Śmierć na Nilu - Connie Willis

Worek z nagrodami

Autor: Jędrzej 'bukins' Bukowski

Śmierć na Nilu - Connie Willis
Connie Willis to najczęściej nagradzana autorka fantastyki. W naszym kraju jest jednak, o dziwo, bardzo mało znana. Dotychczas mieliśmy do czynienia tylko z kilkoma jej opowiadaniami, które ukazały się w Nowej Fantastyce czy też w jednej z odsłon antologii Kroków w nieznane oraz wydanymi przed laty powieściami, w tym Nie licząc psa. Na szczęście, wydawnictwo Solaris zdecydowało się opublikować zbiór utworów zatytułowany Śmierć na Nilu, w którym znajdziemy osiem tekstów. Każdy z nich był w najgorszym razie nominowany do nagrody Hugo, Nebuli lub Locusa, a niejeden którąś z nich otrzymał. Jakikolwiek komentarz wydaje się zbędny.

Co takiego niesamowitego tkwi w twórczości Connie Willis? Na pewno jest to wszechstronność i niezwykła umiejętność żonglowania przeróżnymi tematami. Poruszanie poważnych zagadnień czy też shorty o charakterze parodii to tylko niewielka próbka tego, w jaki sposób autorka potrafi przelać myśli na papier. Amerykanka bawi się formą, a co najważniejsze – nie traci przy tym nic z treści. Podczas czytania kolejnych opowiadań odniosłem wręcz wrażenie, że dla Connie Willis nie istnieje coś takiego, jak trzymanie się w ramach jednej konwencji. Niby wszystkie opowiadania to science-fiction, ale każde z nich jest niezwykle odmienne od tego, do czego przyzwyczajony jest czytelnik polskiej (obecnie ubogiej) fantastyki naukowej. Autorka wydaje się iść z duchem postmodernizmu i swobodnej gry konwencjami – w przeciwieństwie do rodzimych autorów, którzy poza kilkoma wyjątkami zazwyczaj poruszają się po bardzo wąskich terenach.

Rzeczywistość kreowana przez Connie Willis dość często przypomina naszą, aczkolwiek dzięki zmianie różnych pojedynczych elementów dostrzegamy, jak bardzo wpływają one na nasze życie. Właśnie tak wygląda sprawa w Ostatnim winnebago oraz w Liście od Clearysów. Obie opowieści są niezwykle nastrojowe i praktycznie przez cały czas odkrywamy pewne niuanse i zasady rządzące ich rzeczywistością. W pierwszym z utworów bardzo ważną rolę odgrywają retrospekcje, które nie są nachalne, ale niejako zlewają się z główną fabułą. Sama autorka nie stara się ich oddzielać, co z początku wprowadza nieco chaosu, jednak później klarownie się komponuje z resztą linii fabularnej.

Z kolei Nawet Królowa, Pogrom komiczny, Krótka przerwa i Cud to opowiadania, w których pod płaszczykiem pastiszu i parodii pewne zachowania zostają absurdalnie wyolbrzymione. Bo co innego powiedzieć o utworze, którego główną osią fabularną jest rozmowa o miesiączce? Connie Willis, wychodząc od pozornie błahych problemów, prowadzi dywagacje na tematy poważne, demaskując przy tym wszelkie idiotyzmy ludzkie, a w tle dodatkowo pojawia się wątek miłosny. To wszystko rzecz jasna w otoczce science-fiction. Ten synkretyzm gatunkowy wydaje się niemożliwy na pierwszy rzut oka, ale jest wprowadzony zaskakująco sprawnie.

Z kolei tytułowe opowiadanie Śmierć na Nilu na pierwszy rzut oka wydaje się luźnym przetworzeniem powieści Agaty Christie, jednakże w żadnym wypadku nie mamy do czynienia z opowieścią kryminalną. Tajemnicza atmosfera i oniryczny klimat to cechy główne i przyznam, że to chyba to opowiadanie najbardziej przypadło mi do gustu. Niby prosty schemat, lecz autorce całkiem zgrabnie udało się z tego wybrnąć.

U wielu pisarzy daje się zauważyć pewne cechy charakterystyczne: po stylu, po budowie bohaterów czy też po konstrukcji fabuły. U Connie Willis każde opowiadanie jest inne - i w tym tkwi prawdopodobnie największa siła jej sukcesu i przyczyna uhonorowania jest tyloma nagrodami. Pozostaje mi się cieszyć, że to dopiero tom pierwszy, gdyż Amerykanka ma w swoim dorobku jeszcze parę utworów, które w przyszłości mają zostać u nas wydane. Zdecydowanie polecam fanom dobrej literatury.