W przededniu - Orson Scott Card, Aaron Johnston

Czego legendom robić nie wolno

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

W przededniu - Orson Scott Card, Aaron Johnston
Słowo prequel wywołuje na moich plecach ciarki. Natychmiast powoduje bowiem u mnie skojarzenie z oburzającą profanacją Kronik Diuny, którą stanowi przytłaczająca większość wspólnej twórczości Kevina J. Andersona i Briana Herberta. Obawiałem się, że W przededniu, podobnie jak Legendy Diuny czy Ród Atrydów, będzie zwykłą próbą odcinania kuponów od klasycznej Gry Endera. Jak jest w istocie?

________________________


Możliwość opuszczenia Ziemi i skolonizowania kosmosu doprowadziła do dosyć poważnych zmian społecznych i gospodarczych, duża część przemysłu skupiła się bowiem wokół wydobywania surowców z asteroid. Oczywistym wydawało się, że to dochodowe zajęcie stało się jednym z najważniejszych źródeł utrzymania dla wielkich korporacji. Nie wszystkim jednak odpowiadała ta sytuacja. W wyniku sprzeciwu wobec tego stanu rzeczy wykształciły się niezależne klany górnicze. Na wielkich, samowystarczalnych statkach mieszkają wielopokoleniowe rody, które kontakt z cywilizacją mają tylko wtedy, kiedy muszą uzupełnić zapasy i sprzedać swój urobek. Niestety, górnicy zostają zmuszeni do odrzucenia izolacji, która stała się ich sposobem na życie. Gdzieś w Pasie Kuipera pojawia się niezidentyfikowany statek kosmiczny. Wszystko wskazuje na to, iż na jego pokładzie znajdują się Obcy. Ziemia musi się o tym jak najszybciej dowiedzieć, aby przygotować się na przyjęcie niespodziewanych gości. Niezależnie od tego czy będą oni nastawieni przyjaźnie, czy wrogo.

Akcja W przededniu osadzona jest sto lat przed wydarzeniami przedstawionymi w Grze Endera. Ci, którzy mieli choćby najmniejszy kontakt ze słynnym tekstem Orsona Scotta Carda błyskawicznie zorientują się, że kanwą powieści jest pierwszy kontakt ludzi z Formidami. Aaron Johnston wraz z twórcą oryginalnej serii nie skupiają się jednak tylko na tym brzemiennym w skutki spotkaniu. Fabuła obraca się przede wszystkim wokół dwóch statków kosmicznych. Jeden jest własnością wolnych górników, drugi należy do jednej najbogatszych ziemskich korporacji. Miłośnicy prozy Carda (nie tylko Sagi Endera, ale też Powrotu do domu czy też Serpent World) szybko dostrzegą, że jest to powrót jednej z ulubionych idei Carda: konfrontacji bogatych, silnych i zaślepionych potęgą z biednymi, słabymi i niecodziennie szczęśliwymi. Konflikt raz się zaostrza, raz staje się łagodniejszy, ale wszystko wskazuje na to, że zostanie on zażegnany w imię solidarności i zjednoczenia przeciwko wspólnemu wrogowi. Card i Johnston podążają ścieżką, którą ukochał sobie ten pierwszy, i powierzają losy świata w ręce maluczkich. Przewidywalność tego rozstrzygnięcia sprawia, iż trudno traktować całe tło absolutnie poważnie. Jak to bowiem robić, kiedy z góry wiadomo, że bohaterami okażą się stojący na przegranej pozornie pozycji uciskani górnicy? W społeczności klanów z W przededniu nie ma miejsca na odcienie szarości, na pokazywanie autentycznych ludzkich słabości. Jeżeli któryś z bohaterów ma jakiekolwiek poważne wady, to z pewnością reprezentuje mroczne korporacje. Ta monochromatyczność trywializuje powieść i odbiera sporo przyjemności z lektury.

Do pisarskiego duetu można mieć pretensje o mało zdecydowane rozwijanie wątków pobocznych opowieści. Spotkanie z Formidami w kontekście współczesnej fantastyki naukowej jest banalne, bo musiało takie być – niszczycielskie robale, z którymi nie sposób nawiązać żadnego kontaktu, raczej nie pozostawiają pola do popisu. Co czytelnik dostanie poza nimi? Mało porywający konflikt między wolnymi górnikami i korporacjami oraz ledwie napoczętą historię Mazera Rackhama. To wszystko. Gdyby część dotycząca największego bohatera nadchodzącej wojny była konsekwentnie rozwijana oraz intrygowała, wszystko byłoby w porządku. Tymczasem składa się na nią kilka obszernych sprawozdań z treningów komandosów. Prosta analiza wykazuje, że otwierająca cykl prequeli powieść składa się z zaledwie kilku wątków. Całość jest rozczarowująca.

W przededniu może trafić do tych, którzy Endera darzą nieskończoną miłością. Jeżeli słynna opowieść Orsona Scotta Carda wciąż rozbudza Waszą wyobraźnię i chcielibyście dowiedzieć się o jej korzeniach nieco więcej, to powieść napisana przez autora wraz z Aaronem Johnstonem może przypaść Wam do gustu. Niestety, jako pojedynczy tekst nie sprawdza się zbyt dobrze – to banalnie prosta historia spotkania z kosmitami, w której brakuje jakiegokolwiek punktu zaczepienia, czyniącego z niej coś więcej niż zapychające czas czytadło. Jako miłośnik i Sagi Endera, i samego Carda jestem lekturą mocno zawiedziony. Oby bezpośrednia kontynuacja W przededniu okazała się lepsza.