Trucizna
Wysokooktanowa Trucizna Jakuba W.
Wydany w roku 2012 zbiór opowiadań Trucizna jest już siódmą pozycją literacką poświęconą Jakubowi Wędrowyczowi. Po wyraźnie słabszych dwóch poprzednich tomach do Trucizny podszedłem bardzo ostrożnie. Czy słusznie? Zapraszam do lektury.
Nowy zbiór oferuje czytelnikom dwadzieścia opowiadań, rozgrywających się w dobrze im znanych podchełmskich Wojsławicach i okolicach. Autor tym razem odpuścił czytelnikom przeloty balonami ponad Transylwanią i tym podobne atrakcje. Na kartach książki pojawiają się natomiast bliskie fanom postacie drugo- i trzecioplanowe: rodzina Bardaków, posterunkowi Birski oraz Rowicki czy neandertalczycy zamieszkujący sąsiednią gminę. Co więcej, prawie wszystkie opowiadania dzieją się w czasach współczesnych, bez zakrzywiania osnowy czasoprzestrzeni (wyjątkami są Smok i Lazaret). Sprawia to, że fani Wędrowycza niewątpliwie poczują się jak u siebie, a wszystkie najlepsze wspomnienia powrócą jak za starych dobrych czasów.
Jeśli zaś chodzi o konstrukcję opowiadań, to także w tym przypadku czytelnicy mają do czynienia z próbą powrotu do korzeni, czyli pierwszych utworów z Jakubem w roli głównej. Autor postawił na stosunkowo krótkie teksty, składające się z zawiązania akcji, po którym zwykle następuje szybkie rozwinięcie i, oczywiście, zakończenie. Jest to forma literacka, w której pisarz czuje się chyba najlepiej i dzięki której wypracował swoją renomę. Tworzenie długich opowiadań (Pola Trzcin, Homo Bimbrownikus) Pilipiukowi raczej nie wychodzi. Do napisania pełnej powieści potrzebny jest scenariusz, który, planowo rozwijany, zamienia się w jedną całość. Natomiast długie opowiadania były strasznie nierówne, jakby pojedyncze teksty sklejano na siłę w całość, nadrabiając luki fabularne przysłowiowym laniem wody. Zupełnie inaczej czyta się opowiadania krótsze. Tutaj najważniejsza jest idea i jej przelanie na papier. Długofalowe niuanse fabularne są zupełnie nieistotne, podstawę stanowi realizacja jednostkowego pomysłu. W takich to formach Pilipiuk wypada najlepiej. To właśnie one są najbardziej zakręcone, najśmieszniejsze, najbardziej zaskakujące.
Same opowiadania są mocno zróżnicowane tematycznie. Opisują m.in. spotkanie z wróżką Zębuszką, powrót pana szlachcica na włości, kurę znoszącą złote jajka, iście herkulesowe sprzątanie stajni, diabła próbującego (po raz kolejny) porwać duszę Jakuba, wybory lokalnych władz gminy i wywołane tym przesunięcie niefrasobliwych wyborców w przeszłość, próbę odgadnięcia numerów totolotka przy pomocy kolejnej istoty nie z tego świata, pogrzeb byłego UB-eka, przygodę ze smokiem wawelskim (tym smokiem wawelskim) i kilka innych. Autor nie powiela jednego schematu na trzystu stronach, co jest niewątpliwie zaletą tej książki.
Należy także pokreślić, iż w przypadku Trucizny praktycznie każdy tekst zaczyna się w intrygujący sposób. Widać szarpnięcie i pazur, które przysporzyły Jakubowi grona oddanych fanów. Pomysły są z jednej strony nietuzinkowe, z drugiej zaś balansują na pograniczu absurdu i dobrego smaku. Wszystko to ma posmak typowo wędrowyczowski. Także w warstwie językowej. Niestety wszystko, co dobre, szybko się kończy. W większości tekstów w pewnej chwili całe stworzone napięcie nagle opada. Kończą się nagle w połowie drogi, bez puenty lub choćby świńskiego, charakterystycznego dla twórczości Pilipiuka, żartu. Zupełnie jakby autorem tekstów nie był już pisarz, z bądź co bądź, znacznym dorobkiem literackim, ale debiutant na progu kariery. Na tym tle wyjątkowo dobrze wypadają Lusterko, Dieta Wieczorna raz Wybory, które są napisane dokładnie tak, jak być powinno. Zostały one nie tylko ciekawie zaczęte i rozwinięte, ale także fantastycznie zakończone, z elegancką puentą. Innymi wyróżniającymi się tekstami są Kura, Stajnia i Szczęki. Niestety, to za mało, aby udźwignąć całą książkę. Bardzo dobrze zapowiadały się opowiadania Fuszerka, Goście, Sztanga czy Czarny punkt, jednakże każde z nich jest urwane w połowie. Zdecydowanie zabrakło w nich jakiegoś nietuzinkowego rozwinięcia. Czytając Czortka przeżyłem déjà vu, że to już gdzieś było. I to nie raz. A o opowiadaniach Smok oraz Lazaret najchętniej bym zapomniał. Pozostałe teksty, których nie przytoczyłem także nie zapadły mi w pamięć. Przeczytałem i natychmiast o nich zapomniałem.
Co można napisać, podsumowując Truciznę? Widać próbę powrotu do źródeł i momentami to się udaje. Widać szlif pisarski, są też pomysły o których wyżej wspominałem. Niby wszystko jest w porządku, ale jednak nie… Kilka opowiadań jest napisane na siłę, inne zaś powinny wrócić do redakcji. Gdyby ze zbioru usunięto te najsłabsze, odbiór całości byłby dużo bardziej pozytywny. Zostałyby najlepsze teksty i te przyzwoite. Mierne zaś nie rzutowałyby na jakość całej książki i nie psułyby finalnej oceny.
Jest wyraźnie lepiej niż w poprzednich dwóch częściach, ale to i tak zdecydowanie za mało.
Szkoda, szkoda, szkoda.
Mają w kolekcji: 8
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Cykl: Jakub Wędrowycz
Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 5 listopada 2012
Oprawa: miękka
Format: 125x195 mm
Seria wydawnicza: fantastyczna fabryka
ISBN-13: 978-83-7574-707-2
Cena: 42,99 zł