Szara siostra

Hogwart: wersja dla mniszek skrytobójczyń

Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Szara siostra
Z każdym kolejnym cyklem Mark Lawrence zdaje się łagodnieć: karierę pisarza rozpoczął od brutalnego i kontrowersyjnego Rozbitego Imperium, następnie napisał lżejszą pod względem atmosfery, osadzoną w tym samym świecie trylogię Wojny Czerwonej Królowej, aby wreszcie poprzez Czerwoną siostrę rozpocząć kolejną serię w zupełnie innych realiach, adresowaną do nastoletnich czytelników.

Nona Grey kontynuuje swą naukę w klasztorze Słodkiej Łaski, gdzie trenuje zarówno ciało i umysł, aby w przyszłości zostać Siostrą – elitarną agentką, której nie straszne są magia, trucizny ani przewaga liczebna wroga. Wciąż ma ona jednak w pamięci wydarzenia z poprzedniego tomu, które zaowocowały kradzieżą ukrywanego w podziemiach zakonu artefaktu oraz śmiercią jednej przyjaciółki i zdradą drugiej. Marzy o tym, by pewnego dnia dopaść odpowiedzialną za wszystko złodziejkę oraz wydającą jej rozkazy arystokratkę o wybujałych ambicjach. Niestety, ona sama też jest celem zemsty wpływowych wrogów, nie ustających w wysiłkach, by pozbawić ją życia – a i sam klasztor już wkrótce może przestać być bezpieczną twierdzą za sprawą politycznych machinacji i spisków.

Kontynuacje często okazują się być słabsze od pierwszych tomów i nie inaczej jest niestety w przypadku Szarej siostry. Po wypełnionych emocjami oraz zwrotami akcji ostatnich rozdziałach Czerwonej siostry można było dojść do wniosku, że wstęp mamy już za sobą, w związku z czym kolejna część przejdzie od razu do rozwijania zapoczątkowanych wówczas wątków. Czytelników, którzy tak myśleli czeka jednak rozczarowanie, albowiem pierwsza połowa książki upływa Nonie na kolejnych lekcjach, sekretnych wyprawach w zakazane miejsca z przyjaciółkami i konflikcie z arogancką nowicjuszką arystokratycznego pochodzenia, która za cel życiowy postawiła sobie zrujnowanie życia protagonistce – wypisz wymaluj, żeńska wersja Draco Malfoya. Problem w tym, że tego typu wątki zostały już tyle razy opisane w innych pozycjach (nie tylko Harrym Potterze, ale też chociażby w Imieniu Wiatru Rothfussa), że widząc je po raz kolejny w książce Lawrence'a ciężko jest się nimi przejąć, zwłaszcza, iż nie uświadczymy tu przełamywania schematów ze strony autora.

Na szczęście później robi się ciekawiej. Nona zostaje zmuszona do działania będąc pozbawioną wsparcia sojuszniczek, a Ksieni Szkło otrzymuje rozdziały pisane z jej perspektywy, dzięki którym dowiadujemy się nieco więcej o politycznym aspekcie historii. Obie zmiany wydatnie wpływają na przyjemność czerpaną z lektury, jako że autor wreszcie przypomina sobie o tym, iż wypada pchnąć do przodu główne wątki, w związku z czym od tego momentu, aż do końca lektury nie możemy narzekać na nudę. Szkoda tylko, że owe dwie połówki Szarej siostry tak naprawdę nie są z sobą zbyt mocno powiązane fabularnie – zdecydowana większość treści przedstawianej podczas pierwszych dwustu stron nie ma przełożenia na to, co dzieje się później. Pozostaje tylko nadzieja, że autor ma jednak na to wszystko plan i poszczególne elementy doczekają się rozwinięcia w następnym tomie, ale póki co recenzowana pozycja sprawia wrażenie przegadanej.

Pomijając wspomnianą wyżej nieszczęsną rywalkę głównej bohaterki, postacie prezentują się całkiem dobrze – żadna z nich wprawdzie nie wykracza wprawdzie poza swoje, łatwe do rozpoznania archetypy, ale nie przeszkadza to w śledzeniu ich losów z zainteresowaniem. Na szczególną pochwałę zasługuje sama Nona, która, tak jak poprzednio, najpierw działa a później myśli, nigdy się nie poddaje i jest lojalna aż do bólu względem osób, które zdobyły jej zaufanie – i chociaż wszystko to brzmi jak nic specjalnego, to w erze wszechobecnego literackiego cynizmu i skomplikowanych moralnie postaci, dzięki tego typu cechom osobowości bohaterka ta jest w stanie zdobyć sympatię czytelników.

Nie zmienia to jednak faktu, iż Szara siostra stanowi krok do tytułu w porównaniu do pierwszego tomu Księgi Przodka – choć powieść ta stanowi jedną z najkrótszych w dorobku pisarza, to zbyt wiele miejsca poświęcił on w niej na opisy codziennego życia protagonistki, zamiast przejść jak najprędzej do fabularnego mięsa jakim są rozgrywające się w imperium polityczne rozgrywki między poszczególnymi frakcjami. Wciąż mam ochotę przeczytać o tym, co będzie dalej, ale część zaufania jakie pokładałem w umiejętności autora zniknęła podczas lektury – teraz tylko od niego zależy, czy uda mu się ponownie na nie zapracować w tomie trzecim.