The Best Horror of the Year: Volume Four – Ellen Datlow

Ellen Datlow straszy po raz czwarty

Autor: Kotylion

The Best Horror of the Year: Volume Four – Ellen Datlow
Ellen Datlow to jedna z największych znawczyń współczesnego horroru. Zbiera, redaguje, wydaje – i tak już od niepamiętnych czasów. Wraz z Night Shade Books już po raz czwarty wybrała najlepsze i najstraszniejsze opowiadania ubiegłego roku i umieściła je w antologii The Best Horror of the Year: Volume Four.

_______________________


W czwartej edycji antologii znalazło się miejsce dla największych nazwisk literackiego horroru. Zbiór 18 tekstów zaczyna się bardzo obiecująco, otwiera go bowiem Stephen King. Niestety, szybko pojawiają się wątpliwości co do tego, czy faktycznie trafił on do tej kolekcji za sprawą jakości swojej twórczości, a nie medialności nazwiska. The Little Green God of Agony to jedno z najsłabszych opowiadań w całej antologii. Historia rannego w wypadku biznesmena, który zrezygnował z klasycznej medycyny i zwrócił się o pomoc do egzorcysty nie zaciekawia i nie zaskakuje. Brakuje tu wszystkiego, od pomysłu po wykonanie, bo tekstu nie ratuje też styl Kinga. Opisy są mdłe, a fabuła przewidywalna, bardzo wcześnie można domyślić się dokąd zmierzają wydarzenia. Zaczyna się więc wyjątkowo kiepsko – od dużego zawodu.

Drugi z gigantów horroru obecnych w zbiorze Datlow, Peter Straub, antologię zamyka. I trzeba przyznać, że ma do zaoferowania znacznie więcej od Kinga, choć jest to raczej krytyczna uwaga w stronę tego pierwszego niż komplement dla Strauba. W The Ballad of Ballard and Sandrine tytułowi bohaterowie, dwójka kochanków, podróżując w dół Amazonki, przeżywając pozornie tę samą chwilę przenoszą się wraz z nią w czasie, a dziwny tubylczy lud ciągle ich obserwuje. Towarzyszy temu aura tajemniczości, podbudowywana przez niemal oniryczny nastrój tekstu i niepokojące wydarzenia wokół Ballarda oraz Sandrine. Opowiadanie Strauba może robić wrażenie, choć jego specyficzny styl, którym potrafi zbić czytelnika z tropu, z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu.

Na szczęście kilka mniej rozpoznawalnych nazwisk ratuje sytuację paroma niezłymi opowiadaniami po tym, jak znani autorzy zawodzą. Zdecydowanie najmocniejszym punktem tej kolekcji, i zarazem jedynym autorem którego dwa teksty się w niej znalazły, jest Simon Bestwick. The Moraine to historia klasyczna do bólu: rozpadające się małżeństwo, góry, mgła, potwór, pułapka. Pomysł mało spektakularny, ale wykonanie doskonałe. Bestwick rewelacyjnie buduje napięcie i przedstawia beznadziejną sytuację bohaterów. Zdołał nawet w tym niedługim tekście zarysować ich charaktery i relację. To najlepsza z wybranych przez Datlow pozycji, choć Dermot tego samego autora pozostaje niedaleko w tyle. Wyróżnia go głównie wstrząsające zakończenie. Jeszcze krócej niż wThe Moraine Bestwick opisuje tu tajemniczą istotę, do której policja zwraca się z prośbą o pomoc. Potrzebują wykorzystać jego niezwykłe talenty do znalezienia potworów, stanowiących zagrożenie dla wielu cywili. Cena za wiedzę Dermota jest jednak ogromna i konieczność zapłacenia jej, w dodatku przez policję, stanowi clou historii.

W zbiorze nie brakuje także opowiadań dość typowych, w których stare legendy okazują się upiorną prawdą, a wśród ludzi żyją dziwne, najczęściej złe istoty. Spośród takich pozycji pozytywnie wyróżniają się przede wszystkim Blackwood's Baby Lairda Barrona, pachnące trochę Lovecraftem i The Final Verse Cheta Williamsona. Są też jednak opowiadania bardziej oryginalne, w których element fantastyczny ma znaczenie drugoplanowe, wskazując że potwory nie zawsze są potrzebne, skoro człowiek sam jest w stanie wyrządzić tyle zła. Szczególnie dobrze na tym polu wypada Omphalos Livii Llewellyn, w którym poznajemy ohydne sekrety patologicznej, choć z pozoru zupełnie zwyczajnej, amerykańskiej rodziny. Tekst wpierw niepokoi, a potem przeraża, na długo pozostając w pamięci. Nie potrzebuje przy tym posiłkować się mackami ani duchami – ludzcy bohaterowie w zupełności wystarczają, by zszokować czytelnika okrucieństwem. Nieźle wypadają też króciutkie Little Pig Anny Taborskiej oraz Roots and All Briana Hodge'a, choć to ostatnie raczej za sprawą zgrabnego stylu, bo nie ma tutaj aż tylu emocji co w utworze Llewellyn. Główny bohater z niedowierzaniem ogląda degrengoladę wiejskiej społeczności, w której się wychował. I właśnie ta obserwacja stanowi najmocniejszy element tekstu, podczas gdy warstwa fabularna z lokalnym duchem i ckliwą opowiastką o zmarłej siostrze nie robią wrażenia.

Reszta zamieszczonych w The Best Horror of the Year opowiadań to przeciętne czytadła, typowe zapychacze, którymi można zabić czas w autobusie albo poczekalni. Większość wypada z pamięci zaraz po ostatnim zdaniu – bez zajrzenia do e-booka miałem poważny problem, żeby przypomnieć sobie o czym były niektóre z nich. Glen Hirshberg starał się stworzyć coś ambitnego w You Become the Neighborhood, ale z nieciekawym skutkiem – zamiast mocnej psychologicznej opowieści wyszedł męczący melodramat. Dokładnie to samo można napisać o Black Feathers Alison Littlewood, choć fakt, że bohaterami są dzieci, może poruszyć co bardziej wrażliwych czytelników. W The Show Pryi Sharmy i Final Girl Theory A.C. Wise autorki próbowały wymieszać horror ze światem popkultury i showbiznesu, ale nie popisały się żadnymi ciekawymi pomysłami – obydwa opowiadania wypadają znacznie gorzej niż wspomniane już The Final Verse, wykorzystujące podobny pomysł.

In the Absence of Murdock Terry'ego Lamsleya, In Paris, in the Mouth of Kronos Johna Langana i Looker Davida Nickle'a to dość proste, niemal podręcznikowe opowiadania o nadprzyrodzonych zagrożeniach czających się na niczego nieświadomych, zwykłych ludzi. Tylko autor ostatniego z tej trójki zdecydował się na odrobinę oryginalności pod postacią narracji, która czasem prowadzona jest w drugiej osobie. Nie wystarcza to jednak by uczynić tekst ciekawym. W Stay Leah Boblet zabrała się za intrygujący motyw Wendigo z indiańskiej mitologii, nie potrafiła jednak przekuć go na równie interesujący tekst. Nie sposób też oprzeć się wrażeniu, że również w Mulberry Boys Margo Lanagan, historii odizolowanej od świata społeczności wykorzystywanej przez przybywającego z miasta szarlatana, jedyną zaletą jest pomysł..

Ellen Datlow tym razem zebrała cztery-pięć naprawdę mocnych propozycji i mniej więcej drugie tyle zwyczajnie dobrych, ale nie rzucających na kolana opowiadań. Innymi słowy: z całej antologii The Best Horror of the Year: Volume Four tylko na około połowę utworów warto zwrócić uwagę. Sami przyznacie, że nie jest to oszałamiający wynik.