» Recenzje » Triumf Endymiona

Triumf Endymiona


wersja do druku

Triumfu brak

Redakcja: Michał 'von Trupka' Gola

Triumf Endymiona
Cykl hyperioński Dana Simmonsa już od lat budzi mieszane odczucia wśród czytelników, głównie za sprawą różnicy w jakości między wchodzącymi w jego skład dylogiami. Trzeci tom serii, Endymion, okazał się być boleśnie wręcz przeciętny, a i zamykający ją Triumf Endymiona nie zyskał nigdy podobnego uznania jak Hyperion i Upadek Hyperiona – czy zasłużenie?

Enea, przyszły mesjasz ludzkości, oraz towarzyszący jej Raul Endymion, były żołnierz, wykidajło oraz myśliwy, po długiej tułaczce dotarli wreszcie na Starą Ziemię, gdzie dziewczyna spędziła kilka lat na nauce. Wkrótce nadchodzi jednak pora na wyruszenie w kolejną podróż po galaktyce – Enea musi podzielić się z innymi swym przesłaniem, jeśli ma istnieć jakakolwiek nadzieja dla przetrwania gatunku ludzkiego. Niestety, Kościół Katolicki,władający przy wsparciu sztucznych inteligencji z Technocentrum, bynajmniej o niej nie zapomniał. Jej tropem ponownie rusza Nemes, bezlitosna maszyna do zabijania, która już wcześniej niemal dopadła bohaterów – a tym razem nie jest sama...

Triumf Endymiona to książka pełna problematycznych rozwiązań – należy jednak docenić elementy, które mimo wszystko udały się Simmonsowi. Fabuła wypada tu nieco lepiej niż poprzednio, jako że doświadczamy tu mniej przeskoków pomiędzy bohaterami i miejscami akcji, dzięki czemu opowiadana tu historia jest spójniejsza, niż w często chaotycznym Endymionie. Bardzo dobre jest również zakończenie – jedyny element tej dylogii, który zbliża się jakością do tych z dwóch pierwszych pozycji z cyklu. I choć nie wzbudzi ono w czytelniku podobnego zaangażowania emocjonalnego, to nie da się mu odmówić tego, że w satysfakcjonujący sposób domyka poszczególne wątki.

Szkoda tylko, że Triumf... powiela jednocześnie wiele wad, którymi cechowała się też poprzednia część. Nie da się ukryć, że akcja rozwija się w tempie równie ślamazarnym co ostatnim razem – zbyt często napotykamy niemal nic nie wnoszące opisy otoczenia, które po pierwszych kilku razach ma się po prostu ochotę zacząć przeskakiwać. Drażni również logika (bądź jej brak), z jaką autor podszedł do decydowania o tym, co jest warte dokładnego przedstawienia, a co zostaje streszczone w paru zdaniach. Powieść zaczyna się od przeskoku o kilka lat do przodu, ale bardzo mało dowiadujemy się o tym, co się w tym czasie wydarzyło, po czym spędzamy następnych trzysta stron na kolejnej (tym razem samotnej) podróży Raula przez galaktykę, która wprawdzie też jest istotna, ale trwa zbyt długo. Później natomiast średnio co sto stron jesteśmy zmuszani do lektury kolejnych wykładów Enei mających nam ukazać jej poglądy i nauki, ale stanowią one taką papkę stylizowanego na głębokie prawdy płytkiego bełkotu oraz niejasnych nawiązań do równie niejasnych terminów, że nie da się ich traktować poważnie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Co gorsza, po przeczytaniu powieści wyłania się wniosek, iż Simmons uważa się za znacznie inteligentniejszego, niż rzeczywiście jest. Kilkakrotnie wskazuje on w samej narracji problemy dotyczące intrygi, jednocześnie próbując uzasadnić, czemu były one jego zdaniem niezbędne fabularnie. Poznajemy powody, dla których to właśnie Raul jest narratorem i głównym bohaterem (chociaż jego charakter jest prosty jak budowa cepa, za sprawą swego tępego uporu i niezbyt wysokiej inteligencji przez większość czasu irytuje czytelnika, nie przydaje się te za bardzo kompanom podczas wędrówki) oraz czemu aż tyle stron poświęcono na wizyty w kolejnych lokacjach, ale niewiele to zmienia. Chwalenie się, że umieszczenie w swym dziele słabego protagonisty oraz marnowanie czasu na zbędne opisy były działaniami umyślnymi i zamierzonymi nie zmienia tego, że elementy te pozostają wadami. Ani tego, że przebijanie się przez kolejne rozdziały byłoby łatwiejsze, gdyby Simmons skupił się bardziej na dopracowaniu słabszych cech swojej opowieści, zamiast próbować je usprawiedliwić.

Boli też zaprezentowany tu wątek romantyczny, którego już sama podstawa (związek starszego faceta z dziewczyną, którą poznał, gdy ta miała dwanaście lat) stawia pod dużym znakiem zapytania preferencje i fetysze autora. Im dalej w książkę, tym bardziej nie do zniesienia się on staje, na co wpływają po równi ogólna płytkość przedstawianych tu uczuć, wielokrotne opisy seksu (często niezamierzenie komicznego) oraz często okazywana zazdrość i humorzastość Raula.

Kończąc lekturę Endymiona miałem delikatną nadzieję na wzrost jakości w ostatnim tomie cyklu, ale nie nastawiałem się za bardzo na jej urzeczywistnienie. Jak się okazało, mój pesymizm był usprawiedliwiony – Triumf Endymiona to wprawdzie powieść lepsza od poprzednika pod pewnymi względami, lecz jednocześnie gorsza z racji powielania wcześniejszych wad oraz dodania nowych. Niektóre jej elementy (w tym napisane z polotem zakończenie) wynagradzają wprawdzie poniekąd wcześniej odczuwane rozczarowania, wynikające z powolnego tempa akcji i budzącego wątpliwości sposobu prowadzenia niektórych wątków, ale nie ma co liczyć na to, że powróci wysoki poziom znany z Hyperiona i Upadku Hyperiona. Druga dylogia Dana Simmonsa nie zasługuje na nazwanie jej złą, ale też w gruncie rzeczy dla czytelników lepiej będzie, by znajomość z serią zakończyli pierwszej – nie ma sensu psuć sobie pięknych wspomnień z nią związanych.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.5
Ocena recenzenta
9.25
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Triumf Endymiona
Cykl: Hyperion
Tom: 4
Autor: Dan Simmons
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Wydawca: Mag
Data wydania: 1 sierpnia 2018
Liczba stron: 874
Oprawa: twarda
Seria wydawnicza: Artefakty
ISBN-13: 978-83-7480-919-1
Cena: 49 zł



Czytaj również

Endymion
Daleko jeszcze?
- recenzja
Triumf Endymiona - Dan Simmons
Ostatnia pielgrzymka – bez rewelacji
- recenzja
Hyperion
Pielgrzymka ku nieznanemu
- recenzja
Hyperion
A czy ty chciałbyś spotkać Dzierzbę?
- recenzja
Hyperion
- fragment

Komentarze


Henryk Tur
   
Ocena:
0

Dobra recka!

23-01-2019 19:21

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.