» Recenzje » Stalowe Szczury. Błoto

Stalowe Szczury. Błoto


wersja do druku
Stalowe Szczury. Błoto
Wiosna 1922 roku. Wojna wciąż trwa, a każdy jest świadomy, że jej koszty dawno przewyższyły potencjalne zyski. Kolejne setki ludzi są bezrefleksyjnie wysyłane na front. Wśród nich znajduje się kompania karna pod dowództwem kaprala Reinhardta bez strachu ruszająca na kolejną samobójczą potyczkę.

Michał Gołkowski w swojej pierwszej powieści spoza czarnobylskiego uniwersum, skupił uwagę głównie na jednym oddziale, umieszczając go w realiach alternatywnej I Wojny Światowej, która nie zakończyła się w 1918 roku. Głównym bohaterem jest wspomniany kapral Reinhardt, tytułowany przez podkomendnych Kapitanem. To człowiek tajemniczy, honorowy, noszący na szyi medalion będący pamiątką po poniesionej podczas wojny stracie w wyniku której jego jedynym celem stała się ciągła walka i dbanie o honor żołnierza. Część jego uszkodzonej twarzy stale zakrywa maska. Bezwzględny wobec wrogów, twardy i na swój sposób opiekuńczy dla podwładnych, jest absolutnie oddany wykonywanym obowiązkom oraz swoim żołnierzom. Niestety autor nakreślił postać przywódcy doskonałego, będącego w stanie przewidzieć dosłownie wszystko na polu walki, niesamowitego taktyka, podejmującego szybkie i skuteczne decyzje, który nawet jeśli zostanie postrzelony, to i tak sprawia wrażenie nieśmiertelnego. Trudno go polubić, został przedstawiony jako postać nazbyt idealna, ponadto jego wewnętrzne rozterki nie robią na czytelniku większego wrażenia.

Osobowości postaci wchodzących w skład kampanii karnej to tak naprawdę doskonale znane wszystkim klisze. Mamy do czynienia z Kurtem, prawą ręką Kapitana, twardym żołnierzem, ślepo pokładającym wiarę w dowódcy i trzymającym w ryzach pozostałych wojaków. Znajdziemy też osobnika uwielbiającego granaty i właściwie wszystko co posiada odpowiednio wysoką moc ognia. Oczywiście nie mogło zabraknąć typowego gaduły, któremu usta się nie zamykają niezależnie od pory dni i nocy. Do kompletu dostajemy także młodego człowieka, całkowicie przerażonego wojenną rzeczywistością, niepasującego do grupy zaprawionych w boju żołdaków. Aby dopełnić szablonu  ostatni z czasem naturalnie krzepnie i z osoby będącej dla kompanii piątym kołem u wozu staje się całkiem użytecznym członkiem drużyny, przeżywającym nawet swoje chwile chwały. Ponadto dziwi fakt, iż mimo że mamy do czynienia z kompanią karną, to niezwykle mało miejsca zostało poświęcone wybrykom, które strąciły żołnierzy do tego oddziału, w zamierzeniach wierchuszki mającego stanowić swoiste mięso armatnie. Niestety, nie uświadczymy tutaj rozbudowanych historii pobocznych bohaterów, a jedynie krótkie wzmianki o ich przeszłości oraz niewielkich rozmiarów charakterystyki na końcu książki. Poza podkomendnymi kaprala poznamy też kilka postaci drugoplanowych, jak chociażby Maksymilian von Haugewitz lub faworyzujący go generał, lecz oni także nie zachwycają złożonością charakterów.

Na szczęście autor nie miał ambicji stworzenia obrazu analizującego psychikę żołnierzy i koszmar wojennego życia, ale chciał zapewnić czytelnikowi przede wszystkim porcję solidnej rozrywki. Trzeba przyznać, iż wyszło mu to naprawdę dobrze – akcja przez niemal całą książkę pozostaje dynamiczna, kompania karna przemieszcza się do kolejnych miejsc tocząc niezliczone boje i siejąc spustoszenie wśród wrażych oddziałów, a jej perypetie nie ograniczają się jedynie do walk z wrogą piechotą. Gołkowski znalazł miejsce także dla polowania piechurów na samotny czołg, czy też odwiedzenie zrujnowanego bunkra, którego każdy, nawet uzbrojony po zęby zawadiaka, stara się unikać jak ognia. Swoją drogą wydarzenia mające miejsce w bunkrze oraz jego interesująca, nietypowa historia to najmocniejszy fragment powieści.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Członkowie kompanii karnej niejednokrotnie, zgodnie zresztą ze specyfiką działań podczas I Wojny Światowej, lądują w okopach, walczą na bagnety, korzystają z noży i uważają, aby nie dać się zagazować. Autor, prywatnie zafascynowany wojskowością, zadbał by obyło się bez "cudownego" uzbrojenia przechylającego szale zwycięstwa. Żołnierze wykorzystują pistolety, solidne ilości granatów, karabinów, miotaczy ognia i stanowisk bojowych, zaś amunicję pozyskują głównie od zabitych przeciwników oraz niektórych odbitych z ich rąk miejsc, co z kolei niesie ze sobą pewne nielogiczności. Niemieccy członkowie kompanii karnej korzystali przecież z całkowicie innego uzbrojenia niż francuscy żołnierze, a mimo to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby używać amunicji znalezionej przy francuskich żołnierzach do niemieckich broni. Nie jest to jednak coś na co czytelnik nie mógłby przymknąć oka, zwłaszcza, że tempo i ilość wydarzeń w dużym stopniu to rekompensują.

Autor nie traci czasu i Reinhardt wraz z podkomendnymi co i rusz wyruszają w dalszą podróż, gdzie znów czeka ich pozornie samobójcze wyzwanie. Toczone zmagania są świetnie opisane i nie nudzą, mimo że stanowią lwią część lektury. Trup ściele się gęsto, chociaż zazwyczaj jest to trup bezimienny, wymiany ognia zmieszane są z pojedynczymi ostrzałami samolotów, walką wręcz i heroicznymi wyczynami różnych postaci.

Trudno jednak nie wytknąć pisarzowi przesadnej pompatyczności. Niektóre dialogi są przesycone chwalebnym i honorowym tonem, podobnie część żołnierskich wyczynów w większym stopniu ukazuje skłonności samobójcze i czystą głupotę miast zamierzonej odwagi i bohaterstwa.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Co zaś się tyczy zakończenia to rozwiewa ono kilka tajemnic narosłych wokół Reinhardta, ale poza naciąganą kwestią noszonego przez niego medalionu, nie wzbudza większych emocji. Mało kto poczuje się zaskoczony takim finałem powieści, które stanowi zarazem punkt zaczepny dla kontynuacji.

Błoto to wciągająca powieść pełna dynamicznej akcji, stanowiąca niezłą rozrywkę, lecz nic poza tym. Słabe, sztampowe postacie i kilka niedociągnięć sprawia, iż jest to historia przede wszystkim dla miłośników szybkiej akcji i wojennych realiów, zaś osoby poszukujące obszernych rysów psychologicznych czy też pieczołowicie oddanych aspektów technicznych uzbrojenia poczują się zawiedzeni.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
6.25
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Stalowe Szczury. Błoto
Autor: Michał Gołkowski
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 23 stycznia 2015
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Format: 125x195 mm



Czytaj również

Stalowe Szczury. Otto
Eksplozja czy niewypał?
- recenzja
Komornik – Arena Dłużników #1
Déjà vu w czasach apokalipsy
- recenzja
Komornik. Kant
Komornicy łączcie się
- recenzja
Komornik. Rewers
Krocząc ciemną doliną z gladiusem u boku
- recenzja
Na nocnej zmianie
Fantastyka fandomowa
- recenzja
Stalowe szczury. Königsberg
Z okopów na salony
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.