Upalna zima - antologia

Gdyby smoki w kosmos latały

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Upalna zima - antologia
Zbiór opowiadań to twór specyficzny. Często czytelnik oczekuje, że antologia będzie sprawdzała się nie tylko jako grupa sprawnie napisanych i ciekawych tekstów, ale także jako spójna tematycznie czy fabularnie całość. Część autorów ma problem z pamiętaniem o takich szczegółach, kiedy piszą samotnie. Czy można wyeliminować ten problem, gdy za pisanie bierze się czterech twórców? Wygląda na to, że tak, wystarczy obrać dobry temat. Takim z pewnością jest potraktowana z przymrużeniem oka nauka w fantasy, którą pod lupę bierze Kareta Wrocławska: Adam Cebula, Eugeniusz Dębski, Andrzej Drzewiński i Piotr Surmiak.

________________


Bokanova i Waldar ruszają w świat. Dwór jest zbyt nudny, a ojciec tego drugiego, zarządca kopalni czarnego złota, chciałby, żeby syn jak najszybciej nauczył się żyć na własną rękę. Mężczyznom zdecydowanie nie sprzyja szczęście, przez co pakują się w kolejne kłopoty. Na szczęście, wbrew pozorom, obaj dysponują przenikliwymi rozumami, które pozwalają im poradzić sobie z każdym problemem, przy pomocy nauk ścisłych. Tak to przynajmniej wygląda, bo ich metody są wyjątkowo niekonwencjonalne, a plany powstają zwykle po więcej niż dwóch kuflach złocistego napoju.

Upalna zima dowcipem stoi, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Wyjściowy pomysł, czyli nauka w świecie fantasy może przyciągnąć do antologii czytelników oczekujących literatury raczej poważnej. Konkretna zagadka często decyduje o jakości tekstu; niech za przykład posłuży para skrajnie różnych, jeśli chodzi o ich wykorzystanie, idei: słaby wątek maszyny do horoskopów i szalona, intrygująca wizja wykorzystywanych do przechowywania energii butelek. Nie można jednak mieć wątpliwości co do tego, że autorzy zbioru mieli na celu przede wszystkim ubawić odbiorcę. Jak im to wychodzi? Co najmniej nieźle. Można przyczepić się do zbyt dużej ilości żartów związanych z opilstwem głównych bohaterów i ich abnegacją, ale to tylko łyżka dziegciu w całkiem dużej beczce miodu. Zdecydowanie najwięcej salw śmiechu budzą żarty oparte na kpieniu z konwencji, szczególnie częste w opowiadaniach ze smokami w tle. (Czy na potężnym jaszczurze da się dolecieć na Księżyc? Nie. Do tego celu trzeba użyć zaprzęgu zbudowanego z kilku gadów, które stopniowo odpadają od konstrukcji jak zwykłe zbiorniki z paliwem). Pochodzącym z Wrocławia autorom nieźle wychodzi także komizm sytuacyjny, związany z ironicznym, w gruncie rzeczy, podejściem bohaterów opowiadań do świata. Upalna zima gwarantuje kilka potężnych salw śmiechu, jeszcze więcej chichotów i mnóstwo, mnóstwo uśmiechu.

Antologii zarzucić można wkradającą się w tok opowiadań monotonię. Niby w każdym kolejnym tekście rozpatrywany jest inny problem, niby każdy charakteryzuje się czymś innym, ale pewne założenia są stałe i niezmienne: można odnieść wrażenie, że Waldar i Bokanova non stop przemierzają świat w poszukiwaniu szansy na wzbogacenie się i za każdym razem mają wyjątkowego pecha, który każe im wplątać się w intrygę powiązaną z tajemnymi naukami. Nie jest to duża wada, jeśli Upalną zimę dawkować sobie rozsądnie - czytanie jednego opowiadania co pewien czas to zdecydowanie lepszy sposób na poznawanie przygód dwóch pechowych obieżyświatów, niż próba potraktowania ich przygód holistycznie.

Na Upalnej zimie najbardziej zawiodą się ci, którzy oczekiwali refleksji dotyczącej konstrukcji światów fantasy. Obiecywana nauka to najczęściej szczegół. Opowiadania są budowane wokół niej, ale szybko zostaje wypchnięta poza fabularny nawias przez wspomniane rozliczne pijatyki głównych bohaterów i ich walkę z kolejnymi rzucanymi pod nogi kłodami. Wszystko traktowane jest tutaj z przymrużeniem oka. Nie ma mowy o poważnym podejściu do tematów, które mogłyby zainteresować żądnego wiedzy czytelnika. Czy to wada? Trudno ocenić; charakter antologii jest wynikiem podejścia autorów. Najłatwiej po prostu ostrzec: to nie jest lektura dla miłośników poważnej, ułożonej literatury.

Upalna zima to pięć przyjemnych, skutecznie zapychających czas opowiadań. Bronią się przede wszystkim wszechobecnym dowcipem, ale trudno przecenić także ich oryginalność, bo temat rzeczywiście nie jest zbyt często poruszany. Miejmy nadzieję, że antologia przetrze pewne szlaki, które zdecydują się poszerzyć kolejni pisarze - może w nieco poważniejszym wydaniu?