» Wieści » Śmiertelny bóg za darmo! Śmiertelny bóg za darmo! 29-01-2012 17:17 | Bartłomiej 'baczko' Łopatka Marcin Wełnicki na blogu zachęca do pobierania pirackich wersji Śmiertelnego boga oraz czytania swoich utworów zamieszczonych w sieci. Źródło: blog Marcina Wełnickiego Tagi: Marcin Wełnicki | Śmiertelny bóg Czytaj również The Pirate Bay a Marcin Wełnicki Wywiad z Marcinem Wełnickim Wywiad z Marcinem Wełnickim Darmowe opowiadanie Marcina Wełnickiego Śmiertelny bóg - recenzja Śmiertelny bóg - Marcin Wełnicki - recenzja Komentarze Siman Ocena: +3 Super, kolejny głos rozsądku ze strony twócy. [pokaż treść] [kto ukrył] 29-01-2012 22:01 earl Ocena: +7 Czytajmy w sieci, ale też dajmy zarobić autorowi za jego trud pisarski, kupując raz na jakiś czas jego książki. [pokaż treść] [kto ukrył] 29-01-2012 22:33 Bielow Ocena: +1 Zgadzam się z wami Simanie i Earlu. Za to trzeba przyznać że to chyba pierwszy raz że autor robi coś takiego - rzecz dla mnie niecodzienna ale warta odnotowania i godna uwagi. Oczywiście pozytywnie. [pokaż treść] [kto ukrył] 29-01-2012 23:00 Siman @Bielow Ocena: 0 Sporo autorów tak robi. Coraz więcej ostatnio. [pokaż treść] [kto ukrył] 29-01-2012 23:20 Blanche Ocena: 0 Wystarczy posłuchać Neila Gaimana, wypowiadającego się w kwestii piractwa, żeby się przekonać, że to zjawisko może być dla autora b. korzyste: http://www.youtube.com/watch?v=0Qk yt1wXNlI [pokaż treść] [kto ukrył] 30-01-2012 07:59 dzemeuksis Ocena: 0 @Bielow A Coelho to już od ładnych kilku lat, o czym można przeczytać m.in. na jego blogu. [pokaż treść] [kto ukrył] 30-01-2012 08:06 Scobin Ocena: +3 Jedna rzecz: nie ma pewności, czy to, co sprawdziło się u Gaimana i Coelha, sprawdzi się również w przypadku pisarzy mniej znanych. Być może efekt, o którym mówią wymienieni autorzy, zachodzi tylko w pewnych okolicznościach, np. jedynie wtedy, gdy dany autor przekroczył już pewien próg popularności. Albo inaczej mówiąc: popularność pisarza może być czynnikiem, który znacząco działa na jego korzyść. Zaznaczam, że to nie jest głos sprzeciwu wobec takich decyzji pisarzy (zwłaszcza że bardzo je sobie cenię). To jest pytanie empiryczne, na które odpowiedź zapewne przyniesie czas. Ciekaw jestem, czy dałoby się to zbadać naukowo. [pokaż treść] [kto ukrył] 30-01-2012 13:34 dzemeuksis Ocena: +1 Zdefiniuj "nie sprawdzi". Jeśli przyjmiemy, że jest to brak mierzalnych efektów, to nikt nie stracił, zyskała kultura. Jeśli zaś efektem byłaby strata finansowa autora (w co nawiasem mówiąc nie wierzę), to faktycznie wówczas użyłbym sformułowania "nie sprawdziło się". [pokaż treść] [kto ukrył] 30-01-2012 13:41 Scobin Ocena: 0 Owszem, chodzi o zyski finansowe autora. :-) [pokaż treść] [kto ukrył] 30-01-2012 14:23 earl Ocena: 0 A zyski finansowe autora są niebagatelną sprawą, gdyż stanowią o jego być albo nie być jeśli jest to jest główne zajęcie zarobkowe. [pokaż treść] [kto ukrył] 30-01-2012 20:51 Kamulec Ocena: +1 Zamiast gloryfikować to, że ktoś złamał prawo wrzucając wydaną przez pewne wydawnictwo książkę do sieci (pewnie z opłaconymi przez wydawcę korektą i składem), powinien zamieścić jej tekst w internecie na odpowiednio dobranej licencji. [pokaż treść] [kto ukrył] 30-01-2012 22:39 Bielow Ocena: 0 @dzemeuksis Nie śledzę bloga Coelho. Zresztą z uwagi na specyfikę swojej pracy czytam ostatnio bardzo mało i wieści znam tylko z poltera bo na resztę czasu brak. Więc dla mnie jest to zjawisko nowe. Fajnie słyszeć o takiej formie promocji jednak coś jest na linii w tym jest co napisał Scobin. Jakbym powiedzmy to ja wydał książkę w internecie to nie dość że ludzie by nie wiedzieli to zapewne by mnie śmiechem zabili. Gdyby zaś to był Andrzej Sapkowski to pewnie strona byłaby przeciążona ;) [pokaż treść] [kto ukrył] 31-01-2012 03:38 dzemeuksis Ocena: +1 @Kamluec ktoś złamał prawo wrzucając wydaną przez pewne wydawnictwo książkę do sieci Trudno o stwierdzenie dowodzące większej ignorancji w zagadnieniach prawnoautorskich. Wrzucenie książki wydanej przez wydawnictwo do sieci nie jest łamaniem prawa ex definitione. Może takim być tylko po spełnieniu szeregu warunków i okoliczności, o których nie możesz wiedzieć, czy zaistniały w tym przypadku, do którego się odnosisz. Można by wiele tu napisać, ale zwrócę uwagę na jeden fakt: wydawca nie zawsze ma wyłączność na wszystkie pola eksploatacji utworu - to zależy od tego, jak się umówił z autorem. Poza tym. Jeśli nie boli autora, że jego książka jest w sieci. Jeśli nie boli wydawcy tej książki, że jej wersja elektroniczna jest w sieci. To dlaczego boli to Kamulca? EDIT: Jeszcze zacytuję fragment wypowiedzi autora książki zamieszczonej na blogu linkowanym w wieści: "(...) SuperNowa NIE POSIADA praw do wydania elektronicznego Śmiertelnego boga, (...)". @bielow Jakbym powiedzmy to ja wydał książkę w internecie to nie dość że ludzie by nie wiedzieli to zapewne by mnie śmiechem zabili. Skoro tak napisałeś, to pewnie zgodzisz się, że analogicznie by było, jakbyś wydał książkę na papierze. Stąd trudno mówić o jakichkolwiek stratach, jeśli jednocześnie istniałaby wersja elektroniczna. ;) [pokaż treść] [kto ukrył] 31-01-2012 08:22 Kamulec Ocena: 0 @dzemeuksis Twoja diagnoza jest słuszna. Jestem idiotą i analfabetą. Ciężko z tym żyć. Błędnie założyłem, że czytający mój komentarz użytkownicy Poltergeista nie wymagają pisania jak krowie na rowie. Wersja z objaśnieniem: Zamiast gloryfikować to, że ktoś złamał prawo wrzucając wydaną przez pewne wydawnictwo książkę do sieci (autor nie opłacił zapewne projektu okładki, składu i korekty książki, więc nie jemu dysponować wersją wydaną przez wydawnictwo), powinien zamieścić jej tekst w internecie na odpowiednio dobranej licencji. [pokaż treść] [kto ukrył] 31-01-2012 13:50 Bielow Ocena: 0 @Dzem Nie bardzo rozumiem z czym do mnie pijesz. Jaśniej jeśli można. [pokaż treść] [kto ukrył] 31-01-2012 14:39 dzemeuksis Ocena: 0 @Kamulec Użyłeś podmiotu domyślnego, który można było odnieść np. do autora wieści lub komentarzy pod nią. Dopiero teraz rozumiem, ze miałeś na myśli autora książki, aczkolwiek nie za sprawą wersji z objaśnieniem, bo tam akurat tego nie doprecyzowałeś, tylko za sprawą założenia, że Twoja wypowiedź musi mieć choćby szczątki sensu i poszukiwaniu go. Niemniej zdanie podtrzymuję. Autor nie odstąpił wydawcy praw do eksploatacji utworu w postaci elektronicznej. Rzeczywiście może lepiej by było, żeby wrzucił własną wersję (jak zrobił to w przypadku opowiadań "Sequitur", "Kodesh Hakodashim", czy "Aure"). Ale tak naprawdę, co za różnica? Przecież wersja elektroniczna z reguły i tak gubi takie rzeczy, jak "projekt okładki" (i tak nie stoi na półce, więc nawet jeśli uwzględniono w skanie, to i tak bez różnicy - przecież zdjęcia okładki są dostępne choćby na stronach księgarni internetowych), "skład" (tu wiadomo, że wiele z tego nie zostaje), czy "korekta" (OCR wymaga ponownej, gruntownej, korekty), więc nie ma tutaj żadnej dodatkowej wartości względem ewentualnej oficjalnej "wrzutki" autora. Co do Twojego wzruszającego wyznania, cóż przykro. Aczkolwiek ja tego nawet nie sugerowałem. Wyraźnie odnosiłem się do - być może mylnie - do Twojej wiedzy w zagadnieniach prawnoautorskich. Nie próbowałem nawet zgadywać, z czego ona wynika, bo nie ma to żadnego związku z dyskusją. EDIT: @bielow Nie potrafię jaśniej, ale żadnej złośliwości w tym nie było, więc zostawmy to. [pokaż treść] [kto ukrył] 31-01-2012 14:46 Bielow Ocena: 0 To ze bez złośliwości to wyczułem. Chodzi mi o rozwinięcie tematu papier vs wersja elektroniczna. Weźmy takie DriveThru. Tam masz możliwość obejrzenia kilku stron raptem z wybranych pozycji książkowych/rpg/komiksów zaś w księgarni możesz wziąć książkę do ręki i obejrzeć całą - o ile nie jest zafoliowana. Więc uważam że pozycje namacalne mają większe wzięcie niż elektroniczne po których przeczytaniu (o ile są darmowe)nie zawsze zakupimy dany produkt. Choćby z tego powodu że już go przeczytaliśmy. [pokaż treść] [kto ukrył] 31-01-2012 15:03 Kamulec Ocena: 0 @dzemeuksis Nie sugerowałeś, lecz przyjąłeś za pewnik, stąd moja wypowiedź była dla Ciebie niezrozumiała. Różnica jest duża. Jeżeli mógł autor wrzucić "równie dobrze", to powinien wrzucać autor. Można komuś zakosić rower, ten ktoś uzna, że mu nie potrzebny, a że będzie dobrym chrześcijaninem, to złodziejowi jeszcze pobłogosławi, ale nie oznacza to, że kradzież rowerów jest dobra i wszyscy wyrażają na nią zgodę. [pokaż treść] [kto ukrył] 31-01-2012 15:08 dzemeuksis Ocena: 0 @Bielow Zmierzałem do tego, że wszystko wskazuje na to, że publikacja wersji elektronicznej obok papierowej w żadnym przypadku (np. bez względu na poczytność, czy popularność autora) nie oznacza straty finansowej dla autora. Możliwe jednak, że nie całkiem dobrze zrozumiałem intencje Twojej wypowiedzi, przez co moja odpowiedź na nią zdała się od czapy. [pokaż treść] [kto ukrył] 31-01-2012 15:22 ~Gall Anonim Użytkownik niezarejestrowany ja i za darmo nie chcę Ocena: 0 Fajnie dyskutujecie. Ale nikt nie porusz kwestii, że tej książki czytać się po prostu nie da, a sensu w niej tyle, co kot napłakał. Nie chcieli ludzie płacić za wydanie drukowane i się katować czytaniem, to wrzucił tekst do netu, a nuż się ktoś skusi... [pokaż treść] [kto ukrył] 02-02-2012 01:45 387874387878387879387881387896387897387955387959387968388028388034388037388040388079388084388087388089388090388091388364 Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.