Stacja: Nowy Świat

Druga wizyta w warszawskim metrze

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Stacja: Nowy Świat
Metro 2033 okazało się na tyle dobrą powieścią, że z czasem kolejni autorzy dołączyli do projektu Dmitrija Głuchowskiego. Także jeden z polskich autorów stworzył swoją wizję postapokalipsy, w której ludzie ocaleli w metrze, lecz nie moskiewskim a warszawskim.

Bartek Biedrzycki ukazał nam obraz zniszczonej stolicy, w której przetrwali nieliczni. Pomimo faktu, iż warszawska sieć metra jest o wiele słabiej rozwinięta od moskiewskiej, autor ujął w swej wizji tak sztandarowy dla dzieł Głuchowskiego podział stacji na frakcje. Stąd też pojawili się, np. byli policjanci zwani Niebieskimi, Święty Krzyż, czyli fanatycy religijni, czy Kryształowy Pałac skupiający naukowców i osoby lubujące się w gromadzeniu i pielęgnowaniu wiedzy, a to tylko kilka przykładów powstałych mikrospołeczeństw. Można się zżymać nad sensem takiego rozparcelowania i tak już nieprzesadnie licznych obozów i ich mieszkańców, ale pozwoliły one na zaprezentowanie m.in. ich konfliktów. A te w drugiej powieści z cyklu Opowieści z postapokaliptycznej aglomeracji mają spore znaczenie.

Duża część historii została poświęcona starszemu kapralowi Jerzemu Nowickiemu, który mieszka w podziemiach z żoną i synem. Głowa rodziny bardzo szybko stała się również władcą stacji stanowiącej zalążek tworzonego przez niego mikropaństwa. Wraz ze swymi siepaczami błyskawicznie wprowadził rządy twardej ręki, którą postanowił wyciągnąć także po dalsze obszary metra.

Walki prowadzone pomiędzy stacjami tym razem tworzą całkiem ciekawy obraz, zwłaszcza przez wzgląd na Nowickiego, dawnego wojskowego, niecierpiącego sprzeciwu władcy, a może raczej tyrana niektórych rejonów podziemi. Z pomocą przychodzą mu dawni towarzysze oraz kibole, których wcielił do swej armii. To postać lepiej nakreślona, bardziej pełnokrwista od sztampowego Borki, głównego bohatera pierwszej części, choć ten został zaprezentowany lepiej niż w poprzedniczce. Wciąż nie intryguje tak jak powinien to robić protagonista, lecz dzięki ukazaniu jego relacji z Emilią stał się bardziej ludzki. Wciąż pozostaje twardym żołnierzem i silnym dowódcą, choć nazywanie go intelektualistą jak to miało miejsce w przypadku blurbu pierwszej części to nadal gruba przesada.

Nieźle zostały też ukazane stosunki Nowickiego z podwładnymi, które wcale nie zawsze są kolorowe. Przyłączył do swego wojska ludzi prawie tak awanturniczych jak on sam i nie zawsze potrafi nad nimi zapanować, co pisarz dobrze przedstawił dzięki dialogom oraz działaniom tych bardziej skłonnych do niesubordynacji. Historia o ambicjach wojskowego chcącego podbić metra przyciąga do lektury, po części także dzięki wyjaśnieniu kilku niuansów fabularnych z debiutanckiej powieści Biedrzyckiego. Niestety opowieść skupia się wokół jednego tematu, brakuje tu jakichś odskoczni od wojennej zawieruchy, przez co prezentuje się tylko dobrze, pomimo potencjału na więcej.

Największą bolączką poza nieomal jednowątkową fabułą, jest brak klimatu. Podczas czytania trudno doszukać się jakichkolwiek prób jego budowania, Biedrzycki prawie wcale nie opisuje podziemnego życia, warunków mieszkalnych, codziennych zajęć ocalałych, koncentrując się jedynie na popychaniu naprzód opowiadanej historii. Wypada to słabo, zwłaszcza gdy spojrzymy przez pryzmat Metra 2033, gdzie przedstawienie codziennego życia oraz wszelkich relacji, międzyludzkich, politycznych i handlowych zostało zręcznie wkomponowane w fabułę.

Mieszane odczucia towarzyszą językowi jakim pisarz się posłużył. Ponownie są to szybkie, ale bardzo pobieżne opisy, spora liczba dialogów, lecz także duża dawka wulgaryzmów, które do niektórych postaci wprawdzie pasują (wspomniani dresiarze i wojskowi), ale i tak jest ich zbyt wiele i często wprowadzają niepotrzebny zamęt, psują wizerunek co poniektórych bohaterów lub w bezsensowny sposób wydłużają część rozmów. Słabo wypada także sposób opowiadania historii. Czasem zmieni się narrator, innym razem z opowiadania o przeszłych czasach znajdziemy się nagle w teraźniejszości. Poszczególne wątki co prawda zazębiają się tworząc jedną historię, lecz miejscami takie rozwiązanie wprowadza chaos wybijający z lektury.

Obok głównej historii ponownie otrzymujemy również dwa opowiadania, stojące na przyzwoitym poziomie. Odbiegają nieco od przewodniej fabuły i mają od niej więcej klimatu. Autor postanowił dodać również kilka nawiązań do popkultury, robiąc to jednak w niezbyt subtelny sposób, choć nazywanie Nowickiego Imperatorem może wywołać uśmiech. Warto dodać, iż całość można czytać bez znajomości poprzedniczki, choć w wielu momentach pewne niuanse mogą nam umkąć.

Stacja: Nowy Świat to książka lepsza od Kompleksu 7215, lecz poza ciekawszą i żywszą historią Biedrzycki w dalszym ciągu popełnia te same błędy. Warszawa w wydaniu postapo została ledwie zarysowana, a śladowy, pozbawiony pazura klimat, przesadna ilość wulgaryzmów oraz jednowątkowa fabuła mogą skutecznie odstraszyć chętnych na jej poznanie. Kolejną irytującą kwestią są przeskoki w narracji, przez które niekiedy można się zagubić w lekturze. Na szczęście tym razem mamy do czynienia z lepszą opowieścią, w której pojawiają się solidniej zarysowani bohaterowie oraz konflikt pomiędzy stacjami. Wciąż jednak jest to powieść skierowana tylko do fanów postapokaliptycznych historii.