Wigilijne psy i inne opowieści
We wstępie do Wigilijnych psów i innych opowieści Orbitowski pisze o energii, którą próbował zawrzeć w zbiorze – i, trzeba przyznać, wyszło mu to wybornie. Chyba każdy czytelnik podczas lektury tworzy pewien obraz autora i ocenia książkę także jako spotkanie z tą kreacją (jeśli, oczywiście, nie jest to literatura przezroczysta, w której specjalizują się prawdziwe zastępy współczesnych rzemieślników pióra). Ze zbioru krakowskiego pisarza wyłania się wizerunek tyleż niepokojący, co fascynujący. Orbitowskiego wypełnia gniew i to ten najstraszniejszy, bo pozbawiony źródła; nie potrafi przejść obojętnie wobec najmniejszej nawet niesprawiedliwości, nie próbuje się hamować, gdy nadarza się okazja do wyładowania negatywnych emocji, nie ukrywa niczego, co w nim drzemie. A choć jego bohaterowie są przeciętni: to drobni oszuści, cwaniaczki, chłopaki spod bloków, taksówkarze i ankieterzy, to on sam zawsze próbuje zajrzeć za zasłonę szarej rzeczywistości. Ta oczywiście karze za tę chorobliwą ciekawość i za każdym razem uciera mu nosa – horror w Wigilijnych psach nie jest więc straszakiem, potworem wyskakującym z szafy, a logiczną konsekwencją poetyki Orbitowskiego. Podczas lektury trudno oprzeć się wrażeniu, że polski pisarz inspirował się twórczością Philipa K. Dicka. Mimo iż ich proza diametralnie różni się pod względem estetyki, to motywy zagubionego między jawą a snem bohatera i ulegającej deformacji rzeczywistości traktują bardzo podobnie. Z tym zastrzeżeniem, że Orbitowski nie jest tak paranoiczny: charakterystyczną dla kalifornijskiego pisarza podejrzliwość wymienił na flirtującą z turpizmem brutalność.
Drugą rzeczą, którą podkreśla we wstępie pisarz, jest pojawiająca się w zebranych tekstach nieporadność. W tym wypadku także trudno byłoby z autorem dyskutować, bo większość opowiadań to proste historie, które rzeczywiście imponują pulsującą energią, ale często nie mają więcej do zaoferowania. Orbitowski trzyma się banalnego schematu: bierze swojego przegranego, czy też, w najlepszym przypadku, wielkimi krokami zbliżającego się do porażki bohatera, szybko przedstawia go czytelnikowi, nakreśla szczątkowe tło (w którym dominują dogasające lufki i rozbijane butelki), po czym deformuje wszystko wprowadzeniem wątku fantastycznego. Ta sama metoda daje zaskakująco różne skutki: tytułowe Wigilijne psy to świetne opowiadanie (szczególnie w kwestii kreacji protagonisty – po prostu majstersztyk), któremu niewiele brakuje do poziomu najlepszych powieści Orbitowskiego, a Serce kolei to niewiele ponad hołd dla klasycznej twórczości Stefana Grabińskiego. Większość czytelników, nawet bez lektury wstępu czy znajomości rynku wydawniczego, szybko zorientuje się, że w zbiorze tym zostały zebrane teksty ciekawe (za przykład niech posłuży świetnie zamknięty Zmierzch rycerzy światła), ale nie zawsze dopracowane – dowód talentu, ale na pewno nie szczególnie dobrego warsztatu.
Wigilijne psy i inne opowieści powinny znaleźć się na półce każdego miłośnika twórczości Łukasza Orbitowskiego. Nie jest to kolekcja jego najlepszych tekstów, ale pozwala uświadomić sobie dwie rzeczy: po pierwsze, że krakowski pisarz od lat kreuje swój niepowtarzalny styl i robi to z imponującą konsekwencją oraz, po drugie, jak bardzo musiał się rozwinąć, aby stworzyć powieści takie jak Widma czy Szczęśliwa ziemia.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Autor: Łukasz Orbitowski
Wydawca: Sine Qua Non
Data wydania: 17 lutego 2016
Liczba stron: 480
Oprawa: miękka
Format: 150×215mm
ISBN-13: 9788379246106
Cena: 39,90 zł