Star Carrier: Ciemna materia

Mała, kosmiczna wojenka

Autor: Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler

Star Carrier: Ciemna materia
Intrygi polityczne, manewry taktyczne i kosmiczne zmagania z flotą wroga, nieznane rasy obcych oraz nowoczesne technologie... Czegóż chcieć więcej od dobrego militarnego science fiction? Zobaczmy, czy w Ciemnej materii, piątym tomie cyklu Star Carrier, znajdziemy odpowiedź na to pytanie.

Akcja powieści rozpoczyna się w momencie, w którym zakończyła się historia zaprezentowana w Otchłani. Wojna domowa między Konfederacją a USA trwa w najlepsze. Obie strony szukają sposobów jak najszybszego zakończenia konfliktu, przy czym jedna stawia na brutalną siłę i zastraszenie, a druga na propagandę i manipulację. Koenig ma świadomość, że jeśli ludzkość ma przetrwać, nie może pozwolić sobie na wewnętrzne podziały, jednak nie chce większego rozlewu krwi niż to absolutnie konieczne. Jego zdaniem ważniejsze jest przetrwanie całej rasy, niż zagwarantowanie wolności Stanów Zjednoczonych. Pozaziemskie zagrożenie stanowi nie tylko Imperium Sh'daar – w gromadzie Omega Centauri pojawiły się kosmiczne konstrukcje istot zdolnych do manipulacji zarówno przestrzenią, jak i czasem, tak potężnych, iż niektórzy upatrują w nich Gwiezdnych Bogów. Na domiar złego w kosmicznej grze pojawia się jeszcze jeden gracz o nieznanych zamiarach: rasa zwana Grdoch.

W Ciemnej materii, tak samo jak w poprzedniej części, sporą część fabuły zajmują opisy politycznych rozgrywek, relacje ze spotkań i dysputy na różne tematy związane z obecną sytuacją Ziemi. Skupienie się na tych aspektach wcale nie powoduje wytracania tempa akcji, gdyż autor czyni to na tyle umiejętnie, iż nie zanudza czytelnika, ani nie popada w ton pseudonaukowego, teoretyzującego wywodu. Jeden z ciekawszych fragmentów dotyczy wykorzystania wiary w celach politycznych. Wpierw ukazuje dekonstrukcję religii, jako zestawu dogmatów zakorzenionych w ludzkiej psychice, których każdy wierzący instynktownie broni przed atakami z zewnątrz, po czym ukazuje proces tworzenia nowego nurtu religijnego, mającego być narzędziem do sterowania opinią publiczną, a nawet – docelowo – obalania rządów. 

W powieści kontynuowany jest, zapoczątkowany w Otchłani, temat ewolucji sztucznej inteligencji, która w teorii nie powinna podejmować samodzielnych decyzji, być kreatywną, ani wykazywać się znajomością ludzkiej psychiki. Kierunek, w którym zmierza rozwój Konstantina pozostaje na razie zagadką, jednakże wątek ten zapowiada się bardzo obiecująco i budzi nadzieję na ciekawe rozwinięcie w kolejnych tomach.

Oczywiście, w Ciemnej Materii nie mogło również zabraknąć opisów kosmicznych walk: manewrów całej floty, pojedynków zwrotnych myśliwców i zmagań olbrzymich krążowników. Ian Douglas zadbał o to, aby – jak zawsze – były one dynamiczne, plastyczne oraz by pojawiały się w odpowiednich proporcjach, nie dominując nad pozostałymi elementami fabuły. To samo dotyczy rozważań nad nowymi technologiami oraz teorii naukowych, które przekazywane są prostymi słowami, w sposób zrozumiały nawet dla kompletnego laika. 

Podobnie jak w poprzednich tomach większość wydarzeń prezentowanych jest z perspektywy Alexandra Koeniga oraz Trevora "Piachu" Grey'a. Jedynie w kilku przypadkach narratorami są inne postacie, jednakże – podobnie jak wcześniej – zawsze służy to lepszemu ukazaniu konkretnej sytuacji lub miejsca. W zakresie kreacji głównych bohaterów nie zauważymy żadnych znaczących zmian – wszystko co mogło się zmienić zostało już wyjaśnione w Otchłani. Praktycznie każdy z protagonistów jest już znany czytelnikom, a ich zachowanie jest całkowicie spójne z tym, do czego przywykliśmy. Autor standardowo wprowadził dość dużą liczbę postaci drugoplanowych, jednak nie wyróżniają się one niczym szczególnym: to piloci, dowódcy statków kosmicznych, politycy, naukowcy albo urzędnicy. Bardziej rozpoznawalni są ze względu na zajmowane stanowiska i pełnione funkcje, niż ze względu na jakiś zbiór cech dystynktywnych.

Fanów obcych cywilizacji z pewnością ucieszy wiadomość, że w powieści przedstawiono całkiem nową, obcą rasę – Grdoch. Dzięki kilku fragmentom opisanym z perspektywy tych istot, Douglas ukazał zupełnie nowe spojrzenie na wiele istotnych kwestii: jednostki i grupy, celowego ataku, obrony, czy kapitulacji. Po raz pierwszy pokazał rasę tak obcą, o tak odmiennym światopoglądzie i ukształtowanej przez tak odmienne od nam znanych czynniki, iż wszelkie próby znalezienia wspólnej płaszczyzny komunikacji wydają się niemożliwe, nie wspominając o zrozumieniu. 

Niestety, mimo ogólnie pozytywnych wrażeń, przyjemność z lektury psuje olbrzymia liczba powtórzeń. Pierwsze kilkadziesiąt stron książki zawiera nie tylko streszczanie wcześniejszych wydarzeń, ale również po raz kolejny podaje informacje o przyczynach wojny z Sh'daar, powodach ustanowienia Białej Konwencji i wykluczenia z Konfederacji Hegemonii Chińskiej, jak również o zasadach funkcjonowania wielu opisywanych już wcześniej technologii: konstrukcji myśliwców, czy bąbla Alcumbierra. Wiele akapitów można byłoby spokojnie pominąć, albo stworzyć z nich coś na kształt prologu (czy słowniczka) zawierającego wszelkie podstawowe informacje o sytuacji geopolitycznej Ziemi, postępie naukowym, czy o rasach obcych, z którymi ludzie nawiązali kontakt. Takie rozwiązanie zaoszczędziłoby czytelnikowi wielu frustrujących momentów.

Star Carrier to jeden z ciekawszych cykli military science fiction wydawanych na naszym rynku. Ian Douglas po raz kolejny nie zawiódł pokładanych w nim nadziei, jednak nie można oprzeć się wrażeniu, iż powoli zaczyna on powielać te same schematy. Mimo iż wciąż wprowadza liczne dodatkowe elementy, dzięki którym książka nie traci dynamiki i potrafi zaabsorbować uwagę czytelnika, Ciemnej Materii brakuje trochę tej świeżości i lekkości, która charakteryzowała pierwsze tomy serii. Miejmy nadzieję, że w kolejnych częściach autorowi nie zabraknie pomysłów na "rewitalizację" cyklu i nadal będzie nas pozytywnie zaskakiwał.