Szpony i kły

Powróćmy na szlak

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Szpony i kły
Znany wszem i wobec wiedźmin Geralt dawno wykroczył poza książkowy pierwowzór, pojawiając się w grach komputerowych, komiksach i telewizji. Wyobraźnię fanów nieustannie rozbudza też myśl o kolejnych produkcjach z tego uniwersum, jak chociażby zbliżającym się serialu realizowanym przez Netflix. Jednakże Geraltowi wciąż towarzyszy również spore zainteresowanie zarówno czytelników, jak i pisarzy, którzy chcieliby dołożyć coś od siebie do jego literackiej historii.

Antologia Szpony i kły powstała za sprawą konkursu zorganizowanego przez Nową Fantastykę, w którym zadaniem było spłodzenie opowiadania w świecie wykreowanym przez Andrzeja Sapkowskiego. W efekcie po latach, które upłynęły od premiery Sezonu Burz znów mamy okazję powrócić do książkowych przygód w wiedźmińskim uniwersum, zapoznając się z 11 najlepszymi konkursowymi tekstami. I warto to uczynić.

Zbiór otwiera zwycięska historia Piotra Jedlińskiego, zatytułowana Kres cudów. Autor zabiera nas do niewielkiej wioski zwanej Cudowianki, słynącej z organizowanych tam targów. Jedliński niespiesznie snuje opowieść, lecz od pierwszej chwili sugeruje odbiorcy, że to tylko początkowa cisza przed burzą. Historia opowiada o Jaskrze, który jak zwykle pakuje się w kłopoty, legendzie o pewnym monstrum i człowieku, stanowiącym większe zagrożenie niźli wszelkiej maści stwory. Finalnie Kres cudów ma tak wiele elementów wspólnych z prozą Sapkowskiego, w dodatku ujętych zgodnie z duchem oryginału, że praca konkursowa z powodzeniem mogłaby znaleźć się w jednym ze zbiorów opowiadań tego autora i prawdopodobnie niewielu (nikt?) nie dostrzegłby różnicy. Trudno o lepszą rekomendację.

Nie oznacza to jednak, że później poziom znacząco spada. W Krwi na śniegu w niebezpiecznej wyprawie do Wiedźmiego Jaru Geraltowi towarzyszy czarodziejka, dzięki czemu mamy możliwość eksplorować wrażliwość protagonisty na niewieścią urodę. Może się podobać sposób, w jaki Beatrycze Nowicka ukazuje nie tylko wzajemne stosunki postaci, ale też samego wiedźmina, który miewa słabostki związane również ze swym zahartowanym w ogniu walki ciałem.

Z kolei Sobiesław Kolanowski w Ironii losu postawił przed Białym Wilkiem nie lada wyzwanie w postaci latawca. A właściwie kilku latawców. Niemrawy, ciągnący się początek przechodzi później w długie, ale trzymające w napięciu rozmowy z potworami, a całość wieńczy istna batalia. Co ważne, autor nie zapomniał przy tym o odpowiednim zapleczu fabularnym, które dobrze tłumaczy zachowania postaci. Szkoda jedynie niezbyt absorbujących pierwszych stron.

Warto nadmienić, że prace konkursowe, o czym wspomina w przedmowie redaktor Marcin Zwierzchowski, wielokrotnie poruszały losy innych bohaterów niż Geralta. To dowód nie tylko obaw, jakie mogli czuć stający w szranki pisarze przed zmierzeniem się z legendą, ale też bogactwa materiału źródłowego, do którego się odwoływali. Stąd też Nadia Gasik, pisząc Co dwie głowy…, snuła opowieść o Lambercie i Triss Merigold, mających oczyścić kopalnię przylegającą do miasta Dorian, którą wybrały na swoje leże mantykory. Autorka umiejętnie zmieszała wątek poświęcony niebezpiecznemu zleceniu oraz ewoluującą relację pomiędzy parą bohaterów, obfitującą w cięte riposty. Uwagę przykuwa też zaprezentowanie wiedźmińskiego rzemiosła – pozbycie się problemu mantykor wymaga przygotowań, zwiększających szanse na przeżycie bohaterów.

Relacje między postaciami są także bardzo istotne w opowieści Katarzyny Gielicz pt. Skala powinności. Tym razem główne role grają Coën oraz dziewczyna imieniem Narsi. Spotykają się na szlaku, gdzie Narsi podejmuje się wiedźmińskich zleceń, zaś Coën zamierza wesprzeć armię zjednoczonej Północy. Historia przykuwa dobrymi dialogami, które tłumaczą motywacje obojga bohaterów i sprawiają, że nie trudno ich polubić. Efektu dopełnia nostalgiczny finał, który następuje jednak odrobinę za szybko, rozgrywa się na raptem trzech stronach. Niemniej autorce udało się przemycić pokaźny ładunek emocjonalny.

Również następna historia nie dotyczy bezpośrednio Białego Wilka. Pierwsze skrzypce w Bez wzajemności Barbary Szeląg odgrywa Jaskier oraz dwójka innych bardów – poetka Ellen Daven oraz rywalizujący z Jaskrem trubadur Valdo. Cała trójka śpiewaków trafia na dziwaczne zaślubiny księcia Ethaina i pani Sha herbu Kraken, gdzie zdrowo namieszają w życiu potencjalnych małżonków i ich bliskich. Jest tu posmak intryg dworskich, pierwiastek dziwów związanych z pochodzeniem Shy i powodem zaślubin oraz zaszłości dzielące trubadurów. Niezła fabuła ukuta wokół wzajemnych i trudnych relacji kilku postaci została jednak przesadnie rozciągnięta, co pogarsza jej odbiór.

Ciekawą tematyką zajął się Przemysław Gul w Lekcji samotności, gdzie przy pomocy młodej adeptki nauk magicznych, Cyrii Evort, zobrazował niełatwy los osób wkraczających na ścieżki czarodziejstwa. Autor kreśli opowieść posiadającą krótki, acz brutalny morał – nie ufaj nikomu. Wszystko co otacza Cyrię może być, noszącą wszelkie znamiona rzeczywistości, sprawnie wytworzoną iluzją. Cieszy fakt, iż autorowi nie zabrakło pomysłów na fabularne twisty, szkoda zaś, że kilka dialogów zostało niepotrzebnie wyostrzonych, jakby autor na siłę próbował dodać wigoru niektórym postaciom.

Nie tylko Piotr Jedliński w Kresie cudów, ale i Tomasz Zliczewski za pośrednictwem Nie będzie śladu upowszechnia jedną z prawd od początku towarzyszącą wiedźmińskiemu uniwersum – to ludzie są najgorszymi potworami. Opowiadanie dotyczy losów podstarzałego, lecz cieszącego się dobrą formą weterana wojny z Nilfgaardem, Graddena oraz chłopaka, którego spotkał i otoczył opieką w czasie konfliktu. W pobliskim lesie giną ludzie, zaś chłopak staje się głównym podejrzanym. To kolejna historia, w której autor poświęcił sporo miejsca na ekspozycję i zabrakło go na bardziej rozbudowany finał. Niemniej ostateczny zwrot akcji oraz pewna nieoczywistość wykreowanych postaci budzi zainteresowanie.

W trakcie lektury antologii dziwił mnie brak opowiadania związanego ze Scoia’tael, lecz w końcówce zbioru znalazł się i twór traktujący o podziałach międzyrasowych. Dziewczyna, która nigdy nie płakała pióra Andrzeja Sawickiego pokazuje nie tylko szczerą nienawiść oraz uprzedzenia dzielące ludzi i elfy, ale i w nienachalny sposób udowadnia, że kontakty obu stron nie muszą kończyć się rozlewem krwi. Przygnębiający, momentami melancholijny – tymi słowami najtrafniej można określić rezultat jego pracy.

Niezwykłą pomysłowością oraz nieco rubasznym poczuciem humoru wykazał się Michał Smyk, dzieląc się z czytelnikami Balladą o Kwiatuszku. Otóż nie pierwszy raz na kartach antologii ważką rolę odgrywa Jaskier, tyle że pierwszy raz jest… duchem. Więcej nie zdradzę, aczkolwiek trudno nie być pod wrażeniem humoru oraz świeżości pomysłu, jakimi Smyk częstuje czytelnika już od pierwszego wersu. Później wprawdzie dowcipu jest trochę mniej, ale przewrotności nie brakuje do samego końca. Ścisła czołówka opowiadań antologii.

Ostatni już, tytułowy tekst Jacka Wróbla Szpony i kły, opowiada jedną z najsłynniejszych historii o Białym Wilku, a mianowicie jego spotkanie ze strzygą. Tyle że w wersji Wróbla, całą opowieść poznajemy właśnie oczami strzygi, co zupełnie zmienia odbiór tejże fabuły. Już sam pomysł zasługuje na pochwałę, ale pisarz potrafił przykuć uwagę odbiorcy również jego realizacją. Niemałe wrażenie robi sposób, w jaki monstrum postrzega swojego naturalnego wroga, wiedźmina zatrudnionego by ją zgładzić. Jego małomówność, nieustanny spokój i koncentracja zmieszane z pewnością siebie wywołują w narratorce nienawiść oraz niepohamowane pragnienie mordu. Bardzo dobre opowiadanie pokazujące, że nawet powtórne opisanie doskonale znanej historii nie musi być nudne.

Wysoka jakość prac zawartych w zbiorze nie powinna dziwić, wszakże wśród autorów pojawiły się osoby mające już debiuty literackie za sobą. Mimo to należy docenić rezultaty ich starań, bowiem stanęli przed niełatwym zadaniem, a i tak wyszli z tego starcia nieomal bez szwanku. W kilku przypadkach możliwym jest narzekanie na pewne ułomności pokroju wolno zawiązywanej intrygi, zbyt prędkiego rozwiązania akcji czy zdarzających się tu i ówdzie przeszarżowanych dialogów, lecz wszystko to tylko drobiazgi w obliczu możliwości powrotu do wiedźmińskiego świata. Duch Sapkowskiego jest jak najbardziej wyczuwalny, żaden z tekstów, choć silnie inspirowanych twórczością, nie stanowi jednak nieznośnej kalki jego dokonań, a raczej oddają mu hołd, częstokroć dopisując nowe wątki znanym już bohaterom lub prezentując nowych. Mimo starań bardzo trudno wyobrazić mi sobie lepszą antologię.