Wróżbiarze - Libba Bray

Sześćset stron nijakości

Autor: Michał 'von Trupka' Gola

Wróżbiarze - Libba Bray
Są książki, które, raz przeczytane, zapadają w pamięć na całe życie. Są też takie, jak najnowsza powieść Libby Bray, w przypadku których już kilka dni po zakończeniu lektury trudno przypomnieć sobie jakiekolwiek detale. We Wróżbiarzach próżno bowiem szukać choćby pojedynczego elementu, który wyróżniałby się z literackiej przeciętności.

____________________________


Lata dwudzieste XX wieku, czasy prohibicji i boomu gospodarczego, okres zanim jeszcze swe żniwo zaczął zbierać wielki kryzys. Evie O’Neill, pragnąca wielkości i sławy nastolatka z Ohio, znudzona nijakością i małomiasteczkową mentalnością swojego otoczenia, raz po raz pakuje się w kłopoty związane z jej skłonnością do imprez, zakazanego alkoholu i popisywania się. Szczególnie popisywania się pewnym niezwykłym darem – dziewczyna posiada bowiem nadprzyrodzone moce, pozwalające jej na wydobywanie z przedmiotów sekretów ich właścicieli. Kolejny wyskok przeważa szalę i rodzice postanawiają wysłać ja do wuja, starego kawalera z Nowego Jorku, aby dać szansę ucichnąć skandalowi. Dla Evie to prawdziwy dar niebios – przeprowadzka do "Wielkiego Jabłka" jest dla niej spełnieniem marzeń. Szybko jednak przekonuje się, że miasto owo to nie tylko zabawy, światła reflektorów i jazz. Na łowy wyrusza bowiem seryjny morderca, okrutnie kaleczący swoje ofiary i pozostawiający zwłoki upozowane oraz opatrzone cytatami z tajemniczej księgi religijnej. Wuj dziewczyny, lokalny specjalista od spraw kultów i dziwacznych rytuałów, zostaje poproszony przez policję o pomoc w śledztwie, a ona sama przekonuje się, że jej talent mógłby być bardzo pomocny w wytropieniu zbrodniarza. Wspólnie szybko odkrywają, że nie chodzi o zwykłego psychopatę, lecz o niebezpieczeństwo o wiele bardziej mroczne, a na szali leży coś więcej niż tylko życie potencjalnych przyszłych ofiar…

Fabuła powieści, choć w zarysie przedstawia się interesująco, przy bliższym poznaniu nieco traci. Rozwija się bowiem zgodnie z łatwo przewidywalnym schematem, typowym dla kryminałów z wątkiem nadprzyrodzonym, zaś rozwikłanie problemu nie powinno sprawić domyślnemu czytelnikowi większych trudności. Szczególnie, że już w prologu zostaje on poinformowany, kim jest morderca, a później jedynie obserwuje postępy bohaterów w odkryciu jego tożsamości oraz próbach powstrzymania zbrodniarza. Do tego dochodzi kilka posplatanych wątków romantycznych, pomniejsze opowieści związane z postaciami drugoplanowymi i zawoalowane aluzje odnośnie jakiejś większej intrygi, która pozostaje niezakończona i być może będzie spinać Wróżbiarzy z dalszymi częściami cyklu. Dzieje się więc sporo, do tego stopnia, że czasami trudno nadążyć za wydarzeniami. Mimo to jednak do lektury zakrada się nuda, związana z przewidywalnością fabuły. Niespodzianek jest tu jak na lekarstwo, a zwroty akcji da się przewidzieć ze znaczną dokładnością i dużym wyprzedzeniem. Cała powieść zdaje się więc być raczej zbitką znanych klisz i motywów typowych dla literatury młodzieżowej i kryminałów, niż oryginalnym dziełem. Jeżeli jednak pominąć wtórność, fabuła została skonstruowana całkiem nieźle, nielogiczne rozwiązania występują z akceptowalna częstością (czy może rzadkością), a chwilami nawet udaje się autorowi wywołać lekkie rumieńce emocji na policzkach czytelnika.

Również konstrukcja bohaterów prezentuje średni poziom. W skład zestawu wchodzą buntownicza, dociekliwa i charakterna dziewczyna, jej porządna, choć nieśmiała przyjaciółka, czarujący łobuz, prostoduszny, nudny lecz godny zaufania ten drugi, starszy mentor-ekscentryk oraz plejada postaci drugoplanowych. Z całej grupy to właśnie one wypadają najlepiej, gdyż zdarzają się wśród nich postacie ciekawe i nie dające się rozgryźć na pierwszy rzut oka, takie jak ślepy żebrak czy czarnoskóry goniec od liczb. Jeśli zaś chodzi o protagonistkę i jej otoczenie – ich głęboko skrywane, mroczne sekrety, wzajemne relacje i inne potencjalne niespodzianki są widoczne jak na dłoni praktycznie od pierwszego spotkania, nie potrafią więc zaskoczyć, ani wzbudzić zainteresowania. Jeżeli doliczyć do tego ich dialogi, nie rażące szczególnie sztucznością, ale też nie wzbudzające szczególnych emocji, otrzymujemy typową, przeciętną zbieraninę jednowymiarowych osobników, jakby specjalnie zamówionych z katalogu pod tytułem Powieść młodzieżowa, zrób to sam.

Styl autorki także nie wyróżnia się w żaden sposób. Prosty i oszczędny, lecz nie ubogi, nie wchodzi w drogę rozwojowi fabuły, ale również nie daje się zapamiętać ani dzięki wyjątkowej jakości, ani większym wpadkom. Całość sprawia wrażenie, jakby została raczej poskładana z gotowych klocków przez program komputerowy, bazujący na uznanych schematach rozwoju postaci, relacji bohaterów i przebiegu fabuły, niż została stworzona od zera przez człowieka.

Wróżbiarze nie są powieścią zła, lecz praktycznie doskonale przeciętną. Przewidywalna, ale nie tragiczna fabuła, typowe dla gatunku postacie i niewyróżniający się styl autorki sprawiają, że powieść czyta się bezboleśnie, ale także bez większego zainteresowania. Lektura nie pozwala więc zaznać wiele przyjemności, jednak jeśli chodzi o zabijanie kilku godzin nudy może stanowić nie najgorszą alternatywę wobec gapienia się przez okno pociągu czy na ścianę poczekalni. Mogę polecić tylko prawdziwym maniakom literatury młodzieżowej, reszta niewiele straci odpuszczając sobie jej zakup.