» Recenzje » Szczury Wrocławia. Kraty

Szczury Wrocławia. Kraty


wersja do druku
Szczury Wrocławia. Kraty
Wydaniu pierwszej części Szczurów Wrocławia Roberta J. Szmidta towarzyszyła interesująca akcja promocyjna i zarazem prawdziwy rarytas dla fanów. Pisarz poprosił czytelników o udostępnienie personaliów, by umieścić ich w powieści. A raczej uśmiercić, jako że w Chaosie trup ścielił się gęsto.

Pół roku przed premierą drugiego tomu zatytułowanego Kraty, autor utworzył na Facebooku grupę o zachęcającej nazwie "Chcę zginąć w Szczurach Wrocławia", i mimo że nikogo do niej nie zapraszał, ta obecnie liczy sobie ponad tysiąc użytkowników. Nie wszyscy chętni zdołali zginąć, lecz trupów w książce i tak jest pod dostatkiem.

W sierpniu 1963 roku wybucha epidemia czarnej ospy, skutkująca kwarantanną Wrocławia. To jednak dopiero początek tragedii, jaka w kolejnych godzinach staje się udziałem tamtejszej ludności. Nieumarli powstają, a wirus rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie – rząd upada, wojsko i służby porządkowe nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa ludziom. Tych ostatnich w obliczu katastrofy stać tak na szlachetne czyny, jak i działania zgodne z porzekadłem "człowiek człowiekowi wilkiem". Rodziny i bliscy pracowników zakładu karnego starają się skryć przed żywymi trupami w więzieniu, co prowadzi do uwolnienia osadzonych przestępców. W ich gronie znajduje się Fabian Sprycha, który w nowej i nieprzyjaznej rzeczywistości widzi ogromną szansę dla siebie i sobie podobnych morderców i zwyrodnialców. Równocześnie major Biedrzycki zbiera pozostałych wojskowych, by podjąć próbę oczyszczenia miasta z zombie.

Szczury Wrocławia to dynamiczna opowieść o ocalałych uginających się pod ciężarem fali makabrycznych istot. Nieumarli szybko stają się tłem dla nieludzkiego postępowania Sprychy i spółki oraz innych ludzi desperacko walczących o przedłużenie egzystencji. Powracające do życia ofiary wirusa towarzyszą bohaterom w niemal każdej scenie, często odgrywając rolę straszaka na bohaterów. W każdej podejmowanej decyzji postacie biorą pod uwagę zagrożenie ze strony zombiaków, lecz kolejne strony szybko pozbawiają nas złudzeń – to ludzie okazują się najokrutniejsi dla współbratymców. Ta prawda, wielokrotnie widywana nie tylko w fantastyce, doczekała się bardzo zręcznego zobrazowania. Robert J. Szmidt zadbał o szereg scen pokazujących okrucieństwo Fabiana i jego podkomendnych, którzy są co najmniej dobrze przystosowani do nowego porządku.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Recydywiści wraz z innymi bohaterami tworzą pokaźne zbiorowisko, lecz nie są to szczególnie interesujące osobistości. Na przeszło 600 stronach powieści dostajemy kolejne etapy przywódczej kariery Sprychy – od uzyskiwania posłuchu wśród byłych więźniów, przez dylematy lidera aż po niepohamowane dążenie do władzy. Jest to zdecydowanie najbarwniejsza, choć z pewnością niebudząca sympatii postać. Poza Fabianem warto wspomnieć jeszcze o majorze Biedrzyckim (nieprzypadkowa zbieżność nazwisk z autorem Kompleksu 7215) i badającym zombiaków Arendzikowskim, lecz trudno w ich przypadku mówić o rozbudowanych osobowościach. Swego rodzaju bohaterem jest także samo miasto, gdyż Szmidt dołożył starań by należycie zrekonstruować Wrocław, wplatając w opisy rzeczywiste nazwy ulic i miejsc.

Bohaterów jest mnóstwo i jest komu tracić życie na kartach powieści. Trupy trafiają się co chwilę, a powody ich zgonów są różnorakie i przedstawione z dużą dozą realizmu. Nie wszyscy giną w efektowny sposób rodem z kinowych produkcji, wiele postaci opuszcza ziemski padół na skutek zwykłej nieuwagi, panicznych odruchów i pechowego zrządzenia losu. Mimo lekkiego w odbiorze pióra Szmidta, znajdą się fragmenty przesadnie rozciągnięte, a przez to nużące. Ostatecznie książka jest bardzo obszerna, a kolejne fale śmierci potrafią działać usypiająco, szczególnie za połową powieści, gdzie zauważalnie spada tempo. Rozczarowani będą również fani horrorów, gdyż momenty grozy pojawiają się raczej rzadko.

Na koniec dostajemy jeszcze opowiadanie Szkodniki autorstwa Piotra T. Dudka, które również porusza tematykę zombie. To solidny, ale zdecydowanie lżejszy tekst, któremu warto poświęcić czas po zakończeniu powieści. Nie jest to pierwszy utwór autora w konwencji postapokaliptycznej, ponieważ brał wcześniej udział w konkursie na antologię opowiadań w uniwersum Metro 2033. W Kratach dostajemy jeszcze klimatyczne, czarno-białe ilustracje Roberta Rajszczaka, w paru przypadkach tworzące krótkie, nieme formy komiksowe.

Kraty nie zawodzą i dostarczają satysfakcjonującej lektury nie tylko dla fanów zombie. Pisarz serwuje czystą rozrywkę z garścią scen mogących wywołać refleksję, lecz to nie one są najważniejsze. Zachowania ludzi z różnych klas społecznych w obliczu zombie apokalipsy to zdecydowanie rzecz warta zaobserwowania, szczególnie w połączeniu z lekkim stylem Szmidta.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Szczury Wrocławia. Kraty
Cykl: Szczury Wrocławia
Tom: 2
Autor: Robert J. Szmidt
Wydawca: Insignis
Data wydania: 30 stycznia 2019
Liczba stron: 616
Oprawa: twarda
Format: 140×210 mm
ISBN-13: 978-83-65743-88-6
Cena: 44,90 zł



Czytaj również

Szczury Wrocławia. Szpital
Zombie w psychiatryku
- recenzja
Zgasić słońce. Szpony smoka
Póki co – pazurki
- recenzja
Ostatnia misja Asgarda
Nowy początek
- recenzja
Riese
Mniej metra w metrze
- recenzja
Inne światy
Dukaj, Małecki, Orbitowski i reszta
- recenzja
Zwycięstwo albo śmierć
Polityka nie umiera nigdy
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.