» Recenzje » Światłorodni

Światłorodni


wersja do druku

Źle się dzieje w mieście Minhore

Redakcja: Tomasz 'earl' Koziełło

Światłorodni
Czytelnik to zazwyczaj bestia bardzo wymagająca, która na dodatek nie lubi doznawać zawodu. Zatem nie dziwota, iż książki zachwalane na tylnej stronie okładki, które w rzeczywistości okazują się dalekie od literackiego ideału, wywołują odruch niechęci. Lecz istnieje również druga strona medalu a jest nią pozytywne rozczarowanie. Pojawia się w sytuacji, kiedy to kontynuacja, do której podchodzimy niczym pies do jeża, pomni zawodu, jaki wywołał tom pierwszy, okazuje się nieco od niego lepsza, jak miało to miejsce w przypadku Światłorodnych, drugiej części cyklu Zrodzeni z mroku autorstwa Alison Sinclair. Wprawdzie ukazany w powieści świat egzystujących w nocy Ciemnorodnych i żyjących w słońcu Światłorodnych nadal nie wykracza poza dość sztampowe ramy, lecz w porównaniu z inauguracyjną częścią jest to książka całkiem przyzwoita.

 

 

Od wydarzeń opisanych w Ciemnorodnych upłynęło jeno mgnienie oka, akcja bowiem rozpoczyna się niemal dokładnie w tym momencie, w jakim miał miejsce finał pierwszego tomu. I Sinclair od razu rzuca czytelnika w sam środek sekwencji przygód, w których uczestniczy znana już wcześniej Telamine Hearne – obdarzona magicznymi mocami Ciemnorodna. Począwszy od zamachu na stacji kolejowej przeciw mistrzowi intryg Voldimerowi Plantageterowi, poprzez śledztwo prowadzone na dworze arcyksięcia Sejanusa, kończąc na dramatycznym procesie, gdy przyjdzie jej pełnić rolę oskarżonej – los nie szczędzi pani Hearne. Lecz jej dokonania są jeno wierzchołkiem góry lodowej, gdyż równocześnie toczy się walka o "być albo nie być" całej społeczności opisywanego w powieści świata, gdy za sprawą złowrogich knowań Cieniorodnych, trwająca od lat, lecz bardzo krucha równowaga pomiędzy Światłorodnymi a Ciemnorodnymi może runąć.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Toczące się wydarzenia obserwujemy oczyma nie trójki bohaterów, jak to miało miejsce w pierwszej części, lecz ich kwartetu. Ze znanych już postaci pozostała na placu boju jedynie Telmaine, gdyż jej małżonek Balthasar i hrabia Ishmael di Studier, którzy tak znaczącą rolę wcześniej odgrywali, wyruszywszy w misję na Rubieże, by sprawdzić, jak wielkie jest zagrożenie ze strony zrodzonych z Cienia, są wielkimi nieobecnymi. O ich losach dowiadujemy się jedynie z plotek towarzyskich. Kolejną narratorką stała się bardzo pobieżnie opisywana w Ciemnorodnych Floria White Hand, Światłorodna, członkini straży książęcej, mistrzyni szermierki i skrytobójczyni, dodatkowo obdarzona talentem do wykrywania trucizn. Prócz niej do głosu dopuszczeni zostali: mag Tammron i młodziutki książę Fejelis, podobnie jak kobieta zrodzeni ze Światła. Lecz pomimo wprowadzenia nowych bohaterów sam sposób narracji nie uległ zmianie: niezależnie od tego, kto przejmuje pałeczkę, cały czas pozostaje ona taka sama, transparentna i nienacechowana ni krztą indywidualizmu.

Skoro pojawili się protagoniści chodzący w świetle dnia, zatem autorka postanowiła opisać dokładniej tę część swego wyimaginowanego społeczeństwa, która do tej pory, prócz bardzo ogólnikowych faktów, pozostawała terra incognita. O ile świat Ciemnorodnych przypominał wiktoriańską Anglię z elementami steampunku, to dwór księcia Isidore’a budzi skojarzenia z renesansowymi Włochami. Kocioł, w którym mieszają się dwie frakcje – pochodzący z Południa barbarzyńcy i mieszkańcy Północy (ale prócz tego bardzo ogólnikowego i pobieżnego podziału nie dowiemy się, czym konkretnie się oni różnią). To istne gniazdo węży, pełne intryg, w którym każdy z dworaków ma nieczyste intencje, zaś ich ambicje, zaiste, godne są pióra Machiavellego. Zamachy – czy to przedsięwzięte za sprawą skrytobójców, czy za pomocą trucizny – są normą, a próby im zapobieżenia urastają do rangi sztuki. I opierają się przede wszystkim na magii. Jest to kolejna różnica, gdyż Ciemnorodni czarów się boją, a nieliczni z nich, którzy ów dar posiadają, traktowani są niczym pariasi. Natomiast magowie Światłorodnych to kasta uprzywilejowana.

Opisując strukturę Świątyni, gdyż taką nazwę przyjęła owa koteria, Sinclair kierowała się przede wszystkim dość popularnymi w fantasy schematami, kreśląc wizję hermetycznej organizacji, pełnej aroganckich czarodziejów, którzy sądzą, iż stanowią najwyższe stadium ewolucji, zaś kontakty z niższymi formami gatunku uważają za dyshonor. Wyjątek stanowi sytuacja, w której owi "maluczcy" słono za ich usługi zapłacą; wówczas zawarcie umowy nie stanowi najmniejszego problemu. Nie mają również najmniejszych skrupułów, by występować przeciwko sobie, jeśli tylko leży to w ich interesie. Dwulicowi, zakłamani, prowadzący eksperymenty na własnych konfratrach, przypominające chów wsobny krzyżowanie tych o największym potencjale.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Okazuje się jednak, że i wśród nich zdarzają się chlubne wyjątki a są nimi Magowie określani mianem anormalnych, nie wywodzący się z programu eugenicznego, lecz zrodzeni ze zwykłych ludzi, o talencie zaskakującym i nieokiełznanym. Z wielkim trudem akceptowani, poddawani rozlicznym testom i cały czas traktowani jako słabsze ogniwa. Takim jest Tammorn (czyli Tam, gdyż tym skrótem określany jest przez znaczącą część fabuły), który swoją karierę rozpoczynał od fazy buntu – jako złodziejaszek penetrujący miejskie zaułki, a po znalezieniu mentora przeistoczył się w maga potężnego, lecz posiadającego, o dziwo, sumienie i pragnącego pomagać innym. Ów nieskazitelny wizerunek nieco razi, odniosłam bowiem wrażenie, że Sinclair nie potrafi się powstrzymać od czynienia swych bohaterów szlachetnymi aż do bólu, kreśląc ich wizerunki tylko i wyłącznie w jasnych barwach, jakby sam fakt, iż odgrywają znaczącą rolę w opowiadanej przez nią historii predestynował ich do bycia dobrymi.

Potwierdzeniem mojej tezy jest Telmane, której sylwetka w najmniejszym stopniu nie ewoluowała od pierwszego tomu. Nadal zmaga się z nowo odkrytym magicznym talentem i chwilami zaczyna nawet wykazywać własną inicjatywę, by jednak za moment znów wejść w ramy wiktoriańskiej damy, której głównym problemem jest to, by fakt bycia magiem nie zepsuł jej opinii. Wraz ze zniknięciem obu panów, których obdarzyła afektem, zmniejszyła się ilość jej sercowych rozterek (co zdecydowanie wyszło książce na dobre), ale z niemalże masochistyczną przyjemnością pani Hearne podporządkowuje się kolejnym silnym męskim charakterom. I, nawet jeśli w pierwszym momencie wydaje się, że będzie to współpraca partnerska, bardzo szybko przekonujemy się, iż kobieta pełni jeno rolę marionetki. Dodawszy do tego patetyczną skłonność do bycia męczennicą – Telmaine budzi nie sympatię, lecz irytację.

Sporym rozczarowaniem była dla mnie postać Florii. Jak na zimnokrwistą zabójczynię, mistrzynię rapiera i pistoletu oraz doświadczoną intrygantkę, zachowuje się ona nad wyraz nieudolnie. Daje się manipulować i, miast reagować zgodnie ze swoimi umiejętnościami, przez przeważającą część książki postępuje niczym dama w opresji oczekująca ratunku. Najciekawiej ukazany jest książę Fejelis – młodziutki następca tronu, który nagle musi nauczyć się trudnej sztuki sprawowania władzy. Na tle dorosłych wszak i pozornie znacznie bardziej niż on emocjonalnie dojrzałych protagonistów, którzy przez większość czasu zachowują się niczym nastolatki, ta postać zaskakuje swą rozwagą, inteligencją i trzeźwym podejściem do rzeczywistości. Zaś zdecydowanie najlepiej idzie Sinclair konstruowanie postaci drugo- i trzecioplanowych, które nakreślone są znacznie bardziej wielowymiarowo niż protagoniści. Prym wśród nich wiodą: trzymający swych przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej, arcyszpieg Voldimer, którego kolejne intrygi śledziłam z narastającą fascynacją i mentor Tama – cynik i sybaryta Lukfer.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

W porównaniu z pierwszym tomem cyklu, w którym raziła zarówno nieoszlifowana jeszcze przez Sinclair umiejętność przekładania myśli na słowa, jak i słabo zarysowana, przewidywalna fabuła, Światłorodni jawią się jako powieść znacznie lepiej skonstruowana. Pisarka dopracowała swój warsztat literacki i, choć lapidarności stylu Cezara raczej nie osiągnęła, lubując się w drobiazgowych opisach, dygresjach mało wnoszących do fabuły, tudzież zdecydowanie przegadanych fragmentach tekstu, to nie rażą one tak bardzo, jak w Ciemnorodnych. Nie ustrzegła się wprawdzie wielokrotnego powtarzania kluczowych dla fabuły informacji – jej bohaterowie znów relacjonują sobie nie tylko ostatnie fakty, lecz i wydarzenia z pierwszego tomu – ale ów mankament rekompensuje ciekawie poprowadzona intryga kryminalna (której finał był dla mnie pewnym zaskoczeniem) oraz przedstawianie rozlicznych politycznych rozgrywek możnych opisywanego przez nią świata, gdy od kameralnych wydarzeń płynnie przechodzi do faktów o globalnym znaczeniu. Zaskakuje fakt, iż na daleki plan zostały zepchnięte wątki, które wcześniej wydawały się być motorem wydarzeń, jak chociażby kwestia bliźniąt obdarzonych talentami właściwymi zarówno dla Ciemno-, jak i Światłorodnych.

W Światłorodnych dzieje się bardzo dużo, akcja gna do przodu, niczym rumak spuszczony z wędzidła, lecz mimo to momentami napięcie gwałtownie spada, rozmyte w całkowicie niepotrzebnej dyskusji, rozwlekłym relacjonowaniu, jak poszczególne postaci były odziane, czy też skupieniu się na emocjonalnych rozterkach Telmaine. Sinclair w takich chwilach niebezpiecznie zbliża się do opcji nudzenia czytelnika w takim stopniu, iż przychodzi mu do głowy myśl, czy aby na pewno ma ochotę kontynuować lekturę. Lecz za moment ów dyskomfort znika i summa summarum z książką rozstawałam się bez poczucia straconego czasu, które towarzyszyło mi po pierwszej części cyklu, stwierdzając, iż zasługuje ona na miano całkiem znośnego czytadła.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Światłorodni (Lightborn)
Cykl: Ciemnorodni
Tom: 2
Autor: Alison Sinclair
Wydawca: Bellona
Data wydania: 25 lipca 2013
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Format: 145x205 mm
ISBN-13: 978-83-11-12841-5
Cena: 29,90 zł



Czytaj również

Ciemnorodni - Alison Sinclair
Fantasy wiktoriańska
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.