» Opowiadania » Uciec przeznaczeniu

Uciec przeznaczeniu


wersja do druku
Uciec przeznaczeniu

– Moje życie jest bez sensu – powiedział Jacek. – Jestem zwykłym tworem okoliczności, nie mam na nic wpływu, steruje mną ten wszechwładny KOMPUTER, nie mam wyboru, nie mogę uciec od mego przeznaczenia, już do końca życia będę informatykiem.

– Kochanie, jedz kotlet – powiedziała jego żona Renata.

– Opowiadałem ci, jak zostałem informatykiem?

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

– Dzisiaj jeszcze nie.

– To KOMPUTER zdecydował. Wiedział, że mój pradziadek był informatykiem, mój dziadek i ojciec też. Więc postanowił, że ja także nim zostanę, i kiedy zdawałem na studia, to się stało. Najpierw presja rodziny, by wybrać ten kierunek, a potem seria przypadków, począwszy od prostych pytań na egzaminie, na obniżeniu progu punktowego, bym się mógł dostać, kończąc. Przeznaczenie. KOMPUTER.

– Tak kochanie – Renata grzecznie przytakiwała.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

– Nienawidzę tej pracy w korporacji, o, ja biedny, nie wytrzymam. Biorę dziś urlop i koniec. Żeby się KOMPUTEROWI wszystkie zwoje poprzepalały.

– Cicho! Przecież to jest inteligentny dom reagujący na komendy słowne. KOMPUTER na pewno wszystko słyszy. Zresztą on zawsze wszystko wie.

– Wolę siedzieć w więzieniu niż przy korporacyjnym biurku. Jak ludzie mogli wybrać KOMPUTER na prezydenta świata?

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

– Cicho – Renata zaczęła mówić w przestrzeń – KOMPUTER to dobry twór i na pewno ma jakieś plany dla mojego męża.

– Nie rozmawiajmy już o tym. Idę na górę.

Poszedł na górę do swojego biura. Był to zadziwiająco radosny pokój: na ścianach wisiały kolorowe obrazy sztuki współczesnej, na podłodze leżał perski dywan, a na biurku stała doniczka z odświeżająco pachnącym geranium. Nasz bohater normalnie pracował w wielkim biurowcu, gdzie każdy musiał siedzieć w identycznym boksie. Dlatego Jacek chciał, by przynajmniej w domu było inaczej. Bardziej osobiście.

Włączył laptopa i sprawdził pocztę. Przyszedł do niego tylko jeden mail: reklama portalu dla szukających zatrudnienia Pracuś. Jacek skasował ją szybko, nie znosił reklam. Wszedł na portal Wieści. Nie zdążył przeczytać żadnego nagłówka, kiedy na cały ekran wyskoczył pop up Pracusia.

– Cholera. Najpierw KOMPUTER, teraz reklamy, nie wytrzymam tego.

Jak na złość wyskoczyła kolejna reklama szkoleń z umiejętności psychospołecznych. Zachęcało do nich hasło "otwórz oczy na świat i przestań narzekać".

– No chyba się pochlastam – warknął Jacek i wyłączył ogłoszenie. Czytał wiadomości, a raczej przeglądał je tylko, zastanawiając się, co mógłby robić zamiast pisania programów. Dotychczas robił tylko tę jedną jedyną rzecz i nie miał bladego pojęcia, za co w życiu mógłby się jeszcze zabrać. Znalazł na stronie artykuł "Najbardziej poszukiwane zawody na rynku pracy", kliknął na niego i zaczął czytać. "Dobry wybór".– widniało na reklamie piwa. Czytał i czytał. W końcu zamknął stronę.

– To bez sensu – powiedział – musiałbym się przekwalifikowywać. W moim wieku? No i kto mi zapewni sukces?

Wszedł na forum dla programistów. Na samej górze był temat "Ciągłe doskonalenie", mówiący o tym, że informatyk musi się kształcić przez całe życie. Jacek wiedział to dobrze. Właśnie uczył się nowego języka programowania, tego, który był reklamowany na forum pod hasłem "Stwórz cokolwiek sobie wymarzysz".

Dzwonek do drzwi. Jacek zszedł na dół. W drzwiach stał jego przyjaciel Roman, znali się od czasów szkolnych. Roman był przeciwieństwem Jacka: ten pierwszy był niepoprawnym optymistą, drugi pesymistycznym mrukiem. Łączyły ich komputery i miłość do sztuki współczesnej. Przywitali się radośnie.

– Wchodź – zaprosił go Jacek – siadaj, co cię do mnie sprowadza?

Roman usiadł w salonie.

– Przyszedłem z propozycją biznesową – rzucił prosto z mostu.

– Ile trzeba stracić? – pesymista przysiadł się do optymisty.

– Niewiele. Głównie trzeba w to zainwestować czas.

– Co to za biznes?

– Zanim ci o nim opowiem, powiedz, czy nie przyjemnie byłoby być swoim szefem? Pracować, kiedy ty chcesz, a nie twój zwierzchnik? A czy przyjemnie byłoby zarabiać pieniądze, kiedy śpisz…

– Dobrze, oszczędźmy sobie tego bełkotu. Co to jest?

– Wiesz, co to takiego marketing wielopoziomowy?

– Wiem, piramida finansowa.

– To nie piramida, tylko legalny biznes. Polega to na tym, że polecasz produkty danej firmy znajomym. Od sprzedaży tych produktów masz prowizje. Dodatkowo ci, którym poleciłeś, mogą opowiedzieć o produkcie dalej i zwerbować więcej osób do twojej grupy. Jeśli zbierzecie wiele osób, możesz wiele zarobić. Ponadto w pewnym momencie możesz przestać polecać produkt i dalej zarabiać pieniądze, póki ludzie z twojej grupy będą kupować produkt. To się nazywa dochód pasywny.

– Wiem, co to jest marketing wielopoziomowy, nie przekonasz mnie do niego, stary.

–  To nie jest piramida, tu jest produkt, z którego też będziesz korzystał.

– O, widzisz, i tu są koszta.

– Ech, widzę, że się nie zmieniłeś. No cóż, nic tu po mnie, jeśli masz zamiar mieć takie negatywne podejście do wszystkiego, to ta praca nie jest dla ciebie.
Pożegnał się i wyszedł.

– Nawet przyjaciel, zamiast pogadać ze mną o czymś przyjemnym, dzisiaj mnie gnębi – stwierdził ze smutkiem Jacek.

Opadł ciężko na fotel i włączył telewizor. Leciał jakiś program propagandowy.

– Trzeba pamiętać – mówił prowadzący – że człowiek zawsze jest kreatorem swojego życia. KOMPUTER zaś jest naszym przyjacielem i zsyła nam pomoc w postaci nadarzających się okazji do spełnienia naszych pragnień.

– Co za bzdura – powiedział nasz bohater. – Gdyby tak było, nie zostałbym informatykiem.

– A gdyby KOMPUTER pozwolił ci być kimś innym – usłyszał głos za sobą.

– Kim jesteś? Jak tu wszedłeś?! – krzyknął przerażony Jacek. Tuż za nim stał czarny mężczyzna, ubrany w czarny garnitur, czarne buty i czarne okulary przeciwsłoneczne.

– Jestem Deus ex Machina, twój anioł stróż i wysłannik KOMPUTERA. Możesz mi mówić Deus. Przybyłem ci pomóc.

– Możesz sprawić, że przestanę być informatykiem?

– Poniekąd. Ale jest jeden warunek. Musisz sam tego chcieć.

– Jak to chcieć? O niczym innym nie marzę.

– No nie wiem. KOMPUTER osobiście zsyłał ci pomoc wiele razy. Nie zauważyłeś synchroniczności, jakie się wokół ciebie pojawiały?

– Synchro co?

– Nieważne – Deus westchnął. – Powiedz mi, kim chciałbyś zostać?

– Nie wiem.

– Gdybyś mógł zostać kimkolwiek i odnieść sukces, kim chciałbyś być?

– Nie wiem – powiedział Jacek trochę zakłopotany – programowanie to jedyne, co znam. Nie wiem, czy inne zawody będą mi sprawiały radość.

– A gdybyś popróbował różnych zawodów przed podjęciem decyzji?

– To zajęłoby mi zbyt dużo czasu.

– Nawet gdyby to oznaczało, że po tym mógłbyś robić to, co kochasz?

– Boję się, że nie znajdę takiego zawodu, który pokocham.

– Czy wolisz zostać informatykiem niż potencjalnie znaleźć zajęcie, które będzie twoją pasją?

– Wychodzi na to, że chce być dalej informatykiem – stwierdził z rezygnacją Jacek.

– Widzisz. Dlatego właśnie pytałem, czy chcesz. Podejrzewam, że to dlatego, że w starej pracy czujesz się bezpiecznie, i boisz się szukać czegoś nowego. Łatwiej ci narzekać niż zrobić pierwszy, przerażający krok.

– Tak. Chyba masz rację. I co teraz będzie?

– Nic. To twoje życie. Ja nie mogę cię do niczego zmusić.

– To znaczy, że do końca życia będę nieszczęśliwy?

– Jeśli będziesz chciał, to tak.

– Ale… – Jacek nie skończył zdania, gdy Deus ex Machina zniknął. Informatyk załamany poszedł do swojego biura. "Już do końca życia będę programistą", pomyślał. A najgorsze było to, że teraz nie mógł obwiniać KOMPUTERA. KOMPUTER dał mu pomocną dłoń, a on ją odrzucił, ze strachu przed nieznanym. Teraz do końca życia będzie nieszczęśliwy. Wszedł na portal Wieści, na ekran wyskoczył mu wielki pop up portalu Pracuś. "A może to jest ta synchroniczność?", pomyślał i kliknął na reklamę. Zaczął przeglądać oferty pracy. Uwagę zwrócił na jedną: "Praktyka jako sprzedawca w galerii sztuki współczesnej". Pomyślał o tym, że to wręcz niemożliwe, aby takie ogłoszenie pojawiło się na takim portalu. Popatrzył na obrazy w pokoju i przypomniał sobie o reszcie kolekcji. Pomyślał o swojej pensji informatyka i o tym, że w galerii są tylko praktyki, bez gwarancji pracy. Popatrzył jeszcze raz na obrazy, poczuł orzeźwiający zapach geranium. I zaczął pisać życiorys.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.