Słonie na Neptunie

Ludzie w Afryce, Afryka w ludziach

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Słonie na Neptunie
Zbiory opowiadań w stylu The best of mają to do siebie, że często trudno je ocenić: z jednej strony gromadzą zwykle teksty najwybitniejszych pisarzy, co teoretycznie jest gwarancją jakości, z drugiej zaś – zdarza się, iż trącą myszką. Czy podobnie sprawa ma się ze Słoniami na Neptunie, zbiorem najlepszych utworów Mike’a Resnicka?

Antologię podzielić można na dwie części. Pierwsza to kilka niezwiązanych ze sobą opowiadań. Czego można się po nich spodziewać? Przede wszystkim doskonałego poziomu. Choć od publikacji większości z nich minęło już trochę czasu (najstarsza Kapitalna zabawa pochodzi z 1990 roku, najmłodsze Słonie na Neptunie i Czerwona kaplica z 2001), to nie sposób tego odczuć: problematyka, która zajmuje Resnicka, wciąż jest aktualna. Może ona zaskoczyć miłośników serii Na tropie… – wyjątkowo lekkiej, typowo rozrywkowej fantastyki. Dlaczego? Teksty wybrane do zbioru często są refleksyjne, spokojne, autor rzadko rzuca się w wir porywającej akcji, a głównym tematem jego przemyśleń są samotność, wyalienowanie, rola człowieka w społeczeństwie. Owszem, pojawia się to, czego u Resnicka nie sposób nie docenić, czyli doskonałe poczucie humoru, ale komizm często jest elementem marginalnym opowiadań. Wystarczy przyjrzeć się choćby doskonałym Podróżom z moimi kotami czy równie dobrym Czterdziestu trzem dynastiom antaryjskim – w obu utworach historie są wciągające, dzięki czemu teksty pochłania się błyskawicznie, ale poruszają one problemy tak poważne i są tak wzruszające, że łatwiej przy nich uronić łzę niż śmiać się. Tak naprawdę najważniejszą cechą łączącą wszystkie zebrane w pierwszej części opowiadania, jest to, iż wzbudzają emocje: czy to opowiadające o tragicznych losach młodniejącego Merlina Zimowe przesilenie, czy opisujące przerażające krwawe safari Łowy na Snarka – w każdym tekście Resnickowi udaje się oczarować czytelnika słowem i poruszyć go.

W drugiej części Słoni na Neptunie znajdują się opowiadania dotyczące losów skolonizowanej przez ludzi planety, Kirinyagi. Świat ten został stworzony przez rdzennych mieszkańców Kenii, którzy marzyli o powrocie do zwyczajów kultywowanych przez ich przodków. Czym utwory te różnią się od tych zebranych w pierwszej części i czym zarazem zaskakują? Przede wszystkim są jeszcze spokojniejsze, wolniejsze i często jeszcze bardziej gorzkie niż wcześniejsze. Resnick, słynący z lekkiego pióra, pochyla się nad problemem niezrozumienia między pokoleniami, krytykuje ślepe dążenia ludzi do ułatwiania życia, jednocześnie snując trudną refleksję o starcu, który nie potrafi rozmawiać o swych obawach językiem zrozumiałym dla młodych. Pisarz często wplata do dłuższych tekstów króciutkie bajki z prostymi morałami, przypominające o podstawowych wartościach w życiu każdego człowieka. Niesamowity klimat i liczne przemyślenia amerykańskiego pisarza sprawiają, że Doskonale piękny poranek, z szakalami, Kirinyaga, Bowiem dotknęłam nieba, Manamouki i Kiedy starzy bogowie umierają to teksty zapadające w pamięć.

Czy w Słoniach na Neptunie są jakieś wady? Opowiadania, których głównym bohaterem jest Theodore Roosvelt odbiegają atmosferą od pozostałych utworów zgromadzonych w antologii: są wyjątkowo lekkie i można znaleźć w nich zaledwie sugestie przemyśleń, w innych tekstach wyraźnie zaznaczonych. Nie oznacza to wcale, że Kapitalna zabawa i Czerwona kaplica nie są warte lektury – to dobre opowiadania (szczególnie drugie – bardzo przyjemny kryminał), ale nie współgrają z resztą. Poza tym trudno się do czegokolwiek przyczepić: zgromadzone w zbiorze utwory są na bardzo podobnym, wysokim poziomie.

Słonie na Neptunie z pewnością są wyjątkowo interesującą książką. Jeśli kogoś usatysfakcjonowała lektura innych antologii z cyklu The Best of…, jak Śmierć na Nilu czy Niebieski księżyc, to zbiór najlepszych – i, co ważne, wciąż aktualnych! – opowiadań Mike’a Resnicka z pewnością jest dla niego zakupem obowiązkowym. Polecam!