Umarli mają głos

Trup na dwanaście sposobów

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Umarli mają głos
Umarli mają głos to książka niezwykłego duetu – swoje siły połączyli Marek Krajewski, autor popularnych i chwalonych kryminałów, oraz Jerzy Kawecki, biegły sądowy specjalizujący się w sekcjach zwłok. Koncept jest prosty: doktor dostarcza tematy historii, pisarz je opowiada.

Efekt ich pracy okazał się dla mnie zaskakujący. Zdaję sobie sprawę, że do lektury powinienem podchodzić bez uprzedzeń, ale, jak to bywa, nie byłem w stanie. Z prozą Krajewskiego miałem wcześniej do czynienia, dlatego nie bałem się o poziom literacki książki, a jedynie o potencjalne dłużyzny, które mogłyby być efektem medycznych wywodów. Szybko przekonałem się, iż moje obawy nie miały nic wspólnego z rzeczywistością.

W dwunastu zebranych w Umarli mają głos opowiadaniach najciekawsze okazują się właśnie tajemnice ukryte w ludzkich zwłokach. Nie brzmi to może przyjemnie, ale jest po prostu fascynujące. Kawecki świetnie wykonał swoją pracę, bo wybrał takie przypadki, które potrafią zawładnąć wyobraźnią: czasem poprzez szczególne okoliczności towarzyszące zbrodni (samobójstwo rytualne), innym razem wskutek splotu wyjątkowo mało prawdopodobnych zdarzeń (kule trafiające – czy też może nietrafiające – do celu w niewiarygodny sposób). Potencjał tkwiący w tym pomyśle jest tak wielki, że niektóre spośród opowiadań zaczynają się i kończą na trupie, bo stanowi on zagadkę skomplikowaną i niełatwą.

Zdecydowanie słabiej wypada warstwa książki, za którą bezpośrednio odpowiedzialny był Krajewski. O ile nie można mieć do niego pretensji o wplecenie w treść opisów medycznych (to, że przyćmiewają resztę tekstu, jest zrozumiałe i mieści się w założeniach głównej koncepcji) i ich zrozumiałość (sam autor pisze o tym, że wraz z Kaweckim zadbali o to, aby były one maksymalnie treściwe, ale i przyswajalne dla laika), to towarzyszące im historie są bardzo przeciętne. Banał goni banał, bohaterowie pełnią role pretekstowe, a o śledzeniu rozwijających się intryg trudno w ogóle mówić, bo Krajewskiemu zdecydowanie brakuje miejsca na rozwinięcie skrzydeł. W niektórych opowiadaniach próbuje tworzyć tło społeczne czy obyczajowe, ale trudno którekolwiek z nich uznać za szczególną zaletę. Główną rolę w Umarli mają głos odgrywają trupy – główną i właściwie jedyną wartą uwagi. Krajewskiemu należą się natomiast pochwały za to, że we wszystkich tekstach odpowiednio wyeksponował pracę Kaweckiego i zadbał, aby pokazać jej najbardziej fascynujący wymiar.

Wspólna książka Marka Krajewskiego i Jerzego Kaweckiego to doświadczenie dla odważnych czytelników, którzy lubią książki z pogranicza fabuły i literatury faktu. Choć opowiadania zgromadzone w zbiorze nie zachwycają wątkami kryminalnymi, to naprawdę trudno zrezygnować z przewracania kolejnych stron. Umarli mają nie tylko głos, ale i niesamowity mroczny magnetyzm, co fantastycznie udało się, mimo większych i mniejszych błędów, Krajewskiemu pokazać.