Smokobójca - Tomasz Pacyński

Autor: Małgorzata 'Schleppel' Tomaszek

Smokobójca - Tomasz Pacyński
Od razu to przyznam: mam do twórczości Tomasza Pacyńskiego duży sentyment. Zarówno Wrzesień , jak i mroczna reinterpretacja losów drużyny Robin Hooda, zapewniły mi wiele godzin naprawdę solidnej rozrywki. Niejednoznaczni bohaterowie i ich trudne życiowe wybory, mroczna atmosfera całej prozy i intertekstualne nawiązania doskonale odpowiadają mojej definicji dobrej literatury rozrywkowej. Nie bez znaczenia jest także fakt, że jestem fanką serialu z Michaelem Preadem, który wcielił się w rolę banity z Sherwood.

Ucieszyła mnie więc wieść, że w księgarniach pojawiło się właśnie wznowienie książki Pacyńskiego, wydanej w 2006 r. Smokobójca to zbiór opowiadań, które tylko potwierdzają klasę pisarza, dwukrotnie nominowanego do nagrody Zajdla. Książka podzielona jest na dwie części: pierwsza opowiada o przygodach sir Rogera z Mons, słynnego na całym świecie smokobójcy; część druga, to trzy historie rozgrywające się w świecie opisanym dokładniej w trylogii Sherwood.

Cztery opowiadania poświęcone awanturniczym dziejom smokobójcy są rozrywką nieco lżejszego kalibru, niż część druga. Więcej tutaj śmiechu, zgryźliwego humoru i dowcipów o zwietrzałych dziewicach (notabene powtarzanych uparcie w każdym opowiadaniu). Plugawa rzeczywistość odsłania swoje oblicze, ale nakreślone w satyrycznym świetle, dzięki czemu łatwiej jest przełknąć wszelkie niegodziwości, jakich świadkiem staje się czytelnik. Oszustwa, morderstwa – ot, szara rzeczywistość, gdzie człowiek musi się imać różnych podłości, by móc przeżyć. Mocno ironiczny ton pozwala na większy dystans do opowieści o przedsiębiorczym rycerzu i jego podejrzanych moralnie poczynaniach.

Moim faworytem jest opowiadanie, w którym dzielny wojak naraża się pewnej czarownicy, konsekwencje czego są dla niego mocno dotkliwe. Tutaj Pacyński pokazał bardzo wredne (bo już nawet nie złośliwe) poczucie humoru i zero sentymentu w stosunku do swojego bohatera.

Gadające smoki, waleczni pastuszkowie, piękne księżniczki i zawodząca tęskne pieśni branka Krzyżaków - posługując się tymi personami Pacyński stworzył kilka bajek: okrutnych, ale zarazem zabawnych, wplatając w nie smutną prawdę o podłej ludzkiej naturze.

Dobitniej ukazane jest to w części drugiej, na którą składają się: Komu wyje pies, Wspomnienie i Dziedzictwo. Są to historie "bez znieczulenia" w postaci rubasznego humoru; opowieści mroczne i smutne. Moim ulubionym jest wariacja na temat wiersza Szymborskiej, w którym głos zostaje oddany kotu czarodziejki. Kto czytał Kota w pustym mieszkaniu wie, że nie można się spodziewać szczęśliwego zakończenia.

Zdecydowanie bardziej odpowiada mi ta część książki – bez komicznych sytuacji i dowcipkowania, zdecydowanie smutniejsza i melancholijna. Intertekstualne gry z wierszami, bądź filmami tylko wzmacniają niekorzystną dla nas diagnozę, z której wynika, że nie jesteśmy warci nawet tęsknoty kota. Ludzie mordujący się z powodu wiary, dla rozrywki, bądź zupełnie bez powodów, wszechobecna korupcja, zdrada i szaleństwo – takie są realia, w których egzystują bohaterowie, a właściwie antybohaterowie Pacyńskiego. Literatura przyzwyczaiła nas już do takiej wizji świata, ale polski autor potrafił z tego mało odkrywczego schematu stworzyć coś ciekawego.

"Mam tendencję do tekstów raczej mrocznych", mówił o swojej prozie autor. By jednak mój tekst nie zmienił się w pean "ku czci", trzeba wspomnieć o kilku innych tendencjach, jakie zauważyć można u Pacyńskiego. Razić może miejscami mało wyszukany humor, z gatunku mocno rubasznych, na szczęście tylko w kilku momentach. Liczne dygresje, rozważania o ludzkiej naturze i długie rozmowy bohaterów czasami znacznie zmniejszają tempo akcji, miejscami nie udało się również uniknąć nadmiernego patetyzmu. Pewnie nie wszystkim przypadnie także do gustu moralizatorska wymowa Smokobójcy. Wszystko to jednak nie odbija się znacząco na jakości całego zbioru, który jest naprawdę godny polecenia.