Światło cieni
Kosmiczne szaleństwo
Komandor Reuben Vaybar znalazł się w sytuacji, która spędza sen z powiek wielu dowódcom międzyplanetarnych statków: podczas badania obcej planety, Cronny, nastąpiły niespodziewane komplikacje wymuszające na nim podejmowanie trudnych decyzji prowadzących do konfliktu z niemal całą załogą. Przepaść dzieląca członków jego zespołu jest zbyt głęboka, aby dało się zakończyć misję sukcesem. Wojskowy dochodzi do wniosku, że w zaistniałej sytuacji jedynym rozwiązaniem będzie powrót na Ziemię.
Światło cieni to reprezentant rzadko spotykanego dziś gatunku – klasycznej fantastyki naukowej, przypominającej tę tworzoną przez Stanisława Lema czy Krzysztofa Borunia. Wśród jej literackich poprzedników należy wymienić teksty takie jak Niezwyciężony, Algi czy Trzecia możliwość. Rafał Dębski postanowił odświeżyć zagadnienia, które przez lata rozpalały umysły fanów science fiction: głód poznania kosmosu, samotność małego człowieka w nieskończenie wielkiej przestrzeni, ekscytujące zetknięcie z obcością. Część jego przemyśleń jest bardzo ciekawa, niektóre trącą banałem, ale naprawdę trudno nie docenić próby wniesienia czegoś nowego do rzadko dziś poruszanej w literaturze fantastycznej dyskusji dotyczącej ludzkiej ekspansji.
Możliwość dzielenia się z czytelnikami kolejnymi obserwacjami pisarz uzyskał w bardzo prosty sposób: podzielił załogę dowodzoną przez Vaybara na pilotów i naukowców, a jednym z motorów fabuły uczynił ich nieustanne utarczki. Rozmowy komandora z ludźmi zajmującymi się biologią, chemią i fizyką stanowią swoiste rusztowanie Światła cieni – to właśnie dzięki nim odbiorca może poznać szczegóły przemyśleń Dębskiego. Te skupiają się głównie wokół jednego zagadnienia: życia manifestującego się w formie promieniowania elektromagnetycznego. Pomysł jest bardzo ciekawy, a pisarz wplata go w opowieść z godną pozazdroszczenia zręcznością, dzięki czemu książka nie przemienia się w fabularyzowany artykuł popularnonaukowy.
Niestety, Światło cieni nie jest powieścią idealną. Jej największą wadą jest kreacja bohaterów. Większość postaci Dębski potraktował po macoszemu – załoga dowodzonego przez Vaybara statku to kilkoro anonimów z którymi nie sposób się identyfikować. Pisarz próbuje nadać im głębię przez opisy kolejnych pokładowych konfliktów, ale robi to bez większego przekonania, jakby spieszył się do wyjaśniania kolejnych tajemnic.
Podczas lektury trudno oprzeć się wrażeniu, że Dębski nieco przesadził z objętością. Co prawda książka nie należy do najbardziej obszernych, ale zdarzają się w niej dłużyzny. Fabuła jest bardzo prosta: powieść opisuje powrót kosmicznej misji, który zostaje zakłócony przez niespodziewane problemy. Brakuje w niej wątków pobocznych, w których mogliby zabłysnąć poszczególni bohaterowie. To raczej wyjątkowo długie opowiadanie. Na szczęście książka broni się świetnym zakończeniem – emocjonującym i zaskakującym.
Światło cieni to ciekawe zjawisko. Kiedy wielu współczesnych twórców fantastyki naukowej wysila wyobraźnię, aby jak najbardziej zadziwić czytelnika, Rafał Dębski idzie inną drogą: oferuje nieskomplikowane pomysły, które, mimo swojej prostoty, potrafią pobudzić intelekt. Jeżeli tęsknicie za starym dobrym science fiction, to powinniście jak najszybciej sięgnąć po otwierającą Horyzonty zdarzeń książkę – choć nieco trąci myszką, to z pewnością będzie dla Was niezłą rozrywką.
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Autor: Rafał Dębski
Wydawca: Rebis
Data wydania: 1 kwietnia 2014
Liczba stron: 272
Oprawa: miękka
Format: 132x202 mm
Seria wydawnicza: Horyzonty zdarzeń
ISBN-13: 978-83-7818-455-3
Cena: 29,90 zł