Upadek Lewiatana

Ostatni bój

Autor: Michał 'von Trupka' Gola

Upadek Lewiatana
Upadek Lewiatana to dziewiąty, ostatni tom serii Expanse. Cykl miał swoje wzloty i upadki, lepsze i gorsze tomy, ogólnie jednak trzymał wysoki poziom i dostarczył mi wiele frajdy. Czy autorom udało się zakończyć go w satysfakcjonujący sposób?

Imperium Lakońskie, okaleczone atakiem ruchu oporu, desperacko walczy o zachowanie kontroli nad zamieszkanymi przez ludzi układami gwiezdnymi. Wysoki Konsul, od poprzedniego tomu przebywający w stuporze, nieoczekiwanie powraca do pełni władz umysłowych – a potem równie nieoczekiwanie ucieka, by zacząć realizować własne plany. Admirał Trejo wysyła w ślad za nim bezwzględną pułkownik Tanakę, która uznaje, że najlepszą metodą na odnalezienie głowy państwa, będzie przechwycenie jego córki, Teresy, obecnie latającej na Rosynancie. W tym samym czasie Elvi Okoye stara się wydobyć z wielkiego klejnotu, będącego bazą danych twórców Protomolekuły, jak najwięcej informacji o nieznanym zagrożeniu czyhającym w przestrzeni poza pierścieniami; zaś niechętnie pełniąca rolę przywódczyni ruchu oporu Naomi raz jeszcze staje się tropioną zwierzyną.

Pod koniec ósmego tomu wydawało się, że kierunek, w jakim potoczy się finał sagi, jest dość oczywisty – w końcu nadszedł czas na konfrontację z tajemniczymi bytami spoza przestrzeni, które zniszczyły imperium twórców wrót. A jednak autorzy zdecydowali się pociągnąć fabułę w inną stronę – główne skrzypce gra tu pościg z Duertem i związane z tym niebezpieczeństwo dla Holdena i spółki. Później, w pobliżu połowy powieści, zaczyna wyłaniać się obraz nowego zagrożenia, z którym przyjdzie się jeszcze zmierzyć bohaterom. I dopiero w finale, kiedy wszystkie inne wątki zostają już zamknięte, w końcu można się zająć obcymi.

Taki układ fabuły był dla mnie nieco rozczarowujący. Głównym problemem tego tomu są: marne tempo i nijakość. Jako że autorzy zdecydowali się wprowadzić nowe, nieoczekiwane zagrożenie, sporo czasu mija, nim zdołają je w stosowny sposób zawiązać ten wątek, przez co w początkowych rozdziałach nie dzieje się zbyt wiele. Co więcej, tym razem nasi bohaterowie są wyjątkowo pasywni, częściej reagują na wydarzenia, niż je kreują, więc spora część powieści polega na czekaniu, aż coś się w końcu wydarzy i dopiero pod koniec akcja nabiera tempa. Skutkuje to fabułą starannie zaplanowaną i zrealizowaną, ale dość powolną i momentami nużącą.

Jak zwykle bardzo dobre wrażenie robi kreacja postaci. Teresa, Naomi, Elvi i Tanaka to kobiety bardzo różne, ale niezmiennie złożone i wiarygodnie napisane; to ich oczami możemy spojrzeć na wielkie, dotyczące całej ludzkości problemy z różnych perspektyw. Do tego dochodzi Holden, który wciąż tkwi na bocznym torze, choć pod koniec powieści powraca w swoim klasycznym stylu, w satysfakcjonujący sposób wieńcząc ewolucję. Inni bohaterowie – Amos, Aleks, Kit, admirał Trejo i kilka postaci pobocznych – zostali napisani poprawnie, dysponują własnymi charakterystykami i dającymi się rozróżnić osobowościami, choć momentami brak im tego specyficznego magnetyzmu, który pozwoliłby czytelnikowi naprawdę przejąć się ich losami.

Autorzy wykorzystali też ostatnią okazję, by rozbudować uniwersum i wyjaśnić pewne kwestie. W końcu dowiadujemy się więcej o twórcach pierścieni i tym, co ich spotkało. Nie ma tych informacji tyle, ile byśmy chcieli, ale to, czego się dowiadujemy, ma sens i jest spójne z dotychczasowym obrazem uniwersum wykreowanym przez pisarski duet. Choć więc nie mogę powiedzieć, żebym był całkowicie usatysfakcjonowany, to uzyskałem odpowiedzi na wszystkie najważniejsze pytania, a nawet trochę więcej.

Upadek Lewiatana nieco rozczarowuje jako finał. Zamiast mocnego, dynamicznego zamknięcia otrzymujemy tom powolny, momentami wręcz nudnawy. A jednak warto się z nim zapoznać, by stosownie pożegnać świetnie wykreowanych bohaterów i w końcu poznać kluczowe fakty o tym uniwersum.