Stalowe Szczury. Chwała

Stalowe szczury w przestworzach

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Stalowe Szczury. Chwała
Swego czasu Michał Gołkowski znany z tłumaczenia oraz tworzenia powieści z uniwersum S.T.A.L.K.E.R.A., postanowił odejść od postapokaliptycznej tematyki i napisał całkiem udaną powieść osadzoną w czasach I Wojny Światowej, która w 1922 roku wciąż trwa w najlepsze. Teraz nadszedł czas na kontynuację, ale czy to na pewno dobra wiadomość?

Sieć spisków

Ponownie mamy do czynienia z niemieckim Kapitanem Reinhardtem oraz dowodzonym przez niego oddziałem, który po wydarzeniach z Błota przestał być kompanią karną powracając tym samym do normalnej służby, choć określenie "normalna" słabo obrazuje grupę wojaków, mających po raz pierwszy w życiu posmakować podniebnego życia za sprawą objęcia żołnierskich obowiązków na… sterowcu. Ich sytuacja nie uległa jednak tak pozytywnej zmianie jak to się może wydawać. Wcześniej prowadzili działania na lądzie, ale tak po prawdzie byli wysyłani w charakterze "mięsa armatniego" z nadzieją, że uda im się odrobinę nadpsuć krwi wrogowi przed własną śmiercią. Tym razem ich misja wcale nie wygląda na mniej samobójczą, bowiem celem jest przedostanie się na tyły wroga oraz – nie zdradzając zbyt wiele – "mała" dywersja.

W książce odnajdziemy więcej intryg politycznych i zwrotów akcji niż to miało miejsce w pierwszym tomie. To już nie tylko dzieje skazanej na zapomnienie kompani karnej, którą interesuje się raptem garstka osób. Oddział Reinhardta, ze względu na misję oraz związany z nią sterowiec, nagle stał się oczkiem w głowie dla wielu wysoko postawionych i wpływowych osób, zarówno w hierarchii wojskowej jak i świecie nauki. Intrygi towarzyszą całej lekturze, zaś główna oś fabularna została całkiem zgrabnie zarysowana, jednakże same zwroty akcji w większości przypadków przechodzą bez echa, gdyż są najzwyczajniej w świecie przewidywalne.

Zagraj to jeszcze raz

Bohaterowie nie zmienili się od czasów Błota – to wciąż grupa twardych żołnierzy, stuprocentowo ufających decyzjom dowódcy posiadającego status żywej legendy niemal w całym wojsku, również wśród wierchuszki. Reinhardt budzi respekt gdziekolwiek by się nie pojawił, wydaje zawsze skuteczne rozkazy, jest pogodzony z życiem, które przyszło mu prowadzić. Jedyną zmianą jest fakt, iż po latach marzeń powrócił do dowodzenia sterowcem. Gołkowski w Chwale postanowił uchylić rąbka tajemnicy jego przeszłości, co stanowi ciekawy akcent dla fanów poprzedniego tomu. Warto wspomnieć, iż wciąż pozostaje całkiem intrygującą postacią, nawet pomimo przesadnego wyidealizowania przez autora.

Inni protagoniści nie wywołują już tak pozytywnych emocji ze względu na swoją bezpłciowość. Heini, niegdyś tchórzliwy młodzieniec i kula u nogi dla reszty wojaków, po metamorfozie w pierwszej części stał się hardym żołdakiem, a jego postawa bardzo dobrze oddaje charakter oddziału w którym się znalazł. Z jednej strony o wiele bardziej wolałby walczyć na powierzchni ziemi niż latać nad nią, ale rozkaz to dla niego rzecz święta, a jego wykonanie to sprawa życia i śmierci (której mimo wszystko przesadnie się nie lęka). Z kolei pierwszy oficer i prawa ręka przywódcy Kurt, zwany "Bosmanem", nadal trzyma w ryzach podkomendnych, co jest tym bardziej ważne, że początkowo mają sporo problemów z przystosowaniem się do służby na sterowcu. 

Naturalnie oddziału nie wypełniają samobójcy, lecz ludzie którzy kiedyś trafili do kompanii karnej w konsekwencji wykroczeń popełnionych względem prawa. Widać w ich zachowaniu nie tylko wspomnianą, niezachwianą wiarę w dowódcę, ale podobnie jak w jego przypadku,pogodzenie ze swym losem i pełnioną rolą. Są to postacie sztampowe, dialogi w ich wykonaniu rzadko kiedy wybiegają poza ocenę sytuacji na polu bitwy tudzież przekrzykiwania się w ferworze walki. Zbyt mało dowiadujemy się też o ich przeszłości, przez co w żaden sposób nie można z nimi sympatyzować. Niestety, nie odnajdziemy tutaj godnych uwagi person, a jedynie dobrze znane klisze.

Sytuacji nie poprawił fakt wmieszania w to wszystko intrygantów, ponieważ ci również są mało oryginalni. Rozbuchane ega, wiara w większą sprawę, którą tylko oni mogą urzeczywistnić i traktowanie innych jak swego rodzaju pionków na szachownicy, to oczywiste i dosyć naturalne zachowania dla szaleńców chcących zbawić świat bez oglądania się na potencjalne straty, ale brakuje im indywidualnego szlifu, cech wyróżniających z tłumu podobnych, negatywnych charakterów. Postacie nie zapadają w pamięć, tak samo jak w przypadku pierwszej części ich osobowości to przeważnie znane klisze, choć kilka ciekawych i żartobliwych dialogów nieco polepsza odbiór co po niektórych bohaterów.

Pobudka o 6? Nie, dziękuję

Gołkowski poświęcił początek książki na opis ćwiczeń i treningów, których musieli się podjąć podkomendni Reinhardta przed wyruszeniem na misję, ale są to opisy pobieżne i kończą się w okolicach setnej strony. Dopiero po nich zaczyna się coś dziać, ale w porównaniu do Błota, niestety akcja toczy się powoli, nabiera rozmachu dopiero w przyjemnej końcówce, wcześniej zaś mozolnie zmierza ku przeznaczeniu. Warte uwagi są liczne wzmianki na tematy techniczne dotyczące sterowców, choć jak można się było spodziewać, fizyka została miejscami potraktowana w sposób luźny, jednakże autor raczej nie nastawiał się na stworzenie ultra realistycznego dzieła, poprzestając na tytule przede wszystkim rozrywkowym.

Wolniejsze tempo akcji, słabe zarysowanie oraz ograniczenie ról niektórych postaci sprawiają, że Chwała to powieść słabsza od poprzedniczki, co jest tym bardziej niepokojące, że na jednej z początkowych stron odnalazłem listę książek w cyklu z dopiskiem "Kolejne tomy wkrótce". Sądząc po "pisarskim tempie" Gołkowskiego, nie będziemy musieli długo czekać, aby przekonać się czy to tylko syndrom środkowego, bądź jak sugeruje wydawca – jednego ze środkowych, tomu.