» Recenzje » Wydrążony człowiek. Muza ognia - Dan Simmons

Wydrążony człowiek. Muza ognia - Dan Simmons


wersja do druku

Telepata z depresją i teatr w kosmosie

Redakcja: lemon

Wydrążony człowiek. Muza ognia - Dan Simmons
Dan Simmons to jeden z popularniejszych autorów science fiction, jednak jego twórczość jest w Polsce nieco zapomniana (nie licząc wydanego ponownie kilka lat temu cyklu o Hyperionie). Prószyński i S-ka postanowiło temu zaradzić i wznowić jedną z jego mniej znanych powieści, Wydrążonego człowieka, razem z mikropowieścią Muza ognia.

Główni bohaterowie Wydrążonego człowieka, Jeremy i Gail są małżeństwem telepatów – w każdej chwili są w stanie usłyszeć myśli otaczających ich ludzi. Gail jest chora na raka i odchodzi z tego świata już w pierwszym rozdziale, co jednak nie przeszkadza jej pojawiać się wielokrotnie na kartach powieści w retrospekcjach. Pogrążony w depresji po śmierci ukochanej, Jeremy podpala ich wspólny dom i wyrusza w podróż po Ameryce, bez żadnego konkretnego celu. Wędrówka ta poprowadzi go w rejony równie mroczne, jak mroczna jest natura człowieka, zmuszając do zawarcia znajomości z najgorszymi przedstawicielami rodzaju ludzkiego.

Trudno określić gatunek powieści – jest tu sporo dramatu obyczajowego, troszkę horroru i nieco fantastyki naukowej, która pojawia się głównie w wyjaśnieniach tajników ludzkiego umysłu, których udziela Jeremy w rozdziałach retrospekcyjnych. Wstawki dotyczące teorii chaosu, fizyki kwantowej i świadomości holograficznej są jednak nudne, niezrozumiałe i przegadane. Wyjaśnienie fenomenu telepatii jest istotne dla całości fabuły, ale przedstawiono je czytelnikowi w nieprzystępny sposób. Za to wątki obyczajowe, relacje głównych bohaterów, są opisane przejmująco i trudno nie zasmucić się tragedią osamotnionego wdowca. Charakteryzują się też znacznie płynniejszym stylem, pozwalającym zapomnieć o nudzie i cieszyć się lekturą.

Wydrążony człowiek początkowo wydaje się być egzystencjalną powieścią drogi – bohater poznaje różne typy ludzi, zmaga się z własnymi uczuciami, przechodzi wewnętrzną przemianę. Gdyby cała była utrzymana w tym duchu, zapewne wyszłoby jej to na dobre. Niestety, co jakiś czas autor przypomina sobie, że książce najwyraźniej brakuje akcji, więc porzuca wątki obyczajowe na rzecz sensacyjnych. Pomijając całkowite nieprawdopodobieństwo opisywanych zdarzeń, których nieodłączną cechą jest wielokrotne zagrożenie życia głównego bohatera, zbyt często pojawiają się rozdziały nie wnoszące absolutnie nic do fabuły, jakkolwiek chaotyczna by ona nie była. Kilka z nich zostaje poświęconych konfrontacji Jeremy'ego z pewnym psychopatą – i jest to o kilka rozdziałów za dużo. Cała ta szamotanina nie wywiera żadnego wpływu na przebieg akcji, a jej jedynym celem wydaje się być próba zaszokowania i zniesmaczenia czytelnika.

Warto również wspomnieć o klimacie, jakim jest przesiąknięta powieść – zdecydowanie mrocznym i depresyjnym. To ponura i pesymistyczna książka, i o ile trudno oczekiwać tęczy i pieśni skowronków po historii załamanego śmiercią ukochanej mężczyzny, to na dłuższą metę jest ona po prostu męcząca.

Muza ognia pod kilkoma względami stanowi przeciwieństwo poprzedzającego ją utworu, będąc znacznie krótszą (ledwie sto stron) i przez to o wiele bardziej skoncentrowaną na głównym wątku fabuły. Reprezentuje też inny gatunek – tym razem jest to pełnoprawne science fiction w świecie, gdzie ludzkość została zniewolona przez Obcych, dzielących się na kasty Archontów, Poimenów, Demiurgów i Abraxasa – istoty o boskich mocach. Bohaterem jest młody aktor, Wilbr, wraz z trupą teatralną podróżujący statkiem kosmicznym, tytułową Muzą ognia. Podczas wystawiania jednej ze sztuk Szekspira grupa zostaje zaproszona na dwór Archontów, którym ma zademonstrować piękno dawnych dzieł brytyjskiego dramaturga. Na tym podróż się nie kończy, a ich misja okaże się mieć o wiele większe znaczenie, niż ktokolwiek się spodziewa.

Ten krótki tekst sprawia lepsze wrażenie od Wydrążonego człowieka. Brak tu niepotrzebnych wstawek wypełnionych przemocą, zamiast tego autor koncentruje się na snuciu nastrojowej historii o znaczeniu teatru dla ludzkości. Próżno się tu doszukiwać szybkiej akcji, ale nie jest ona konieczna, by cieszyć się lekturą. Fabuła ogranicza się niemal wyłącznie do kolejnych spektakli, lecz i to nie przeszkadza – czytanie o teatrze jest samo w sobie przyjemne, a dzięki sprawnemu operowaniu słowem przez autora całość można pochłonąć w jeden wieczór. Z drugiej strony, brakuje większych zaskoczeń podczas lektury, ale – po raz kolejny – to nieistotne, kiedy wziąć pod uwagę długość powieści.

Wydrążony człowiek. Muza ognia jest zbiorem nierównym – poziom pierwszego utworu waha się między bardzo dobrym a kiepskim, podczas gdy Muza ognia jest znacznie przyjemniejsza w odbiorze, ale i o wiele krótsza. Całość wypada pozytywnie, choć duży minus należy się za chaotyczną i przesiąkniętą zbędną przemocą oraz pesymizmem historię Jeremy'ego.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
8.08
Ocena użytkowników
Średnia z 6 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Wydrążony człowiek (The Hollow Man)
Autor: Dan Simmons
Tłumaczenie: Grażyna Grygiel, Piotr Staniewski
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 23 czerwca 1997
Liczba stron: 464
Oprawa: miękka
Format: 143 x 236 mm
Seria wydawnicza: Fantastyka
ISBN-10: 83-7180-127-0
Cena: 15,20 zł



Czytaj również

Olimp
Klęska zrodzona z miłości
- recenzja
Ilion
Trzy drogi kręte
- recenzja
Triumf Endymiona
Triumfu brak
- recenzja
Terror
Groza północy
- recenzja
Endymion
Daleko jeszcze?
- recenzja

Komentarze


Qball
   
Ocena:
+2
Niepotrzebne motywy? Nastawienie na szokowanie? Nic nie wnoszące do fabuły rozdziały? Meczący klimat? No, to chyba rózne ksiązki czytaliśmy.
Owo nastawienie na szokowanie nie jest tym o czym piszesz - to jest nastawienie na nakreślenie czytelnikowi obcości świata otaczajacego Jeremy'ego. Chodzi o uwypuklenie alienacji głównego bohatera, poprzez skontrastowanie jego natury z brutalnością świata do jakiego powraca po smierci żony. Klimat mnie jakoś nie zmęczył, podobny klimat ma wiele ksiązek w których bohater musi stawić czoła życiu - że wymienię "Drogę" Maccarthyego albo "Dying inside" Silverberga. Ale to juz kwestia gustu.

Z recenzją całkowicie sie nie zgadzam.
16-06-2011 06:56
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Autor jęczy, a ocena 7?!
16-06-2011 07:32
~prym

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
tytuł jakby nie patrzeć jest oczywistym nawiązaniem do Hollow Men Eliota.
Pytanie do osób, które książkę czytały, poza tytułem jest jeszcze cokolwiek Eliotowego?
28-06-2011 11:29

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.