Wędrująca Ziemia
Przyszłość spod znaku szkiełka i oka
Odpowiedź na pierwsze z powyższych pytań to kwestia osobistych przekonań, na drugie za to odpowiem natychmiast: tak; jest to dla mnie odpowiedź szczególnie łatwa, bo jego dotychczasowe teksty bardzo mi się podobały, ale nie uznaję ich za wybitne – a dokładnie to samo mogę powiedzieć o zebranych w Wędrującej Ziemi opowiadaniach. Symptomatyczne zresztą jest już pierwsze, tytułowe, mówiące niemal wszystko o tym, czego można spodziewać się po późniejszych. Mamy więc nieszczególnie skomplikowany, ale oryginalny pomysł (przeniesiony już mniej lub bardziej wiernie na małe ekrany przez Netflixa), który autor poddaje głębokiej, fantastycznonaukowej analizie. "Fantastycznonaukowa" to kluczowe słowo, bo ono właśnie odróżnia chińskiego pisarza od wielu współczesnych kolegów po piórze i budzi skojarzenia z dawnymi mistrzami gatunku, autorami poszukującymi nie tylko efektowności, ale i merytoryki, wniosków, konkluzji – myśli stojącej za kontaktem z Obcymi, porywaniem się na ogólnoludzkie projekty inżynierskie czy nowymi odkryciami naukowymi.
Inną sprawą jest zwięzłość tematyczna, jaka łączy zebrane w Wędrującej Ziemi opowiadania – napisałem już, że pomysły nie należą do najbardziej wymyślnych, warto też zauważyć, że pewne motywy często się powtarzają. Bardzo ważne miejsce w twórczości autora zajmuje temat kryzysu klimatycznego – zarówno jako powód współczesnej troski, jak i ważny element dystopijnej wizji przyszłości. Z podobną częstotliwością wracają Obcy, ale specyficzni, bo stanowiący totalne zaprzeczenie lemowskiej inności (choć i jej reprezentanci się zdarzają, jak ma to miejsce choćby w Górze) – tutaj są oni blisko związani z Ziemią, najczęściej jako ci, którzy zasiali na niej życie na swoje podobieństwo i doglądali z daleka powolnej ewolucji. Ewolucja – tocząca się równolegle na różnych planetach (rozróżnianych po numerze) – to kolejny powracający motyw, choć akurat tego tematu autor raczej nie eksploruje; wspomina o nim, czasami rzuca komentarz na temat różnic pomiędzy reprezentantami kolejnych światów, ale nie stanowi to najważniejszej treści opowiadań zebranych w Wędrującej Ziemi.
Jak już stwierdziłem wcześniej, Cixina Liu nie uważam za pisarza wybitnego – pora się z tego twierdzenia wytłumaczyć. Powyższe akapity jasno sugerują, iż zadania stawiane przed fantastyką naukową realizuje on świetnie, ale trudno powiedzieć to samo o wartościach literackich, co zresztą także koresponduje całkiem nieźle ze złotymi okresami science fiction. Na opowiadania, poza ciekawymi i dobrze poprowadzonymi pomysłami światotwórczymi, składają się proste historie i, co grosze, banalni bohaterowie. Ci stanowią w większości jedynie nośniki fabuły – papierowe byty pozbawione silnego indywidualnego rysu, stworzone po to, aby czytelnik mógł przebrnąć przez opis kolejnego fantastycznonaukowego pomysłu. Zdarzają się oczywiście wyjątki, chociażby ojcem i synem z Kuli armatniej miotają prawdziwe namiętności (mimo że samym postaciom nie poświęcono wiele uwagi), ale to w tych opowiadaniach jest bardzo rzadkie.
Czy moim zdaniem Wędrująca Ziemia to zbiór genialny? Nie, ale to nie znaczy, że komukolwiek odradziłbym lekturę. Wręcz przeciwnie, każdy czytelnik spragniony klasycznego science fiction powinien bez wahania po nią sięgnąć. Dzisiejszy rynek wydawniczy raczej nie rozpieszcza miłośników opowiadań skupionych na ciekawych, wartych eksploracji pomysłach z pogranicza fantastyki i nauki, dlatego Cixin Liu gra w swojej własnej lidze i robi to naprawdę dobrze.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Autor: Cixin Liu
Tłumaczenie: Andrzej Jankowski
Wydawca: Rebis
Data wydania: 27 października 2020
Liczba stron: 496
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-8188-144-9
Cena: 44,90 zł