Warkocz ze Szmaragdowego Morza
Sanderson w stylu baśniowo-przygodowo-prześmiewczym
Warkocz to zwykła dziewczyna, czerpiąca radość z pozornie zwykłych rzeczy. Jest to wyjątkowe biorąc pod uwagę jej miejsce zamieszkania – żyje ona bowiem na niewielkiej, nudnej wyspie, z której mieszkańcy najchętniej by uciekli, gdyby nie zabraniający im tego królewski dekret. Sama wyspa znajduje się natomiast na morzu wypełnionym spadającymi z nieba, śmiertelnie niebezpiecznymi zarodnikami, co dodatkowo zniechęca do wyruszania w świat. Warkocz zostaje jednak zmuszona okolicznościami do takiej podróży w momencie, gdy dowiaduje się, że wybranek jej serca został uwięziony przez tajemniczą i złowrogą Czarodziejkę. Nie widząc innego wyjścia, rozpoczyna wyprawę w kierunku najbardziej niebezpiecznego z mórz tego świata, a w jej trakcie przekona się, że drzemią w niej pokłady wewnętrznej siły, z której istnienia nawet nie zdawała sobie sprawy.
Jeśli mieliście styczność z twórczością Sandersona, to wiecie, czego mniej więcej można spodziewać się po jego prozie – często zarzuca mu się rzemieślnicze podejście do procesu pisania, z czym trudno polemizować. Warkocz ze Szmaragdowego Morza stanowi tym kontekście próbę wyjścia ze sfery twórczego komfortu, co widać na pierwszy rzut oka. Autor znacznie większy nacisk położył na motywy baśniowe, sam zresztą przyznał, że inspirował się kultową książką Narzeczona dla księcia (która doczekała się jeszcze sławniejszej filmowej adaptacji). Znajdziemy tu także większą dawkę humoru, głównie dzięki narratorowi.
Opowieść o Warkocz snuje bowiem dobrze znany miłośnikom uniwersum Cosmere Hoid, który pojawia się w praktycznie każdej historii z tego świata, nawet jeśli nie zawsze odgrywa istotną rolę. Jako że jest on w zasadzie nieśmiertelny, a w trakcie swojego długiego życia był świadkiem niezliczonych zaskakujących sytuacji, trudno go zaskoczyć, a jego komentarze dotyczące struktury tej historii nadają recenzowanej tu powieści posmaku prześmiewczej samoświadomości, kojarzoną zresztą z twórczością Sandersona. Oczywiście, nie można tu oczekiwać poziomu swady choćby zbliżonemu do tej z dzieł Williama Goldmana lub Terry’ego Pratchetta, ale należy docenić sam fakt, że autor nie spoczął na laurach i próbował napisać coś zgoła innego niż dotychczas.
Efekt wzbudza mieszane odczucia: o ile samą powieść czyta się sprawnie i przyjemnie, to struktura fabuły wypada słabiej. Choć po zawiązaniu się głównego wątku czytelnik ma prawo oczekiwać ekscytującej przygody, to ku jego zaskoczeniu wkrótce okazuje się, że akcja niemal dwóch trzecich książki rozgrywa się w jednej tylko lokacji, a wyzwania z nią związane tylko częściowo dotyczą celu, który napędza Warkocz do działania. Co więcej, trudno nie odnieść wrażenia, że kolejne sukcesy przychodzą jej nieco zbyt łatwo, zwłaszcza w ostatnim akcie książki – to częściowo zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, iż mamy tu do czynienia ze stosunkowo krótką jak na standardy tego pisarza historią, ale i tak nieco to rozczarowuje, jako że autor przyzwyczaił nas już do bardziej satysfakcjonujących zakończeń.
Warkocz ze Szmaragdowego Morza to, oceniając ten tytuł z perspektywy fana twórczości Sandersona, powieść niezła, ale pozbawiona tego specjalnego czegoś, co pozwoliłoby jej dorównać najlepszym z książek w jego dorobku. Niedostatki nie są jednakże na tyle istotne, by całkowicie ją skreślać, widać w niej zresztą te wszystkie elementy, które porwały czytelników poprzednio, ale nie jest to tytuł, do którego będę wracał. Dla fanów Sandersona to, oczywiście, w dalszym ciągu pozycja obowiązkowa głównie ze względu na wszechobecne nawiązania dotyczące uniwersum Cosmere. Jeśli nie jesteście już miłośnikami jego poprzednich dzieł, to i Warkocz… nie przekona was do zmiany zdania.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Autor: Brandon Sanderson
Tłumaczenie: Anna Studniarek
Wydawca: Mag
Data wydania: 22 marca 2023
Liczba stron: 432
Oprawa: twarda
ISBN-13: 9788367353458
Cena: 59 zł