Czyli fantastyka w okowach historii Autor:
Wojewoda
Sternberg to druga książka w dorobku Szczepana Twardocha. Długo, bo aż dwa lata, trzeba było na nią czekać. Autor przez ten czas nie próżnował. Recenzowana przeze mnie pozycja, pomimo pokrewnej tematyki co debiutancki
Obłęd rotmistrza von Egern, jest zupełnie inna. Czytając już wcześniej publikowane fragmenty, można było zauważyć poprawę warsztatu, większą lekkość w pisaniu itp. Wiele spodziewałem się po tej powieści i jestem w pełni usatysfakcjonowany.
Akcja dzieła rozgrywa się głównie w Wiedniu, pod koniec XVIII wieku i jest prowadzona z perspektywy kilku narratorów, wśród których na pierwszy plan wybija się Rudolf Steiner, sługa tytułowych hrabiów Sternberg. Nie jest to Wiedeń, jaki znamy z przekazów historycznych – jego dzieje nie potoczyły się tak, jak w naszym świecie. Całość rozpoczyna się krótkim opisem sceny z dzieciństwa głównych bohaterów - Carla i Alexandra, hrabiowskich dziedziców. Są to jeszcze czasy spokojne, życie arystokratów i ich sług to istna sielanka, nawet w chwilach pozornie kryzysowych - jak śmierć jednego z członków rodu. Następnie fabuła gwałtownie przeskakuje do wspomnianej wyżej stolicy Cesarstwa Habsburgów. Mija ostatnia dekada XVIII wieku i we Francji powinien być ścinany król, niemniej na wiwatujące tłumy spada krew austriackiego cesarza, a nie Burbona. W tym momencie Carl jest już świetnie rokującym politykiem, zaś Alexander powoli przymierza się do partyzanckiej walki z władzami, które ukonstytuowały się dzięki Rewolucji. Obaj wybierają skrajnie odmienne drogi walki z nowym porządkiem, przez co często stają naprzeciwko siebie.
Głównym bohaterem książki jest polityka, dla której tło tworzy coś, co autor nazwał Wielką Historią. Konflikt dwójki braci uosabia spór pomiędzy idealizmem a pragmatyzmem.
Sternberg nie jest oryginalny, ponieważ drugie podejście jak zwykle wygrywa. Przynajmniej na pozór, bo i to zwycięstwo nie jest pozbawione smaku goryczy. Powieść zawiera parę uproszczeń - kontrowersyjne poglądy autora są obecne w niemal każdym rozdziale. Czasem jest to niemal czysta ich wykładnia, choć przyozdobiona urzekającym słownictwem i przykładami. Mimo to, fabuła i postacie nie są szablonowe i dopasowane do ideologii - rewolucjoniści są prymitywni, wulgarni, ale i wzbudzają współczucie swoimi bliznami wojennymi. Rojaliści jawią się jako odważni, inteligentni, choć niepozbawieni okrucieństwa i zasadniczości, która niektórym może się wydać głupawa i niepotrzebna.
Sternberg jest opowieścią dla wielbicieli historii. Nieco obeznany z dziejami Francji czytelnik odnajdzie w bohaterach powieści austriackiego Talleyranda, Chateubrianda, a nawet dwie osoby przypominające Napoleona (jeden zresztą przybiera tytuł Führera, czy to nie za wiele?). Widzimy też grupki pokroju dekabrystów, młodych narodowców itp. Samo imię Rudolf Steiner nie powinno być obce czytelnikom interesującym się gnozą. Niektóre aluzje są mniej, zaś inne bardziej widoczne, niemniej rozpoznawanie ich to świetna zabawa. W powieści występują też autentyczne postacie historyczne, czasem nawet w ważnej roli jak Antoine de Rivarol który, podobnie jak w realnym świecie, doradza ludziom lakonicznymi maksymami. Wydarzenia, o których pisze Twardoch (ocalenie monarchii we Francji) mogłyby się jak najbardziej wydarzyć, jednak dwieście lat z kawałkiem, które minęły od tamtego czasu sprawiają, iż wszystko to jawi nam się jako trochę krwawa bajka.
W zapowiedzi na tylnej części okładki widnieje zdanie, iż na tle historii rozgrywają się w tej opowieści dramaty. Cóż, na pewno nie są one pierwszoplanowe. Jak już mówiłem, jest to książka, która przede wszystkim traktuje o polityce, wątki o życiu osobistym bohaterów są potraktowane dosyć sucho, a już na pewno nie z taką werwą jak kolejne przewroty, bitwy i negocjacje. Nie wiem, czy można to zaklasyfikować jako wadę, ale myślę, że taka nieharmonijność nieco obniża wartość fabuły i jej przesłania.
Mało jest na polskim rynku powieści podobnych do
Sternberga, tym bardziej więc warto je czytać.
Sternberg jest napisany z gracją – lubiącym tradycjonalizm estetom może się wydać idealną apologią świata, który już przeminął. Autor w wielu momentach daje się porwać swego rodzaju sentymentalizmowi, ale trzeba przyznać - robi to pięknie.