Trójka nieznajomych, Susan, Gil i Henry, znajduje na plaży zwłoki młodej dziewczyny z brzuchem wygryzionym przez kłębiące się w nim drapieżne węgorze. Szybko okazuje się, iż to nie przypadek, lecz przeznaczenie kierowało ich krokami – są oni bowiem dziedzicami legendarnych Wojowników Nocy przemierzających ludzkie sny w poszukiwaniu zła przenikającego do umysłów śpiących i dążącego do zguby świata. Diabeł zwany Yaomauitlem, władca nocnych koszmarów, uwolnił się z wielowiekowego więzienia i próbuje powołać do życia armię zdolną sterować marzeniami i pragnieniami całych narodów. Tylko połączone siły Wojowników Nocy mogą przeciwstawić się nadciągającej grozie i uratować ludzkość.
Mimo, iż zarys fabuły może wydawać się banalny, to po lekturze początku powieści zapowiada się ona dosyć ciekawie – zwłoki pięknej dziewczyny, nieznana i budząca wstręt przyczyna zgonu, potęgujący się nastrój tajemnicy, jak również interesująco zarysowane sylwetki trójki protagonistów. Niestety już kilkadziesiąt stron dalej nadzieje okazują się płonne, a historia przekształca się w naiwną opowiastkę o superbohaterach z przypadku paradujących w wymyślnych ubrankach, którzy stanowią ostatnią linię obrony ludzkości przed zagrażającymi jej siłami ciemności.
Jak wspomniano wcześniej, początkowo kreacja głównych bohaterów wypada dość przekonująco. Starzejący się i nadużywający alkoholu wykładowca akademicki, młoda dziewczyna, która próbuje odzyskać równowagę po śmierci rodziców i chłopak marzący o tym, by się sprawdzić i dokonać w życiu wielkich czynów. Trzy całkowicie różne osoby, połączone wspólnym celem, muszą nie tylko zaakceptować swoje dziedzictwo i rolę jaka przypadła im w udziale, lecz także zaufać sobie wzajemnie i stworzyć zgraną drużynę. Wielka szkoda, że w pewnym momencie autor całkowicie zaprzestał pogłębiania portretów psychologicznych postaci, zaczął wkładać w ich usta wyświechtane frazesy o obowiązku, wyższych celach i poświęceniu. Poza sceptycznie nastawionym Henrym, u którego interesujące tło stanowi wewnętrzna walka z nałogiem, Susan i Gil przyjmują wszystko co ich spotyka bez jakiejkolwiek refleksji, z entuzjazmem, rzucając się w wir walki z potężnym przeciwnikiem bez elementarnej wiedzy i jakiegokolwiek przygotowania.
Co jeszcze dziwniejsze Nocni Wojownicy prawie od razu orientują się jak korzystać z posiadanych mocy, raz za razem odnosząc zwycięstwo nad hordami diabelskiego pomiotu. Bez różnicy, czy diabeł rzuci przeciwko nim mrocznych mnichów, czy setki chodzących trupów – sieką, palą i rozrywają na strzępy wszystko co stanie im na drodze. Warto zauważyć, iż po wkroczeniu w krainę snów bohaterowie porzucają swoje ciała i przybierają postać Wojowników: Strażnika Mocy Kasyxa (działającego niczym przenośny i samobieżny akumulator doładowujący energią pozostałych członków zespołu), Opiekuna Maszyny Tebulota (władającego dziwną i dość nieporęczną bronią o setkach zastosowań) oraz Sameny Łukopalcej (jak łatwo się domyślić miotającej różnorakie pociski). Mimo iż jądro ich osobowości pozostaje to samo, wygląd zewnętrzny ulega diametralnej zmianie, zostają również obleczeni w szaty stanowiące przedziwną mieszankę stroju barbarzyńskich wojowników (skórzane rzemienie, nagolenniki i ćwieki u Sameny) z futurystycznymi gadżetami i elementami wyposażenia (na wpół przezroczysta zbroja z przyłączami energetycznymi i kablami Kasyxa, czy broń Tebulota). Biorąc pod uwagę fakt, że kraina snów (a raczej sennych koszmarów) nosi wyraźne znamiona rządzonego przez szalone bóstwo świata fantasy – prawa fizyki są opcjonalne, działa magia, a po okolicy grasują potwory – trzeba przyznać, iż senne formy bohaterów jak najbardziej wpisują się w tą scenerię.
Pozostając w temacie świata snów nie można zapomnieć o wszechobecnych odniesieniach do seksualności, które najbardziej widoczne są w dwóch pierwszych snach odwiedzonych przez bohaterów. Wejście do twierdzy w kształcie warg sromowych kobiety, czy zaplecze orientalnego sklepu gdzie krystalizują się homoseksualne fantazje śniącego jednoznacznie nawiązują do freudowskiej symboliki snów (co w jednym miejscu zostało nawet wyraźnie powiedziane). Dzięki tym odniesieniom wiele elementów świata przedstawionego nabiera głębszego znaczenia, traci na tym jednak klimat powieści – pewne sceny wydają się wręcz groteskowe i przerysowane, a chwilami ma się wrażenie, że więcej w niej teorii i analizy, niż autentycznego przeżywania, które mogłoby wywołać u czytelnika emocje. Doświadczenia bohaterów w wyśnionym świecie w przeważającej części pozbawione są jakiegokolwiek wrażenia grozy. Wojownicy Nocy są potężni, niezwyciężeni i nieodparcie kojarzą się z komiksowymi superbohaterami, co może i jest ciekawe, lecz nie wzbudza autentycznego strachu, tak charakterystycznego dla najlepszych powieści Mastertona.
Najciekawiej prezentują się fragmenty dziejące się w świecie rzeczywistym, poświęcone kolejnym ofiarom Yaomauitla. Ich rozterki i pragnienia zostają przybliżone czytelnikowi, dlatego też ich los przestaje być mu obojętny. Właśnie w tych częściach wyraźnie można odczuć nastrój narastającego zagrożenia, widoczna staje się też perfidia łowcy bawiącego się ze swoimi ofiarami, co tylko zagęszcza atmosferę.
Największe rozczarowanie budzi zakończenie powieści wraz z finałowym starciem, w żaden sposób nie przypominającym walki na śmierć i życie z niezwyciężonym potworem, którego uwięzienie setki lat wcześniej kosztowało życie sześćdziesięciu najlepszych Wojowników Nocy. Ostateczna rozgrywka, tak w świecie nocnych mar, jak i w świecie realnym, pozbawiona jest rozmachu i kompletnie nie utrzymuje napięcia.
Czy wobec powyższych informacji, Wojowników Nocy można zaliczyć do horrorów? I owszem, jednakże jest to bardzo dziwny i dosyć nieudany przedstawiciel tego gatunku. Znajdziemy w nim krwawe jatki, żywe trupy i kolejne niewinne ofiary pradawnego zła – wszystkie elementy znane i cenione przez fanów Mastertona. Zabrakło jednak odpowiednio spotęgowanego nastroju grozy, klimatu budzącego u czytelnika dreszcze przerażenia i wywołującego ciarki na plecach. Zmagania superbohaterów z diabłem Yaomauitlem chwilami wydają się przerysowane, rażą naiwnością i irytują z powodu zmarnowanych możliwości.