już na początku lat 90-tych. Była cała seria orła objedzonego, takiego obgryzionego, czy jakiegoś przypalonego prądem. Także głupie to jest. W zdrowym kraju jest zawsze taki mecz miedzy szydercami a wyznawcami patosu. W Polsce patosu nie ma w ogóle, szydercy wygrali definitywnie i, że tak powiem, przeginamy w jedną stronę. Wszyscy są chętni do szargania świętości, a już nic do szargania nie zostało. Ja bym wybaczył szydercom gdyby byli pomysłowi, ale pomysł taki, żeby gołą babę sfotografować na tle orła, jest delikatnie mówiąc banalny.

Dlaczego zająłeś się dziennikarstwem? Czy był to świadomy wybór, konieczność, czy przypadek?
To była chałtura, jak to się dzisiaj mówi. Ponieważ ja miałem taki zamiar, żeby być pisarzem przez całe życie, zwłaszcza w młodości miałem taki zamiar, żeby być pisarzem. Wyobrażałem sobie z resztą, że będzie to polegać na tym, że spłodzę kilka genialnych tekstów i szybko umrę bo po co dłużej żyć? Hłasko, Wojaczek, kaskaderzy literatury tego typu klimaty... No i okazało się później, że nie wychodzi mi pisanie tych genialnych rzeczy, po których bym mógł spokojnie umierać, wątroba moja okazała się być bardziej odporna niż podejrzewałem to w pierwszej chwili, a poza tym ustrój się zmienił. W dodatku ożeniłem się wtedy po raz pierwszy, musiałem jakoś dom utrzymać, no i zacząłem się w ramach zmiany ustroju rozglądać za jakimś źródłem utrzymania. Za komuny, którą do dzisiaj wielu literatów wspomina z rozrzewnieniem, tak samo jak chłopi, robotnicy i inna gołota, to bycie pisarzem, jeżeli już się miało stempel, że się jest pisarzem, właściwie zabezpieczało byt człowieka. Były liczne chałtury dla literatów, to znaczy biblioteki publiczne miały fundusz na zapraszanie, wręcz musiały zapraszać tych literatów, oni przychodzili i odbywały się spotkania. Widziałem takie wypadki, że w 1983 roku w Dzierżoniowie były dni fantastyki, jedne z pierwszych i w to wszedł właśnie urząd wojewódzki miejscowy organizując spotkania po szkołach i po bibliotekach, widziałem mistrzów z naszej branży, chociaż nie najwyżej dzisiaj cenionych, którzy przez całą imprezę, czyli jakieś 4 dni, jeździli z wioski do wioski, od szkoły do szkoły i kasowali za to honoraria (śmiech). Tak więc za PRL-u był to jakiś sposób na przebiedowanie. Wyszedłem z wojska w 1989 roku, okazało się, że po pierwsze to ja nic nie umiem, ponieważ jestem po polonistyce i po nauczycielskiej, bo wtedy innej nie było, po drugie jednak jestem żonaty, mam mieszkanie i trzeba było je jakoś utrzymać. Nie bardzo wiedziałem co ze sobą zrobić, wtedy wpadłem na pomysł, że zacznę pisać jakieś teksty dziennikarskie. Aczkolwiek zrealizowałem to w sposób dziwny i przebiegły i to muszę z dumą powiedzieć, jakkolwiek byłem na rozmowie wstępnej w Gazecie Wyborczej i właściwie zostałem tam zaaprobowany, i miałem tam już przyjść do roboty pierwszej, z resztą facet, który mnie tam przyjmował szybko wyleciał z Gazety, więc pewnie bym też miejsca długo nie zagrzał, ale jakoś sam stwierdziłem, że to nie jest dobre miejsce. Moje lenistwo tu też zadecydowało. Jak usłyszałem, że oni potrzebują dziennikarzy, których budzą w środku nocy, że mają jechać do Gdańska i na rano coś tam nagrać, to sobie pomyślałem, że ja już jestem za stary, a miałem wtedy jakieś dwadzieścia parę lat, więc dobrze to o moim lenistwie świadczy (śmiech). Stwierdziłem jednak, że to nie jest to o czym marzę, przydałaby się stateczna praca publicysty, który sobie siedzi za biurkiem i coś pisze. Poza tym jakoś to się połączyło z pasją polityczną, bo się nagle okazało, że trzeba, bo się coś ważnego w kraju dzieje, może to dziś trochę naiwnie zabrzmi, ale ja się w to włączyłem, bo chciałem coś dobrego zrobić. Wpadło mi wtedy w ręce pismo Najwyższy czas, które skojarzyłem z Korwinem Mikke, widywanym wcześniej w telewizji, to co ten facet mówił bardzo do mnie trafiało, postanowiłem jakoś wspomóc tę zbożną sprawę, a przy okazji zarobić pieniądze. Poszedłem do nich z ulicy i powiedziałem, że jestem taki sobie misiu, napisałem felieton i czy oni go wydrukują. To się spodobało i tak się zaczęło. Zacząłem pisać felietony, a potem się okazało, że jeszcze w ramach tego żeby się zaangażować bardziej, wstąpiłem do UPR i zostałem ich rzecznikiem prasowym. Występowałem dzięki temu w telewizji, w radiu. Potem jak już nie byłem rzecznikiem, to w telewizji i radiu mnie zapamiętali jako gościa, który tam przychodził. W ten sposób zacząłem swoją karierę jako dziennikarz.

Jak znajdujesz czas na wszystko co robisz: kilka tekstów tygodniowo, audycja w TOK FM, jesteś gościem w TVN w loży prasowej, nie wiem czy nadal prowadzisz Kawę czy herbatę?
Nie, Kawy czy herbaty już nie prowadzę, podziękowali mi za to i przez kilka lat na portierni strażnicy mieli wydaną ostrą amunicję na wypadek gdybym się tam pojawił.

Czy to miało jakiś związek z garniturem, o którego kradzież Cię posądzono?
Nie, garnitur, to jakaś śmieszna, biurokratyczna sprawa, teraz 16 marca mam proces, który tym razem ja telewizji wytoczyłem. Oni się w końcu wycofali z tego niecnego posądzenia mnie, nawet zadzwonili do mnie z przeprosinami, ale ja chcę, żeby teraz sąd się zebrał i w imieniu Rzeczpospolitej orzekł, że nie ukradłem, garnituru skoro wcześniej w imieniu Rzeczpospolitej orzekł, że go ukradłem, nie pytając mnie o zdanie, bo takie są w Polsce procedury. Ale pytanie wcześniejsze było, jak znajduję czas. Ja nie wiem, mam wrażenie, że ja marnuje strasznie dużo czasu, zupełnie nie mam wrażenia, że jestem człowiekiem zajętym. Mam wrażenie, że jestem człowiekiem, który się obija nieustannie i od rana do nocy traci czas, kiedy by mógł jeszcze dużo napisać i dużo rzeczy zrobić. Moja żona twierdzi, że jestem pracoholik, więc obiecałem, że jeden dzień nie będę nic robił, tylko się zajmę rodziną. W nocy tego dnia, jak przez cały dzień nie tknąłem klawiatury, miałem sen. Śniło mi się, że piszę artykuł do Newsweeka ten, który wisiał nade mną, a co najśmieszniejsze, że jak się obudziłem, poszedłem do klawiatury i ten zapamiętany ze snu artykuł zapisałem. I on się nadawał.

Ja też tak chcę.
(śmiech) Raz w życiu miałem taki przypadek, ale nawet jak już palce nie pracowały, to z tyłu głowy wszystko się kręciło automatycznie, ten artykuł się pisał. Jest taki syndrom krwiodawcy, jak pisze się felietony. Tak jak krwiodawcy regularnie krew oddają, to po pewnym czasie już muszą ja oddawać, bo organizm się przyzwyczaił i produkuje jej więcej i jest to nieprzyjemnie uczucie, kiedy się jej nie odda. Tak samo jak się regularnie pisze cały czas, to mózg się przyzwyczaja produkować ten tekst, że jeśli z jakiegoś powodu nie można tego tekstu napisać, to po pewnym czasie zaczyna człowieka to męczyć. Zaczyna gadać sam do siebie, męczyć rodzinę opowieściami, jakimiś wygłaszanymi przy kolacji kazaniami. Ale są też okresy takie, muszę to z przykrością stwierdzić, że jest kompletna plaża, nie ma pomysłów, nic się akurat nie rodzi, wtedy normalnie człowiek powinien sobie poczytać, pójść do teatru, na spacer i się tym nie przejmować, czekać aż natchnienie wróci. To jest ideał życiowy, do którego dążę, żeby sobie móc na to pozwolić. Niestety, jak się funkcjonuje w stałych terminach, to nie ma, że masz kaca albo złamaną rękę, jest termin, trzeba tekst oddać. Dlatego teksty, które się ukazują, czasem są lepsze, a czasem wolałbym żeby się nie ukazały. Stąd odpowiadam w pełni za książki, bo wybrałem to, co jest w pełni udane, a za teksty w gazetach też odpowiadam, ale nie ze wszystkich jestem jednakowo dumny.

Skąd czerpiesz pomysły na pisanie?
Na to pytanie zwykłem odpowiadać, że z głowy. Mam tam takie szare komórki, w których zachodzą różne procesy biochemiczne i z tych procesów są te pomysły. To jest pytanie, na które nie ma odpowiedzi, bo równie dobrze mogłabyś mnie zapytać skąd się wzięło moje DNA w komórkach. Pomysły się biorą stąd, że po prostu przychodzą do głowy. Człowiek czyta, patrzy, przeżywa i jakieś ma myśli na ten temat, które uważa za warte, by się nimi podzielić z otoczeniem, czy ze swoimi czytelnikami. Zwykłem mówić, że człowiek wykonujący moją pracę stanowi system takich filtrów, przez który się przepuszcza codzienność. Ja akurat nie należę do tego typu pisarzy, którzy uważają, że trzeba samemu wszystkiego doświadczyć i nurzają się gdzieś z pijakami na prowincji i starają się jak najwięcej przeżyć. Ja dużo czerpię z pośredników, czyli z prasy, telewizji, bardzo dużo muszę czytać, oglądać, słuchać. To tak jakby przelewa się przez organizm. Są jak gdyby takie sita o różnym stopniu zagęszczenia. Największe sito, z dużym oczkiem to jest to, gdzie odkładają się sprawy bieżące i potem z tego się szybciutko lepi komentarze, felietony takie na dziś, na bieżąco, do gazet. Rzeczy, które przechodzą przez pierwsze sito na drugim, trochę gęstszym się osadzają i powstają z tego artykuły, szkice bardziej syntetyczne, a najdrobniejsze oczko to jest to, gdzie się materiał na prozę gromadzi.

Twoje teksty są ostre niczym miecz samurajski i jak to stwierdził Skiba w swoim felietonie: Ziemkiewicz jest jak skrzyżowanie Grażyny Torbickiej na spidzie z Jarosławem Kaczyńskim na haju. Wali ostro, ale z elegancją i poczuciem humoru. Czy spotkałeś się kiedyś ostrą krytyką swoich tekstów i działań?
Przede wszystkim przykro mi, że nie mogę się Skibie odwdzięczyć jakimś komplementem na temat jego twórczości. Okazało się, że Skiba stracił wiarę, bo prawicowy felietonista opublikował w Playboyu opowiadanie, które na dodatek opowiadało o seksie jakkolwiek małżeńskim, więc wszystko w porządku, chyba... tak sądzę... Kiedyś to pismo było na wysokim poziomie literackim według dzisiejszych kryteriów. Tam Ursula le Guin drukowała, mnóstwo świetnych pisarzy. Playboy miał taka filozofię, żeby do ludzi z górnej półki się adresować. Teraz to pismo już powoli schodzi z poziomu i rzeczywiście kiedyś może to będzie wstyd z nim publikować, ale chyba jeszcze nie jest. Zastanowię się, jak będę miał dla nich kolejne opowiadanie. Natomiast, czy ja się spotkałem z jakimiś ostrymi atakami... Takimi, które by mnie usatysfakcjonowały to nie. Przeważnie są to ataki ze strony idiotów. Czasem jakieś oszołomskie rzeczy o sobie czytam, ale trudno to traktować jako jakąś przykrość, trudno to jakoś specjalnie zauważać. Akurat uważam, że dopóki jestem przez jednych maniaków uważany za antysemitę, a przez drugich za Żyda to znaczy, że wszystko jest w porządku i robię to, co należy. Staram się nie polegać na hasłach czy sloganach tylko zawsze argumentować, zawsze przemyśleć sprawę i wyciągnąć wnioski. To jest zawsze trudniejsze do zaatakowania niż kiedy ktoś wygłasza nadęte frazesy. Ale czekam z utęsknieniem na jakiegoś polemistę, który by chciał ze mną się podroczyć.

W jakich warunkach pisze Ci się najlepiej?
Na siedząco (śmiech), przy biurku, żeby komputer na czymś stał, przy jakiejś łagodniej muzyce instrumentalnej, bo jak jest wokal to zaczynam automatycznie słuchać i to mnie rozprasza. Najlepiej jakiś jazz popowy, lata 70-te w Ameryce, wczesne lata 60-te i żeby w miarę możliwości nie było hałasu. Muszę mieć też komfort psychiczny do pisania. Najlepiej jak rodzina jest zdrowa i wszystko z nią w porządku, to wtedy mogę spokojnie pisać.

Roman Giertych powiedział: Publikowane w "Newsweeku" fragmenty książki "Polactwo" Rafała Ziemkiewicza prezentują pogardę dla zrozpaczonych ludzi, którzy szukają nadziei na lepszą przyszłość. Co Ty na to?
Jejku, coś takiego naprawdę było? Ja tego nie zauważyłem? To nie jestem taki próżny za jakiego uchodzę (śmiech) i nie szukam co tam i gdzie na mój temat napisane. Ale cytat jest słodki, rzeczywiście... Co ja mogę na ten temat odpowiedzieć, oczywiście to bzdura. Gdybym ja rzeczywiście tymi ludźmi gardził, to bym zrobił to, co robią ludzie, którzy nimi gardzą, to znaczy został politykiem typu Leppera. Na temat Giertycha już się nie będę wypowiadać, który po prostu wciska ciemnocie ciemnotę, wiedząc, że ciemnota chce ciemnoty słuchać. Wtedy bym na tym dużo zarobił, bo tak jak powiedział pewien amerykański magnat telewizyjny, że pogarda dla widza zawsze skutkuje wzrostem oglądalności, tak samo w polskiej polityce obowiązuje zasada, że pogarda dla wyborcy owocuje wzrostem poparcia. Im bardziej się uważa tego kogoś za durnia i im głupsze rzeczy mu się wciska tym bardziej on jest zakochany w kimś takim. Jak bym ludźmi gardził, to bym zrobił to co Urban, który nimi gardzi. Założył gazetę, wycelowaną dokładnie w prymitywów, chamów, bo tak sobie on wyobraził ten elektorat i trafił, bo zarobił grube miliony. Skoro tego nie robię, to znaczy, że mam nieco inne powody, żeby pisać to, co piszę.

Słyszałam, że lubisz felietony Rybińskiego, dlaczego?
Są bardzo błyskotliwe. Maciek Rybiński ma ogromne poczucie humoru, którego ja osobiście u siebie nie dostrzegam i chciałbym też takie mieć. Jak ja usiłuje coś dowcipnego napisać, naprawdę się bardzo długo męczę zanim mi coś przyjdzie do głowy.

Skąd takie zamiłowanie do fantastyki. Co w niej było i jest nadal, że wciągnęło Cię na tyle mocno, że sam zacząłeś pisać?
To jest dobre pytanie. Próbuję na nie odpowiedzieć przy każdym wywiadzie, bo ono zawsze pada. Chyba jeszcze mi się nie udało wymyślić dobrej odpowiedzi. W dzieciństwie bardzo mnie interesował kosmos, książki fantastyczne pobudzały silnie wyobraźnię. Kosmonautyka miała siłę fascynującą i ja tej fascynacji uległem. Fantastyka ma w sobie coś takiego, że każdy kto ją czyta, sam zaczyna pisać w którymś momencie.

Czy Twoje nazwisko nadal znajduje się na liście wrogów Radia Maryja? Znalazłeś się na niej w towarzystwie m.in. Urbana, Michnika, Wierzbickiego, arcybiskupa Życińskiego, księdza Tischnera.
Ciekawe towarzystwo (śmiech).

Podobno za Jawnogrzesznicę Cię tam umieścili.
Ja myślę, że oni Jawnogrzesznicy nie czytali, to raczej za publicystykę.

Skąd Twoje zainteresowanie Wielką Inkwizycją?
Trochę z przypadku, a trochę mnie to zafascynowało. Myślę, że największym wyzwaniem dla kogoś, kto ma ambicję robić to, co ja robię, pisać jakieś teksty, to jest weryfikowanie stereotypów. Jeżeli wszyscy mówią, że jest tak a tak, to jest to bardzo podejrzane i należy to sprawdzić, bo wszyscy maja tendencję do wpadania w nieprawdę. To od ciebie zależy czy ty będziesz tym jedynym człowiekiem, który mówi inaczej, więc ja, mam ambicje być tym małym chłopcem, który mówi, że król jest nagi w momencie, kiedy wszyscy udają, że widza jego wspaniałe nowe szaty. Akurat Inkwizycja jest przykładem nawarstwiającego się od wieków stereotypu czarnej legendy, gdzie zrobiono z niej jakiś prototyp wszelkiego rodzaju totalitaryzmu, co jest oczywiście bzdurą, więc trzeba coś takiego weryfikować. Poza tym jest taki instynkt publicysty, jak trafi temat, że może pokazać, że cały świat się myli, to stara się tego trzymać. Ale tu też nie chodzi o przekorę dla samej przekory, bo nie jest to godne pochwały.

Wielokrotnie mówiłeś, że pisanie fantastyki jest dla Ciebie czymś ważnym, ale dlaczego powstaje tak mało nowych opowiadań? Z braku czasu czy weny?
Na pewno trochę z braku czasu, z weną no to bywa różnie, ale też może dlatego, że to traktuję poważnie. Nie bardzo chcę wypuszczać tekst z ręki, kiedy nie jest do końca dopieszczony. Poza tym sprzedają mi się lepiej felietony, które też lubię pisać. Może mnie czytelnicy zachęcą do tego, żebym pisał więcej fantastyki, kupując masowo moją prozę (śmiech). Piszę teraz powieść współczesną, przyznaję się bez bicia, to mi trochę pożera aktywności.

Skąd pomysł na bardzo dobre opowiadanie I nawet sam się zatkał korkiem?
Tytuł pochodził od Newsweeka i to jest śmieszna historia, która pokazuje, jak się funkcjonuje w mediach. To się nazywało Coś mocniejszego, zadzwonił do mnie kolega kiedy tekst już był na kolumnach i powiedział, że muszę zmienić tytuł. Dlaczego? Bo jest za krótki. Bo tak to złamali, że tytuł powinien iść przez dwie kolumny od lewa do prawa, w związku z czym tytuł musi być większy. A skąd pomysł? Nie wiem. Przyszło (śmiech).

Kiedy się można spodziewać filmu o Aleksandrowiczu? Podobno reżyserem będzie Marek Bukowski? Z jakiego gatunku to będzie film?
To wszystko zależy od tego, czy reżyserowi uda się pozyskać sponsorów i oczywiście dystrybutora. Chcemy z tego zrobić taką trochę zwariowaną komedię, fabułę bardziej skomplikować i wprowadzić więcej postaci niż w opowiadaniu. Rzecz się dzieje w Polsce, w której występują i KGB, i Al. Kaida, i CIA, i polscy chłopi z Samoobrony, i tego typu rzeczy. Plusem tego pomysłu jest to, że może być tanie w realizacji. No zobaczymy, mam nadzieję, że się uda.

Jak byś podsumował stan polskiej fantastyki?
Wydaje mi się, że teraz dobrze prosperuje polska fantastyka. Chociaż ja już nie jestem w stanie tego wszystkiego czytać, co się ukazuje. Na czytanie fabuł bardzo mało czasu mi zostaje. Opieram się w dużej mierze na opinii znajomych i recenzentów na temat tego co wychodzi z fantastyki.

Co myślisz o potteromanii i tolkienomanii?
To jest całkiem miła mania. Lepsza niż oglądanie Big Brothera czy jakiś innych paskudztw. Jest to też milsze niż pamiętna z historii werteromania, gdzie mnóstwo młodych idiotów się zastrzeliło, bo taka była moda. Pottera nie czytałem, natomiast Tolkien uczy rzeczy bardzo mądrych, jest dużej klasy moralistą. Uczy ludzi samych dobrych rzeczy, że trzeba sprostać wyzwaniu, że trzeba podejmować wielkie zadania, walczyć ze złem, że kiedy wielcy padną, to ci mali muszą się starać do tych wielkich dorosnąć. Tolkiena to bym każdemu szczerze polecał i oby takich manii było więcej na całym świecie.

Dlaczego jesteś obrońcą literatury nie-poważnej, a nie tej ambitnej? Bronisz literatury popularnej z pełną determinacją, ale czy to nie jest walka z wiatrakami?
Może z tego samego powodu, z jakiego jestem obrońcą Inkwizycji. Wkurzają mnie stereotypy, zwłaszcza jeżeli jestem w stanie wykazać, że są nieprawdziwe i krzywdzące. Może dlatego, że przeczytałem tą literaturę, uważam, że coś w niej jest i pełni ważną funkcję, a może dlatego, że miałem okazję się zetknąć z tymi nadętymi twórcami od literatury poważnej. Jest to tak groteskowe środowisko, że trudno go nie krytykować.

Dariusz Nowacki w swojej recenzji Frajerów napisał, że dobrze by było zafundować Ci długą przerwę od dziennikarstwa, zamknąć w jakimś zacisznym miejscu do pracy i zmusić do napisania książki o literaturze. Co Ty na to? Formułujesz ciekawe poglądy na temat literackiego rzemiosła, samej literatury, jej początków itd. to jest świetny materiał na książkę. Felietony to tylko przedsmak czegoś większego.
Nie podoba mi się taki pomysł. Nie mam temperamentu człowieka, który by mógł napisać monografię, bo to dla mnie by było nudne. Lubię pisać felietony, lubię pisać o jakiejś sprawie konkretnej. Oczywiście wolałabym, żeby to było trochę dłuższe niż w gazetach, w formie takich gawęd. Nie byłbym w stanie napisać takiej poważnej książki, takiej z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem, bo to nudne jest. Wolę pisać krótkie formy, a potem je składać w mozaiki.

Jak Ty to robisz, opowiadanie i w Newsweeku i w Playboyu. Innym krajowym pisarzom się to nie udaje.
Prawdziwa odpowiedź jest taka, że w wypadku Newsweeka to ja im zaproponowałem, w wypadku Playboya to oni się do mnie zwrócili i zaproponowali całkiem przyzwoite pieniądze za to. A jak to robię? Staram się o tym nie myśleć. Pracuję od lat kilkunastu na swoje nazwisko i jeśli jakiś człowiek to czyta i stwierdza, że mu się to podoba, to w ten sposób się robi właśnie karierę w mojej branży.

U schyłku ubiegłego wieku powiedziałeś, że XXI wiek będzie pod wieloma względami przypominał średniowiecze europejskie. (...) Szykuje nam się pokaz olbrzymich kontrastów. Czy kilka lat nowego stulecia potwierdza Twoją przepowiednię?
No teraz zrobiło się poważnie. Myślę, że nie zaprzecza. Choć jeszcze się nie ujawniło to nowe stulecie, co to jest 2004 rok, to ledwo się zaczęło. Jeśli się ktoś spodziewa jakiegoś sielskiego czasu, to niewiele jest powodów, żeby tak wierzyć. Widać napięcia na świecie rysujące się bardzo ostro, które nie pozwolą ludziom obrastać sadłem.

Dlaczego zostałeś ekspertem ekonomicznym radiowej Trójki? Czy nie stało to w sprzeczności z Twoim polonistycznym wykształceniem?
Paradoksalnie uważam, że mi wykształcenie w tym pomaga. Wiedzę ekonomiczną musiałem sam zdobyć, zaangażowałem się w to. Największym problemem naszego kraju są kwestie gospodarcze i sprawy ekonomiczne, a jeżeli ktoś tego nie rozumieć, to po prostu jest szkodliwym idiotą i nie powinno się mu pozwolić, żeby miał na sprawy publiczne wpływ. Zacząłem czytać na ten temat. Ponieważ jestem polonistą musiałem to przełożyć na swój język, żeby było dla mnie zrozumiałe. Pozycja komentatora ekonomicznego nie jest pozycją znawcy, tylko kogoś, kto ma wytłumaczyć ludziom o co chodzi w ekonomii.

Co dla Ciebie znaczą zdobyte nagrody (Janusza Zajdla i Kisiela)? Czy w jakiś sposób je wartościujesz?
Nie, trudno jest je wartościować, zwłaszcza że Kisiel jest za coś innego. Lubię i cenię sobie nagrody fandomu, bo to są nagrody przyznawane przez czytelników. Cieszę się z nagród, doceniam, dziękuję uprzejmie. Staram się nie wbić w przesadną dumę.

Z czego jesteś najbardziej zadowolony w życiu?
No tu właśnie chodziło to małe i krzyczało, że bułę chce (śmiech). Dla mnie ważna jest rodzina, życie, a pisanie jest dopiero na drugim planie.

Na ile konwenty są przyjemnością, a na ile męczarnią człowieka, do którego pokoju hotelowego schodzi się trochę ludzi i trzeba udawać choć minimalne zainteresowanie tematem (a na dodatek ci ludzie nie chcą wyjść i nie zdają sobie sprawy z tego, że masz dosyć), a kiedy ktoś dostrzega Twoje znudzenie i proponuje żebyś wyszedł, ze zbolałą miną uprzejmie informujesz, że to jest Twój pokój...?
Konwenty są bardzo miłe, jak każde imprezowanie. Przez wiele lat byłem gotów na rozmaite wyrzeczenia, żeby się tłuc pociągiem i mieszkać w jakimś obskurnym ośrodku wczasowym na dodatek bez ogrzewania. Teraz przyznaję, że w skutek pewnego wygodnictwa i wieku, nie wybieram się na takie konwenty zwariowane i nie sypiam na podłodze na karimacie. Poza tym jak teraz jeżdżę na konwenty, to z rodziną raczej. Najbardziej sobie cenię seminarium katowickie, gdzie można przyjechać z dzieckiem, jest spokojnie i dojazd jest dobry.

Gdybyś miał taką możliwość w jakim filmie chciałbyś zagrać główną rolę?
Nie, film nie. Jako mąż zawodowej aktorki coś wiem na ten temat i aktorstwo mnie nie pociąga. Występuję za to w kabarecie Pod Egidą, Pietrzaka. Występuję jako nie wiem kto, jako ja. Wychodzę i mówię różne rzeczy, to jest całkiem miłe, ale też trochę czasu zabiera.

Co myślisz o pismach internetowych i stronach poświęconych fantastyce? Czy często tam zaglądasz?
Zaglądam. Przeglądam sobie Gildię, która ma czasem ciekawe informacje, zaglądam regularnie do Fahrenheita, Esencji i jeszcze w parę innych miejsc. Staram się rękę na pulsie trzymać. Raczej nie czytam opowiadań w Internecie. Natomiast ciekawią mnie newsy z życia środowiska, co się dzieje, co się ukazuje, recenzje, takich rzeczy szukam, to czytam i w tym Internet jest nie do zastąpienia.

Gdybyś złowił złotą rybkę, o spełnienie jakich życzeń byś poprosił?
Piekara ma takie pytanie, które zawsze zadaje, więc muszę na nie konsekwentnie odpowiedzieć to co powiedziałem jemu, czyli żeby sobie płynęła spokojnie dalej, bo u mnie jest wszystko w porządku. Nie mam żadnych wielkich życzeń, byle rodzina była zdrowa i wszystko będzie dobrze.

Jakie cechy charakteru cenisz sobie w ludziach najbardziej?
Szczerość, ale też bez przesady, bo jeśli ktoś na początku rozmowy powie mi, że uważa mnie za głąba, to z tej rozmowy już nic nie będzie. Dalej, odpowiedzialność, cenię sobie ludzie, którzy potrafią zdawać sobie sprawę z tego, że są konsekwencje z tego co się robi. Generalnie cenię sobie u mężczyzn męskość, a u kobiet kobiecość.

Hobby poza literaturą?
Lubię czytać hobbystycznie. Jest jedna dziedzina, która mi się do niczego nie przydaje, tylko sobie tą wiedzą zamulam głowę, a czytam namiętnie wszelkiego rodzaju historie militarne. Z jakiegoś powodu mnie to wszystko bardzo fascynuje, choć do końca tego sam mnie rozumiem, może dlatego, że mam wielkie pokłady zainteresowania wojskiem w duszy. Gdyby nie PRL pewnie bym wybrał karierę zawodowego żołnierza. Uważam, że świetnie bym się czuł w wojsku, byłbym doskonałym trepem, wydawanie rozkazów to jest mój żywioł (śmiech).

Czy zdarzały Ci się jakieś gafy w czasie prowadzenia Kawy czy herbaty??
Tego nie pamiętam, natomiast zdarzyło mi się walnąć gafę jak rozmawiałem z Andrzejem Sadowskim z centrum Adama Smitha, w poranku w TOK FM, bo nazwałem go profesorem, a on uprzejmie sprostował, że nie jest profesorem, a ja coś takiego palnąłem wtedy bez sensu, że Jaskiernia (bo wtedy to było na topie) używa tego tytułu, a tak naprawdę nie jest. Było to w najwyższym stopniu bezsensowne i niestosowne w tej sytuacji. Do dziś jest mi z tego powodu głupio.

Ulubiony film, książka, potrawa?
Jeśli chodzi o potrawę to ja wciągam wszystko z wyjątkiem flaków. Flaków nie trawię do tego stopnia, że nawet jak w wojsku byłem, zszedłem z warty po 24 godzinach na mrozie i jak przyszliśmy do stołówki zmarznięci, a jedyne co było do jedzenia to właśnie flaki, nie byłem w stanie się zmusić do jedzenia. Co do książki i filmu to mam od dawna ugruntowany pogląd film to Blade Runner Ridleya Scota, a książka Bradbury, 451 stopni Fahrenheita.

Jak wspominasz studia?
Za moich czasów studia były jakąś ponura formalnością. Jeśli ktoś chciał się czegoś nauczyć, to mógł, bo miał pod ręką bibliotekę, wykładowców i możliwości, ale można było przejść 5 lat, zdawać wszystko i wyjść jako kompletny cymbał, co się wielu ludziom zdarzyło. Ja na studiach zajmowałem się tym, co mnie interesowało, czyli szukałem czegoś na temat literatury popularnej, fantastyki, trochę podstawowych rzeczy z historii literatury. Jak byłem na polonistyce, to tam się niewiele działo, ani się żadna działalność kulturalna nie toczyła. Szkoda.

Jeszcze pytanie na koniec. Co byś zabrał na bezludną wyspę?
Towarzystwo (śmiech).

Dziękuję bardzo za wywiad.
Dziękuję. Amen (śmiech).

Wywiad i zdjęcia: Agnieszka Kawula


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


!Blob!
    Wiecej!
Ocena:
0
Siuper wywiad, siuper. :)
29-03-2004 21:39
Seji
    Swietne!
Ocena:
0
Wywiad doskonaly. Ide czytac Viagre mac. Jak sie uczyc pisac, to od najlepszych (choc pogladow RAZa nie trawie):).
29-03-2004 22:13
~Kudłata

Użytkownik niezarejestrowany
    dzięki:)
Ocena:
0
Wywiad się udał, ale trafiłam na świetnego rozmówcę, z którym można podyskutować, nauczyć się czegoś nowego i pośmiać się szczerze. Poza tym wspomnienia z wyjazdu pozostaną na zawsze w pamięci... Tak się przejęłam, że do mojego pierwszego, poważnego wywiadu przygotowywałam się miesiąc... Jedno jest pewne, od RAZa jest się czego uczyć:)
31-03-2004 08:40
wóda
    dopiero teraz na ten wywiad trafilem
Ocena:
0
a szkoda. Cudenko. Swietny wywiad. Jego poglady mi nie odpowiadaja, Jego ksiazki naogol tak :)
17-05-2005 00:12
~Piotrek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
moze i z 2 letnim opoznieniem skomentuje ale wywiad pierwsza klasa ;-)
25-03-2006 21:15
~Adam

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ziemkiewicz for ever! Nie znam jego beletrystyki, ale publicystykę jak najbardziej i mógłbym ją czytać codziennie! Co do wywiadu powyżej, to podzielam pogląd przedmówców- bardzo dobry.
01-06-2009 17:35
~Munzer

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Co prawda minęło od wywiadu 8 lat :D ale mnie też się podobał :)
04-10-2011 14:53

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.