» Artykuły » Wywiady » Wywiad z EM Thorhall

Wywiad z EM Thorhall


wersja do druku

Wpakowałam biedną Różyczkę w prawdziwe kłopoty

Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski, Thori, Staszek 'Scobin' Krawczyk

Wywiad z EM Thorhall

Piotr 'Oggr' Wiśniewski: Czy było ciężko napisać pierwszą książkę?

EM Thorhall: Nie. W sumie to nie jest tak zupełnie moja pierwsza książka. Raczej jest pierwszą, którą zdecydowałam się wysłać do wydawnictwa. Pomysł przyszedł sam, przelałam go na klawiaturę. Pokazałam fragment tekstu znajomym z gry – powiedzieli, że fajny, podoba im się.

A skąd wziął się pomysł na sagę Zbrojnych?

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Początkowo miała to być zwykła powieść jednotomowa. Rozpisałam plan, doszły nowe pomysły i okazało się, że trochę tego za dużo jak na jedną książkę. Wyszłoby z tego coś grubego, co ma ponad siedemset stron. A ja nie lubię grubych tomisk, które są ciężkie i nie mieszczą się swobodnie do plecaka. Bardziej poręczne są e-booki lub książki nie większe od zeszytu. Pomyślałam sobie, że może ktoś też jeszcze tak ma. I rozbiłam całość na cztery tomy, starając się nie przekraczać magicznej liczby dwustu stron na jeden.

Kiedy w takim razie ukaże się druga część sagi?

Kolejna część na dniach zostanie wysłana do wydawnictwa i po Nowym Roku powinna być już wydana.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Czekamy! A tymczasem zapytam znienacka: kim jest Bro?

Drżyj przed Bro (śmiech). Nawet Thor pogodził się z tym, że zdarza jej się bawić jego młotem. Jest to główna postać opowiadań zebranych pod roboczym tytułem Bro i bogowie. W zbiorku można znaleźć odniesienie do Sagi rodu Wölsungów oraz historii walkiri Brunhildy i wojownika Sygurda, przeniesionych w czasy, w których żyjemy. Walkiria kochająca piwo, mężczyzn, jedzenie i szybką jazdę motocyklem musi zmierzyć się z tym, co czuje do niej Sygurd i z wyzwaniami, które stawia przed nią Odyn. A że feministki ostro narozrabiały, Odyn zaś co rusz zleca kolejne prace, by odzyskać spokój w Walhalli i Midgardzie, to i Bro ma pełne ręce roboty.

Chętnie piszesz o wikingach. Kim oni dla ciebie są?

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Zadajesz podstępne pytania (śmiech). Wikingowie, podobnie jak rycerze, są dla mnie wzorem prawdziwych mężczyzn. Ci pierwsi nieco prymitywni, jednak szalenie inteligentni (nie sugerujmy się tutaj oklepanym wizerunkiem barbarzyńcy, zabijającego i gwałcącego, tak chętnie przedstawianym w powieściach czy filmach). Mieli też sporo zalet. Ci drudzy, rycerze – mający swoje zasady, kodeks. Oba gatunki silne, waleczne, odważne, znające pojęcie dumy i honoru.

Patrząc na otaczający mnie świat, mam wrażenie, że takich osobników, których można śmiało nazwać mężczyznami, jest coraz mniej. Pokaż mi męskość w facecie wkładającym obcisłe rurki czy różowy sweterek, nie umiejącym nic zrobić (bo zawsze mamusia robiła), gładko wydepilowanym, płaczącym rzewnie na ramieniu kumpli przy budce z piwem. Facet to ma być facet.

Być pisarką

Jakie to uczucie być autorką nowego nurtu pisarstwa?

Nowy nurt? Nie określiłabym tego w ten sposób. Daleko mi do klasyki fantasy i nie zamierzam nawet takowej pisać. Po prostu piszę to, co sama bym chętnie przeczytała, co mnie bawi, wprawia w dobry humor. Jak to gdzieś przeczytałam – babskie czytadła w klimacie fantasy. Można i tak to nazwać, ale jeśli czytanie ich sprawia przyjemność, pozwala oderwać się na trochę od rzeczywistości, to zwał jak zwał.

Ciekawi mnie, czy życie obecne i przeszłe mają wpływ na twoją twórczość.

Staram się, by do tego nie dochodziło, jednak czasami zdarza mi się napisać satyrę na to, co jest, bądź na to, co było. Człowiek musi odreagować. Czyjąś głupotę, własne zaślepienie, absurdalną sytuację.

Podobno masz w planach napisać powieść zupełnie inną od dotychczas pisanych?

Podobno. Taki jeden osobnik podsunął mi ten pomysł, a że był drugą osobą, która mi o tym mówi, to widać coś w tym jest. I może warto postąpić podług tego.

Chodzą słuchy że ma to być coś w klimacie mrocznego psychological drama.

Mroczne – nie wiem. Mroczność kojarzy mi się z fantasy. A tutaj fantasy czytelnik nie uświadczy. Może za to spodziewać się brutalności, przemocy wszelkiego rodzaju, walki z przeciwnościami, prób wyzwolenia z niewygodnych układów. Powinnam chyba zaznaczyć na pierwszej stronie, że nie będzie to bajeczka dla grzecznych dzieci i osób o słabych nerwach.

Czym właściwie dla Ciebie jest pisanie?

Relaksem, odskocznią od codzienności, zabawą. Lubię tworzyć postacie, opisywać ich przygody.

A kiedy zdecydowałaś, że będziesz pisarką?

To moje marzenie z czasu dorastania. Pamiętam, jak pani od polskiego w ramach zadania domowego kazała zmienić zakończenie bajki. A potem mnie pochwaliła, że oryginalne, wspaniałe i w ogóle och, ach. Serce mi urosło z dumy. Na próbę popisałam kilka kolejnych zakończeń. Pomysłów było mnóstwo. Wpakowałam biedną Różyczkę (bohaterkę bajki) w prawdziwe kłopoty. Spodobało mi się to pisanie, tym bardziej, że wtedy kilka moich tekstów zamieszczono w szkolnej gazetce ściennej. Czujesz tę radość, gdy zakompleksiona smarkula zobaczyła swoje dzieło, które inni czytali i chwalili? Bardzo fajne uczucie.

Potem przyszedł czas na wiersze. Te moim zdaniem najpiękniejsze napisałam dla dzieci. Pozwalały mi przetrwać tęsknotę za nimi, kiedy tak ułożyło się życie, że byliśmy rozdzieleni. Do dzisiaj mam je schowane głęboko i nigdy nie ujrzą światła dziennego. Są tylko dla mnie i przypominają mi o tym, co w życiu najważniejsze. Jeszcze później zdarzyło mi się wygrać konkursy na opowiadania w pismach dla kobiet. Niesamowita radość. Chyba wtedy powróciło do mnie marzenie z nastoletnich czasów. A może by tak zabrać się za pisanie czegoś większego? Od zamiaru do realizacji była długa droga. I wciąż na niej jestem. Nie określiłabym się mianem pisarki. Może kiedy wydam z kilkanaście książek i kilkadziesiąt opowiadań, zmieni się moje nastawienie.

Czy w Polsce ciężko jest się wybić piszącemu?

W pierwszej chwili nasunęła mi się odpowiedź – nie wiem, nigdy nie próbowałam (śmiech). Podobno ciężko. Z tego, co czytam, coraz więcej ludzi bierze się za pisanie. Natomiast czyta coraz mniej. Wydawnictwa i redakcje są zalane tekstami debiutantów. I każdy liczy na to, że to właśnie jego tekst będzie tym wybranym, że jego książka dołączy do tych najpoczytniejszych. Doświadczeni pisarze wspominają o załamującym się rynku papierowych wydawnictw, spadku czytelników, trudnościach, z którymi muszą zmierzyć się teraz adepci tworzenia literatury.

Warsztat EM Thorhall

Gdzie powstają twoje książki?

Jak to gdzie? Najpierw w głowie, marzeniach sennych, a potem trzeba to przelać na klawiaturę. Tak, wiem, pytałeś o miejsce (śmiech). Ujmę to tak. Mam kilka swoich miejsc, gdzie czuje się tę niesamowitą atmosferę, magię. A przynajmniej ja ją czuję. Mogę tam usiąść, zamknąć oczy i wyobrażać sobie przygody bohaterów.

Wobec tego jak wygląda twoje miejsce pracy?

Obecnie to komp i biurko. Regał z książkami i stolik z ulubionymi rzeczami (cola, fajki, słodycze). Zeszłam z widoku domowej młodzieży, znalazłam spokojny kącik na drugim końcu mieszkania, z dala od ich wrzasków, muzyki. Miałam tu pilnować porządku, nie palić, ale... cóż. Pedantką nigdy nie byłam. Tak że stolik i półki zawalone są moimi notatkami, drobiazgami, popielniczką (najczęściej pełną). A kiedy siadam do pisania, bo goni wena, to... no, po prostu budzę się z tego stanu, jak już zaczynam potykać się o talerze i kubki na podłodze. Jak obiecam, że się poprawię i posprzątam, to nie napiszesz, że jestem bałaganiarą? (Śmiech).

Nie napiszę, jeśli zdradzisz, jakie są początki twoich powieści.

Po prostu przychodzi mi do głowy pomysł. Piszę opowiadanie i w pewnym momencie stwierdzam: "a może by tak bohaterów dodatkowo w coś wpakować". Czasami jakoś samo mi się to opowiadanie rozbudowuje, nawet nie wiem kiedy. Powstaje więc plan tego, co chciałabym jeszcze zrobić z postaciami. I potem wychodzi z tego powieść.

Pamiętasz, jak nauczyłaś się pisać?

Do dzisiaj uważam, że nie potrafię tego robić w stopniu zadowalającym korektorów i samą siebie. Często łapię się na wielu błędach w zapisie, które od razu poprawiam. Staram się dużo czytać – to zawsze była moja słabość. Uwielbiałam i uwielbiam książki.

Czy piszesz ręcznie?

Notatki, wiersze. Czasami przyjdzie mi coś do głowy poza domem, więc wyciągam z plecaka zeszyt i notuję. Jak kiedyś zobaczycie blond świra siedzącego na ławce czy krawężniku i mruczącego do siebie pod nosem, skrobiącego uparcie w zeszycie, to pewnie będę to ja.

Robisz dużo notatek?

To zależy od tego, nad czym pracuję. Ale tak. Zdarza mi się robić ich sporo. Kiedyś miałam wokoło stołu porozwieszane kartki z opisami bohaterów i chronologią wydarzeń. Chyba wrócę do tego zwyczaju.

Zastanawiałem się jeszcze nad tym, skąd się biorą twoje historie.

W większości przypadków same wpadają do głowy. Ja bardzo lubię posiedzieć sobie w ciszy i spokoju z zamkniętymi oczami i pozwolić błądzić myślom. Zwykle wtedy wpadam na jakiś pomysł. Natomiast mniejsza część historii powstała w zetknięciu z absurdalną nieraz rzeczywistością.

To mniejsza część. A skąd przeważnie czerpiesz inspiracje do książek?

Muzyka. Ludzie, życie wokoło. Najczęściej jednak jest to muzyka. Wpadnie mi w głowę utwór i już wiem, że będzie on motywem przewodnim do tekstu. Czego namiętnie słuchałam przy Zamku Laghortów, opowiadaniach o Bro czy Braciach Krwi, można sprawdzić na moim blogu. A może czytelnicy słyszeliby tam zupełnie inną muzykę? Chętnie się dowiem.

 

EM Thorhall Autorka sagi Zbrojni, z której to jak dotąd wydana została pierwsza część pt. Zamek Laghortów, kolejna zaś, zatytułowana Handlarze niewolników, pojawi się na rynku na początku przyszłego roku. Autorka opowiadań o jednej z walkirii – Brunhildzie, czyli Bro – oraz satyr o Gimbusównie, współpracuje również z magazynem Via Appia. Swoją cegiełkę w postaci artykułów o grach opartych na silniku Vallheru dorzuciła też do Yggdrasil i Game Exe. Obecnie poza sagą pisze powieść Bracia Krwi.

 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Ewolucja Straży
Od kwartetu do małej armii

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.