» Recenzje » Upadające imperium

Upadające imperium

Upadające imperium
Popularność Johna Scalziego w Polsce jest dyskusyjna. Kilka jego książek pojawiło się w naszym kraju, gościł także na łamach prestiżowych Kroków w nieznane ze świetną minipowieścią, ale rzadko wymienia się go wśród najważniejszych twórców science fiction, za jakiego uważa się go na rynkach zachodnich. Czy wydanie Wspólnoty ma szanse to zmienić?

Cardenia dotrzymuje towarzystwa umierającemu ojcu. Wiązała ich skomplikowana relacja: on był cesarzem Wspólnoty, więc nie miał czasu zajmować się córką, szczególnie nieślubną. Jednak po śmierci jedynego syna monarchy, to właśnie ona staje się następczynią tronu. A imperium, które odziedziczy, stoi w obliczu największego w dziejach kryzysu: Nurt, astrofizyczne zjawisko gwarantujące ludzkości podróże z prędkością przekraczającą znane granice fizyki, zdaje się wysychać.

Już po pierwszy kilku stronach Upadającego imperium czuć, że obcuje się z tekstem wybitnie doświadczonego rzemieślnika. Johnowi Scalziemu potrzeba zaledwie kilkunastu stron, żeby w zręczny sposób wytłumaczyć czytelnikowi założenia świata przedstawionego i pokazać lekkość, która będzie charakteryzowała kreację bohaterów. Czy jest to oryginalne uniwersum? Raczej nie. U jego podstaw leży wizja podróży-szybszych-niż-światło-choć-to-niemożliwe (co autor powtarza przy każdej porcji klasycznego – ale nieszczególnie irytującego, bo rozsądnie dawkowanego – technobełkotu), które doprowadziły do utworzenia rozciągającego się na tysiące lat świetlnych cesarstwa. Imperium oficjalnie rządzone jest przed jedną osobę, ale ta, jak to zwykle bywa w traktatach o władzy, okazuje się być marionetką w rękach kolejnych grup i koterii.

Według wielokrotnie wypowiadanych wprost założeń Scalziego, kluczową rolę w sterowaniu władcą ma odgrywać arystokracja (wywodząca się ze starożytnych w kontekście świata rodów kupieckich). Próba splecenia space opery (albo szerzej: science fiction) z wojną wielkich rodzin budzi skojarzenia z takimi seriami jak klasyczne Kroniki Diuny czy Luna, ale Upadającemu imperium w tej kwestii nie przekonuje. Wielu krytykuje Franka Herberta za przesadę, za teatralność, za próbę pchnięcia każdego bohatera w otchłań szekspirowskiego tragizmu, ale takie bezkompromisowe podejście ma swój nieodparty urok, który przemienił jego opus magnum w jedno z najważniejszych dzieł w historii gatunku; McDonald jest oczywiście nowocześniejszy, ale i on nie boi się pogrywać ze swoimi postaciami. Tymczasem Scalzi pokazuje niewiele: drobne animozje pomiędzy rodami, z których właściwie nic nie wynika i jedną większą intrygę szytą bardzo grubymi nićmi; to zdecydowanie za mało. Wszechobecne spiski doskonale dopełniały fałszywy blask imperium stworzonego przez Paula Atrydę, w tym wypadku natomiast zdrajcy zdają się być potulnymi barankami.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Skoro już jestem przy krytyce, to jeszcze jedna sprawa: Kiva Lagos. Ogólnie rzecz biorąc Scalzi radzi sobie z kreowaniem bohaterów dobrze. Nie są to, jak wspomniałem w poprzednim akapicie, postaci trapione głębokimi konfliktami, a raczej grupą prostych aktorów o łatwych do nazwania właściwościach. Cardenia to klasyczna księżniczka znikąd, Marce to nieśmiały geniusz, Nadashe to ambitna głowa rodziny – i tak dalej, i tak dalej. Kim jest Kiva Lagos? Kiva jest chodzącą wulgarnością. Miałem nadzieję, że czasy takich bohaterów przeminęły razem z popularnością Achai, ale okazuje się, że nie tylko w polskiej fantastyce zdarzają się takie kwiatki. Czy ostry język może być ważną częścią postaci? Oczywiście. Uzależnienie od seksu? Jak najbardziej. Ale to – i tylko to – jako fundament jednej z najczęściej pojawiających się bohaterek całej powieści? To się po prostu nie sprawdza, bo Lagos zwyczajnie irytuje.

Sporo w tej recenzji krytyki, ale żadnej z wad Upadającego imperium nie uważam za dyskwalifikującą. Jak pisałem na początku, Scalzi składa swój świat ze starych klocków, ale ma ciekawy pomysł – koniec cywilizacji w jego wydaniu nie ma tego osobistego odcienia, który charakteryzuje Terrę Ignotę Ady Palmer, ale oferuje szerokie pole do apokaliptycznej refleksji. To sprawnie napisana, bardzo lekka (chyba, biorąc pod uwagę ciężar tematu, aż zbyt lekka) powieść mogącą sprawić fanom gatunku naprawdę sporo radości. Ja jestem na tyle zaciekawiony, że chętnie sięgnę po drugi tom cyklu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Upadające Imperium
Cykl: Wspólnota
Autor: John Scalzi
Wydawca: NieZwykłe
Data wydania: 6 marca 2019
Liczba stron: 340
Format: 140×200mm
ISBN-13: 9788378898375
Cena: 39,90 zł



Czytaj również

Ostatnia Imperoks
Powieść jednego twistu
- recenzja
Imperium w płomieniach
Wyjątkowo stabilny kryzys
- recenzja
Wojna starego człowieka
Kawaleria kosmosu pięćdziesiąt lat później
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.