Skrzynia ofiarna

Młodzieżowa groza

Autor: Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler

Skrzynia ofiarna
Moda na lata 80. nie mija. Serial Stranger Things nadal święci triumfy, a franczyza z nim związana rozrasta się z każdym kolejnym sezonem; nowa wersja kinowej adaptacji powieści To Stephena Kinga też cieszy się spora popularnością. Nic więc dziwnego, że coraz częściej pojawiają się dzieła popkultury nawiązujące do obu wspomnianych wyżej pozycji. Czy Skrzynia ofiarna Stewarta Martina jest tylko odtwórczą próbą wybicia się na fali popularności innych tytułów, czy też ma w sobie walory pozwalające jej wznieść się ponad przeciętność?

W upalne wakacje 1982 roku piątka przyjaciół: Sep, Arkle, Mack, Lamb i Hadley, znajduje w lesie tajemniczą kamienną skrzynię i postanawia złożyć w niej ofiary w postaci bliskich ich sercu przedmiotów. Dzieciaki składają też sobie przysięgę, iż nigdy nie powrócą do skrzyni po zmroku, nigdy nie przyjdą do niej bez towarzystwa pozostałej czwórki i nigdy nie zabiorą z niej swoich darów. Kiedy cztery lata później w otoczeniu nastolatków zaczynają się dziać dziwne i przerażające rzeczy, staje się jasne, iż któreś z nich złamało zasady. Przyjaciele muszą szybko wyjaśnić, jaką tajemnicę skrywa skrzynia i co trzeba zrobić, aby pokonać zło, które jedno z nich nieopatrznie uwolniło.

Akcja powieści Stewarta Martina rozwija się niespiesznie i, poza kilkoma niewielkimi wzmiankami wskazującymi na powoli nadciągające zagrożenie, czytelnikowi przyjdzie trochę poczekać na rozwinięcie wątku zapowiedzianego w redakcyjnym blurbie. Autor barwnie opisuje codzienne życie sennego miasteczka i perypetie młodych protagonistów. Niby ich problemy są takie same jak wszystkich nastolatków w każdej epoce – uciążliwi nauczyciele, nadopiekuńczy (lub wręcz przeciwnie) rodzice, agresywni koledzy gnębiący wyróżniających się i odstających od reszty. Jednak wyraźnie czuć atmosferę wczesnych lat 80., bez telefonów komórkowych i wszechobecnego internetu, za to z niezniszczalnymi BMX-ami, deskorolkami i składankami słuchanymi na walkmanach.

Martin z wyczuciem buduje tło dla swojej opowieści, dokonuje ekspozycji kolejnych postaci, przedstawia kilka retrospekcji, po czym sukcesywnie z każdym kolejnym rozdziałem zagęszcza atmosferę i potęguje uczucie grozy. Nim czytelnik zda sobie sprawę, Sep i jego przyjaciele nie muszą się już mierzyć ze szkolnymi rozrabiakami, tylko z nieznanym złem, które potrafi odkryć ich najgłębiej skrywane tajemnice i lęki, po czym wykorzystuje je przeciwko nim. Ze strony na stronę poczucie zagrożenia narasta, a mroczne siły zaczynają zbierać krwawe żniwo... Warto w tym miejscu podkreślić, że Skrzynia ofiarna raczej nie powinna być czytana przez osoby o słabych nerwach i żołądkach, bowiem sugestywne opisy momentami wywołują piorunujące wrażenie. Może krew i inne płyny ustrojowe nie leją się hektolitrami, ale to, co przytrafia się niektórym postaciom, wywołuje reakcje zdecydowanie dalekie od obojętności.

Sama opowieść o skrzyni ofiarnej i perypetiach nastolatków przedstawiona jest w sposób logiczny, spójny i pozbawiony wyraźnych idiotyzmów. Mimo że bohaterowie są dość młodzi, nie zachowują się jak banda przygłupów, a to, co ich spotyka, ma bardzo solidne uzasadnienie tak fabularne, jak i psychologiczne. Finałowa rozgrywka opisana została po mistrzowsku i wywołuje prawdziwy efekt "łał". Skrzynia ofiarna oferuje miłośnikom horrorów inteligentnie opowiedzianą, intrygującą historię dziejącą się na kilku płaszczyznach czasowych, obfitującą w momenty dramatyczne, chwilami straszne, a momentami wywołujące dreszcz odrazy. Jest dobrze, ale nie idealnie –  nie byłoby się do czego przyczepić, gdyby nie jeden drobny szczegół pozostawiony przez autora bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, a wywołujący w czytelniku wyraźne poczucie niedosytu i lekkiego rozczarowania. 

Z kolei siłą recenzowanej powieści są sympatyczni, silnie angażujący emocjonalnie protagoniści. Chociaż przez większą część książki na plan pierwszy wysuwa się Sep, wyjątkowo inteligentny, lecz pozbawiony zdolności społecznych chłopak, to pozostali członkowie grupki też będą mieli swoje pięć minut. Cicha i zamknięta w sobie Hadley, wygadana sportsmenka Lamb, żartowniś Mack i osiłek Arkley – niby zbieranina stereotypów, które każdy gdzieś już spotkał, ale na tyle rozbudowanych, że dają się zapamiętać i nie wywołują wrażenia przesytu, niedosytu czy obojętności. Każde z nich ma swoją historię, pogłębiającą początkowo szczątkowy portret, dzięki czemu nabierają barw i realizmu. W książce nie zabraknie też i innych osób, które autor zaprezentował w bardzo podobny sposób, wychodząc od jakiegoś przykuwającego uwagę szczegółu i wzbogacając go o silnie zindywidualizowane tło.

Powieść Martina to przyjemne czytadło dla miłośników horrorów i książek nawiązujących stylistycznie do To Kinga. Chociaż nie jest to pozycja wolna od mniejszych i większych inspiracji innymi podobnymi produktami popkultury, to autor w taki sposób operuje ogranymi motywami, że lektura Skrzyni ofiarnej potrafi zaintrygować, zaskoczyć, przestraszyć i nie męczy odbiorcy.