Śnieżyca
Hiro Protagonista (prawdopodobnie, biorąc pod uwagę nazwisko, krewny głównego bohatera Tenet) zajmuje się dowożeniem pizzy. I choć brzmi to prozaicznie, to jazda po mieście nie przypomina raczej tego co znamy dzisiaj – bliżej jej do hardkorowych wyścigów z Sił rynku Morgana albo Trasą widokową Ellisona. Szybko okazuje się jednak, że ta praca, nawet w ostrym wydaniu, nie stanowi najważniejszego doświadczenia w jego życiu – kiedyś mężczyzna był jednym z najlepszych hakerów działających w wirtualnej rzeczywistości, Metawersum. Przychodzi w końcu moment, gdy dawni przyjaciele przypominają sobie o Hiro i jego unikalnych umiejętnościach; wśród nich, poza znajomością programowania, znajduje się także fechtunek…
Neal Stephenson to pisarz, który w pewnym momencie zaczął kojarzyć się nieco podobnie do Jacka Dukaja – jako ktoś kto siada do napisania kilkustronicowego opowiadania, a po miesiącu zapowiada obszerną powieść. I choć często jego gadulstwo przynosi bardzo negatywne skutki (reamde sprzed ponad 8 lat było dla mnie ogromnym rozczarowaniem po świetnej Peanatemie), to zaangażowania, także intelektualnego, w pracę twórczą nie można mu odmówić. Doskonale widać to w Śnieżycy – uważam, że tekst ten zestarzał się raczej brzydko, o czym za moment, ale fragmenty z pogranicza prawdziwe, twardej fantastyki naukowej to jego zdecydowanie najmocniejsze fragmenty. Stephenson wplata je w powieść bez odrobiny finezji, waląc czytelnika prosto w nos długimi monologami kolejnych bohaterów-hakerów czy innych teoretyków świata, ale jego wizja, która łączy informatykę, religię, logikę i lingwistykę aby stworzyć moc zdolną zmieniać rzeczywistość to prawdziwa bomba literacka w stylu Babel 17. Bardziej wciągające, lepiej napisane, lepiej poprowadzone teksty znaleźć można bez trudu, ale idee rodzaju tych zaprezentowanych tutaj zdarzają się już niezwykle rzadko.
Dlaczego napisałem, że Śnieżyca nie zestarzała się zbyt dobrze? Trzydzieści lat, które minęły od premiery odebrały jej każdą drobinę futurystycznego blasku, a to z kolei uwidoczniło poważne wady samego tekstu. Metawersum, czyli miejsce, gdzie toczy się duża część akcji, nie robi dziś najmniejszego wrażenia: pierwszy cios dość konserwatywnej wizji Stephensona (cyfrowy świat rządzony przez hakerów pokonujących olbrzymie odległości w bardzo krótkim czasie raczej nie rozpali już wyobraźni) zadały gry MMORPG, które realizują wizję komputerowych uniwersów znacznie szerzej, a których popularność zdążyła wybuchnąć i w pewnym stopniu przeminąć; drugie, decydujące uderzenie, to sprawka techniki spokrewnionej z rozszerzoną i wirtualną rzeczywistościami. Po latach okazuje się, że współcześnie znacznie ciekawszymi wątkami cyberpunka są te związane z krytyką zdehumanizowanych korporacji i konsumpcjonizmu, bo rozwój informatyki i branż pokrewnych pokazał, że nawet najodważniejsze wizje bliskiej przyszłości okazały się nieco nieśmiałe. Stephenson tymczasem symboliczną Arasakę zostawił w absolutnym spokoju, tak samo zresztą jak rozważania nad ludzką tożsamością w kontekście posthumanizmu (drugi filar legitymizujący współczesny cyberpunk), skupiając się na lekkim, nieco pastiszowym podejściu do gatunku, eksponowaniu kiczowatej estetyki (Hiro jako samuraj-dostawca pizzy to tylko szczyt góry lodowej) i eksplorowaniu własnej wizji informatycznej zarazy.
Kiedy świat trzeszczy w posadach, dobrze widoczna staje się kolejna poważna wada Śnieżycy – przerażający fabularny zamęt. Problem staje się szczególnie dotkliwy, gdy wziąć pod uwagę, że książka mocno umocowana jest w tradycji powieści przygodowej, która opiera się często o sprawną realizację schematów. U Stephensona rządzi chaos: zdarzenia połączone są ze sobą w niejasny sposób, a kiedy fabuła się wykoleja, jeden z bohaterów albo dostaje tajemnicze zlecenie, albo udaje się do biblioteki, która oferuje wskazówki w stylu „idź tam i zrób to”. Pisarzowi nie udaje się więc utrzymać dynamicznej, jednorodnej narracji typowej dla prozy gatunkowej, ale nie oferuje też tak zwanej narracji życiowej, która ukazywałaby naturalny bieg wydarzeń. Jego opowieść to w dużej mierze ciąg questów prowadzących do ostatecznej rozprawy z głównym bossem, przerywany co jakiś czas wykładami opisującymi świat przedstawiony. To wszystko sprawia, że w lekturę ciężko głęboko wsiąknąć, bo jest zwyczajnie nużąca.
Ze Śnieżycą męczyłem się bardzo długo – nauczony dotychczasowymi doświadczeniami ze Stephensonem byłem przygotowany na gadulstwo, ale oczekiwałem w zamian fascynującego pomysłu i sprawnie zaplanowanej opowieści. To pierwsze dostałem, jak najbardziej, i to w naprawdę zapadającej w pamięć formie, natomiast liczba fabularnych mielizn w powieści jest wręcz porażająca. Najlepszą rekomendacją, jaką mogę dać poszukującym cyberpunka od Stephensona, jest ponowna lektura Diamentowego wieku (wydanego ostatnio jako Epoka diamentu) - na pewno się nie zawiodą. Ze Śnieżycą trzeba podjąć zdecydowanie większe ryzyko.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Autor: Neal Stephenson
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Wydawca: Mag
Data wydania: 27 marca 2020
Liczba stron: 458
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-66409-11-8
Cena: 45 zł